Przed bratem nic nie ukryjesz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Per. Rosji

A więc po niecałej godzinie znajdowaliśmy się pod willą UE. Powiem wam, że jak na Unię to wiedzie mu się nieźle. Willa, basen, fontanny, rzeźby... Nie rozumiem, czemu ktoś, kogo stworzyły kraje, żyje lepiej od nich samych... I jeszcze jest lubiany i szanowany.
-Dobra... - zaczął Ukraina - Pójdziecie sami? Ja muszę porozmawiać z Rosją.
-Ohhhh jasne! Tylko przyjdźcie do nas szybko - odpowiedział Polska po czym wszedł razem z resztą do willi zostawiając mnie i Ukrainę na zewnątrz. Wiedziałem, że ten żółtodziób się do mnie przyczepi.
-Domyślasz się czemu chcę z tobą pogadać, co nie? - rzekł.
-Nooooo tak nie za bardzo... Szukamy Japonii, a ty chcesz sobie ze mną poplotkować - powiedziałem z lekkim oburzeniem. Po co chcę przed nim cokolwiek ukryć skoro on i tak wie, że ja coś kręcę?
-Debilu, dobrze wiesz, że ja wiem, że ty coś kombinujesz.
-Heheh... Даааа... Dobrze wiem, że ty wiesz, że ja coś wiem.
-Rosja do cholery - Ukraina po woli robił się bardziej agresywny.
-Dobra spokojnie, żartuje tylko.
-A więc? Powiesz?
-Nie.
-To wolisz, żebym powiedział to reszcie i to przy UE, że coś ukrywasz? Wiesz, że takie coś to jest współudział z przestępcą, prawda?
-Włochy i bycie przestępcą? Phahah - zacząłem się śmiać ale po chwili ogarnąłem, że się wygadałem.
-Czyli jednak.
-Блять...
-Dobra, teraz jak już się wygadałeś to mów dalej.
-Eh... Włochy ostatnio się dość dziwnie zachowywał... Powiedział mi, żebym nie pomagał USA i takie tam... Nie wiem czemu ale mam przeczucie, że to on... Podczas tej całej rozmowy w domu Polski, ja i Japonia zrzuciliśmy winę na USA. Ja zrobiłem to tylko dlatego, bo posłuchałem się Włoch...
-To by się jakoś łączyło w całość... - Ukraina oparł się o ścianę budynku - Włochy mógłby tobie dać "przyjacielską poradę" a Japonię zastraszyć... I porwać...
-Albo ktoś mu kazał to zrobić.
-Serio w to wierzysz?
-Nie wiem... Po prostu Włochy nigdy by muchy nie skrzywdził! No chyba, że dodałaby ketchup do jego pizzy - cicho się zaśmiałem - Mucha... A co dopiero jakiś pieprzony furracz, który zna te wszystkie azjatyckie sztuki walki?
-Włochy jest spokojny... Do czasu. Nie zapominaj kto jest jego ojcem i kto przygotowywał go na dorosłe życie. Z resztą, nawet jeśli to nie on, to pomoże nam schwytać prawdziwego przestępcę!
-Może masz rację...
-Ja zawsze mam bracie!
-B-bracie? - spojrzałem na Ukrainę z niedowierzaniem... Pierwszy raz od paru lat tak mnie nazwał. Niesamowite...
-No... Tak. W końcu jesteśmy braćmi, co nie? No chyba, że ZSRR ciebie albo mnie adoptował, ale i tak byśmy byli wtedy braćmi, tylko że przyrodnimi jak Polska i Węgry. Dobra nie ważne! - Ukraina lekko potrząsnął głową i ponownie na jego twarzy zawitała powaga. - Idziemy powiedzieć reszcie!
-Что?! Ale Ukraina... Ja...
-To są tylko nasze przepuszczenia. Po za tym skąd miałeś wiedzieć, że Włochy coś kombinuje? Do tego dochodzą emocje... Będzie dobrze! Obronię cię jak będzie trzeba. - Ukraina lekko się uśmiechnął i podał mi rękę, a drugą otworzył lekko drzwi. Popatrzyłem na niego z niedowierzaniem. Ten uśmiech... Zawsze się tak uśmiechał i trzymał moją rękę kiedy chciał mi dodać otuchy. Złapałem jego dłoń i znów poczułem się małym dzieckiem, który wie, że może liczyć na swojego starszego brata. Oboje weszliśmy do środka. Kto by pomyślał, że ja, Rosja i ten żółtodziób, Ukraina, będą jeszcze kiedykolwiek trzymać się za ręce i kroczyć ramię w ramię z uśmiechem na twarzach przed siebie. Poczułem się szczęśliwy i kochany ale... Jednak miałem wyrzuty sumienia... Nie zasługuję na jego miłość... Zrobiłem mu tyle złego... Swojemu własnemu bratu... I to przez jakieś pierdolonego Putina. Niewiarygodne jak jakaś jedna osoba, może zniszczyć wszystko, nawet tak wspaniałego jak miłość braterska...

Per. Włoch

Ajjjj Rosja... Czemu? Wydałeś mnie... Jednak dobrze, że mam ciebie na Snapchatie. Hah, no i masz włączoną lokalizację. Ajjjj kochana technologia. Schowałem telefon do kieszeni i ostrożnie wyszłedłem z ukrycia. Musiałem podsłuchać jakoś rozmowę UE z resztą aby wiedzieć co dalej robić... Dobrym pomysłem by było porwanie Rosji... Ale muszę wiedzieć gdzie i jak będą szukać. W między czasie może napiszę do swojej waifu! Miałem jej nie przeszkadzać... Ojjjjj jedno serduszko nie zaszkodzi... No może dwa. A-albo trzy! Tak! Idealnie.

~W tym samym czasie~

Twoja per.

Jezu! Czego ten Włoch ode mnie chce?! Powiedziałam mu, że nie mam czasu. Wyciszyłam telefon i wyłączyłam Wi-Fi. Chciałam ten czas poświęcić tylko Rzeszy i ZSRR, a nie Włochom! Po za tym mam już go czasami dość. Ciągle do mnie wypisuje... Ja rozumiem, że może mu się nudzić, albo bardzo mnie polubił ale... Bez przesady... To jest już trochę nachalne! Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na ZSRR i Rzeszę, którzy byli lekko zagubieni. Nie dziwię się. Byliśmy w przeogromnej galerii handlowej! Było w niej pełno krajów i tych obecnych, i tych starych, i tych, które w przyszłości będą na mapie. Niesamowite! To prawie tak jakbym widziała przeszłość i przyszłość. Widziałam, jakie kraje kiedyś istniały a jakie będą istnieć!
-Fascynujące! - powiedziałam cicho pod nosem i znowu spojrzałam na tą dwójkę.
-Dobra... - odparł Rzesza przeglądając sklepy na "elektrycznej mapie" (u know what I mean... Chyba (dop.aut.)) - Wpierw idziemy do Cropp'a, H&M, New Yorker'a, Sinsay'a...
-Do sklepu komunistycznego - odpowiedział ZSRR.
-Was? To taki jest?
-Zaznaczony jest jak wół tutaj! - komuch pokazał palcem na mapie miejsce zaznaczone sierpem i młotem pomiędzy Rossmanem a Empikiem.
-Czekaj... "Communo"?
-Pierwszy raz słyszę o takim sklepie - wtrąciłam się.
-Tsaaaaaa... Wietnam coś gadał miesiąc temu, że otwiera jakieś "Communo" w centrum handlowym - powiedział ZSRR.
-To ty rozmawiałeś z Wietnamem? - rzekł zdziwiony Rzesza - Myślałem, że nikt się z nami nie komunikuje, bo się boi! Żyjemy dopiero niecałe 3 tygodnie po za lasem.
-Wietnam i Korea Północna mnie często odwiedzali... Z resztą, skąd ty mogłeś wiedzieć, że mamy gości, skoro całymi dniami siedziałeś w tym swoim bunkrze?
-Dobra... Entschuldigung... Zapomnijmy o tym. Po co chcesz iść do tego całego"Communo"?
-Odkupujesz mi uszatkę debilu!
-Ah! Ja... Racja. Dobra! Ten sklep jest na pierwszym piętrze.
-Drugim. To jest pierwsze.
-To jest parter debilu - teraz to Rzesza przyjął posadę tego mądrzejszego. Pierwszy raz widziałam tak poważnego nazi i komucha, który nie ogarnia prostej rzeczy.
-Блять... W Rosji nie mamy czegoś takiego jak "parter".
-Ale my nie jesteśmy w tobie... Jeszcze~ - Rzesza zamienił powagę na wielki lenny face a ZSRR znowu zrobił swojego pocker face'a.
-Zapomnijmy o tym. - komuch spojrzał się na mnie - To jak tam dotrzemy?
-No... Albo windą, albo schodami - odpowiedziałam.
-Ale te schody się ruszają! - powiedział lekko przerażony nazi.
-To chyba dobrze, co nie? Chodźcie! - pociągnęłam ich obu w kierunku schodów ruchomych. M a s a k r a. Nie wiedziałam, że wejście na nich z tymi debilami będzie aż takie trudne! Stanęłam na schodek razem z ZSRR ale ten był tak przerażony, że w połowie drogi się wyjebał i spadł na sam dół. Co dokładnie się stało? Nie wiem. A Rzesza? Hah, jak na niego przystało, musiał zrobić coś po swojemu. Zaczął wchodzić na schody... Ale takie, które szły w przeciwnym kierunku. Boże... Ludzie się na nas patrzyli jak na idiotów! Dojechałam na 1 piętro i czekałam na tych debili. Po jakiś 3-4 minutach zjawili się i oni. Nazi padł na kolana przede mną ze zmęczenia, a komuch wjechał na piętro leżąc na schodach.
-Panowie - zaczęłam - ja tylko chcę was uświadomić, że jeszcze będziemy schodzić z tych schodów... No chyba, że chcecie jeszcze kupić jakieś fajne, modne ciuchy, a te najlepsze sklepy ją jeszcze wyżej! - uśmiechnęłam się do nich jak mała sadystka i poszłam przed siebie.
-H-hej! Zaczekaj! - ZSRR zerwał się na równe nogi i podbiegł do mnie.
-Ej! A ja? Dajcie... Chwilę kurwa odpocząć - Rzesza wstał i ostatkiem sił do nas podbiegł. Aż takie męczące jest wchodzenie po schodach "pod prąd"? Zawsze chciałam spróbować wejść ale nie chciałam robić debila z siebie tak jak to właśnie niedawno uczynił nazi. Ajjjj jeśli ma tak być przez cały dzień to ja już z nimi nigdy nigdzie nie pójdę! Oczywiście żartuję... Przez te swoje idiotyzmy są zabawni i za to ich lubię.


(Mała ilustracja qwq i rip anatomia znowu (dop.aut.))

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

POLSAT! Sorry, muszę ale spać mi się chce, a chciałam rozdział napisać już jakiś, bo nie wiem kiedy później będę miała wolny czas ^^"

PS. Za błędy przepraszam (a pewnie są tak jak zawsze... ¯\_(ツ)_/¯ )

~1350 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro