Nie ma czasu do stracenia!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Time skip: ranek~

Per. Rzeszy

-Wy debile! - poczułem dość mocne uderzenie poduszką w twarz a przy tym towarzyszył rozżalony głos Polski. Jak się za chwilę dowiecie to zrozumiecie dlaczego. Ja na chwilę obecną próbowałem ogarnąć rzeczywistość. Ostrożnie otworzyłem oczy przy okazji mając ręce w gotowości na kolejny możliwy atak. I tak oto ujrzałem przed sobą wściekłego Polaka. Nie widziałem go jeszcze takiego od czasu wojny... Dodatkowo po jego policzkach spływały łzy. Coś musiało się stać... Tylko co. Spojrzałem na komucha.

-Polska! Spokojnie! - próbował opanować go - Takim zachowaniem nic nie zdziałasz!
-Za to może spaniem zdziałam co?! Tak jak wy! Zamiast chronić mój skarb to sobie spaliście w najlepsze! - wykrzyczał Polen zadając ostateczny cios poduszką mojemu ojcowi.
-Boże, Polska! - wrzasnął mein Vater zabierając naszemu skrzydlatemu przyjacielowi poduszkę. Ten natomiast odszedł do tyłu i opadł bezradnie na fotel gdzie niemal natychmiast zalał się płaczem. ZSRR westchnął i podszedł do niego aby jakkolwiek go wesprzeć. Nagle usłyszałem, że ktoś schodzi z góry. Był to nie kto inny jak Niemcy i Węgry.
-Co się dzieje? - wstałem i powoli podszedłem do syna. Ten zaś posłał mi puste spojrzenie i poszedł w kierunku drzwi.
-Nie ma jej... - odparł Węgry wbijając wzrok w podłogę.
-Ale... Ale jak to! Przecież my wszyscy byliśmy tutaj! Oglądaliśmy film a potem usnęliśmy! - zacząłem się tłumaczyć spoglądając na Polskę.
-Najwidoczniej tylko wy poszliście spać. Ona pewnie wyszła z domu i... - Polska patrzył podobnie jak Węgry w podłogę, zasłaniając twarz jedną ręką. Drugą natomiast pod koniec swojej krótkiej wypowiedzi zakrył usta. Jego głos cały drżał. Nie dziwię się jemu... Każdy chyba załamał się tą wieścią w mniejszym lub większym stopniu. Do mnie natomiast ta informacja po prostu nie docierała.
-No ale przecież... - zacząłem - Przecież wie doskonale, że nie powinna wychodzić z domu! Nie jest głupia Polen!
-Bo nie jest. - Niemcy rzucił klucze od domu na stolik. Nie były to natomiast jego czy Polski. Te charakteryzowały się zawieszką z niedużym bąbelkiem, flagą Polski i chyba najważniejsze... Zawieszką z lamą. Od razu wiedziałem do kogo należą. Sam kupiłem przecież tą zawieszkę i dałem ją tylko jednej osobie.
-To klucze [T/I]...? - spytałem głupio chociaż sam znałem odpowiedź.
-Dokładnie. Drzwi frontowe jak i te od tarasu były zamknięte kiedy przyszliśmy a tylko ja, Polska i [T/I] mamy klucze do domu. Gdyby wychodziła na dwór to by musiała mieć je ze sobą, żeby zamknąć, no chyba, że któryś z was wstał na chwilę w nocy i zamknął za nią drzwi. - Niemcy spojrzał na mnie, ZSRR i CN ale wszyscy wspólnie stwierdziliśmy, że caluką noc przespaliśmy. Nagle usłyszałem ponownie, że ktoś schodzi ze schodów. Był to Węgry. Czekaj... On przecież stał obok mnie. Nawet nie zauważyłem kiedy ponownie poszedł na górę. Co za debil ze mnie... Nie zauważyłem kiedy Węgry zniknął mi praktycznie sprzed nosa a co dopiero [T/I]! Powoli usiadłem na brzeg kanapy.
-Byłem jeszcze raz na górze i stwierdzam, że balkon jest otwarty. - powiedział Węgry patrząc raz na Polskę raz na Niemcy.
-Otwarty?! Jakim cudem mogliśmy to przeoczyć?! - widać, że Niemcy był zły na siebie tak samo jak ja...
-Uciekła balkonem...? - Polska podniósł głowę i spojrzał zaszkonymi oczami na swojego brata - Ale czemu...? Było jej źle z nami? Może chce wrócić do domu... Boże... To wszystko moja wina... - no błagam... Teraz każdy będzie zwalać winę na siebie?
-Wątpię, że uciekła - Węgry pokazał nam jakąś czerwoną ściereczkę. A nie... To nie jest żadna ścierka... Po rozłożeniu wygląda jak...
-Chustka? - Niemiec wyjął mi to prosto z ust!
-Tylko dwie osoby noszą czerwoną chustkę... A jedna prawie nigdy się z nią nie rozstaje! - kontynuował Węgry.
-Francja...? - powiedział Polska ocierając łzy - Ale... One się nawet dobrze nie znają...
-Widziałem ją dzisiaj jak szła do biura w identycznej chuście... -rzedł Niemcy aby odsunąć podejrzenia od Francji - Ma ją tylko jedną! Dostała na urodziny od Włoch na znak przyjaźni. Kupił ją ponieważ...
-...ma praktycznie taką samą... - przerwał mu CN, który powoli zaczął analizować, co się dzieje.
-Bingo! - krzyknął Węgry - Ale, żeby tak za wesoło nie było to powiem wam, że pachnie to lekko jakimiś chemikaliami i jest lekko wilgotne.
-Czyżby eter dietylowy? - odezwał się i ten najmądrzejszy czyli ZSRR - Lepiej tego nie wąchaj debilu, bo zaraz paniesz nam jak mucha - komuch zabrał chustę z rąk Węgra, który koniecznie chciał zidentyfikować jaka to substancja. Tu się zgodzę z ZSRR, debil. Nie wie co to, a chciał wąchać? Bezmyślne...
-Albo chloroform - dodałem.
-Być może. W każdym razie nie trzeba być geniuszem, żeby stwierdzić, że ktoś musiał porwać [T/I] a to służyło do jej uspania.
-Nie ktoś, a Włochy! - Polska zerwał się na równe nogi. Już miał coś powiedzieć gdy nagle zadzwonił jego telefon.

Per. Ukrainy

Boże Польща odbierz szybko! I tak wiem, że nie śpisz.
-Tak...? - powiedział słabym głosem Polska.
-Stary! Mam newsy! Rosja na bank został porwany!
-Czekaj... Dam na głośno mówiący... Dobra... Kontynuuj.
-Spędziłem całą noc na kontrolowaniu Rosjan i powiem ci... Jest źle. Jest w chuj źle. Pomijając chorobę tego skurwiela Putina to jeszcze powstały jakieś krwawe strajki, skala morderstw wzrosła tak samo jak samobójstw. Jednym słowem mówiąc Rosjan z minuty na minutę robi się coraz mniej. Wszystko notowałem i wyszło, że na jedno narodzone dzieko przypada aż osiem trupów, to jest w chuj dużo!
-Jest jeszcze gorzej... - głos Polski się lekko załamał. Myślałem, że gorzej być nie może... A jednak.
-Jak to? Coś się stało?
-Porwał ją... Ten skurwiel Włochy ją porwał!
-Czyli jednak on...? - aż usiadłem na kanapę, a wszystkie moje notatki runęły z mojej ręki na dół. Czyli te serduszka... Jego rady dla Rosji... To naprawdę on! Jak mogliśmy dać się mu omamić! A przynajmniej oni. Ja wiedziałem dzięki Rosji, że to najprawdopodobniej on a i tak nic z tym nie zrobiłem - No do kurwy jasnej! Wiedziałem, że to on! - rzuciłem telefon na stół, całe szczęście, że się nie zbił...
-Ukraina... Dla mnie też był trochę podejrzany ale co mogliśmy zrobić...?

Per. Polski

Polska... Kogo ty oszukujesz? Mogłeś wszystko zrobić! Wbić mu do chałupy i przeszukać! Ale... Gorzej gdyby był serio nie winny... Teraz oczywiście wiem, że jest ale wtedy nie było takiej pewności. Głos rozsądku próbował opanować moje emocje...
-Zadzwonię do UE, żeby do was przyszedł jak najszybciej. Ja też już oczywiście się zbieram! Zaraz będę! - powiedział Uki po czym się rozłączył. Boże... Oby nic jej nie było.

Per. Japonii

Trochę w prawo... O tak! Jeszcze trochę! Jest! Udało mi się rozwiązać te cholerne supły! Oczywiście nie udałoby mi się to bez pomocy Rosji. Pomasowałem szybko nadgarstki po czym wyjąłem swoje pazury i rozciąłem liny przy nogach. Żałuję, że tego nie zrobiłem wcześniej ale po prostu nie dałem rady. Włochy nieźle mnie dobił... Ale nie ważne! Słyszałem, że Włochy gdzieś wychodził. Ogólnie lata w te i z powrotem. Wyszedł w nocy po czym po jakieś godzinie wrócił a teraz od samego rana co pięć minut słyszę drzwi frontowe. Teraz aktualnie wyszedł chyba i dość długo nie przychodzi. Uzgodniłem z Rosją, że to idealny czas na ucieczkę. Żeby nie było! Zaczęliśmy już w nocy ale zbyt wiele nie robiliśmy.

-Ty masz pazury?! - powiedział zaskoczony Rosja.
-No widzisz... Niektóre kraje mają skrzydła, a ja mam pazury! - uśmiechnąłem się do Rosji po czym zająłem się nim.

On miał nieco gorzej... Zamiast lin miał jakiś łańcuch. Na pierwszy rzut oka przeszkoda nie do pokonania, ale była kłódka! Co prawda nie mieliśmy klucza ale od czego mam pazury. Parę ruchów i gotowe! Tylko teraz trzeba stąd wyjść ostrożnie... Po cichu udałem się z Rosją na schody. Jak na złość, były one nie dość, że stare to drewniane, a chyba nie muszę mówić co to oznacza? Nie... Nie, że w każdej chwili mogą się zawalić (chociaż... to w sumie też) ale ich dźwięk... Okropność! Człowiek chce tu uciec ale nie może, bo nawet schody są przeciw niemu! Mniejsza... To, jak się okazało, była pestka w porównaniu z tym co teraz mieliśmy zrobić... Otworzyć drzwi i uciec. Proste? Może i tak się wydaje. O ile wiemy, że klucze nam nie są potrzebne to wyjście niezauważonym przez nikogo, nie wiedząc, gdzie wróg się znajduje, jest trudne! Co prawda mówiłem, że Włochy wyszedł ale co jeśli tylko mi się wydawało? Może wtedy akurat wchodził? Chociaż byłoby słychać jego kroki po trzaśnięciu drzwi. Ale zawsze mógł wejść innymi drzwiami. Co prawda nie wiem czy takie są, ale kto wie...? Otworzyliśmy drzwi ostrożnie i po upewnieniu się, że nikogo nie ma wyszliśmy. Tuż za rogiem były drzwi wejściowe. Dobrze, że obok było wielkie okno, przed które widzieliśmy, że Włochy... Wraca do domu?! Zajebiście! Co teraz?! On nas zamorduje!! Poczułem, że Rosja gdzieś mnie ciągnie. Super! Miejsce pod schodami na piętro! Nie ma mowy, że Włochy nas zauważy. Musiałby iść do... Łazienki... Kurwa Rosja! Myślisz ale nie do końca! Co jak pójdzie właśnie do łazienki, której drzwi były idealnie naprzeciwko nas?! O ile Włochy nie zauważyłby nas idąc do niej to wychodząc na bank już tak! Myśl debilu! Ale nie było już czasu na zmianę kryjówki... Włochy właśnie wszedł do domu i poszedł zgadnijcie gdzie... Do łazienki! Jakżeby inaczej! Już widziałem czarne scenariusze... Ale Rosja zachował zimną krew.
-Teraz albo nigdy - szepnął i ruszył szybko ale ostrożnie ku wyjściu, a ja oczywiście zaraz za nim.

Udało się, gdy tylko przekroczyliśmy próg domu biegliśmy ile sił w nogach przed siebie. Gdy zdaliśmy sobie sprawę, że uciekliśmy na tyle daleko, że ten cholerny Italien nas nie dogoni (w zasadzie nawet nie będzie wiedział gdzie jesteśmy) postanowiliśmy usiąść i odpocząć.
-Padam na ryj... - powiedziałem siadając na niewielki kamień.
-Ja też... Jestem w chuj głodny i spragniony - odparł Rosja gładząc ręką trawę - ale najważniejsze, że jesteśmy wolni! Wystarczy tylko zorientować się gdzie jesteśmy i wrócić do domu.
-Nie! Nie chcę! - krzyknąłem na co Rosja lekko się zdziwił - Mam wrócić do domu sam i czekać na powtórkę z rozrywki? Z całym szacunkiem ale mi wystarczy wrażeń z tego na całe życie.
-Co? Nie... Oczywiście, że nie. Miałem na myśli dom któregoś z naszych znajomych... Rodziny...
-Myślisz o tym samym co ja? - spojrzałem na Ruska na co ten się uśmiechnął.
-Dom Polski?
-Dokładnie! - możecie się śmiać ale to jak na razie jedyne miejsce, w którym najprawdopodobniej ktoś będzie. Wiecie... Ostatnio dużo się dzieje i wokół domu skrzydlatego kręci się sporo osób. Postanowiliśmy więc na początek ogarnąć gdzie nas nogi poniosły.

Nie było to aż takie trudne jakby się wydawało. Był to jeden z początków naszego ogromnego lasu, a dokładniej kawałek lasu należący do Europy zachodniej. Wystarczyło się kierować na wschód i byliśmy w domu!

Per. Włoch

Umyłem spokojnie ręce i wyszedłem z łazienki zabierając ze sobą kilka potrzebnych rzeczy. Nie jestem głupi... Nie zostanę tu ani chwili dłużej! Posunąłem się tak daleko, że nie ma już powrotu. Ale żeby nie było, że nie mam serca... Postanowiłem wytłumaczyć Japonii i Rosji czemu to zrobiłem i rzucić im klucze od kłódki przy łańcuchach. Zanim by to zrobili ja bym już odjechał z moją śpiącą królewną. Dałem jej jeszcze jakieś leki nasenne, żeby obudziła się nie wcześniej niż dopiero na miejscu! Będzie zachwycona! Pewnie nie tak jak ja ale przyzwyczai się.... Będzie musiała.
Wyjąłem klucze aby otworzyć piwnice ale o dziwo drzwi były otwarte... Zamarłem. A coś jeśli uciekli? Weszłem i moje obawy się potwierdziły. Nie było ani Japonii ani Rosji. Niech cię szlak! Wybiegłem na korytarz. Drzwi frontowe były otwarte pomimo, że zamykałem je za sobą. Zwiali! A to oznacza, że nie mam za dużo czasu! Wyleciałem na zewnątrz i zacząłem pakować ostatnie rzeczy do bagażnika. Całe szczęście nie było ich dużo więc poszło mi to całkiem sprawnie. Szybko wsiadłem do samochodu i odjechałem. Cała moja trasa biegła oczywiście bocznymi uliczkami. Co prawda głównymi byłoby mi szybciej ale jak się debile skapną to koniec! Ajć! Spokooojnie Włochy... Będzie dobrze! Masz to co chciałeś... Swoją ukochaną... Jakoś się wszystko ułoży! Przemyślałem każdy najmniejszy szczegół! Co prawda nie miałem na to za wiele czasu ale życie nauczyło mnie podejmowania szybkich decyzji.

Per. Ukrainy

Wszyscy zebraliśmy się w domu Polski by pozbierać do kupy nowe fakty i połączyć je z tymi, które już były. Mieliśmy trzy ofiary i sprawcę! Ale UE nadal miał ciągle jakieś wątpliwości co mnie naprawdę zaczynało denerwować... Z resztą nie tylko mnie.
-JAKIE ZNOWU KURWA PRÓBKI DNA?! JAKIE ODCISKI PALCÓW?! - krzyknął Polska - to na bank jest Włochy! Trzeba przeszukać jego dom! Tam po za Rosją i Japonią może być moja córka!
-To tylko zwykły człowiek! - UE też już puszczały nerwy. Nie dziwię się jemu... Każdy był przemęczony i zestresowany... Ale jego słowa ugodziły chyba każdego z nas.
-"Zwykły człowiek" tak...? - Polska niebezpiecznie spokojnie to powiedział. Wiecie... Zrobił taką ala ciszę przed burzą.
-Polen... To nie tak... - odparł UE.
-TEN CZŁOWIEK ZMIENIŁ NASZE ŻYCIE! DODAŁ NAM BARW! DZIĘKI TEJ DZIEWCZYNIE CZUJĘ SIĘ POTRZEBNY! - do oczu kuzyna napłynęły łzy - ona nie jest zwykłym człowiekiem... Ona jest wyjątkowa... Kocham ją jak własną córkę! Ja wiem, że to może wyglądać komicznie! Mam  104 lata a to na ludzkie daje mi jakieś 21 lat. Ludzie w tym wieku rzadko mają dzieci a tym bardziej takich, które mają [twój wiek]! Ale czuję się za nią odpowiedzialny jak ojciec o dziecko... Jestem jej krajem, a ona jest moją obywatelką. M O J Ą! [T/I] to moja duma! Nie mogę jej stracić! - Polen niemal natychmiast po tych słowach wybuchł płaczem i przytulił się do Niemiec. Ten też wył jak nigdy...
W zasadzie ja także czułem jak coś zaciska mi gardło. [T/I] też była dla mnie kimś ważnym i także czułem się odpowiedzialny za nią... To chyba nie jest coś złego... Prawda? Zamknąłem oczy i przypominałem sobie ten dzień kiedy ją spotkałem po raz pierwszy... Ach... Najwspanialszy dzień w życiu. Spojrzałem na Rzeszę. Czy on... Płacze...? Co prawda nie wył jak Polska i Niemcy ale stał nie ruchomo i miał wbity wzrok w podłogę, a po jego policzkach płynęły łzy. Nagle do salonu wbiegł ZSRR. Widać, że też nie dawno wył ale chyba miał dobre wieści.
-LUDZIE! - krzyknął - SYTUACJA W ROSJI SIĘ POPRAWIA! - naprawdę...? To znaczy... Że Rosja uciekł? W reszcie jakaś pozytywna informacja. Wszyscy ruszyli na górę... Oprócz Rzeszy... Ten nawet nie zareagował na wrzask ZSRR. Jak stał tak stał. Szczerze? Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Westchnęłem i pobiegłem na górę. Musiałem sam na własne oczy zobaczyć co się dzieje w świecie ludzkim, a dokładniej u Rosjan. W końcu jak jest lepiej to oznacza, że Rosja dał radę! Możliwe, że uciekł! Jeśli przyprowadzi Japonię to będzie kapitalnie a jak też i [T/I] to naprawdę, będzie cud!

~•~•~•~•~

I jak? Podobał wam się kolejny rozdział? Mam nadzieję, że tak! Muszę wam powiedzieć, że w następnym rozdziale czeka na was niezły zwrot akcji (a już usłyszałam od paru osób, że w tym to akurat jestem dobra hihihi). Możecie zgadywać co będzie w next! Chętnie poczytam wasze komentarze <3 Papa!

PS. Chyba każdy wie, co chcę dodać... Przepraszam za ewentualne błędy! XD

~2429 słów~
(Nowy rekord chyba xD)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro