Kafelki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Per. Niemiec

- Japierdole... - to pierwsze słowa z moich ust jakie wyszły, gdy opuściłem salę. Cały korytarz był zawalony krajami! Akcja z poszukiwaniem [T/I] odbyła się tak, aby mało kto o niej wiedział, jednak co z tego... Dla "najbliższych" (jeśli tak ich mogę nazwać) nie było to w końcu tajemnicą.
W rządku kolejno od lewej stali Rzesza, ZSRR, Białoruś, Egipt, Francja i Brytania, a przede mną Finlandia z Rosją. Dalej jeszcze zauważyłem jak USA dyskutuje o czymś z Belgią i Szwajcarią (mogłem się domyśleć, że pewnie chodziło o [T/I]) natomiast na krześle siedział Węgry, który zanim nas zauważył, to chyba liczył kafelki z nudów... Albo coś.. Nie wiem... Po nim można się wszystkiego spodziewać. W sumie po Polen też, chociaż ostatnio się opanował, ale tak szczerze? Dajcie mu trochę czasu i znowu będzie odpierdalał manniane. Współczuję [T/I]... Nawet nie wie w co się wpieprzyła. Cóż... Przynajmniej będę mógł pokazać, że jestem lepszym ojcem! Nie no, żartuję... Polen to idealny materiał na ojca, więc nasz skarbek ma szczęście, że to akurat on wziął ją pod swoje skrzydła.

- Wy nagle wszyscy zachorowaliście, czy o co chodzi? - rzekł sarkastycznie Chiny.
- Ja do [T/I] - pierwszy rzekł Finlandia - słyszałem, że ją znaleziono, więc chciałem... Zobaczyć czy wszystko w porządku.
- Ja też! - na przód wysunął się mój ojciec - to moja wnuczka, więc chyba...
- Ty się lepiej nie tłumacz w taki sposób - odparłem. On myśli, że jestem aż tak głupi, że nie wiem, że leci na moją córkę? Żałosne... Chociaż... Kto to mówi? Damn... Ale ja przynajmniej się ogarnąłem!
- Dokładnie - do tyłu za ramię pociągnął go komuch - pozwólcie, że ja wejdę.
- Ty lepiej sobie usiądź, bo ci dysk wypadnie. Ja pójdę! - odparł Rosja, przez co ZSRR zmarszczył brwi. Już miał coś powiedzieć, gdy nagle Białoruś wepchnęła się przed brata odpychając go przez to lekko do tyłu.
- Damy mają pierwszeństwo! - oznajmiła.
- Tsa... Taka z ciebie dama jak z koziej dupy trąba...
- Coś ty powiedział?!
- Serio będziecie się tak przepychać? - zapytała zmarnowana Francja - ja tu umieram ze stresu, sumienie mnie zżera, a wy wpychacie się aby pokazać kto jest lepszy? Pobijcie się jeszcze!
- Francja ma rację - poparła ją Egipt - to my powinnyśmy wejść pierwsze.
- Te kafelki są krzywe - powiedział Węgry przez co wszyscy ucichli na chwilę.
- My tu dyskutujemy o ważnych sprawach, a ty kafelki oglądasz? - powiedział Brytania jakby wątpił powoli w paprykarza. A nie mówiłem, że coś odjebuje w tej głowie z kafelkami? Ha!
- Ważnych sprawach? Człowieku! Drzecie się jedno przez drugie jak małe dzieci! Według mnie powinniście zamknąć mordy, bo przez was zaraz będziemy psychologa dla Niemca załatwiać.
- Chyba psychiatrę - dodał Chiny.
- Ja już dawno powinienem w wariatkowie siedzieć zamknięty - westchnąłem zdejmując jedną ręką okulary, a drugą masując sobie oczy - nie wiem czy coś wam Szwajcaria mówił, ale [T/I] jeszcze czekają badania. To miłe, że się tu zjawiliście, ale nasza córka musi teraz dużo odpoczywać.
- Wasza córka powiadasz - uśmiechnął się Brytyjec - czyli co... To już tak oficjalnie? - na te słowa tylko radośnie zachichotałem.
- No nie rób sobie jaj - prychnął Rzesza - ja wiem, że ona jest już w naszej rodzinie, ale pozwól mi ją do niej dodać oficjalnie trochę w inny sposób.
- Tato, nie widzę jej jako mojej macochy. Z resztą... Róbta co chceta. Dla mnie zawsze będzie moją córką - zaraz po tym z sali wyszedł Polen.
- Japierdole... - odparł, a ja się zaśmiałem.
- Też tak samo zareagowałem - powiedziałem.
- Dobra... Rozumiem - zaczął Fin - [T/I] musi odpocząć, ale przynajmniej powiedzcie co jej jest! Coś potrzeba? Mam przynieść jakieś rzeczy? Być tutaj?
- Rzeczy sami dowieziemy - rzekł Pol - a czatować nie musisz. Szwajcaria raczej zadba o to, aby była tu bezpieczna. Z resztą... Sam nie wiem czy nie będę musiał zostać - akurat gdy to mówił Belgia machnęła w moją stronę ręką. Od razu złapałem Polen za rękę i udaliśmy się do niej.

Poszliśmy wszyscy do niewielkiego pomieszczenia, który należał do Szwajcarii. Jej gabinet natomiast mieścił się tuż w budynku obok, jednak pomimo tego, że oba były połączone nawet ze sobą korytarzami, to droga była dość długa. Belgia pracowała jako psycholog, chociaż często pojawiała się w szpitalu u boku Szwajcarii jako jego zwyczajna pomoc. Z tej też przyczyny dość często można było ją spotkać w jego gabinecie. Szwajcar udostępniając jej swoje pomieszczenie chciał jakkolwiek odwdzięczyć się za to, jak jemu pomaga oraz po prostu ułatwić jej funkcjonowanie w szpitalu, aby nie musiała co chwila latać między dwoma budynkami.

Tak było też i teraz. Belgia udała się za biurko, które już po samej tabliczce "Dr. Schweiz" mówiło, że to nie jej miejsce, jednak najwidoczniej dziewczynie nie sprawiało to większego problemu. Zasiadła na fotelu z białej skóry, który w porównaniu z jej drobną postacią wydawał się ogromny, po czym wskazała, gdzie również możemy spocząć. Poprawiła czarne lekko pofalowane kosmyki z twarzy ukazując w pełni swoje zmartwienie. Cóż... Pewnie możecie się domyśleć już o kogo mogło chodzić.

- Od razu mówię, że chcę tylko dobra dla [T/I] - zaczęła.
- Belguś... Każdy chce. Po za tym znamy cię nie od dziś! Wiemy, że nic po złości nikomu byś nie zrobiła - odparł Pol na co ta się uśmiechnęła lekko.
- Szczególnie jej. To naprawdę niesamowita dziewczyna! Jej spryt i odwaga imponuje chyba nie tylko mi, ale... Jest jeden problem.
- Jeśli chodzi o równowagę, to spokojnie - wtrąciłem się - [T/I] jest już oficjalnie krajem!
- Krajem..? - zapytała bardziej przerażona - znaczy... Nie zrozumcie mnie źle! Cieszę się, że [T/I] z nami zostanie. Po prostu nie wiedziałam, że już to zrobiliście, chociaż z drugiej strony można było się domyśleć, bo w pewnym momencie wszelakie anomalia ustały.
- To wspaniale, prawda? - powiedział szczęśliwy Polen.
- Nie mówię, że nie, ale to bardziej mnie utwierdza w jednym przekonaniu...
- No mów że! - rzekłem trochę zniecierpliwiony. O co mogło jej chodzić? Przecież zrobiliśmy wszystko, i nadal będziemy robić, co w naszej mocy, aby [T/I] była bezpieczna tak samo, jak reszta naszego świata.
- Eh... Chodzi o to, że martwię się o jej psychikę - westchnęła.
- Coś jest nie tak..? Ten skurwiel coś jej zrobił?! - warknąłem.
- Nic z tych rzeczy! Znaczy... Syria też miał na to wpływ. USA podejrzewa, że gdyby nie zjawili się na czas to doszło by do tragedii, ale tego już się od niego dowiecie po przesłuchaniu Syrii. W każdym bądź razie.. [T/I] według mnie powinna udać się do psychologa już na samym początku, gdy przyszła do naszego świata.
- Boże... Czyli to nasza wina... - wymamrotał Polska.
- Nie! Jesteście wspaniali jako opiekunowie, i de facto dzięki wam [T/I] zaczęła jakkolwiek normalnie funkcjonować w naszym świecie! - Belgia posłała uśmiech - jednak nie oszukujmy się... To mały człowieczek, który pomimo tego, że dzielnie daje sobie rady, w pewnym momencie psychicznie może się wykończyć! Jest tu zaledwie ile... Pół roku? I sami pomyślcie ile już przeszła! - zawiesiłem wzrok gdzieś na biurku myśląc nad słowami naszej kochanej psycholog.

Miała rację... [T/I] była tu zasadniczo krótko, a już na swoim koncie miała spotkanie z Rzeszą, które może teraz wydawać się komiczne, ale wtedy pewnie musiało być przerażające. Eh.. Kocham swojego ojca ale czasami bym go jebnął. Domyślam się, że nie chciał jej przestraszyć, jednak to co zrobił to było nie poważne. Weimar też do świętych nie należy. Wciągnął [T/I] w swoją chorą grę. Udawanie mnie aby nastawić ją przeciwko Rzeszy? Chore! Dodatkowo te sytuacje z Faszystą i teraz Syrią, gdzie jej życie wisiało dosłownie na włosku. Ah... No i nie zapomnijmy o wszelakich jej adoratorach. Finlandia czy nawet ten USA (chociaż on się aktualnie chyba wstrzymał ze swoimi zalotami). Jeszcze zrozumiem Rosję czy Białoruś, ale ZSRR albo Rzesza? Masakra! Nie wspomnę już o Cesarstwie Niemieckim... Chociaż on od zawsze był takim "dzikim romantykiem"... A już szczególnie po wyjściu z Pustki. Sam dostałbym chyba fisia pomimo tego, że ja w tym świecie dorastałem.

- Ludzie czasami potrzebują psychologa, gdy w ich życiu coś się zmienia, szczególnie jeśli nie są do tego przyzwyczajeni - kontynuowała - nowa szkoła, praca, dom, okolica i osoby ich otaczające. Zaczynają żyć w stresie przez co też męczą się psychicznie. Eh... Serio [T/I] jest silna skoro jeszcze daje radę, ale jeśli jej nie pomożemy, to nasza gwiazdeczka może źle skończyć.
- W takim razie... Co możemy zrobić? - zapytałem przejęty.
- Po prostu wyraźcie zgodę na udział [T/I] w spotkaniach, ja ją chętnie wezmę pod swoje skrzydła. No... Niestety niedosłownie - zaśmiała się patrząc zarówno na mnie jak i na Polskę próbując trochę nas rozweselić - w każdym razie porozmawiam z naszą gwiazdeczką i jeśli ją przekonam to będziemy mogli ustalać terminy po jej wyjściu ze szpitala.

Jak powiedziała, tak zrobiliśmy. Belgia udała się na korytarz, podobnie jak my, aby pogadać ze Szwajcarią, a następnie z [T/I]. Ja z Polen natomiast podeszliśmy do Chin. Całe szczęście Azjata już rozgonił wszelakie towarzystwo zostawiając jedynie w spokoju Węgra, który tym razem chodził z poziomicą i mierzył równość wszystkich ścian.

- Nie wiedziałem co mam z nim zrobić - odparł Chińczyk.
- A niech se mierzy - odparłem.
- Też się zawsze zastanawiałem, czy te ściany są idealnie równe - powiedział pod nosem Polska patrząc na swego brata. A nie mówiłem, że jeszcze trochę i się rozkręci? Już się powoli zaczyna!
- Was..? (Co?) - zapytałem.
- Co? A! Nic. Niech robi co chce, w razie co jest zaszczepiony - powiedział, na co Chiny chyba się z lekka przestraszył.
- Dobra... Wiecie co? Może go zostawmy tu, a my idźmy do urzędu - rzekł Azjata.
- Odnośnie [T/I]? Tak szybko?!
- Wiesz... To jest dziwna sytuacja, bo jeszcze nikt z ludzi oficjalnie u nas nie zostawał na zawsze i nie był uznawany za kraj. Dodatkowo [T/I] potrzebuje prawnych opiekunów nie tylko od tak słownie, tylko też na papierku, a to trwa długo, chociaż mam nadzieję, że UE jakoś będzie miał wpływ na kraje tam siedzące i wszystko pójdzie szybko i bez problemu.
- Skoro tak mówisz.. To chodźmy! - powiedziałem szczęśliwy po czym bez chwili zastanowienia ruszyliśmy ku wyjścia. A Węgry? Lepiej niech mierzy ściany w szpitalu, a nie w urzędzie... Niechaj jego dziwactwa zostaną sekretem rodziny chociaż przed urzędnikami, bo jeszcze nie dadzą nam [T/I] pod opiekę.

~•~•~•~•~

Hihihi~ zostały już dwa rozdziały do końca. Jak się z tym czujecie? Bo ja... W sumie sama nie wiem XD

PS. Aj. Sami wiecie

~1660 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro