Rezydencja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Per. Finlandii

Nastał ranek, a z nim kolejny dzień. Było nieco pochmurnie i chłodno jednak mi to ani trochę nie przeszkadzało, w końcu wychowałem się w gorszych warunkach. Wiedząc, że przez ten tydzień [T/I] ma wolne chciałem zabrać ją na weekend do siebie. Nie dość, że miałaby trochę rozrywki to jeszcze poznałaby z bliska kraje skandynawskie.
Szłem więc bez pośpiechu, jak się pewnie domyślacie już, do Polski gdy zauważyłem po drodze Rosję, który zbijał płotek dla nowej rabaty. Wiedząc, że wczorajszy wieczór [T/I] spędziła w jego towarzystwie nie omieszkałem go zaczepić.

- Widzę, że znowu Ukrainie nabroiłeś - odparłem sarkastycznie.
- I tu cię zaskoczę! Uki po prostu stwierdził, że płotek przy rabacie będzie lepiej wyglądał niż tak bez niczego, a ja jako dobry brat postanowiłem mu zrobić - nie powiem, zaskoczył mnie tym. Trzymając w ręku niewielką czekoladę dla dziewczyny oparłem się o ogrodzenie.
- A wiesz co z [T/I]? - zapytałem na co Rosja się na mnie spojrzał.
- Co masz na myśli?
- No słyszałem, że przeżyliście wspaniały wieczór - Rosja posłał chytry uśmieszek i ponownie zaczął zbijać płotek.
- A co? Zazdrosny?
- Nie - tak. Ale przecież mu nie powiem, prawda? - z resztą nie o to chodzi. Chcę tylko wiedzieć czy już jest w domu, bo jak dzwoniłem do Niemiec to stwierdził, że jeszcze nie wróciła od Japonii - na te słowa Rosja przerwał pracę i wstał ze zdziwioną miną.
- Od Japonii? Tak Niemiec ci powiedział?
- Em... No tak - nieco się wyprostowałem.
- Ale przecież Niemcy zabierał ją z naszej kolacji. Stwierdził, że musi z nią pilnie porozmawiać.
- Niemcy ją zabierał? Mi powiedział, że [T/I] nocuje u Japonii... - zachibotałem i złapałem się za głowę
- Dobrze się czujesz?! - Rosja wybiegł przez furtkę i złapał mnie za ramię jak szybko tylko mógł.
- Tak... Spokojnie... Musimy szybko iść do Polski i mu powiedzieć! - powiedziałem łapiąc Rosję za nadgarstek i ciągnąc w stronę domu Polaka.

~W tym samym czasie~

Per. Polski

- Czyli nie jesteś u Japonii? - zapytałem niemrawo czując jak grunt usuwa mi się spod nóg.
- Nie... Jestem u Weimaru... - rzekła szeptem jakby bała się, że ktoś ją usłyszy.
- U kogo?! - spojrzałem na Niemcy, który stał obok mnie i przysłuchiwał się całej rozmowie.
- Przecież on nie żyje! - zadeklarował.
- A jednak. Nie mówiłam wam o nim wcześniej, ale to nie czas na wyjaśnienia. Jestem tu bezpieczna, Wiemar nie wygląda jakby chciał mi coś zrobić ale przyjedźcie tutaj, proszę. Rzesza powinien wiedzieć gdzie mieści się jego rezydencja.
- Jeszcze Rzesza jest w to zamieszany... Nie wierzę - odparłem załamany.
- To nie jego wina! Z resztą dowiecie się wszystkiego jak przyjedziecie! Może i ja się w końcu czegoś dowiem... Wiem, że Rzesza i Weimar są na drodze wojennej, a ja oczywiście musiałam się w to wplątać.
- Jakżeby inaczej... - westchnąłem - dobra, my już jedziemy, a ty...
- Wiem co mam robić Pol - zaśmiała się po czym rozłączyła.

- Ale że Weimar?! - odparł zszokowany i przerażony Niemiec - Skąd on się tu wziął? I co nasza [T/I] robi u niego?!
- Co Weimar? - do salonu wparadował Rzesza zapinając koszulę.
- W końcu postanowiłeś zejść na dół? - zapytał ZSRR.
- Zamknij się - wysyczał przez zęby.
- Stary! Każdy się o ciebie martił! Po za tym przez te twoje sekrety [T/I] wylądowała u twojego braciszka!
- Że co...?
- Cisza! - krzyknąłem.
- [T/I] jest w niebezpieczeństwie! - do domu wparadował przerażony Finlandia ciągnąc za sobą Rosję, który był w podobnym stanie.
- Uspokój się, wiemy już o wszystkim - odparłem masując sobie czoło - ja i Niemcy jedziemy do rezydencji Weimaru. Jak coś będziemy w kontakcie.
- Jadę z wami! - krzyknął Rzesza.
- Nie ma mowy, nie daj Boże coś jeszcze nabroisz - zaprotestował ZSRR.
- Nie, nie. Ojciec jedzie z nami, w końcu wie gdzie to jest - odparł Niemcy biorąc Rzeszę pod rękę.
- Słuszna uwaga! Ruszajmy - powiedziałem szybkim krokiem wychodząc z domu biorąc po drodze swoją czerwoną bluzę.

Per. Węgier

- Medytacja jest dość ważna w sytuacjach stresowych - rzekłem na co wszyscy na mnie spojrzeli jakby zobaczyli ducha. Cóż. Wiedziałem, że nikt nawet mnie nie zauważył siedzącego po turecku w kącie z paprotką na łbie. Oto chodziło! Miałem w końcu zjednoczyć się z naturą. Popatrzyłem na Finlandjusza, który chyba myślał, że jestem popierdolony.

Per. Finlandii

On jest popierdolony.

Per. Autora

Dziękuję Finku za te słuszne spostrzeżenie. Każdy potrzebował tego jednego zdania w twojej perspektywie.

Per. Węgier

Tak samo jak w twojej...

- Ty się dobrze czujesz?! - zapytał wiadomo kto.
- O co ci chodzi?
- Wszyscy są przerażeni zniknięciem [T/I], a ty medytujesz sobie z paprotką na łbie?! - rzekł wyraźnie obużony, a ja tylko zachichotałem.
- Ależ z ciebie kraj małej wiary... [T/I] to mądra dziewczyna, z resztą... Sami o tym wiecie. W końcu nie crushowalibyście głupiej laski spod latarni, prawda? - po tych słowach cała trójka popatrzyła na siebie, a ja zdałem sobie sprawę co powiedziałem. No cóż. Za każdym razem słyszę, że wpierw robię, a później myślę - a no tak. Bo wy nie wiecie. Ups - odstawiłem paprotkę na stojak, wstałem i powoli zmierzałem ku wyjściu - to wy porozmawiajcie sobie na spokojnie, a ja pójdę na górę. Jak wam ciśnienie skoczy to pomedytujcie z paprotkami, akurat trzy stoją. To n a p r a w d ę pomaga - posłałem uśmiech i spierdoliłem z tego gniazda nasilającej się złej energii.

~Time skip~

Twoja per.

- Jak się spało? - zapytał Weimar zasiadając do stołu gdzie Espair już podała śniadanie.
- Bardzo dobrze - odparłam spoglądając na jedzenie.
- Eh... Słuchaj... Wiem, że możesz być na mnie zła, ale zrozum, że to dla twojego dobra.
- Czemu ci tak na mnie zależy? - zapytałam unosząc na niego wzrok - nie znasz mnie dobrze.
- Ale słyszałem o tobie wiele. Jesteś osobą, która zgarnie miano vendi po Niemczech, a być może nawet po Polsce! Będzie na tobie spoczywać ogromna odpowiedzialność i de facto będziesz mogła zrobić wszystko! Nie chcę abyś dorastała do tej roli pod skrzydłami Rzeszy! Jeszcze jak ja widzę waszą relację... Nie mogę na to pozwolić!
- Więc chcesz mnie tu trzymać w nieskończoność?!
- Nie! Chociaż jesteś tu mile widziana i cieszyłbym się twoją obecnością, ale nie mam zamiaru cię przetrzymywać tutaj wbrew twojej woli.
- Aktualnie to robisz.
- Aktualnie to jeszcze nie rozprawiłem się z Rzeszą - po tych słowach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Hannah oczywiście ruszyła aby otworzyć, a my udaliśmy się zaraz za nią.
- Gdzie ona jest? - Polska wparadował do środka, a za nim Niemcy i Rzesza.
- Pol! - pobiegłam do niego i mocno się przytuliłam.
- Co tu się dzieje! Co to za najście! Hannah! Mogłaś mi powiedzieć kto to! - kobieta nie zareagowała. Sęk był w tym, że doskonale wiedziała o wszystkim i specjalnie pobiegła przed Weimarem aby wpuścić Polskę do środka.
- Ty mi lepiej powiedz po co wciągnąłeś w to [T/I]! - krzyknął Rzesza wysuwając się do przodu.
- Myślałem, że tak przemówię ci do rozumu!
- Co tu się dzieje...? - po schodach zeszła zaspana NRD. Szczerze? Nie wiedziałam nawet, że jest w domu.
- NRD...? - odparł z niedowierzaniem Niemcy.
- Braciszku... Cholera! Cała niespodzianka już jest do wyrzucenia! - powiedziała zawiedziona.
- No to mamy komplet - rzekł Weimar spoglądając z uśmieszkiem na Rzeszę, co go trochę przeraziło.
- Ty szujo...
- No co? Pieniędzy i tak nie dostanę najwidoczniej, a sprawy i tak się pokąplikowały.
- Nawet się nie warz! - krzyknął nazi łapiąc Niemcy za ramię.
- Ależ o co ci chodzi? Nie dość, że zabrałeś mi władzę to jeszcze zabrałeś mi dzieci - odpadł z uśmieszkiem opierając się o złotą obręcz od schodów.
- Dzieci? - powtórzył Niemcy.
- Tato... Co on mówi? - zapytała NRD podchodząc szybko do Rzeszy.
- A to, że to ja jestem waszym ojcem, a nie Rzesza! Nie widać? Wyglądacie identycznie jak ja! Ale wasz wujek postanowił mi was zabrać...
- Zabrać? Nie przyznawałeś się do nich, a ja myślałem, że są moje! Dopóki oczywiście Fashein nie napisała mi w jednym z listów, że biologicznym ojcem jest Weimar...
- Fashein była moja, a ty mi ją zabrałeś jak wszystko! Znęcałeś się jeszcze nad nią dodatkowo! Jak tak można...
- Nigdy bym jej nie uderzył!
- Jak ktokolwiek ma ci uwierzyć po tym co zrobiłeś? Przypomnieć ci, że jesteś zbrodniarzem wojennym?
- A ja mam ci przypomnieć, że szantażowałeś Rzeszę?! - nie wytrzymałam i postanowiłam powiedzieć wszystko co wiem.
- Ja? Szantażowałem? Słońce... Nie broń Rzeszy.
- Nie rób z siebie świętego. Przyszłeś do niego z podkulonym ogonem po kasę. Miałeś na Rzeszę haczyk więc postanowiłeś to wykorzystać! Słyszałam wszystko przez przypadek - spojrzałam na Rzeszę, który był w szoku - Weimar chciał pieniędzy w zamian za milczenie, jednak nazista nie chciał mu tak łatwo uledz. To dlatego ostatnio zachowywał się dziwnie... A to wszystko jego wina! - krzyknęłam pokazując na Weimar.
- Ale...
- Co? Rozgryzłam cię i nie masz co powiedzieć?
- Nie powinnaś się mieszać w sprawy cudzej rodziny! - krzyknął co mnie nieco zabolało.
- Cudzej? To jest moja rodzina i masz od niej spierdalać rozumiesz?!
- [zT/I] - rzekł półszeptem Pol przytulając mnie bardziej.
- Polska. Nawet nie próbuj mnie uspokajać, bo wiesz, że mam rację! Zbudowaliśmy szczęśliwą rodzinę, która jakimś dziwnym sposobem działa i trzyma się razem, a teraz przychodzi jakiś facet i próbuje to wszystko zniszczyć, bo przypomniało mu się, że oddał swoje dzieci bratu, tak?!
- Mam tego dość... - wyszeptał Niemcy i po prostu wyszedł na dwór, a zaraz za nim pobiegła NRD. Cóż... Nie dziwię się... Jednego dnia okazało się, że prawda w jaką wierzył była kłamstwem. Miał w końcu ojca Rzeszę, matkę Fashein, która odeszła wmawiając, że jest lezbijką i nie może tak dłużej żyć, oraz wujka Weimara, który po prostu znikł oddając naziście miano vendi. A teraz? Okazało się, że matka tak naprawdę uciekła z jego biologicznym ojcem zostawiając własne dzieci w przekonaniu, że jej, już były, mąż to ich tatuś. Chore! Żal mi było zarówno Niemiec oraz NRD jak i samego Rzeszy. Jego własny brat wjebał go w takie gówno, a gdy wszystko miało już się ku dobremu to znowu przyszedł aby uprzykrzyć mu życie.

- Wyjdź - Espair rzuciła torbę przed nogami Weimara. Szczerze nie wiem nawet kiedy zniknęła aby go spakować.
- Hannah! Co to za niegodziwe zachowanie! Albo zaniesiesz to z powrotem, albo cię zwolnię!
- Nie może pan tego uczynić - rzekła poczym powędrowała do Rzeszy wyjmując z fartuszka papierek.
- Cóż to? - zapytał nazista.
- Testament. Ten prawdziwy. Panicz Weimar wykorzystał fakt, że wasz ojciec jest chory i dużo rzeczy nie pamięta z przeszłości. Sfałszował dokumenty i...
- Poczekaj... Czyli ta rezydencja należy do mnie?
- W rzeczy samej - powiedziała poczym się ukłoniła - służba również - popatrzyłam na Polskę i się uśmiechnęłam.
- Nie chcę nic mówić, ale trzeba sprawdzić czy ten testament jest oryginalny - rzekł Pol.
- Ależ jest - zachichotał... CN? Nie pytacie skąd się tu wziął, ale aktualnie zjeżdżał po obręczy schodów.
- Tata...? - zapytał Weimar wraz z Rzeszą.
- Rezydencja jest Rzeszy, a ty wypierdalasz sobie do ludzi - stanął z gracją na marmurową podłogę.
- Ale skąd to wiesz?! - krzyknął z oburzeniem Weimar.
- Oj... Długo cię tu nie było syneczku, ale ci powiem, że przez ten czas doszedłem do siebie. Może czasami mi odbija - zaśmiał się jak to on - ale jak zobaczyłem, że Rzesza pomieszkuje u Polski to zastanawiałem się czemu nie w swojej rezydencji. O! I tu jest rozwiązanie - tyknął Weimara w nos - więc z chęcią cię zaprowadzę do ludzików i dopilnuję, abyś nie wracał, dobrze?
- Ale tato! - Weimar i CN wyszli z rezydencji, a my wszyscy popatrzyliśmy na siebie.

~Time skip~

- A więc jesteś właścicielem całej rezydencji - zaczął Niemcy spoglądając na testament. Siedzieliśmy właśnie wszyscy już w domu przy stole. Mówiąc "wszyscy" miałam na myśli Niemcy, Polskę, NRD, CN, Węgry i siebie. Rzesza natomiast stał niedaleko nas oparty o parapet.
- Nie jestem - prychnął nie spuszczając wzroku z ogrodu, który był za oknem.
- O czym ty mówisz synku? - powiedział zmartwiony CN.
- O tym, że jest mi tu dobrze - w końcu podszedł i poklepał Niemca po ramieniu - a rezydencję najwyżej przepiszę na mojego syna - po tych słowach nastała chwila ciszy - to znaczy Niemcom...
- Przestań... Przecież to ty jesteś moim prawdziwym ojcem - Niemcy położył rękę na dłoni nazisty.
- Weimar nie nauczył Niemca wiązać butów i nie panikował przy moim pierwszym okresie - zaśmiała się NRD, a Rzesza, starając się nie popłakać, przytulił ich mocno do siebie. Uśmiechnęłam się na ten widok i oparłam głowę o ramię także szczęśliwego Polski.
- Uroczo, ale rezydencja nie może stać tak bezpańska - rzekł Węgry popijając jakieś dziwne picie przez słomkę - z chęcią ja ją odziedziczę.
- Mówię, Niemcy i Polska - odparł Rzesza.
- Że my? - powiedział nieco zdziwiony Pol.
- Jest tu nam naprawdę dobrze - dodał Niemcy.
- Zgadza się. Wiem, jest ciasno, ale myśleliśmy o niewielkiej rozbudowie domu. Dostawimy przybudówkę i zrobimy pokój na strychu. Będzie dobrze!
- Pokój na strychu? - zapytałam na co Pol się zaśmiał.
- Wiesz... Jak chcesz to możesz dalej mieszkać z Węgrami w jednym pokoju.
- Mi to tam nie przeszkadza - dodał cicho Węgry na co wszyscy się na niego spojrzeli - no co? Mam z kim poplotkować przed snem!
- Dobrze, ale nastolatka potrzebuje trochę prywatności - rzekł z uśmiechem Niemcy.
- A więc oddam klucze swojej córce - odparł melodyjnym głosem Rzesza spoglądając na NRD, której w oczach pojawiły się iskierki.
- Ojejku! Naprawdę?! Dzięki tato! - krzyknęła i rzuciła mu się na szyję - tylko... Rezydencja jest za ogromna jak na mnie jedną. Spokojnie pomieściłyby się tam dwie rodziny!
- Cóż... Rezydencja dzieli się na dwie części, więc jeśli będziesz chciała możesz oddać jedną z nich [T/I] na jej 18 - zaśmiał się, a ja natychmiast się podniosłam.
- Ja? W takiej posiadłości?!
- To wspaniały pomysł! - krzyknęła szczęśliwa NRD.
- Czyli mamy to z głowy. Miło było, ale ja spadam na randkę - rzekł CN odsuwając się od stołu.
- Randkę...? - wymamrotał Rzesza.
- Ah! Zapomniałem ci powiedzieć, że masz ojczyma, Austro-Węgry - nam wszystkim opadły szczęki, a Węgry prawie zakrztusił się sokiem.
- Przecież to mój starszy brat! - krzyknął paprykarz.
- Jest młodszy ode mnie! - dodał Rzesza.
- Ty też się czaisz na laskę młodszą od swojego syna - słusznie zauważył CN i zniknął za drzwiami wyjściowymi.
- No ale... To kazirodztwo... Japierdole - nie wiedziałam czy się śmiać czy nie, chociaż widziałam, że Polska po kryjomu się chichra.
- Zmieniając temat... Gdzie ZSRR? - zapytałam.
- A! Bo wy nie wiecie... Medytuje z paprotką na głowie wraz z Rosją i Finlandią na górze.
- Czekaj... Co?

- No bo... Wytworzyli za dużo złej energii ;D.

~•~•~•~•~

Jak się podobał rozdział i rysunek? :D Stwierdziłam, że lepiej tą scenę będzie można przedstawić wizualnie niż słownie. W każdym razie do zobaczenia w next!

PS. I know... You know... We all know czemu i za co.

~2317 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro