Krople dramatów i dramacików

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Per Rosji.

- No tak... - westchnął po chwili - ZSRR podoba się [T/I]. Pamiętasz tą akcję gdzie Rzesza prawie rozpętał kolejną wojnę?
- No jasne, kto by nie pamiętał. Nazista prawie zabił [T/I]...
- Nie zrobił tego, bo też ją kocha. W bunkrze Rzeszy, gdy już wszystko było pod kontrolą, postanowiłem podać im antidotum na to co wcześniej napsociłem - Japonia nerwowo podrapał się po głowie.
- Co ma to wspólnego z miłością mojego ojca do [T/I]?
- To, że aby wszystko zadziałało, potrzebny był pocałunek prawdziwej miłości!
- Boże Japonia - oparłem głowę o ręce - musiałeś takie coś robić?!
- Cóż... Prawda jest taka, że nie - zachichotał - ale chciałem coś sprawdzić. No i moje przepuszczenia się sprawdziły!
- Dawaj...
- Zarówno Rzesza jak i ZSRR są prawdziwie zakochani w [T/I]! - już od pewnego momentu rozmowy z Japonią znałem odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, ale teraz... To była pewna odpowiedź. Nie obchodził mnie Rzesza, dałbym sobie z nim radę... Może... Ale mój ojciec?! To chyba jakiś koszmar! Wyobrażacie sobie coś takiego?! Dowiadujecie się, że zarówno wy jak i wasz ojciec jesteście zadurzeni w tej samej osobie! A co najgorsze... Co jeśli to on zdobędzie [T/I]? Moja crush... Dziewczyna, z którą chciałbym spędzić resztę życia... Wziąć ślub i założyć rodzinę... Będzie moją macochą?!
- Mojemu ojcu coś na łeb kurwa padło! - wstałem dość energicznie.
- Miłość potrafi zaskakiwać.
- A ty się nie odzywaj, bo też maczałeś w tym swoje palce! Pocałunek jakiejś pierdolonej prawdziwej miłości?! Bo co? Bo chciałeś patrzeć jak dwóch typów, którzy powinni już na dobrą sprawę leżeć kilka metrów pod ziemią, liże się z nastolatką?! Pedofilia!
- Zaznaczę, że to człowiek. Gdyby [T/I] była krajem, to na oko miała by już... Pewnie też z 20 lub więcej lat - tłumaczył się Japonia.
- To i tak ciebie nie usprawiedliwia! Ich też! - już miałem iść ale uszowaty złapał mnie szybko za rękę.
- Poczekaj.
- Na co mam czekać? Na oklaski? Brawo Rus! Twoje życie to najlepszy kabaret na świecie.
- Nie, chcę żebyś mnie posłuchał.
- Już się nasłuchałem tych pierduł o pocałunku miłości i tym jak bardzo ZSRR kocha dziewczynę, która powinna być MOJA!
- A czy w ogóle robisz coś co pozwoli ci się zbirzyć do niej? - stanąłem już spokojniej i popatrzyłem prosto w oczy Japonii.
- To znaczy?
- Jak to "to znaczy"? Czy robiłeś coś, co dawałoby ci więcej szans u niej. Nie wiem... Jakieś spotkania, kwiaty, prezenty, chociaż z tym ostatnim też bym uważał. [T/I] to naprawdę skromna dziewczyna i widać, że nie leci na pieniądze, więc zostałbym przy małych, słodkich upominkach.
- Powiedziałem, że ją kocham... I to nie raz! No i spałem z nią...
- Spałeś?! - neko naprostował uszy.
- No... Zabrała mnie pijanego do domu i po prostu położyła się obok mnie... W sumie dlatego, że ja chciałem. Pamiętam akurat to idealnie.
- Boże Rosja... - Japonia opuścił uszy ponownie i pomasował oczy ręką z zażenowania.
- No co?
- Myślisz, że [T/I] zwiąże się z takim pijakiem jak ty?
- Mój ojciec nie lepszy!
- Twój ojciec ostatnio chodzi trzeźwy i pije tylko okazjonalnie!
- Ja też!
- Jasne! Każdego dnia jest okazja do picia?
- Wczoraj okazjonalnie wypiłem, bo przechodziłem obok sklepu i akurat była promocja.
- Debil! Chodź do salonu to ci wszystko wytłumaczę - cóż... Jak powiedział tak i zrobiłem. To zasadniczo mega miłe z jego strony, że chciał mi pomóć... Nie sądziłem, że w Japonii znajdę swojego powiernika, a zarazem dobrego przyjaciela.

~Time skip~

Twoja per.

Był wieczór, a deszcz jak padał tak padał nadal. Wszyscy wrócili już do domu... Oprócz Rzeszy. Pytałam się reszty domowników czy nie wiedzą gdzie on jest przypadkiem, ale nikt nic niestety nie wiedział. Nikt nawet nie raczył go szukać, ponieważ uważali to za coś normalnego. Gdyby tylko wiedzieli tyle co ja... Zaniepokojona postanowiłam wymknąć się z domu, aby go poszukać.

- Co robisz? - zapytał ZSRR wchodząc do mojego pokoju. Nie powiem, przestraszyłam się.
- Ah... Nic takiego - powiedziawszy to odłożyłam parasolkę na miejsce.
- Buty, bluza... Ewidentnie gdzieś się wybierasz - rzekł po czym zamknął drzwi za sobą. Ja natomiast czując, że i tak nie uda mi się okłamać komucha po prostu westchnęłam i usiadłam na łóżku.
- Martwię się o Rzeszę... Cały dzień go nie ma w domu.
- Gdzieś się zasiedział po prostu, spokojnie. Pochodzi sobie tam i tu, i wróci - ZSRR usiadł obok mnie.
- Ale ty nic nie rozumiesz! Rzesza ma kłopoty...
- To znaczy?
- Cóż... Słyszałam rozmowę Rzeszy z Weimarem - zaczęłam. Nie mogłam dłużej trzymać tego dla siebie tym bardziej, że i tak odpowiedzi nigdzie nie widziałam. Polska popadłby w panikę i znowu włączyłby swoją kontrolę rodzicielską czego nie chciałam... A ZSRR? I tak już widział co kombinuję.
- Weimar żyje?! - oparł zszokowany - tak dawno go nie widziałem, że szczerze go już sobie uśmierciłem... Ale mów. Co słyszałaś?
- Że Rzesza w skrócie ma mu płacić za milczenie, a kasa ma pojawić się do soboty... - komuch spuścił wzrok i zaczął rozmyślać - myślisz, że... Rzesza coś zrobił?
- Chuj go wie... Weimar też nie jest święty za jakiego każdy go uważa - odparł spoglądając na mnie - to kawał cholery! Oczywiście opinię miał dobrą wśród ludzi, ale umiał wszystko sobie dobrze ukartować. Był okres, że Rzesza zwierzał mi się ze swoich problemów, a te z kolei najczęściej dotyczyły właśnie jego brata. Obstawiałbym, że to ten chuj coś nabroił i wciągnął w to Rzeszę, a teraz próbuje go szantażować, bo wie, że i tak jemu to ujdzie na sucho... Nie to co naziście - ZSRR wstał po czym spojrzał na mnie - w takim wypadku naprawdę trzeba go znaleźć.
- A więc chcesz mi pomóc? - zapytałam, a ten z lekkim uśmiechem kiwną głową.
- Tak, tylko powiem Polsce, że idziemy jeszcze po coś do Imperium Japońskiego aby się nie martwił, a ty zbieraj się - rzekł po czym wyszedł z pokoju. Jaka ulga. Nie będę teraz z tym sama! Miejmy tylko nadzieję, że razem z ZSRR uda nam się pomóc Rzeszy.

Po paru minutach byliśmy już na dworzu. Faktycznie udaliśmy się wpierw do Imperium Japońskiego ale na miejscu nie było nawet śladu Rzeszy. Chodziliśmy więc po domach wszystkich jego znajomych ale nazista jakby rozpłynął się w powietrzu. Nikt nie wiedział co się z nim dzieje i gdzie mógłby być. W ostatnim miejscem, a zarazem ostatnią naszą nadzieją, był las. W końcu jego stary bunkier mógłby być idealną kryjówką! Całe szczęście nie myliliśmy się.

Kamień spadł nam z serca gdy zobaczyliśmy go siedzącego obok wejścia do bunkru, jednak jego postać wyglądała marnie. Mundur, w który był przyodziany, był calutki przemoczony od deszczu oraz w niektórych miejscach nieco pobrudzony. Siedział ledwo na kamieniu co i raz hibiąc się na boki, a w rękach natomiast trzymał prawie pustą butelkę wódki i zapalonego papierosa. Nie wiedziałam, że Rzesza gustuje w tego typu rzeczach ale jedno było pewnie - działo się z nim coś złego.

- Rzesza! - krzyknęłam i podbiegłam do niego i przykucnęłam.
- [T/I]...? - rzekł niemrawo puszczając przypadkiem butelkę, która się rozbiła - Oj... Wybacz, posprzątam *hic* to.
- Zostaw na razie - odparłam łapiąc go za ręce - jesteś cały pokry! Przeziębisz się!
- M... No i...?
- No i?! - westchnęłam po czym wstałam i złapałam go pod ramieniem - wstawaj. Wracamy do domu.

~Time skip~

Wszyscy już spali, tak przynajmniej myślałam na początku, gdy przyszliśmy już z pijanym Rzeszą do domu. Mieliśmy już iść na górę, ale z kuchni wyłonił się Polska. ZSRR niechcąc zamarwiać go i tłumczyć się ze wszystkiego powiedział, że sam ułoży nazistę na łóżku, a ja mam coś wymyśleć.

- Długo was nie było - odparł Pol podchodząc do mnie po czym spojrzał na schody, z których dało się usłyszeć bełkot naziucha - Rzesza wrócił?
- Powiecmy... Był u Imperium Japońskiego. Nie chcieliśmy robić jej problemu, w końcu był pijany, więc zabraliśmy go ze sobą - mówiąc to zdejmowałam buty i odkładałam na oddzielny wieszak przemoczoną bluzę. Polska natomiast zmarszczył tylko brwi.
- Czemu kłamiesz? - na te słowa natychmiast na niego spojrzałam.
- To znaczy?
- Japonia był jakąś niecałą godzinę temu u nas. Przyniósł parę dokumentów dla UE, mówiąc, że był właśnie u swojej matki i już po prostu nie chciał latać w te i z powrotem kilka razy. Jak zapytałem o was to stwierdził, że zerkneliście tylko tam na chwilę.
- Może się jakoś mineliśmy i...
- [T/I] - Pol skrzyżował ręce. Wyraźnie było można było dostrzec, że był zły, a ja poczułam się głupio więc chcąc czy nie chcąc musiałam mu powiedzieć.
- Poszliśmy szukać Rzeszy... Nie chciałam cię po prostu martić... Ale był ze mną ZSRR! Nic mi by się nie stało! - Polska momentalnie wyrzucił grymas ze swojej twarzy, a nawet nieco się uśmiechnął.
- I po to kłamaliście? - westchnął po czym uknlęknął przede mną na jedno kolano i pogłaskał po ramieniu - słuchaj... Zdaję sobię sprawę, że jestem z lekka nadopiekuńczy... Ale po prostu martiwę się o ciebie, a ostatnie wydarzenia... Ja... Nie chcę, żeby to wszystko się powtórzyło. Oczywiście nie mam zamiaru cię trzymać pod kluczem, ale chcę tylko jednego. Bądź ze mną po prostu szczera, dobrze? - nic nie mówiąc kiwnęłam głową na tak i przytuliłam Polskę co oczywiście odwzajemnił - wspaniale. To teraz idź już spać. A jutro może pójdziemy na targ.
- Macie u siebie targ?!
- Tak - zaśmiał się Pol - każdy kraj może tam mieć swoje stanowisko i sprzedawać rzeczy, nie ważne czy swoje czy ledwo co wyprodukowane, a dobrze by było swoją drogą kupić trochę świeżych owoców i warzyw, bo te w sklepach są... Chlapnięte.
- Rozumiem - zaśmiałam się - w takim razie do jutra! Dobranoc!
- Dobranoc słońce!

Na górze minęłam się z ZSRR, który właśnie szedł się myć. Uśmiechnął się nieco po czym poczochrał mnie po głowie i zszedł na dół jak gdyby nigdy nic! Ah, moje włosy!! Spojrzałam na komucha posyłając żartobliwie zabójcze spojrzenie i udałam się do jego sypialni, gdzie leżał już Rzesza. Podeszłam do niego bliżej, aby sprzedać czy śpi. Ten tylko jak usłyszał, że stanęłam przy łóżku podniósł niemrawo wzrok.

- Dobrze się czujesz? Podać ci coś? - zapytałam siadając na rąbku łóżka. Ten tylko się zaśmiał lekko.
- Martwisz się o mnie?
- Gdybym się nie martwiła, to był cię nie szukała wszędzie w tym deszczu.
- Urocze - odparł uśmiechając się - trochę chyba wytrzeźwiałem na dworzu, ale nadal wszystko mi wiruje - naziuch złapał się za głowę.
- Nie dziwię się. Nigdy nie piłeś wódki, a tam obok jeszcze stał chyba z trzy butelki.
- Komuch i tak potrafi opędzlować więcej.
- Ale ty nie jesteś "Komuch". Swoją drogą co cię pokusiło, aby zaszyć się cały dzień w lesie i to w taką pogodę?! - Rzesza zacisnął na chwilę oczy po czym przewrócił się na bok, aby lepiej mnie widzieć.
- Pomyśleć chciałem... Ten debil przyszedł mi znowu zrujnować wszystko.
- Mówisz o Weimarze? - zapytałam na co ten kiwnął głową.
- [T/I]... - odparł łapiąc mnie za rękę - ja nic nigdy złego nie zrobiłem jemu... To... To wszystko jego wina... Wierzysz mi?
- Ale powiedz konkrety. O co chodzi? - natychmiast zrodziła się we mnie nadzieja, że to właśnie teraz odkryję całą prawdę, ale dość szybko ona umarła przez Rzeszę.
- Nie będę obarczał cię swoimi problemami... Sam dam radę jak wcześniej. Powiedz mi tylko czy mi wierzysz.
- Jasne. To chyba logiczne, że prędzej uwierzę tobie niż jemu, w końcu znam cię dłużej - Rzesza na te słowa się uśmiechnął i pogłaskał mnie po dłoni.
- Kocham cię. Nawet nie wiesz jak wspaniale mieć taką osobę przy sobie jak ty - odparł po czym prawie momentalnie zasnął. Westchnęłam. Naprawdę myślałam, że czegokolwiek się dowiem ale jak widać myliłam się. Z drugiej strony to miłe, że nie chce mnie w to wciągać... Ale czy na pewno dobre? Taki wielki problem dźwiga na swoich ramionach, a ja nie wiem jak mu pomóc... On nawet z resztą nie chce pomocy... Zostało mi próbować rozwikłać tą zagadkę sama.

~•~•~•~•~

Trochę dramatyczny ten rozdział, ale następny postaram się napisać weselszy. Swoją drogą wiecie, że to już 80 rozdział? Niesamowite! Tylko 20 i będzie 100! Chociaż za 100 rozdziałem czycha koniec książki... Co nie znaczy, że to będzie koniec historii [T/I] w świecie countryhumans, ale to akurat zostawię jak na razie do lepszego rozplanowania. Cya next time!

PS. U know.

~1945 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro