Rozdział 011 „Wbrew przeznaczeniu"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


„Nawet to co przypadkowe w ostateczności jest tylko koniecznością"

Kroniki Proroka Codziennego 012:

Hej kochani!
Witam serdecznie w kolejnym rozdziale. Pogoda dość szybko się zmienia. Kiedy pisze ten rozdział jest wiosna, miesiąc maj. Za oknem panuje przerażająca ulewa i jeszcze mroczniejsza burza. Nienawidzę takiej pogody, ale nie będę narzekać. W tym momencie jestem na dość dziwnym etapie. Chcę jednak kontynuować tę historię i mam nadzieję, że wam się spodoba. Cóż nie będę przedłużać tego dość banalnego powitania. Pisząc oglądam jeden z nowych odcinków The Originals. No cóż. Przyznam szczerze że jestem zachwycona i czekam na ciąg dalszy. Pewnie, gdy piszę te część z pewnością sezon dobiegł końca, ale już teraz wiem iż to nie ostatnie spotkanie z wampirze rodziną Michaelsonów. Pozostaje czekać na ciąg dalszy i zapraszam do czytania jeśli was jeszcze nie zanudziłam.

*~*~*

(rok 1800)

-Mogłabyś chociaż udawać, że go lubisz Tesso!

Sara z niesmakiem spojrzała w stronę swojej starszej siostry. Był rok 1800. Nad całą Anglią zawisła groza wojny. Nikt nie wiedział czym to się skończy. Dużo osób wyjeżdżało za granicę. Podobnie miała wkrótce postąpić rodzina Morganów. Byli dość bogaci jak na te czasy. Ojciec pracował w miejscowym zamku jako zarządca. Matka pomagała w kościele, urządzała bale. Tessa miała siedemnaście lat, a Sara osiemnaście. Właśnie wtedy odkryły swój niezwykły dar. Nie mówiły na głos. Dobrze wiedziały jak bardzo prześladowane były czarownice. Tu gdzie mieszkały w Salem polowania i mordowanie kobiet było na porządku dziennym. Obydwie starały się wieść normalne życie, ale nie zawsze było im to dane. Musiały naprawdę bardzo uważać. Rzeczywistość bywała brutalna wobec innych ludzi. A one miały magię. I tą magią właśnie działały na różne sposoby. Teraz matce zależało by Tessa dobrze wyszła za mąż. Liczył się tylko właściwy mariaż. Reszta nie miała żadnego znaczenia. Nawet uczucia. A tych Tessie nie brakowało. Od dawna była zakochana w miejscowym synu młynarza. Gdyby tylko była mniej szlachetnie urodzona, wówczas wszystko wyglądałoby inaczej. Niestety swojego losu się nie wybiera. Wszystko już dawno zostało ustalone. Tessa niechętnie spojrzała na siostrę. Młodsza Sara będzie miała o wiele łatwiej w życiu. W dodatku unikała afiszowania się ze swoimi umiejętnościami. Wolała żyć jak normalna dziewczyna, którą nigdy nie będzie. Podobnie jak jej potomstwo. Matka nigdy nie wiedziała, że jej babka to czarownica. Ona rzuciła klątwę na dziewczynki, by odziedziczyły moc. Magia zbliżyła je do siebie, ale i równie oznaczała poważne kłopoty. Sara wciąż nie wiedziała jak wybrnąć z tego małżeństwa. Potrzebowała pomocy siostry, która mogłaby jej coś doradzić.

- Jak mam udawać, Saro? – zapytała oschle. Nie rozumiała podejścia siostry. Myślała, że jej pomoże. W końcu były dla siebie najlepszymi przyjaciółkami. Przynajmniej od zawsze. Nigdy nie miały przed sobą żadnych tajemnic. No może po za jedną, ale o tym wolała nie mówić na głos. Kiedyś zrobiła coś bardzo złego. Czasami to wydarzenie przychodziło do niej w koszmarach. Do dzisiaj wolała o tym nie wspominać. – Czy ty siebie słuchasz w ogóle? Mark jest świetnym facetem, ale gdyby przypadkiem odkrył kim jestem? Jak myślisz, co wówczas zrobi? Pogodzi się z tym faktem? Prędzej postawi mnie przed sądem czarownic. Spłoniemy na stosie. Wyobrażasz sobie taką śmierć?

Sara wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Miała tez żal do siostry. Sama od dawna kochała Marka. Chciała z nim być szczęśliwa. Jednak los postanowił za nie. Mark musiał ożenić się ze starszą siostrą. Tak nakazywało prawo. Ona Sara musiała poczekać na swoją kolej. Każdego dnia coraz bardziej nienawidziła swojej siostry. I ta nienawiść pogłębiała się każdego dnia coraz bardziej. Jeszcze tego samego dnia spotkała się z ukochanym mężczyzną. Musiała coś zrobić by być z nim szczęśliwa. Znaleźć jakiś sposób. Wierzyła, że podoła. W końcu była czarownicą i miała potężną moc.

- Kocham cię Mark! - wyszeptała po upojnej chwili jaką wspólnie przeżyli. Był najcudowniejszym kochankiem jakiego miała. I jedynym mężczyzną, który poznał ją od bardzo intymnej strony. –Nie chcę cię stracić. Wiesz, co możemy z tym zrobić? Nie chcę dłużej żyć w ukryciu.

- Nie będziemy ... - pokręcił głową całując ją lekko. – Wszystko się ułoży. Dzisiaj oficjalnie zgłoszę oświadczenie. Poproszę twojego ojca o rękę, a jeśli mnie nie przyjmie w czasie przyjęcia ogłoszę nasze zaręczyny. Nie dbam o przyszłość. Pragnę być tylko z tobą.

Uwierzyła mu. Mówił tak przekonująco. Nie chciała myśleć, że ją okłamywał w jakiś pokrętny sposób. Po prostu jej serce podpowiadało jedyny możliwy scenariusz szczęścia. Pragnęła go właśnie dla siebie. Dlatego tak bardzo niecierpliwiła się na dzisiejszy bal. Założyła jedną z najlepszych błękitnych sukien. Swoje jasne włosy kazała pozostawić rozpuszczone. Tego wieczoru miała błyszczeć Tessa nie chciała Marka. Ona wręcz przeciwnie. I zamierzała pokazać to światu.

- Wyglądasz dziś bardzo tajemniczo? – zauważyła cicho Tessa, obserwując uważnie siostrę. Bale u burmistrza cieszyły się niezwykłą popularnością. Przychodziła cała śmietanka. Wszyscy którzy mieli jakiekolwiek znaczenie. Mark Wilder miał Należał do grona Założycieli miasteczka. Jego rodzice byli bogatymi bankierami. Prócz tego ojciec to hrabia pałający się pracą. To był policzek wśród arystokracji, ale i tak go szanowali.

- Będę miała dzisiaj niespodziankę .... – wyszeptała poruszona siostrze. Nie chciała jeszcze o niczym mówić. Wciąż jeszcze była pod wrażeniem dzisiejszego spotkania. Do tej pory miała wątpliwości, ale on szybko je rozwiał. Pomógł zdecydować. Ten mężczyzna to spełnienie marzeń. Nikogo innego sobie nie wyobrażała. Prawdziwe szczęście ją spotkało. No i rodzice nie mają nic przeciwko temu. Wręcz przeciwnie. Bardzo są radzi z powodu tego mariażu.

- Jaką? – Sara nigdy nie była taka tajemnicza. Wręcz przeciwnie. Zawsze szczerze i otwarcie ze sobą rozmawiali. To prawdziwa niespodzianka dla niej. Czuła, że coś zdecydowanie jest nie tak. – Powiesz mi?

- Nie ... - pokręciła głową. – To będzie niespodzianka. Musisz poczekać do wieczora. Na razie jadę na targ z matką. Ty już masz suknie na dzisiejszy bal. Dla mnie krawcowa dopiero szykuje namiary. To będzie męczarnia.

Tessa uśmiechnęła się pod nosem. Nie kryła swojego zadowolenia. Coś było nie tak. Znała siostrę zbyt dobrze. Widziała ją nieraz w różnych sytuacjach. Miała tylko nadzieję iż bardzo się myli. Pragnęła się mylić. Coś jej podpowiadało iż ten wieczór może się zakończyć zupełnie inaczej niż myślała. Nie wiedziała tylko jak jeszcze. Zaklęła pod nosem. Czuła złość, która od niej biła. Nie umiała tego określić. Kilka razy własna moc wyrwała się z kontroli. Nie panowała nad nią. Wręcz przeciwnie. Tylko dlaczego? Co nią kierowało? Nie miała zielonego pojęcia. Kiedy szykowała się na wieczór wciąż była zbulwersowana. Nie chodziło wcale o Marka. Nie kochała go. Wręcz przeciwnie. Jednak byli sobie przeznaczeni. A to przeznaczenie niosło różne kłopoty. Westchnęła cicho spojrzawszy na siebie w lustrze. Nie nosiła już białej sukni. Dzisiaj nie debiutowała. Ubrano ją w błękitny tiul z bufiastymi rękawami. Wyglądała przepięknie. Długie włosy zostały upięte w wygodny kok ozdobiony kwiatami. Wyglądała przepięknie. Tak samo uważała matka. Właściwie macocha. Ojciec powtórnie się ożenił po śmierci prawdziwej matki. Miały wówczas pięć lat.

- Dzisiaj będzie twój dzień i nikt ci go nie odbierze .... – zdecydowała stanowczo. Tessa pokiwała głową. Czuła się dumna i piękna. I taka właśnie zamierzała pozostać dzisiejszego wieczoru.

*~*~*

- Twoja siostra nigdy ci tego nie wybaczy ....

Najlepsza przyjaciółka Sary, Ana spojrzała na nią z uznaniem. Jedyna osoba, która znała prawdę. Jakąkolwiek prawdę. W oczach kobiety odbijał się strach. Znała dobrze Tessę. Nigdy jej nie ufała. Nawet jeśli była siostrą najlepszej przyjaciółki. Obydwie tak bardzo różniły się od siebie. I miały w sobie niebezpieczną tajemnicę. Nie wiedziała tylko jaką. Z tymi siostrami od początku coś było nie tak. A jednak mimo własnych obaw Sara przyciągnęła ją do siebie. Zaprzyjaźniła się. A ta przyjaźń była najbardziej niezwykła ze wszystkich na jakie mogła liczyć. Mimo wszystko wyczuwała iż coś się dzieje. Nie umiała tego określić. Od zawsze posiadała przeczucia. Przeczucia, które mimo wszystko są w niej wyjątkowo silne. Często z tym walczyła. Nie chciała być inna. Ana doskonale zdawała sobie czym to grozi. Wolała nikomu o tym nie mówić. Nawet przyjaciółce. Chociaż czuła iż stało się coś bardzo złego. Nie umiała zrozumieć na czym to polega. Jednak chciała ostrzec przyjaciółkę. Zasługiwała na to. Zasługiwała na coś więcej niż miała. Bycie drugą siostrą. Tym zawsze była. Westchnęła cicho.

- Uważaj, proszę ... - wyszeptała ściszonym głosem. Przyjaciółka spojrzała nie kryjąc swojego zaskoczenia. – Dzisiaj jest taki dzień, że wszystko może się wydarzyć.

Sara nie kryła zaskoczenia słowami przyjaciółki. Ana zawsze mówiła różne dziwne słowa. Czasami podejrzewała ją o posiadanie mocy. Jednak nigdy o tym nie mówiły. Może później? Jak już wyjdzie za mąż? Tak. Marzyła o małżeństwie. Pragnęła mieć dzieci. Dzisiaj te marzenie się ziści. Czekała cierpliwie zbyt długo. Może nawet wyjadą? Tessa i tak nigdy nie chciała chłopaka. Teraz nadeszła jej chwila. Nic innego nie miało znaczenia.

- Dziękuje za wszystko .... – wyszeptała ściskając przyjaciółkę. Żałowała iż nie może zabrać jej ze sobą. Potrzebowała kogoś bliskiego, ale w tym momencie nie mogła na to liczyć. Musiała zmierzyć się sama z rzeczywistością.

Pół godziny później była już gotowa do wyjścia. swoją długą suknię ukryła pod szczelnym płaszczem. Nikt nie widział jak wyglądała. Czuła na sobie czujny wzrok siostry, ale nie zwróciła uwagi. Pojechali elegancką karetą całą rodziną. Należeli do zamożnych osób. Westchnęła cicho, gdy zatrzymali się pod bogatą rezydencją St.Claire. Westchnęła cicho widząc też luksus i przepych. Prócz tego widziała również biedę. O tym nie umiała zapomnieć. Chciałaby to zmienić. Jednak sama nie da rady. Mark mógł jej pomóc. Jeśli tylko będzie chciał to zrobić. Podświadomie chciała w niego wierzyć. Kiedy weszli do środka uderzył w nich przepych i rytm muzyki. Wszystko było naprawdę bardzo niezwykłe. I ta muzyka w tle. Swojego ukochanego dostrzegła jak stał u boku rodziny witając gości. Wyglądał naprawdę przepięknie. Szczerze go podziwiała. Miał w sobie coś bardzo wyjątkowego. I wtedy weszła jej siostra. Wyglądała bardzo olśniewająco. W oczach widniał jakiś blask. Ubrana była w długą, białą sukienkę, która wyraźnie podkreślała jej talię. Chyba nigdy lepiej nie wyglądała. Zapierała dech w piersiach.

- Zebraliśmy się dzisiaj by ogłosić specjalne wydarzenie ... - odezwał się mocnym głosem starszy senior rodu. – By ogłosić cudowne zaręczyny mego syna Marka z cudowną kobietą. Lady Tessą...

Sara miała wrażenie, że coś uderzyło ją w twarz. Ukochana siostra zdradziła jej miłość. Chyba nigdy jeszcze nie miała poczucia tak wielkiej zdrady. To bolało. Naprawdę bolało i to bardzo. Musiała stąd wyjść. Pohamować swoją moc. Coś błysnęło. Z oddali usłyszała dziki krzyk. Ledwo do niej dotarło. Straciła przytomność nim przygniotły ją emocje.

*~*~*

- Cholerna idiotko! Coś ty zrobiła!

Ktoś brutalnie nią potrząsnął. Otworzyła oczy. Musiała minąć chwila nim dotarło do niej co zaszło. Rezydencja stała w płomieniach, a one były na zewnątrz. Jedyne ocalałe z powodu magii jaką czuły. W oczach młodej kobiety błyszczały łzy. Została zdradzona i oszukana przez najbliższe osoby.

- Zdradziłaś mnie! – wykrzyczała siostrze prosto w twarz. – Nie chciałaś go. Powiedziałaś, że nie chcesz. Musiałaś wiedzieć, co czułam. Zawsze byłaś taka bystra. Czemu tym razem nie wiedziałaś?

W głosie Sary słychać było wyraźny ból. Tessa spuściła głowę. Czuła się źle z tą całą sytuacją. Nigdy nie chciała skrzywdzić siostry. Niestety to zrobiła. Może gdyby wiedziała o jej uczuciach inaczej by postąpiła. Czy aby na pewno? Mark wiedział. Znał uczucia Sary i nigdy nic nie powiedział. Cierpiała na samą myśl o tym. Oszukał je obie.

- Zdradził nas ... - wyszeptała ściszonym głosem. – Nas obydwie. Musimy mu wybaczyć lub szukać zemsty. Najwyraźniej jej dokonałaś. Jesteś silniejsza niż myślałam. Zaimponowałaś mi.

- Nie chciałam nikogo skrzywdzić ... - wyszeptała zdławionym głosem. Była poruszona. Nigdy nie użyła swojej mocy w złej wierze. To nią wstrząsnęło. Nie spodziewała aż takiego wybuch swojej mocy. Nie zdawała sobie sprawy iż jest aż tak potężna ani do czego to ją zaprowadzi. Ile jeszcze potrafi? Jak wielkie ma możliwości? Wyciągnęła rękę. Skupiła się na dłoni. Powoli zaczęła kształtować myśli, która przybierała realny kształt. Wyraźnie widziała buhający z niej płomień. Czuła bijącą od niego siłę. – Jak wiele możemy Tesso? Uciekłyśmy od naszego świata. Przeniosłam nas tutaj. W nieznane rejony. Myślisz , że możemy zacząć całkiem od nowa?

Tessa pokiwała głową. Miała świadomość jak bardzo skrzywdziła Sarę, ale ta jej wybaczyła. A przynajmniej tak to wyglądało. Chwyciły się za ręce i ruszyły w ciemność. Przed nimi urosła niewielka osada. Obydwie uznały iż to może być ich nowy dom. Użyły magii, by zagospodarować sobie miejsce. Stworzyć własny świat. W pewnym momencie Tessa zaczęła umawiać się z przystojnym właścicielem ziemskim. Clark Lockvood. Tak się wówczas nazywał. Był wyraźnie oczarowany znajdą znikąd. Sara stała z boku i obserwowała poczynania siostry. Wyglądała na pogodzoną z losem, oraz własną mocą. Sporo ćwiczyła, jednak chłopców omijała szerokim łukiem. Wolała uczyć młode dziewczyny magii. Niektóre naprawdę miały sporą dawkę mocy. Świetnie sobie z tym radziły. Chciała im dać możliwości jakich ona nie miała. Wciąż robiła to po cichu i ze strachu. Doskonale zdawała sobie sprawę iż gdyby ktoś odkrył jej plany mógłby oskarżyć o czary. Wciąż żyły w czasach, gdzie magia nie była wolna. Wciąż musiały ukrywać swoją tożsamość. O ile Tessie było to na rękę, Sara nie zamierzała żyć w cieniu. Wręcz przeciwnie. Obserwowała jak pod mocą działał system miasteczka. One stworzyły Mystic Falls ze swojej mocy. Nadały mu inne życie, kształt oraz własną historię. I wszystko w cieniu żyjących tu ludzi. Teraz zapragnęła zemsty. Utracony ukochany wciąż przychodził do niej w snach. Błagał ją o wybaczenie. Tłumaczył, że to nie jego wina. Zaczynała mu wierzyć. Nie powinna, ale jednak. Wszystko było winą Tessy. Siostra zasługiwała na zemstę. I właśnie ją zamierzała doprowadzić do końca. Uwiedzenie Clarka nie było problemem. Wręcz przeciwnie. Okazał się dość łatwy w użyciu. Zdobyła go. Cały czas myśląc przy tym o Marku. Tylko jego kochała nad życie. Pragnęła by wrócił. Bogini zemsty zamierzała jej w tym pomóc. Dzięki niej otrzymała cudowny dar. Zadbała o wszystko. Każdy, najmniejszy szczegół. I kiedy nadszedł ten dzień wiedziała, że nigdy go nie zapomni. Ogłosili wspólnie zaręczyny. Ona i Clark. Zamierzała wyjść za niego za mąż. Rozpacz na twarzy siostry dawała jej prawdziwą satysfakcję. Tak samo się czuła, gdy została stracona jej miłość. Ta chwila będzie na zawsze w jej pamięci. I zdawała sobie sprawę, że to dopiero początek.

*~*~*

Tessa nie mogła uwierzyć, że siostra dokonała tak brutalnego czynu.

Dlaczego? Zdradziła ją i oszukała. Od początku knuła przeciwko niej. Zaklęła pod nosem nie kryjąc swojej wściekłości. I to akurat teraz, gdy odnalazła swoje szczęście? Nie mogła tego zrozumieć. To okrutne i bolesne nawet jak na nią. Ona nigdy by tak nie postąpiła. Czy aby na pewno? Westchnęła czując dziwne zirytowanie. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Jednak czuła, że musi zrobić swoje. Skoro Sara chciała wojny to będzie ją miała. Tylko ona będzie zwycięzcą. Specjalnie zadbała o każdy szczegół tak jak wcześniej jej siostra. Tylko, że ona sięgnęła po coś więcej. Prastarą magię głęboko ukrytą wśród przodków. Niebezpieczną i zjadliwą. Dzięki niej sprowadziła z powrotem Marka. Zaklęcie niemal ją wyczerpało. Było dość trudne, ale dała radę. Te zaklęcie miało jej pomóc odbudować zerwane więzi. Nie spodziewała się, że mroczna magia tak bardzo zawładnie ukochanym mężczyzną. Tym razem musiała stanąć do walki nie tylko przeciw niemu, ale i również przeciw własnej siostrze. Pokonała ich oboje, ale za wielką cenę. Cenę swojego serca.

Obecnie..

Dzisiaj kończył się jej czas.

Pozostało go tak bardzo niewiele. Czekała zbyt długo, by obudzić siostrę ze śpiączki i przywrócić równowagę własnej magii. Jeżeli tego nie zrobi umrze nie tylko ona, ale również Mystic Falls które zostało tamtego dnia utworzone. Wiedziała, że wraz z siostrą obudzi jeszcze mroczniejszą magię, ale nie miała wyjścia. Musiała jeśli chciała przetrwać. Wiele ostatnich lat żyła w cieniu. Wszystko złączyło się w jedną koszmarną całość. Tkwiła w zawieszeniu. Próbowała używać swojej magii jednak nie była zbyt skuteczna. Ostatecznie została złapana i uwięziona przez grupę tajemniczych łowców. Nie wiedziała jak długo ją więzili. Teraz zamierzała wykorzystać pomoc niewinnej dziewczyny, która chcę uwolnić ukochanego. Nie wspomniała o konsekwencjach. Ani tego co może ją czekać. Wolała pominąć pewne rzeczy. W końcu nie każdy dostaje co chce. Śmierć Damona Salvatore odcisnęła piętno na życiu niektórych mieszkańców Mystic Falls. Przez to nie zauważyli, że miasteczko umiera. Ona jednak widziała. W każdej chwili mogło się zapaść pod ziemię. Ono w pewien sposób było z nią połączone. Tak zawarła całą klątwę. Działała egoistycznie i spontanicznie. Wiedziała, że nie ma wyjścia, ale czuła dziwne wyrzuty sumienia. Trochę tego nie rozumiała. Pomagała jej w tym dobra butelka whiskey. Alkohol zawsze pomagał w zapomnieniu.

- Współczuje Ci z powodu śmierci brata .... – wyszeptała cicho podchodząc do Stefana. Siedział w salonie i wyglądał na mocno pijanego. Przeglądał stare zdjęcia na których widnieli dwaj chłopcy otoczeni rodziną. Widać między nimi nierozerwalną więź. Zupełnie jak ona i siostra kiedyś.

- Damon zawsze szukał odkupienia ... - westchnął spoglądając na nieznajomą. Wciąż do końca jej nie ufał. Niby ją uratowali, ale nie wiedział co dalej. Nie mogła wiecznie tkwić im na głowie. I była jeszcze ta sprawa z Caroline. Zdecydowanie za wiele wszystkiego. – Może właśnie go znalazł? U boku ukochanej Eleny?

- Wierzysz w odkupienie? – zapytała cicho. Nigdy o tym nie myślała. Czy istniało życie po śmierci? Gdzie przebywała siostra będąc w śpiączce przez ostatnie dekady? Co będzie kiedy powróci do rzeczywistości? Zbyt dobrze pamiętała diabelskie oblicze Marca kiedy go przywróciła. To samo będzie z Damonem? Co Tessa zaproponuje Jess za swoje uwolnienie? Pokręciła głową. Miała szczere wątpliwości do wszystkiego. Musiała być silna. Dla samej siebie. Nie chciała umierać. Pragnęła żyć. Bez względu na to kogo przyjdzie jej przy tym poświęcić. Przynajmniej tak myślała do tej pory.

- Tak... - skinął głową nieco zaskoczony pytaniem dziewczyny. – Uważam, że istnieje coś takiego jak wybaczenie. W końcu musi. Może nie każdy spotka odpowiedni koniec. Prędzej, czy później każde z nas dołączy do Damona. Nie będziemy żyć wiecznie. Jesteśmy wampirami, ale każde z nas ma swojego wroga, który go doścignie.

- To prawda ... - przyznała. Sama wiedziała co ją czeka kiedy siostra powróci. Co czeka mieszkańców związanych z Mystic Falls. Nie zdawali sobie sprawy z klątwy. Zapomnieli o przeszłości. Wymazali ją z pamięci. Zauważyła, że ludzie lubią tak robić. Wymazują to co im nie pasuje. Ona tak nie umiała. Żyła przeszłością która ją stworzyła. Własną nienawiścią. Westchnęła cicho. Stefan Salvatore był inny niż myślała. Wcześniej słyszała wiele o Kubie Rozpruwaczu. Kompletnie ją zaskoczył swoim zachowaniem. Była przekonana iż stać go na coś więcej. Zawsze ciągnęło ją w stronę mrocznych legend. Przebywając w zacisznym miejscu swojego więzienia miała dostęp do wielu książek. – Naprawdę jeszcze raz przykro mi z powodu Damona. Jess ona bardzo przeżyła jego śmierć. Coś ich chyba łączyło?

- Kochała go .... – wyznał Stefan. – Tylko ślepy nie zauważyłby tej miłości. Niestety Damon kochał Elenę do szaleństwa. Po jej śmierci potrzebował pomocy, więc ściągnąłem Jess. Miała go wyciągnąć z tarapatów. Najwyraźniej wszystko poszło nie tak. Ta organizacja to zaskoczenie. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że istnieją. I ile ich naprawdę jest.

- Może być całkiem sporo ... - Nie wiedziała jak wiele może mu powiedzieć nie zdradzając wszystkich swoich sekretów. Pewne tajemnice wolałaby zachować dla siebie. Jeżeli przyjdzie odpowiednia pora wówczas wszystko powie. Na razie musiała działać po swojemu. Ostrożnie i do przodu. Rzeczywistość pokaże jej co powinna zrobić. – Jednak powinniśmy skupić się na obszarze Mystic Falls. Tu przebywa najwięcej takich jak wy. Wybacz określenie. Przypomniałam sobie co nieco kim jestem. Może nie wszystko, ale jakąś część. Nie wiem, czy ważną. Chciałabym odnaleźć swoje korzenie. Nie wiem, czy ktokolwiek żyje z mojej rodziny ani gdzie zacząć. Mogłabym do tego czasu tu trochę pomieszkać? Nie zajmę wam dużo miejsca. Przynajmniej dopóki nie stanę na nogi....

Stefan wahał się tylko przez chwilkę. Wiedział, że jej nie odmówią. W końcu uratowali ją. Mimo własnych kłopotów w pewien sposób czuli, że mogą jej pomóc. Była całkiem sama. Kiedyś oni potrzebowali podobnej pomocy.

- W porządku! – skinął głową. – Możesz zostać jak długo będziesz potrzebować. Pokiwała głową. Była naprawdę wdzięczna im za wszystko. Niemal żałowała tego, co ich spotka za gościnę. Były początkiem czarnej magii. Pierwotnymi siostrami pełni. Tak o nich mówiono. Specjalnie zatarły za sobą ślady. Wymazały z przeszłości. Teraz musiały stanąć do walki z wiele większym złem. Złem, które niegdyś same uwolniły. Najwyraźniej im również przyjdzie zapłacić za grzechy przeszłości.

- Dziękuje! – pokiwała głową i wyszła zostawiając Stefana samego. Musiał uporać się z żałobą, lecz wkrótce czekała go niespodzianka. Jeśli tylko Jess odpowiednio zadba o dalszą część planu.

*~*~*

Nigdy nie była w tej części znanego lasu.

Miała wrażenie iż bada całkiem nieznany jej do tej pory teren. Wszystko wyglądało na inne. Chyba nie był tu nikt z mieszkańców. Gdzieś mignęła zniszczona studnia. Ciężko powiedzieć jaki wcześniej miała okres. Podobnie też widziała najróżniejsze drzewa owocowe. Ktoś tu kiedyś mieszkał. Sad ciągnął się kilometrami. Przemierzała kroki w wampirzym tępię. Kto tu żył i mieszkał? Czy to wskazówka od Sary? A może nie powinna jej ufać? W głowie miała mętlik. Sara opowiedziała nieznaną dotąd historię Mystic Falls. Jeśli osoba, która tu przybędzie uratuje Damona zrobi wszystko, by go odzyskać. Kochała go nad życie. Tak wiele do tej pory poświęciła. Nie rozumiała czemu ze wszystkich osób właśnie on musiał ponieść śmierć. Próbowała wielokrotnie odtworzyć tamten dzień. Czy zdołałaby w jakiś sposób go uratować? Czuła się winna. W końcu przybył ją uratować i poniósł śmierć. Teraz zamierzała to naprawić. Niestety nigdzie nie znalazła domu o którym mówiła wcześniej Sara. Wszystko zostało zjedzone przez czas. Zaczynała odczuwać niepokój. Może kobieta wprowadziła ją w błąd? Nie powinna tu być. Musiała się wycofać. Już chciała odejść, ale usłyszała w głowie jakiś głos.

- Jestem tutaj .... – usłyszała zachrypnięty głos w jaskini. – Daj mi ofiarę bym mogła stąd wyjść ....

Ofiarę? Jess myślała intensywnie. Chodziło o krew. Ludzką ofiarę. Skrzywiła się z niesmakiem. Nienawidziła krzywdzić innych. Od kiedy zmieniła swoją dietę nigdy nikogo nie zabiła. Przynajmniej nie specjalnie. Nigdy te nie straciła nad sobą kontroli. Wręcz przeciwnie. Zawsze starała się ją zachować. Widziała jej brak przy Michealsonach, Katherine i innych. Jak ze zwykłego wampira potrafiła uczynić potwora. To bolesne, ale jakże prawdziwe dla wielu osób., którzy zetknęli się z tym osobiście. Westchnęła. Była w całkowitej buszy. Nie znajdzie tu żadnej ofiary jakiej potrzebowała. Musiała skupić wszystkie swoje zmysły. Ciepła woń doszła do jej nozdrzy. Szybko zrozumiała z kim ma do czynienia. Człowiek. Gdzieś tutaj. To z pewnością nie zbieg okoliczności. Musiała go złapać zanim ucieknie. Pospiesznie skierowała swoje ruchy w stronę mieszczącej się dalej autostrady. Nawet nie wiedziała, że jest tak blisko. Sądziła iż odeszła dalej. Wyostrzyła bardziej wzrok. Kilka metrów przed nią zobaczyła kobietę przy rozklekotanym aucie. Po zapachu wyczuła brak benzyny. Uśmiechnęła się pod nosem. Biedne dziewczątko. Weszła w jej umysł. Chciała na wszelki wypadek. Wolała nie mieć później wyrzutów sumienia. Miała pewien wyjątkowy dar. Dzięki swojej mocy umiała czytać w ludzkich umysłach. Jednak tylko umysłach. Kolejny sekret z którym nie podzieliła się z Klausem. Pewne rzeczy wolała ukryć tylko dla siebie. Dzięki swej mocy odkryła, że kobieta nie jest do końca szczera. Oszukała swoją rodzinę. Zdradziła wszystkich bliskich i okradła. Ta kobieta przysporzyła wiele bólu innym ludziom. Mogła odpokutować swoje winy własnym życiem. Nie dbała w jaki sposób.

- Och jak dobrze kogoś widzieć .... – mruknęła ucieszona na jej widok. Jess leniwym krokiem podeszła bliżej. Specjalnie się nie spieszyła. Wręcz przeciwnie. Miała dość dużo czasu. – Mój samochód nawalił. Normalnie głupia blondynka ze mnie.

To musiała Jess jej przyznać. Po za tym tak też wyglądała. Opalone ciało, platynowy blond włosów sięgających do pasa, obcisła mini i ledwo zakrywający wylewające piersi top. Pewnie myślała, że spodoba się facetom. No cóż. Jej szwagrowi na pewno, skoro kilka tygodni po ślubie grzdźiła się w jego małżeńskim łożu. Nie kryła swojego niesmaku.

- Jesteś zwykłą dziwką wiesz? – mruknęła nie kryjąc uśmiechu na widok zdziwienia dziewczyny. – Twoja siostra Laurel to wspaniała dziewczyna, a ty zrobiłeś takie świństwo. Jak mogłaś? Dlaczego? Przecież nic ci nigdy nie zrobiła. W sumie takie jak wy nie muszą się tłumaczyć. Spodobał ci się co? Jednak on jako jedyny chłopak nigdy nie zwrócił na ciebie uwagi. Dlatego musiałaś znaleźć jakiś sposób. O wiele lepszy niż mamy my wampiry. To swoisty urok każdej kobiety. Seksapil czyż nie?

- Kim... kim jesteś? – Blondynka wyglądała na wyraźnie zaskoczoną. Jess wybuchła mrożącym w żyłach śmiechem. Zmieniła kolor oczu, wysunęła kły. Krzyk wydobył się z gardła ofiary, ale było już za późno. Zaatakowała ją. Szybko i bezboleśnie. Zmusiła do posłuchu. Wyczuwała jej strach. Szczyciła się nim.

- Gdzie mam iść? – wykrzyknęła w otchłań. – Gdzie cię znaleźć? – Przez chwilę nic się nie działo. Nagły ból głowy niemal pozbawił ją przytomności. Miała wrażenie, że wszystko rozpływa się wokół niej. Upadając na ziemię zdążyła zobaczyć niewyraźny obraz jaskini. Rozpoznała to miejsce. Stary wąwóz w dole rzeki. Wszystko ogarnęła ciemność ....

*~*~*

Na zakończenie;

Ten rozdział wyjątkowo ciężko się pisało, ale daje radę. Aż nie mogę uwierzyć, że jest ich już jedenaście. Ostatnio też jaram się światem mutantów. Szczególnie polecam „Mroczne umysły". Wiem odbiegam od tematu, ale tak już mam ;) Zapraszam na kolejny rozdział wkrótce .... .... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro