Rodzice

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Per. Niemiec

Cała magia znikła, podobnie jak aura otaczająca [T/I]. Ona sama z powrotem opadła na łóżko dalej będąc nie przytomną. Wymieniłem się wzrokiem z Polską, a następnie oboje spojrzeliśmy na Chiny.

- Zadziałało? - zapytałem, ale ten tylko zaczął przeglądać zapiski.
- Nic tu dalej nie ma... Nawet nie ma napisane jak to powinno się zakończyć - odparł poczym spojrzał za okno - wygląda, że wszystko wróciło do normy... A wy? Jak się czujecie?
- Te twoje zaklęcia wyssały z nas całą energię, a ty się pytasz, jak się czujemy? - zapytał Polska opierając się o oparcie krzesła.
- Magia jest nie skończona więc...
- Słuchasz mnie? Nie wiem jak Niemcy, ale ja jestem padnięty - po tych słowach Pol spojrzał na [T/I] - ale jeśli ma to pomóc naszemu skarbowi - nieco się podniósł aby przyjrzeć się dziewczynie i złapać ją za rękę.
- Cóż... Skoro Polen jest wstanie ci tak odpyskować, to pewnie czuje się lepiej - odparłem próbując odrobinę rozluźnić atmosferę... Chociaż szczerze mówiąc nie umiałem nigdy tego robić.

~nieco wcześniej~

Twoja per.

Głosy były już naprawdę wyraźne... Czułam jakby ktoś kłócił się tuż obok mnie, gdy ja sobie smacznie spałam.

- Przestań tak mówić! - rzekł głos kobiety, który nie przestawał szlochać.
- Taka prawda! Nawet nie wiesz ile na nią wydajemy pieniędzy! - krzyknął mężczyzna. Nieco otworzyłam oczy aby ujrzeć gdzie jestem.

Byłam w szpitalu. Cóż. Nie dziwne po tym co przeszłam, ale... Tu coś było nie tak. Ujrzałam kroplówkę, a zaraz za nią okno. Światło, które z niego padało nieco mnie raziło, ale z czasem moje oczy przywykły i zdołałam ujrzeć dobrze znane mi miejsce... Moje miasto. Miasto, w którym się urodziłam i w którym mieszkałam większość czasu. Nie obracałam głowy, bo zwyczajnie nie miałam na to sił, ale samo przerzucenie wzroku spokojnie wystarczyło aby ujrzeć kłócące się osoby. To byli... Moi rodzice. Moi prawdziwi rodzice...
Wyglądali jak wcześniej, a jednak inaczej. Tata był przyodziany w garnitur, co mnie zdziwiło, bo nigdy ich nie zakładał po za jakimiś uroczystościami. Na ręce widniał złoty zegarek, o którym tak zawsze marzył... Tylko skąd miał na to pieniądze? Mama natomiast wychudła, a jej oczy były tak smutne, że aż serce mi się kroiło. Tak bardzo ją kocham... A zarazem tak nienawidzę. Nigdy nie umiała obronić zarówno siebie jak i mnie przed ojcem... A moje problemy? Cóż... Według niej to tylko były moje domysły. Myślałam, że teraz przeciwstawi się ojcu ale... Myliłam się... Znowu.

- Ale to nasza córeczka - mówiła.
- Kobieto! Wydaje ci się, że skoro więcej teraz zarabiam to mogę sobie pozwolić aby szastać pieniędzmi na prawo i lewo, ale chcę cię uświadomić, że tak nie jest!
- Rozumiem to! - próbowała się tłumaczyć - ale te pieniądze nie idą na byle co! One dają szansę na wyjście stąd naszej córce!
- Słuchaj... To wszystko jest jej wina. Dała się manipulować jakimś dzieciakom i ma! Tak się "bawili", że teraz leży w śpiączce od 2 lat i tylko wyżera kasę. Lekarze nie dają jej żadnych szans, rozumiesz? To jest roślina, która tylko leży i pachnie, a serce jedynie bije dzięki maszynie! To będzie cud jak wyjdzie z tego. Ale wiesz co? Ja już mam dość czekania. Jedyny cud jaki może się z ziścić to taki, że zrozumiesz w końcu, że jej pseudo egzystencja nie ma sensu. Pochowamy ją, udupimy tych co ją podtopili i będziemy mieli kasę.
- Chcesz... Zabić nasze dziecko...?
- Nie myśl tak o tym... Sama słyszałaś, że lekarz nie daje jej szans na przeżycie. Najtrudniejsi do wybudzenia są zazyczaj pacjenci po m.in. podtopieniach, ponieważ w takich przypadkach dochodzi do długotrwałego niedotlenienia mózgu. I tak jest w przypadku [T/I].

Podtopienie...? Czyli... Na popchnięciu mnie w błoto się nie skończyło...? Fakt... Pamiętam, że zaraz za mną był lekki spadek i mała rzeczka ale... Jakim cudem pamiętam zupełnie co innego...? Może zapomniałam o tym, bo było za dużo emocji...? A reszta? Zmyśliłam... Co jeśli, żadnego portalu nie było... Co jeśli cały Świat Countryhumans to tylko mój wymysł?! Boże! Czułam, że się duszę. To przez te moje przemyślenia?! A może... Tata... Przycisnął kabelek odcinając mi drogę do tlenu. Trochę się zdziwił tym, że jednak odzyskałam przytomność ale nie zamierzał przerywać... Czy to dziwne? Nie... Nigdy o mnie się nie troszczył i tak... A mama? Nawet na mnie nie patrzyła...

Oddech łapczywie zabrałam dosłownie chwilę potem zaczynając kasłać jakbym od nowa uczyła się oddychać. Poczułam jak ktoś natychmiast mnie przytula i gładzie po plecach... Wszędzie rozpoznałabym ten zapach.

- Polska...? - zapytałam spoglądając na niego.
- Ciiii... Spokojnie. Już jesteś bezpieczna - odparł tym swoim zatroskanym głosikiem, a po moich policzkach spłynęło parę łez, które natychmiast wytarł Niemcy.
- Myśleliśmy, że się nie udało - odparł uśmiechając się łagodnie.
- Nie udało się...? Ale co? - zapytałam patrząc na niego.
- Cóż... Musieliśmy zamienić cię w kraj.
- Jestem... Krajem?! - zaczęłam spoglądać na swoje dłonie jednak nic się nie zmieniło.
- Hahah, spokojnie, wyglądasz tak samo jak wcześniej - odparł radośnie Chiny - ale oficjalnie jesteś już krajem... Przynajmniej na to wygląda.
- Mogę wejść? - drzwi otworzył Finek, a za nim do sali próbował wejść Rosja. Niemcy tylko nieco zmarszczył brwi po czym wyszedł razem z Chinami na korytarz, zamykając za sobą drzwi tym samym zostawiając mnie sam na sam z Polską.

- Pol... - zaczęłam na co ten natychmiast spojrzał na mnie.
- Tak skarbie?
- Czy to... Sen? - powiedziałam ale moje pytanie tylko go roześmiało.
- Co? Czemu tak myślisz?
- Bo ja... Teraz byłam w świecie ludzkim... Przynajmniej tak mi się wydawało - na te słowa Polak nieco spoważniał.
- Czyli zdążyliśmy z twoją przemianą na czas... Coś szczególnego cię tam zaniepokoiło?
- Wiesz... Widziałam swoich rodziców - Pol posmutniał.
- Zabraliśmy cię od nich na to wychodzi... - westchnął - tak mi przykro... Nie wiedzieliśmy...
- Dobrze się stało - odparłam, a Polska spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jak to "dobrze"? Ale... Twoi rodzice...
- Ojciec zabrał mi dostęp do powietrza, a matka nawet nie protestowała. Rozumiesz to? Oni mnie zabili... - rzekłam powstrzymując się od płaczu. Chciałam zostać w świecie countryhumans, bo u boku Polski czułam czegoś, czego wcześniej nie czułam... Mianowicie bezpieczeństwa. Każdy dzień tutaj przynosił za sobą kolejną dawkę przygód, zarówno tych dobrych jak i złych, ale zawsze miałam na kogo liczyć. A tam? Byłam skazana de facto tylko na siebie. Pomimo tego bolało mnie to, że rodzice pozwolili mi od tak odejść... Ba! Przyczynić się nawet do tego.
- Już ciiii... Tutaj nic ci nie grozi. Jestem przy tobie - powiedział Pol przytulając mnie mocniej do siebie.
- Dziękuję... Ale nadal zastanawia mnie jakim cudem znalazłam się tam w szpitalu. Przecież pamiętam, że przechodziłam przez portal, a ojciec za to twierdzi, że wepchnięto mnie do rzeki, gdzie się podtopiłam i dlatego byłam w śpiączce - po tym co powiedziałam chłopak tylko westchnął.
- Wiesz... To jest trudne do wytłumaczenia tym bardziej, że sama jeszcze dobrze się nie odnajdujesz w naszym świecie. Pojawiłaś się u nas, a co za tym idzie jakkolwiek musiałaś zniknąć tam. Może portal, który cię tu zabrał to nie był ten sam, którym podróżują prezydenci, czy nawet my sami. Albo był tylko pojawił się na twoje szczęście tam gdzie ty byłaś? Może akurat tylko ten fragment sobie wymyśliłaś? Skarbie... Sam nie wiem do końca... Nawet Slavia przyznała, że nastąpił błąd.
- Slavia...? To jeden z tych aniołów... Prawda?
- Dokładnie! Poinformowała nas o zachwianej równowadze... Wiesz... Mocno nabroiłaś swoim samym istnieniem tutaj - cicho się zaśmiał - apokalipsa nadchodziła powoli w taki sposób, że na początku nic nie dało się dostrzec. Wpierw zaczął świrować czas... I już tu nie mówię o zegarach, bo ten problem nastąpił później. Chodzi mi o to, że czas ludzki i ten tu w pewnym momencie ani trochę się nie różniły!
- Ale... W śpiączce byłam 2 lata, a tu jestem zaledwie... Pół roku?
- Cóż... Jak już zapewne wiesz nie da się dokładnie zobaczyć przykładowo na ile lat ludzkich przekłada się nasz rok. Dla porównania II wojna trwała u was 6 lat, a u nas tylko 3. Komunizm u mnie? U was jakoś 45 lat, a tu niecałe 2. Te twoje 2 lata trwały zapewne z jakiś miesiąc u nas... O ile dobrze pamiętam, bo dość wcześnie to zauważyłem.
- To wszystko jest jakieś dziwne... - westchnęłam.
- Uwierz mi, że dla mnie trochę też ale spokojnie... Najważniejsze, że jesteś już przy nas cała i zdrowa. Teraz niczym się nie przejmuj i idź najlepiej spać, dobrze? Musisz dużo odpoczywać.
- Skoro tak mówisz... Ale... Co z Amirem...? - zapytałam na co Pol nieco z pochmurniał.
- Ten muzułmanin, z którym uciekłaś? - tylko kiwnęłam głową - eh... Porozmawiamy o tym jutro. Ja sam z resztą muszę jeszcze porozmawiać z UE dokładnie, bo uwierz mi, że wiem o wiele mniej od ciebie - po tym Polska wyszedł z sali.

Poprawiłam się na łóżku po czym wygodnie położyłam. Nic z tego nie rozumiałam... Ale teraz mam tyle czasu na rozwiązanie wszelakich moich wątpliwości odnośnie tej sprawy, że nie mam czym się aż tak bardzo przejmować jak na chwilę obecną. Z resztą... Nie dałabym nawet rady. Głowa nadal mnie bolała, a sen mógłby pomóc mi chodź na chwilę o nim zapomnieć, ale... Amir... Czy z nim wszystko dobrze? Czy on naprawdę... Umarł...?

~•~•~•~•~

Ależ szybko dodałam rozdział hihihi~
Do zobaczenia w next!

PS. Tak.

~1477 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro