Twarzą w twarz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Time skip~

Twoja per.

Poniedziałek przywitał nas wszystkich wspaniałym słońcem i bezchmurnym niebiem. Pierwszy raz wstałam z taką radością z łóżka wiedząc, że to początek tygodnia, a powód był prosty - przerwa wiosenna, co prawda dość krótka, jednak zawsze to coś! Następny poniedziałek niósł już niestety z sobą szkołę. Humor poprawiał mi jedynie fakt, że za niedługo będzie czerwiec, a po nim wakacje - pierwsze w tym świecie!
Swoją drogą myśl o tym, że pochodzę z innego świata wprawiała mnie w swego rodzaju refleksje. Czasami się zastanawiałam jak radzą sobie moi rodzice beze mnie... Co się dzieje w mojej starej szkole. Czy wszyscy tam zapomnieli o mnie? A może mnie szukają? Czy myślą, że... Umarłam...? Bywało tak, że czułam się jak w śnie... Ale... Przecież to nie mógłby być sen! Wszystko czułam! Zaczynając od fizycznych rzeczy, które mogłam dotknąć i poczuć je, a kończąc na psychicznych. Radość, gniew, smutek, strach... To musiało być realne!

Lecz nie czas na takie przemyślenia. Ten tydzień miał roztrzygnąć wszystko odnośnie Weimaru i Rzeszy. Nie wiedziałam co się dzieje i kto potrzebuje pomocy. Rzesza był szantażowany, sama słyszałam na własne uszy, ale może to Weimar jest poszkodowany? Co jeżeli mężczyzna miał dość krycia brata? Może nazista naprawdę zrobił coś okropnego... Coś, czego szczególnie jego dzieci nie mogą się dowiedzieć. Najgorsze jest to, że we wszystko był wplątany nieświadomy niczego Niemcy... Biedactwo. Popatrzyłam na siebie w lustrze od szafy i przypomniałam sobie słowa Finlandii... "[...]Tobie też proponuję zostawić to tej dwójce.[...]" Jak to Fin ujął, germanie trzymają wszystko w swoich rodzinnych murach i nikogo z zewnątrz to nie powinno interesować. Ale... Jestem córką Niemiec, nawet jeśli nie prawdziwą! Kto wie... Może kiedyś będę narzeczoną Rzeszy? Chociaż czy bym chciała? Westchnęłam i udałam się na dół.

~Time skip~

- Jak ci się podoba książka? - zapytał Ukraina zajadając się lodami.
- Zabawna trochę, chociaż przyznam bez bicia, że dużo tego nie przeczytałam - zaśmiałam się.

Było około 13. Ukraina napisał do mnie, że w taki piękny dzień jak dzisiaj nie może siedzieć w domu i zaproponował mi wyjście na lody jako jego towarzyszka. Jak mogłam więc odmówić?
Szliśmy parkiem drogą powrotną z alei zachodniej do wschodniej gdzie spoczeliśmy na jednej z ławek. Był upał, a lody, chodź niedawno kupione, rozstapiały się powoli i zpływały w dół po wafelku.

Nagle naszą rozmowę przerwała pewna osoba... Z krzaków jak petarda wystrzelił Japonia, który padł prosto na kolana u nóg Ukrainy. Siedzieliśmy w szoku patrząc co uszowaty zrobi. Cóż... Długo nie musieliśmy czekać. Typ wpatrywał się w buty Ukraińca merdając niemrawo ogonem po czym zaczął delikatnie je dotykać.

- Przepraszam bardzo, ale *hic* posiadanie takich racić powinno być karalne~ - rzekł pijanym głosem Japonia macając Ukrainę coraz to wyżej. Na nic Uki starał się zabrać swoje, jak to Jap00niec powiedział, racice od niego, bo chłopak trzymał je o dziwo dość mocno. W końcu oparł się o kolana wujka i leniwie podniósł głowę - o kurwa-
- O kurwa? Człowieku! Przestań macać mi nogi!! - wykrzyczał Uki.
- Ale... Ale... *hic* Raciczki... - posmutniał mangozjeb.
- Spierdalaj na palmy prostować banany!
- Wyprostować to ja mogę tobie co innego~ *hic* - zachichotał Japoniec.
- Zboczeniec!
- Mówię o stópkach... - rzekł po czym zaczął rozwiązywać sznurówki od butów Ukrainy.
- Fuj! Jebany stópkarz! - mówiąc to zabrał nogi na ławkę.
- Raciczki też potrzebują mazażyku...
- Ty lepiej nam powiedz, kto cię tak upił - odparłam jednak na odpowiedź długo nie musiałam czekać. Z krzaków podobnie jak Japonia wybiegł... ZSRR?
- OJCIEC?! - krzyknął Ukraina.
- Imperium Japońskie mnie zabije! - rzekł nerwowo biorąc Japońca na ręce.
- Upiłeś uszowatego? - zapytałam.
- Ja?! - odparł zdziwiony poczym westchnął - Rozumiem. Też lubię alkohol i niekiedy zdarza mi się go nadużyć, chociaż ostatnimi czasami staram się opanować... Ale to ja rozbiłem pijaczy gang!
- Gang? - zapytał z niedowierzaniem Ukraina.
- Tato... To nie *hic* tak... - z daleka usłyszeliśmy głos nie mniej pijanego Rosjanina, który po chwili wypierdolił się przez krzaki. Biedna roślinka. Czy oni nie widzą niedalekiej dróżki?! Ostrożnym, lecz chwiejnym krokiem, zaraz po Rosji ukazał się Serbia.
- To nie pijaczy gang - tłumaczył drugi - tylko zgromadzenie degustatorów *hic* alkoholowych!
- Degustacje to ci ojciec zrobi w domu... Pasem do dupie! Niech tylko Jugosławia się o tym dowie... - powiedział Komuch.
- Wujaszku drogi - Serb podszedł do ZSRR i złapał za ramię - Tatusio nie musi się o niczym *hic* dowiedzieć! Po za tym i tak już dawno machnął ręką na mnie.
- Dziwisz się? Pałętasz się wszędzie z Rosją i chlejecie we dwóch! Jeszcze Japonię upiliście!! Boże... Jak go zaniosę do domu, to będę musiał świecić oczami!
- Kto to wiedział, że *hic* po 5 kieliszkach on padnie jak *hic* mucha! - odparł Rus otrzepując kolana.
- Ilu?! - krzyknęłam - Przecież on już ledwo łączy się z rzeczywistością po 1!!
- Skąd mogłem *hic* wiedzieć?!
- Nie pierwszy raz byłeś na imprezie z Japonią, więc teraz się nie wykręcaj! - krzyknęłam. Zaraz po moich słowach na kolana usiadł mi Serbia i zaczął wpierdalać mi mojego loda.
- Skarbie... Wujkowie *hic* tylko chcieli dobrze! - rzekł.
- Oddawaj mi loda!
- Loda to by od ciebie chciał *hic* Rosja. Ja... Ja was zshipuję! Ale... Ale *hic* słuchaj...
- Że co?! - ZSRR popatrzył się na syna - Co ty jemu nagadałeś gówniarzu zasrany?!
- MmMmMm~ Plany z *hic* [T/I] - zaśmiał się Rus poczym Komuch pierdolnął go w łeb.
- Ciiisza! Wujek tłumaczy bratanicy coś! - Serb znowu spojrzał na mnie - Słuchaj... Słuchasz?
- No słucham - odparłam od niechcenia.
- To dobrze, tooooo słuchaj. Japonia. To ten koleś z *hic* uszami. Ogarniasz?
- Ta... Ogarniam.
- To dobrze, tooooo ogarniaj dalej. On ma łeb słaby *hic* jak orgazm bab w rękach *hic* ZSRR - w tym momencie wyraźnie próbując powstrzymywać śmiech spojrzałam na wkurwionego ZSRR.
- Aż tak źle jest? - zachichotałam. Również Ukrainę to nieco rozśmieszyło.
- A chcesz się przekonać? - zapytał Komuch na co ja tylko nieco zakłoponana odwróciłam wzrok.
- Będziesz ruchał laskę przy *hic* niej? To nie odpowiedzialne! - rzekł Rus.
- Cieszę się, że czasami jesteś aż tak przygłupi... A po za tym lepiej ty się na temat odpowiedzialności nie wypowiadaj!
- Cisza! - krzyknał Serb wpychając już końcówkę loda - Japoniec równa się słaba *hic* głowa, kumasz?
- Kumam.
- To dobrze, tooooo kumaj. My to tacy super *hic* bohaterowie i chceliśmy mu *hic* pomóc!
- Dokładnie! - krzyknął z uśmiechem Rosja stając ledwo co jak SuperMan - Japoniec na słabej głowie nie *hic* wyżyje.
- Da się żyć bez wódki, uwierz mi - odparł Uki na co Rusek tylko przekręcił oczami.
- Chociaż jednego normalnego syna mam... - westchął ZSRR po czym pociągnąć Serba za ramię zabierając go tym samym z moich kolan i udał się z całą trójką "alkoholowych degustatorów" na wschód - Przepraszam za nich!
- To oni powinni! - odkrzyknął Ukraina poczym spojrzał na mnie - idziemy jeszcze po lody?
- Jeszcze się pytasz? Jasne! Ale ja stawiam!
- Masz czym zapłacić?
- Oczywiście! - odparłam poczym wyjęłam kartę płatniczą z niemiecką flagą. Tatuś nie powinien się skapnąć ;).

~Time skip~

Był już wieczór. Siedziałam sobie w moim ulubionym miejscu w lesie patrząc na taflę jeziorka i myślami błąkałam gdzieś pomiędzy Rzeszą, a Weimarem. Nie wiedziałam jak znaleźć odpowiedź na te wszystkie pytania w mojej głowie i jak w ogóle mam pomóc germanom, a szczególnie Niemcowi, który jak gdyby nigdy nic zajmował się swoimi codziennymi obowiązkami. Odpowiedź jednak sama raczyła mnie znaleźć... A przynajmniej trop do niej.

- Widzę, że panienka także ma romantyczną duszę - natychmiast oderwałam się od swoich przemyśleń i spojrzałam za siebie. Już miałam krzyknąć "Niemcy", ale przecież to nie był on... To był Weimar we własnej osobie.
- Republika Weimarska?
- A już myślałem, że zostanę nazwany Niemcy - zaśmiał się i usiadł obok mnie.
- Cóż... Co prawda jesteście podobni, ale jest parę szczegółów, które was różnią... - spojrzałam na jego krawat - Niemcy nie ma takiego z paskami.
- Naprawdę? Odróżniasz nas dzięki krawatom? - znowu się zaśmiał.
- Nie. Macie inny kolor oczu i różnicie się wzrostem... Jesteś nieco wyższy. A krawat to taki dodatek - odparłam wpatrując się ponownie w wodę. Z czasem zorientowałam się, że naprawdę nie są idealnymi klonami. Niemcy miał heterochromię, czyli jedno oko miał czerwone, a drugie żółte, podobnie jak Polska, chociaż u Pola było to wynikiem wojny. Oko, które było uszkodzone, z czasem blakło, aż z czerwonego powstało białe. Na szczęście nadal mógł na nie widzieć, chociaż nie tak dobrze jak kiedyś. Weimar miał natomiast oboje oczu czerwone, podobnie jak Rzesza.
- Bardzo spostrzegawcza jesteś! - odparł z uśmiechem - Cieszę się, że tak mądra dziewczyna ma zaszczyt być częścią naszej rodziny.
- Wiesz... Jestem córką Niemiec tylko tak... Dla zabawy.
- To nic nie szkodzi. I tak myślę, że jeśli przyjdzie czas na Niemcy, to miano vendi podaruje właśnie tobie.
- Mi? Ale... Jestem tylko człowiekiem.
- Oh... Moja droga. Jesteś jedną z nas - uśmiechnął się szczerze - nie zdziwiłbym się więc gdybyś mogła mieć miano kraju. Po za tym byłbym wtedy spokojniejszy... Naród niemiecki miałby ponownie godny kraj. Twierdzę, że Niemcy byłby dobrym przewodnikiem i wszystkiego by cię nauczył.
- A Polska? - zapytałam na co ten tylko prychnął.
- No tak... Polska... Da radę sam. Zbyt cwany jest aby od tak zginąć. Zakładam, że albo będzie miał jeszcze jedno dziecko poza tobą, albo... Będziesz rządzić i tym i tym krajem.
- Na raz?! Czy jednak może...
- Unia. Albo po prostu ziemie polskie i niemieckie zostanął połączone. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie - ponownie posłał mi uśmiech.
- To zabawne - odparłam po chwili - skąd w ogóle wiesz kim jestem i co się dzieje w życiu Niemca? - zapytałam prosto z mostu na co Weimar posłał tylko chytry uśmieszek.
- Miłe, że się tym interesujesz. Cóż... Może nie było mnie tu długo... Owiele za długo... Ale to nie znaczy, że o niczym nie wiem. Wiesz... Mam swoje sposoby, w końcu nie mieszkałem przez ten czas na kompletnym odludziu - mężczyzna spojrzał w niebo - fajny jest ten świat ludzki i być może bym tam został gdyby nie pewne sprawy. A o tobie się dowiedziałem od NRD.
- Czekaj... Jakie pewne sprawy? - domyślałam się, że chodzi o Rzeszę, ale nie mogłam przecież pokazać, że się domyślam wszystkiego.
- Takie tam braterskie porachunki... Młody trochę nawywijał, a ja nie mam zamiaru świecić oczami... Nie ma w końcu pięciu lat! Odeszłem, bo miałem go dość, ale myślałem, że przez ten czas zrozumie parę spraw. A on? Rozpętał wojnę! Ale to nawet nie o to chodzi... W końcu wiem czemu tak się stało. Rzesza może ma niezły charakter, ale łatwo owinąć go sobie wokół palca - spojrzał na mnie i uśmiechnął się jakby chciał mi coś przez to mi przekazać.
- Hitler omamił nie tylko jego, ale cały naród niemiecki - prychnęłam na co ten się zaśmiał.
- Cwana jesteś. Podoba mi się szczerze to u Polaków, ale ja tak łatwo się nie dam - odparł poczym wziął mnie za brodę i odwócił moją głowę centralnie w jego kierunku patrząc prosto w moje oczy - wiem jakie relacje łączą ciebie i Rzeszę. Kocham swojego brata i chcę, aby był szczęśliwy, ale to może ciebie dużo kosztować. On jest chory psychicznie i może ci zrobić krzywdę. Przemyśl to, czy naprawdę chcesz z nim być. Naród niemiecki potrzebuje kogoś takiego jak ty, a miłość przyjdzie w swoim czasie. Ta odpowiednia.
- Wiem co robię - zabrałam rękę mężczyzny z mojej brony i nieco się odsunęłam - Rzesza ma leki i codziennie pilnujemy aby je zażywał. Nie robię sobie nadziei, że wyzdrowieje, ale póki wszystko jest pod kontrolą to jest dobrze. Po za tym między mną, a Rzeszą nic nie ma. Jest moim dziadkiem - Weimar prychnął jakbym powiedziała coś głupiego.
- Sama mówiłaś, że ta "rodzinka" to tylko zabawa i aktualne bawi się w nią tylko ty, Polska i Niemcy.
- Litwa... Węgry... Ukraina... - zaczęłam wyliczać co wyraźnie lekko zdenerwowało Rebublikę.
- Ale Rzesza nie i nie weprzesz mi, że jest inaczej! - westnął i pogłaskał mnie po ramieniu - [T/I]... Znalazłaś się pod strzydłami niemieckiego rodu i póki tu jesteś czuję się zobowiązany zapewnić ci bezpieczeństwo i pokazać odpowiednią drogę. Decyzji nie podejmę za ciebie, ale mogę na nią wpłynąć. Liczymy na ciebie... Niemiecki lud na ciebie liczy.
- Przeszkadzam wam? - odwróciłam się i ujrzałam za sobą Rzeszę. Nie powiem, poczułam swego rodzaju ulgę.
- Nie, skądże! - powiedziałam z uśmiechem.
- Spotkałem panienkę przypadkowo, a jako iż już raczono ją wprowadzić do naszej rodziny to chciałem ją poznać - Weimar zachowywał się nadzwyczaj uprzejmie w stosunku do brata jednak Rzesza na te słowa jeszcze bardziej zmarszczył brwi - Chcesz dołączyć do nas?
- Nie - odparł chłodno poczym spojrzał na mnie - Polska zrobił już kolację i cię oczekuje. Po za tym jest już dość późno i chłodno.
- Jasne - wstałam otrzepując się z ziemi i trawy poczym spojrzałam na Weimar - Dobranoc!
- Dobranoc. Miło było cię poznać!

Wracałam z Rzeszą do domu w ciszy. Szczerze? Czułam się jak dziecko, które przeskrobało u swojego rodzica. Tylko... Co ja złego zrobiłam? Fakt, rozmawiałam z nielubianą przez Rzeszę osobą, ale czy to powód, aby się na mnie złościć? To była zwykła rozmowa! Po za tym muszę wiedzieć o co chodzi!

- Co on tobie o mnie nagadał? - zapytał dość oschle nawet nie spoglądając w moim kierunku.
- Nic takiego... Powiedział, że wrócił ze świata ludzkiego i że dowiedział się niedawno o mnie.
- Nie wierzę, że o mnie nie pisnął ani słowa - odparł, a ja westchnęłam. Co ja miałam mu powiedzieć... Że kazał mi w skrócie trzymać się od niego z daleka? Że może mi zrobić krzywdę? Takim sposobem nigdy nie załagodzę tej sprawy. Postanowiłam więc nic o tym nie wspominać, a skupić się na pozytywach.
- Rzesza... Od wcale nie chce dla ciebie źle - powiedziałam ale nazista tylko się zaśmiał cicho i przyspieszył nieco krok.
- To ci dopiero żart...
- Ale ja mówię poważnie! Jesteście braćmi i...
- Słuchaj! - krzyknął stając nagle i spoglądając nieco gniewnie na mnie - bracia nie robią sobie takich świństw! On zrujnował mi całe życie, a teraz gdy mam je jakkolwiek ułożone to wraca i robi zamieszanie! - popatrzyłam w ciszy na nazistę poczym spuściłam wzrok. Rzesza w końcu westchnął i kontynuował spokojniejszym tonem - zrozum... Ja wiem, że chcesz dobrze, ale... Relacje moje i Weimara są okropne i tego już nie da się naprawić... Tu zwykłe przepraszam nie wystarczy. A teraz chodź, bo Polska będzie się martwił - po tych słowach ruszyliśmy.

Dalszą część drogi pokonaliśmy ponownie w ciszy... Ale to dobrze. Zastanawiałam się co wydarzyło się takiego, że bracia pajali do siebie taką nienawiścią... Rozumiem. Rodzeństwo. Ale oni oboje byli dorośli. Jedno było pewne i wiedziałam to już od początku, a rozmowa z Rzeszą i Weimarem tylko mnie w tym utwierdzała - to nie była zwykła sprzeczka. To było coś co, według słusznego stwierdzenia Rzeszy, zwykłe "przepraszam" nie naprawi.

~•~•~•~•~

Yo
Jak się podobało? Myślicie, że relację braci da się jeszcze uratować? Napiszcie w komentarzu, a ja... Idę spać. Naura

PS. Za błędy przepraszam

~2354 słowa~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro