Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Można było powiedzieć, że sklep pani Basi był bardziej sklepem spożywczo-przemysłowym, przez ilość rzeczy nie będących warzywami i owocami. Na artykuły papiernicze i różne chemikalia, służące do czyszczenia domu, przeznaczony był cały regał.

Oprócz nich były tam jeszcze różne szpargały typu: naklejki, kolorowe wstążki, brokaty, dziurkacze z najróżniejszymi wzorkami, czyli wszystko, co mogło przydać się do jakichkolwiek prac plastycznych.

Minji najpierw podeszła do działu z napojami, wybierając sok jabłkowy. Potem przeszła do sekcji z warzywami i owocami, wkładając do koszyka trzy dorodne pomidory, jedną paprykę, pół kilograma ziemniaków i cztery marchewki. Z owoców zdecydowała się na banany i winogrona. Przeszła koło lodówek, chroniących niektóre produkty od zepsucia się w cieple. Zmierzając w kierunku działu papierniczego w celu kupienia bloku technicznego do rysowania, kobieta zaczęła odczuwać już ciężar swoich zakupów.

Jako fotograf, Minji nie miała zbyt dużo pracy fizycznej. Jedynym co musiała robić było dźwiganie swojego sprzętu ze sobą. Chociaż w niektórych sytuacjach robiła więcej niż to. Czasami nosiła też soczewki od aparatów znajomych z pracy, kiedy widziała ich taszczących te wszystkie bibeloty. Jeśli była taka potrzeba, zaraz rzucała wszystko i pędziła, by komuś pomóc.

Przykładowo, kiedy ostatnim razem robiła zdjęcia pewnym nowożeńcom, pomagała w rozdzielaniu pijanego wujka panny młodej od ojca pana młodego.

Sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Dla niej niesienie pomocy innym było odruchowe, nawet jeśli sama miała na tym stracić.

Więc straciła.

W czasie, gdy ona próbowała pogodzić dwie strony konfliktu, jakieś dzieci wpadły na "genialny" pomysł. Mianowicie, weszły z zabranym aparatem na balkon domu weselnego, mówiąc, że starsi z pewnością rzucą lepiej do celu niż młodsi. Celem była duża fontanna za budynkiem, a dokładniej woda w niej.

Kiedy Minji zorientowała się, co stało się z jej sprzętem, było już za późno. Był w tak złym stanie, że nawet najlepszy specjalista w mieście powiedział, że nadaje się on już tylko do wyrzucenia. Dziewczyna była tym załamana. Straciła swój profesjonalny aparat, warty około 500$ i pomimo odszkodowania, które dostała, nie zgodziła się już robić zdjęć tej rodzinie na następnym spotkaniu rodzinnym.

*

Ta kobieta była na tyle bezczelna i samolubna, że wmawiała Minji, że to wszystko jej wina. Według niej, nie powinna była zostawiać aparatu w tak widocznym miejscu, mogąc przewidzieć, co może się stać.

Tak bardzo zdenerwowała tym dziewczynę, że ta, niewiele myśląc, rozłączyła się i nie odebrała już więcej połączeń ani wiadomości od tego numeru.

Był to ostatni raz, kiedy spuściła z oka swój sprzęti ostatni raz, kiedy spieszyła na ratunek obcej osobie. Wyciągnęła z tej jednej lekcji nauczkę na całe życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro