Śnieżka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Time skip~

Per. CR

Był wieczór. Przechadzałem się akurat powoli zawiłymi korytarzami zamku, a za mną dreptała i co chwilę wypytała o różne obrazy "Aniela". Czułem się wspaniale chodź nie okazywałem tego. Wręcz przeciwnie. Byłem dla niej chłodny i odpowiadałem na wszystko od niechcenia. Najgorsze było to, że nie mogłem być milszy, jakbym stracił kontrolę nad swoim ciałem i duszą. Czułem się jak jedynie baczny obserwator, który tylko patrzył i przysłuchiwał się wszystkiemu.
- A ten obraz? Przedstawia on zazdrość? - zapytała dziewczynka natomiast gdy tylko spojrzałem całe dzieło mnie wchłonęło do środka. To nie był obraz.
Teraz stałem niezauważony w wejściu do komnaty gdzie znajdowała się cała moja rodzina. ZSRR tryskał radością i dumnie pokazywał RONowi maleńką Białoruś, a ten z uśmiechem wziął ją na ręce niczym swoje własne dziecko. Polska i Ukraina stali złapani za rączki nad małym Rosją, który coś do nich gaworzył i klaskał drobniutkimi dłońmi. Po chwili także ukazała się Oshea uspokajająca płaczący Kazachstan. Gdy tylko stanęła przy RONie, maluch natychmiast magicznie zasnął, a kobieta pokazała swój okrągły brzuch. Tak... Tam jeszcze była mała Litwa.
- Tak... - odparłem po chwili - Zazdrość... Twój ojciec miał wszystko... Czułem, że mi zagraża. Gdyby tylko wiedział co ja czuję... Wszyscy go kochali! Był taki cudowny, troskliwy, uprzejmy i waleczny. A ja?
- Wolałeś podkulić ogon i stać z boku jak teraz, tak?
- Ja... Ja chciałem tylko mieć to co on - dodałem po chwili milczenia.
- Więc dlatego go zabiłeś - rzekła dziewczyna. Od razu po tych słowach spojrzałem na nią i się przeraziłem. "Aniela" była cała we krwi. Twarz miała ciemną, a jedyne co widziałem to jej przenikliwie czerwone oczy płonące żalem. Znowu spojrzałem w stronę komnaty próbując znaleźć tą szczęśliwą rodzinkę. Nie było... Był za to RON, który leżał cały we krwi dość blisko mnie. Tak... Znalazłem się w środku. Roztrzęsiony uklęknąłem przy nim i gdy już miałem go dotknąć ujrzałem swoje dłonie całe we krwi.
- O Boże... Ale... Ja nie chciałem go zabić! - krzyknąłem patrząc na dziewczynkę. Ta tylko podeszła do mnie wręczając mi białą różę z plamami krwi.
- Wiem Cezary... To zazdrość robi z człowieka potwora, ale spokojnie, możesz odkupić swoje winy. Nawet nie wiesz jak jesteś blisko rozwiązania.

W końcu się obudziłem, ale tym razem bez krzyku. Przetarłem oczy próbując wymazać sobie z pamięci sen, który przed chwilą miałem, a bynajmniej obraz martwego RONa. Jak dobrze, że kraje nie odchodzą na zawsze... Chociaż przez dłuższy czas każdy myślał, że tak jest. Oparłem rękę na łóżku aby wstać ale poczułem lekkie ukucie. Zabrałem natychmiast dłoń i spojrzałem na nią. Cholera. Zrobiłem sobie małą rankę, przez którą sączyło się trochę krwi. Od razu spojrzałem na łóżko aby ujrzec "sprawcę" tego małego incydentu. Nie musiałem długo szukać. Na łóżku jak gdyby nigdy nic leżała biała róża. Dziwne... Co ona robi u mnie w łóżku? Wziąłem ją delikatnie w ręce i przejechałem dłonią, aby usunąć jeden lisek, który jej odpadł i zawieruszył się gdzieś na białych płatkach.
- Psia kość - mruknąłem. Zapomniałem, że miałem rankę przez co z lekka pobrudziłem białą różę krwią. Przypadek? Nie wiem. Wszystko wskazywało na to, że nie, ale nie chciałem popadać w paranoję.

Oprócz snu róża przypomniała mi swoimi aktualnymi barwami jeden kraj, do którego miałem iść wczoraj. Polskę. Tak... Miał mi wyjaśnić gdzie i po co ZSRR wyjechał z [T/I] przekładając nasze spotkanie. Nie interesowało mnie już to czy się zbłaźnię czy nie. Moje życie przewróciło się do góry nogami odkąd ujrzałem tą małą panienkę i musiałem jak najszybciej wszystko przywrócić do pierwotnego stanu. Kto wie? Może będzie nawet lepiej?

Per. Finlandii

(Yummy)

Obudziłem się rano cały obolały i nie wyspany. Ta noc była okropna! Z resztą chyba nie tylko dla mnie... ZSRR także wstał leniwie jęcząc z bólu pod nosem i powoli prostując wszystkie części ciała.
- Wybacz Finn ale ja dzisiaj śpię na kanapie - rzekł. Szczerze to myślałem, że to mnie wygoni do salonu ale z drugiej strony może woli spać na twardszych łóżkach. Kij wie.
W każdym razie także wstałem, zasłałem łóżko i poszedłem zajrzeć do pokoju [T/I]. Spała jak suseł tuląc się uroczo do wielkiego królisia. Uśmiechnąłem się lekko po czym powędrowałem na dół. Tam czekało już pyszne śniadanie, które przygotował nam Kanada.

- Witam śpiących królewiczów! - powiedział radośnie po czym zaserwował nam naleśniki, podobne do tych co jedliśmy wczoraj, z syropem klonowym oraz owocami.
- Ta... Cześć - odparł Komuch.
- Coś jacyś nie wyspani jesteście.
- Dziwisz się? Musieliśmy spać razem! - odparłem siadając obok ZSRR.
- Oj bez przesady. Przyzwyczaicie się.
- Jasne. Chyba jak jeden drugiemu włoży jedno cudeńko z twojej kolekcji w dupę - powiedział komunista mozolnie jedząc naleśnika. Spojrzałem na niego w lekkim szoku po czym zerknąłem na Kanadę i wziąłem łyk kawy. Ten tylko uśmiechnął się na te słowa.
- No wiesz... To też jest jakieś rozwiązanie - kawa z moich ust przysnęła prosto na blat, a ZSRR zaczął się dusić - No co! To tylko kolekcja! Żadnego nikt nigdy nie używał! Jeszcze...
- TO BYŁ SARKAZM KANADA! - krzyknąłem. Serio on to wziął na poważnie?! Myślał, że będę się bawił jego gumowymi kutasami razem z moim odwiecznym wrogiem?! W życiu!
- Sarkazm nie sarkazm, ale zezwolenie ode mnie macie - uśmiechnął się jakby to było coś normalnego. W sumie seks jest normalny... Ale raczej nikt o tym od tak publicznie nie rozmawia! Dla Kanady natomiast pogaduszki o TYCH sprawach nie były ani trochę stresujące i swobodnie o tym mówił czasami puszczając wolno wszelkie swoje fantazje. Niby taki wesoły, niewinny chłopaczek, a z drugiej strony był zboczony... I to bardzo. Chociaż nie zgrywał takiego Alvaro jak na przykład Meksyk i nie macał każdego kto mu wpadł w oko, więc chyba nie dziwne, że każdy ufał mu bezgranicznie i czuł się przy nim bezpiecznie. Swoje myśli przeistaczał raczej w zabawy tylko ze swoim partnerem.
- Daj te zezwolenie Ukrainie, a nie nam - odparł Komuch łapiąc powoli oddech.
- Mam dla niego zupełnie co innego u siebie w domu - uśmiechnął się od ucha do ucha bez grama wstydu.
- Boże... Co wy się tak drzecie - ze schodów powoli schodziła zaspana [T/I] przecierając oko.
- Kanada dał nam zezwolenie na zabawę z zawartością drugiej i trzeciej części szafy - rzekł ZSRR. Dziewczyna natomiast patrzyła na nas próbując sobie przypomnieć co tam było.
- Tymi kutangensami jak to Finlandia powiedział?
- Dokładnie.
- Ty też możesz skorzystać - dodał z radosną minką Kanada, a [T/I] momentalnie poczerwieniała.
- Wolę zostawić to na twój użytek Kanado.
- I tak tego nie używam ale jak wolicie. Ale aktualnie zostawmy dildosy na później. Mam dla was wyzwanie aby wam się tu nie nudziło! - Kanada pokazał na trzy siekiery.
- Będziemy polować na potomków Rasputina i ucinać ich przyrodzenia czy co? - odparłem sarkazmem.
- Raczej rozcinać martwe ciała drzew - zaśmiał się Kanuś - potrzebujemy drewna na opał, bo i wam niewiele zostało i mi, a czymś trzeba napalić w piecu.
- Super! - krzyknęła [T/I] i podbiegła do narzędzi - trochę ciężkie i nie wygodne... Ale dam rady! - mówiąc to zarzuciła ostrożnie siekierę na ramię jednak Kanada po chwili zabrał jej ten "tasak" z rąk.
- Wybacz, ale to nie zajęcie dla kruszynek - odparł z uśmiechem na co dziewczyna lekko się oburmuszyła - później będziesz mogła pociąć kilka kawałków pod moim okiem, ale aktualnie mam dla ciebie lepsze zadanie! - Kanada wyjął z kieszeni niewielką torebkę i dał [T/I].
- Jakieś nasiona...? Marchewki? Po co mi to?
- Lubisz zwierzęta?
- Jejku... KOCHAM! - w oczach dziewczyny zabłysły iskierki.
- A więc pokażę ci kilka karmników dla ptaków, które trzeba napełnić nasionami, a później będziesz mogła nakarmić Cariboo!
- Cariboo?
- To takie renifery żyjące u mnie. A teraz chodźmy, bo później ma być zamieć! - rzekł Kanada poczym wesoło podskoczył i wyszedł z domu.

~Time skip~

Cięliśmy już ostatnie kawałki drzewa, a [T/I] nawet nie myślała, aby nam pomóc pomimo, że tak bardzo wcześniej chciała. Siedziała na swoich nogach w puchowej kurtce i uszatce, którą ZSRR jej założył wielce zatroskany wmawiając wszem i wobec, że nasz mały skowronek zamarznie. Nawet na nas nie spojrzała. Na kolanach miała położony otwarty worek, z którego co chwila brała nasiona dla ptaków. Napełniła już wszystkie pobliskie karmniki ale to nie wystarczało. Sama nim została, a konkretniej jej ręce. Po chwili bezruchu przylatywały najróżniejsze ptaki i ostrożnie siadały na palcach dziobiąc ziarenka prosto z dłoni. Cariboorom także spodobała się [T/I] i konkurowały z ptakami o jedzenie prosto z rączek dziewczyny.

- Wygląda jak Śnieżka, prawda? - powiedział ZSRR. Od razu oderwałem wzrok od [T/I] i spojrzałem na niego. Wydawał się być spokojny jednak zazdrość płonęła w jego oczach jak żywy ogień.
- Nie zaprzeczam, ale ty za to nie wyglądasz jak drwal - odparłem bez emocji.
- Ty również. Zamiast tego pożerasz [T/I] wzrokiem.
- Bzdury. Imponuje mi ona po prostu. To tyle.
- Nie rób ze mnie durnia - warknął niezbyt głośno Komuch powoli tracąc panowanie nad sobą. Serio? Myśli, że mnie przestraszy?
- Sam z siebie robisz aktualnie. Nie mam zamiaru być kolejnym facetem, który się wręcz przed nią płaszczy.
- Tak? To po co tu jesteś?
- Bo chcę jej pomóc!
- Czemu skoro nic dla ciebie nie znaczy?! - ZSRR walnął siekierą w drewno obok mnie. Nie... Nie był zły... On był wkurwiony! Ale jego pytanie mnie zatkało. Bzdurą było to, że nic dla mnie nie znaczy, ale... Czemu byłem zawsze przy niej? Nawet jej specjalnie długo nie znałem. Zrozumiałbym gdyby była mi bliska, gdybym znał ją już kupę czasu, ale tak nie było. Ja ją dopiero poznawałem... Chciałem poznać... I chciałem ją chronić. Sam nie rozumiałem dlaczego... Może... Się zakochałem? Ale to bez sensu!
- Jestem jej przyjacielem i będę przy niej na dobre i na złe, czy ci się to podoba, czy nie! - odparłem po czym spojrzałem na Kanadę. Ten tylko stał nie wiedząc co się dzieje i co ma zrobić. Popatrzyłem jeszcze na wściekłego komunistę po czym odszedłem od niego.
- Zaniosę już trochę tego drewna do domu - zadeklarowałem.
- Jasne... Zanieś, a później zacznij ładować na przyczepkę. Spokojnie dokończę z ZSRR ciąć i ci pomożemy - odparł Kanada na siłę wymuszając lekki uśmiech. Był w szoku. W zasadzie się nie dziwię. Nie był w końcu wtajemniczony i po prostu nie wiedział co się dzieje. Myślał zapewne, że nienawiść moja i Komucha jest wynikiem jedynie Wojny Zimowej. Zasadniczo sam tak myślałem do dzisiaj... Teraz powód był inny chociaż sam go nie rozumiałem... Albo po prostu nie chciałem zrozumieć.

Per. Polski

- Ale rozumiesz, że to nie twój interes?! - krzyknąłem wchodząc do salonu. Jak on śmiał po tym wszystkim tutaj przychodzić i jeszcze wypytywać o [T/I]?!
- Polska błagam! To dla dobra nas wszystkich! - odparł Cesarstwo. Wyglądał na naprawę przejętego ale nie ze mną te numery!
- Nie pozwolę ci zepsuć jej życia! Nawet nie wiesz przez co ja przechodzę! Staram się ją chronić jak tylko mogę ale przez takich jak ty jest to owiele trudniejsze!
- Польша... Rozumiem... Ale ty też musisz mnie zrozumieć.
- Właśnie nic nie rozumiesz! Nachodzisz mnie w moim własnym domu i żądasz jeszcze miejsca pobytu [T/I]!
- Aniela mnie nachodzi rozumiesz?! - zamarłem. Powoli spojrzałem na CR.
- Myślałem, że nie chcesz jej znać... - odparłem.
- Pol... Nie wiem czy chcę czy nie. Muszę odkryć kim była do cholery! Odkupić swoje winy. Nie wiem jak to się wszystko skończy... Ale wiem, że do wszystkiego muszę jakoś dojść sam!
- Ona wybrała ciebie - rzekłem opadając na kanapę jednak CR wydawał się niczego nie rozumieć.
- Jak to mnie wybrała? Co ty gadasz do cholery?!
- Nie krzycz... Proszę... I tak mnie głowa boli.
- Dobrze... Przepraszam. Ale powiedz mi o co tu chodzi?
- Miałem to samo z ojcem. Nawet nie wiesz jak bardzo Góra Śmierci jest niebezpieczna! Trafiają tam kraje z najgorszymi przewinieniami lub te, które złamały zasady Pustki... Ojciec przykładowo próbował z niej uciec dlatego tam trafił... Są oni tam tylko przez jakiś określony czas, a gdy zbliża się ich koniec mogą poprosić tylko jedną osobę z żywych o pomoc w wydostaniu się stamtąd... Zanim umrą na zawsze.
- Boże... Co? Wiedziałem, że wyjście z Góry nie jest łatwe ale... Aż tak?
- Niestety... "Aniela" wybrała ciebie, bo przy okazji chce ci pomóc... Tak myślę przynajmniej... W końcu do końca myślała, że tak naprawdę jesteś dobry.
- To miałoby sens...
- I ma! W każdym razie nie zostało ci dużo czasu...
- Skąd mam wiedzieć ile?
- Po tym jak bardzo "Aniela" będzie cię "męczyć". Trochę straszne ale im mniej czasu jej zostanie tym będzie robiła dosłownie wszystko abyś ją ocalił. W końcu to chyba normalne, że każdy łapie się ostatniej deski ratunku aby przeżyć.
- Rozumiem... Aktualnie nie jest źle. Powiedziała mi, że już jestem blisko rozwiązania i dała mi różę. To wszystko.
- Tak jednak mniej się na baczności - powiedziałem i popatrzyłem CR głęboko w oczy - a [T/I] jest w domku w Ameryce Północnej... Pojedziesz do Kanady to ci pokaże gdzie, tylko powiedz, że jesteś ode mnie.
- Dziękuję Polska! - CR po raz pierwszy w życiu mnie przytulił, a jego szczęście nie miało końca.
- Dobra! Ej! Spokojnie! - odsunąłem się od niego lekko - Tylko nie jedź od razu... Pamiętaj, że bezpieczeństwo [T/I] aktualnie jest bardzo ważne.
- Coś jej zagraża...?
- Tak... Faszystowskie Włochy... Ale już tym się zajęliśmy.
- Rozumiem... Będę bardzo ostrożny - po tych słowach CR opuścił dom, a ja ponownie usiadłem na kanapę.
- Powiedziałeś mu gdzie jest [T/I]?! - do salonu szybko wbiegł Niemcy. Najwidoczniej musiał wszystko słyszeć.
- Spokojnie Niemcy... Wiem co robię. CR musi spotkać się z nią ale wpierw musimy ustalić to z UE.
- Gdybym ciebie nie znał to uznałbym to za idiotyczne... - German usiadł obok mnie i objął ręką - ale ufam ci... Chociaż nie do końca rozumiem o co chodzi... Po co mu to do szczęścia?
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie kochany... - posłałem lekki uśmiech po czym wtuliłem się w jego ramię.

~•~•~•~•~

70 rozdział zbliża się wielkimi krokami! Patrząc na to ile bym jeszcze chciała dać do tej książki to wizja 100 rozdziałów jest co raz bardziej realna 🤭. Swoją drogą możecie przygotować się na perspektywę nowej postaci w tym lub kolejnym next! Jak myślicie? Kto to będzie?

PS. I'm so sorry za błędy ;›

~2272 słowa~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro