Rywale

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Time skip~

Per Finlandii

Zarówno ja jak i ZSRR zgodnie doszliśmy do wniosku, że pojedziemy do [T/I] tak więc chwilę później byliśmy w szpitalu.
Na miejscu powiedziano nam gdzie jest dziewczyna dlatego bez problemu znaleźliśmy salę jednak nie mogliśmy na razie tam wchodzić. Usiedliśmy więc na zielonkawych krzesłach i czekaliśmy aż Polska i Niemcy wyjdą od lekarzy i cokolwiek powiedzą.
Czułem się okropnie. Dosłownie w mgnieniu oka wszystko się zmieniło! Rano graliśmy w gry i radośnie rozmawialiśmy, a teraz musiałem patrzeć na te depresyjne białe ściany. Nawet słońce nie raczyło tu zajrzeć, jakby także było pogrążone w smutku. Jakim byłem idiotą... Miałem ją chronić, a prawie zginęła przez moją nieodpowiedzialność... Cóż ze mnie za ochroniarz? I ona miałaby się zakochać w takich chłopaku jak ja? Oparłem łokcie o kolana i ukryłem twarz w dłoniach.

- Kochasz ją - rzekł krótko, ale pewnie i dość poważnie, ZSRR, a ja na te słowa natychmiast na niego spojrzałem.
- Co masz przez to na myśli? - zapytałem głupio.
- A co mogę mieć? Widzę przecież jak się zamartwiasz.
- To chyba nie powinno nikogo dziwić. Jestem jej przyjacielem i...
- Skończ - komunista w końcu na mnie spojrzał. Był spokojny, ale w jego oczach widziałem już tysiąc sposobów na pozbycie się mnie przez niego.
- Błagam, ZSRR... O co ci teraz chodzi?
- O to, że przyjaciel się tak nie zachowuje.
- Nie martwi się? Komuch, weź...
- Widzę jak na nią patrzysz - powiedział, a ja ponownie schowałem twarz w dłoniach - i widzę jak się do niej odnosisz. Jesteś na każde jej skinienie. Myślisz, że tego nie widać? - po tym zapadła niezręczna dla mnie cisza... I co mam powiedzieć? Przyznać się czy dalej grać idiotę? Boże... W co ja się wpakowałem...
- A ty? - zapytałem próbując odwrócić kota ogonem.
- A ja?
- Udajesz takiego świętego, a wcale nie jesteś - spojrzałem na Komucha.
- Co ma do tego świętość?
- To, że przeruchałbyś [T/I] przy pierwszej lepszej okazji! A ja? Chcę jej bezpieczeństwa!
- Też chcę! - warknął przez co poczułem się mniej pewny - Chcę ją traktować jak księżniczkę! Chcę jej podarować wszystko co najlepsze!! O czym ty pierdolisz?!
- Skoro tak, to czemu Polska nie poprosił ciebie o pilnowanie [T/I] na początku tylko mnie? Obcą osobę?
- No nie wiem... Może dlatego, że nie mam z nim jakiś dobry relacji, co?! Poza tym, zaufał mi teraz. Inaczej nie musiałbym spać w jednym łóżku z tobą i widzieć twojej chciwej mordy!
- Chciwej?!
- Tak! Jestem na dobrej drodze do serca [T/I], a ty chcesz mi ją zabrać! - ZSRR był wkurwiony ale w jego oczach dało się dostrzec swego rodzaju ból... Aż tak bardzo zależało mu na niej...?
- Nie pobijcie się tylko - naszą rozmowę przerwało przybycie Rzeszy. Wspaniale! Jeszcze jego tu brakowało. Podszedł bliżej i przejechał wzrokiem nas obu od góry do dołu po czym zatrzymał się na ZSRR - nie spisałeś się podobno - powiedział.
- Zamknij ryj - odparł Komuch.
- Jesteś w chuj nieodpowiedzialny. Zostawić [T/I] samą w domu gdy zagraża jej niebezpieczeństwo?
- Będziesz mnie teraz umoralniał?! Jeśli tak to serio przymknij się. Wiem co zrobiłem i po co. Nie mogłem przewidzieć tego, że Faszysta może wleźć do domku.
- Ciesz się, że [sT/I] żyje, bo inaczej-
- Bo inaczej co?! Co byś mi zrobił?! - ZSRR przybliżył się niebezpiecznie blisko do Rzeszy patrząc mu prosto w oczy jednak ten tylko się uśmiechnął pokazując swoje ostre białe zęby.
- Ukatrupiłbym cię... I nie tylko ja, bo raczej Polska też. Widzisz... Nie doceniasz ani mnie, ani swojego bratanka... Młody ma potencjał, tylko wykorzystuje go tam gdzie nie powinien.
- Chcesz mi teraz mówić jak bardzo silny jesteś, chwalić Polskę, czy co?
- Nie... Chcę tylko ci uświadomić w jakim gównie byś był i jakim idiotą jesteś - nazista w końcu spojrzał na mnie - ty lepiej się też trzymaj z dala od [T/I].
- Jeszcze ty będziesz groził? Dajcie mi spokój oboje - odparłem.

Całe szczęście po moich słowach wyszedł z sali Polska wraz z Niemcami. Byli spokojni, a nawet wydawali się z lekka szczęśliwi.

- Wszystko w porządku? - powiedziałem podchodząc do nich, a chwilę potem obok mnie pojawili się ZSRR i III Rzesza.
- Tak, całe szczęście to nic poważnego - odparł łagodnie Pol - przytruła się trochę dymem jedynie, ale po za tym, i kilkoma siniakami, nic jej nie jest.
- Śpi aktualnie ale może któryś z was do niej wejść na chwilę - dodał Niemcy. Od razu ruszyłem w stronę drzwi, ale Polska natychmiast mnie zatrzymał.
- Zostań. Niech wejdzie na razie Rzesza - powiedział - Muszę zarówno z tobą jak i ZSRR porozmawiać - oczy nazisty zabłysły, a ja? No cóż... Czułem, że zaraz dostanę porządny opieprz od Polski podobnie jak Komuch.

Per. Włoch

Po telefonie o znalezieniu mojego ojca i jego stanie natychmiast przyjechałem do szpitala. Na miejscu powiedziano mi, że jest teraz w śpiączce i walczą o jego życie. Boże... Raz straciłem ojca, nie mogłem więc stracić go drugi raz! Siedziałem tak z kilka godzin, jednak w końcu jeden z lekarzy stwierdził, że powinienem wrócić do domu, bo moja obecność tutaj nic nie wskóra.

Siedziałem teraz z Japonią w domu Chin próbując się uspokoić. Przyszłem tu zasadniczo za namową neko, który twierdził, że Chińczyk napewno jakoś mi pomoże. Jak się później okazało - nie do końca.
Chiny jest z całego naszego "nowego pokolenia" (jeśli tak mogę to ująć) najstarszy, miał bowiem w tym roku obchodzić swoje 30 urodziny (licząc oczywiście w naszych latach, a nie ludzkich). Pomimo tego wyglądał na kogoś bliżej 40, zarówno wyglądem jak i postawą i charakterem, chociaż był bardzo wysportowany i wygimnastykowany, przez co nie jeden nastolatek się przy nim chował. Dodatkowo był dość mądry dlatego każdy chodził do niego aby się poradzić.

- To co zrobił twój ojciec jest dość okrutne i nie pojęte - powiedział niosąc gorącą melisę, po czym dał mi ją i usiadł po turecku przy niewielkim stoliczku na podłodze.
- Wiem Chiny... Nawet nie wiem czemu to zrobił. Rozumiem. Amore. Miłość robi z ludźmi różne rzeczy ale... Wpierw ją porwał, a teraz chciał zabić!
- Da się to jakoś wytłumaczyć? - zapytał Japonia.
- Wiecie... Nie jestem psychologiem, chociaż interesuje mnie to tak samo jak historia, ale... Wydaje mi się, że Faszysta może na coś chorować, a to co zrobił jest po prostu tego dowodem. Wojna zmieniła nas wszystkich, w mniejszym lub większym stopniu. Polsce na przykład długo zajęło dojście do siebie po tym co przeszedł i zasadniczo cieszę się gdy widzę jego teraz. Rzesza natomiast aby normalnie funkcjonować musi brać leki.
- On jest... Chory? - odparłem lekko zdziwiony.
- Tak. Wcześniej mało kto o tym wiedział, ale po jego ostatnim wybryku raczej to nie jest tajemnicą jednak lepiej nie zaczynać z nim tego tematu.
- Myślisz, że ojciec też jest chory jak nazista...?
- Być może, a nawet jestem tego pewien. Niestety nie powiem wam na co dokładnie, bo, tak jak już mówiłem, nie jestem psychologiem.
- Raczej prędko się nie dowiemy - rzekł Japonia - Faszysta teraz jest w szpitalu.
- Tak... Jego stan jest krytyczny... - dodałem.
- Cóż... Kraje umierają tylko raz: albo idą do Pustki lub na Górę Śmierci, albo znikają na zawsze.
- Czyli przeżyje? - w moich oczach pojawiła się malutka nadzieja.
- Włochy... Nasz świat jest bardzo skomplikowany, bardziej niż świat ludzki. Dopóki nie pojawiły się pierwsze osoby z Pustki to nie wiedzieliśmy, że w ogóle takie coś istnieje! Cały czas się czegoś uczymy.
- Czyli... Te "drugie życie" nie jest oznaką nieśmiertelności?
- Cóż... Nie chcę cię martić, ale pomimo, że wszyscy tak twierdzą, to tak naprawdę nie wiadomo. Nikt jeszcze nie umarł dwa razy, więc jeśli twój ojciec to zrobi, to będzie pierwym krajem - byłem przerażony. Nawet Chiny nie wiedział co będzie dalej i jak mi pomóc. Jedyne co mi zostało to czekanie z nadzieją, że mój ojciec jednak przeżyje.

Per. Polski

Udałem się z ZSRR i Finlandią na zewnątrz do "ogrodu" przy szpitalu gdzie usiedliśmy pod ogromnym dębem. Niemcy natomiast został w środku aby mieć oko na Rzeszę i [T/I] oraz w razie co porozmawiać z lekarzami. Zostałbym razem z nim ale koniecznie musiałem zamienić z Komuchem i Finem kilka słów.
Wcześniej, gdy lekarze zajęli się córką, rozmawiałem z NATO i dowiedziałem się o kłamstwie CR. Nie byłem na niego zły, w końcu rozumiałem czemu to zrobił, no i nie oszukujmy się - uratował [T/I]. Koniec końców powiedział prawdę NATO. Byłem wściekły za to na ZSRR i Finlandię jeszcze bardziej. Zrozumiałbym komunistę, bo idiota miał durne pomysły, ale Fin? Ufałem mu najbardziej! Niemcy jednak trochę mnie uspokoił. Zasadniczo gdyby nie on to już dawno szlag by mnie trafił i dostałbym jakiejś nerwicy patrząc na to jak wszystkim się przejmuję i jak łatwo mnie zdenerwować. Wytłumaczył mi wszystko i stwierdził, że najlepszym wyjściem będzie jeśli porozmawiał z tą dwójką na spokojnie. Tak więc i zrobiłem.

- Wziąłem dla was wodę, bo pewnie nawet nie mieliście czasu aby odetchnąć - odparłem dając im niedawno kupioną butelkę w szpitalnym sklepiku. Finlandia wpierw spojrzał na ZSRR, a potem niepewnie wziął wodę.
- Польша... Miejmy to już za sobą - zaczął komunista - Tak... Jesteśmy nieodpowiedzialni i naruszyliśmy twoje zaufanie do nas. Mogliśmy inaczej postąpić.
- Cóż... Nie mówię, że nie - powiedziałem siadając na ławkę na przeciwko nich - ale nie jestem na was mega zły - Finlandia z wrażenia aż przestał pić wodę i nawet nie podał ZSRR. Z resztą... Ten nawet się nie dopominał tylko patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Ale... Jak to - odparł Fin.
- Cóż... Nie da się czasami uniknąć nieszczęścia. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Po za tym... Chcieliście dobrze dla [T/I] za co wam dziękuję niezmiernie - posłałem niemrawy uśmiech jednak obaj byli nadal w szoku - Musicie zrozumieć też mnie... [T/I] jest człowiekiem, moją obywatelką. Nasz świat jest inny niż jej więc chcę aby czuła się tutaj swobodnie, tym bardziej, że już tu zostanie... Być może... Czuję się za nią odpowiedzialny. Stąd te nerwy...
- To dobrze świadczy o tobie Polska - rzekł w końcu ZSRR kładąc rękę na moim ramieniu - świetnie sobie radzisz w roli ojca, nawet jeśli nie jesteś nim naprawdę.
- Daj spokój... Jaki ze mnie ojciec? Prędzej starszy brat, który próbuje jej go zastąpić...
- Tak czy siak wspaniale ci to idzie - dodał Finlandia po czym posłał szczery uśmiech.

Pozwoliłem obu iść do [T/I], a sam zostałem próbując do końca ochłonąć. To czyste szaleństwo! Moje życie przewróciło się do góry nogami. Cóż... Najwidoczniej życie w spokoju nie jest mi dane. Dużo jeszcze muszę się nauczyć aby być dobrym ojcem dla tej mojej nastolatki. Tym bardziej teraz... Po rozmowach z [T/I], moich obserwacjach i głębszych przemyśleniach stwierdzam, że bardzo dużo osób przy niej się kręci, a szczególnie ZSRR i Rzesza chociaż Rosja wraz z Białorusią też coś kombinują. Cudem namówiłem ich do pozostania w Europie. Obiecałem natomiast tej dwójce, że będą mogli przyjść do nas gdy wrócę z [T/I] do domu. Czy to dobrze? Sam nie wiem... Dużo zależy od naszego małego człowieczka, w końcu to jej życie, jednak muszę mieć oczy dookoła głowy, aby ją chronić.

~•~•~•~•~

Mamy chyba nową perspektywę, a mianowicie Włoch. Jak wam się podobało? :›

PS. For błędy извини.

~1784 słowa~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro