Rozdział 012 „Powrót do żywych"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

„Wątłego ciała i słabe­go ducha, jeszcze bar­dziej złamię.
By upaść i nie wstać, lub wstać.
Gdy sam siebie nie podłoży człowiek, nie odzys­ka sił."

Kroniki Proroka Codziennego 014:

Ahoj kochani!

Witajcie w kolejnym rozdziale świata Mystic Falls. Za oknem wciąż panuje lato, chociaż pisząc rozdział jest wrzesień. I całe szczęście. Było wyjątkowo upalnie, a słońce dało nam mocno czadu. Okey. Nie mam nic do słoneczka. Lubię gdy jest ciepło, ale czterdzieści stopni? Serio? Kto normalny to przeżyje. Jestem ciekawa jak wy. I jaka panuje pora, gdy publikuje ten rozdział?
P.S. Pracuje nad nowym projektem. Szczegóły już wrótce.....

*~*~*

Kocham cię ....

Nie raz słyszała te słowa. W swoich marzeniach, snach. Kiedyś padały one na żywo. Wierzyła w nie jak każda normalna dziewczyna w jej wieku. Czemu ta miłość nie mogła umrzeć? Przecież minęło tak wiele lat. Ponad sto. Dzisiaj była inną kobietą. Odważniejszą, pewniejszą siebie. Posiadała pewien bagaż doświadczeń. I wciąż kochała. Tak samo, może jeszcze mocniej. Pamiętała dobrze dzień w którym odkryła iż Damon jest wampirem i wciąż żyje. Pierwsze spotkanie ze Stefanem. Na początku go nie poznała. Dopiero jakiś czas później. Wymusiła by powiedział prawdę o Damonie. Wtedy po raz pierwszy uciekła Klausowi. Postanowiła złamać swoją obietnicę. Wyrwała się z jego ucisku i ruszyła za nim. Przemiana Damona ją zszokowała. Zniknął gdzieś ten radosny i szczęśliwy mężczyzna. Zastąpił go okrutny i ponury wampir. Takie oblicze widywała dość często w ostatnich latach aż przyszła pora na Elenę. Po części była jej wdzięczna. Elena pomogła odzyskać dawnego Damona, który nie do końca umarł w wampirze.

- Otwórz oczy .... – znów ten usilnie nawołujący głos. Jęknęła. Powoli otworzyła oczy. Jej moc wciąż pozostawała niestabilna. Nigdy jej w pełni nie odzyskała. I nie wiedziała, czy odzyska. Mogła tylko częściowo korzystać z niej. Niestety za wielką cenę.

- Damon ... - powiedziała jego imię. Później powtórzyła z mocą jego imię. Dodało sił. Z trudem uniosła swoje omdlałe ciało. Wizje znów wróciły. Czy to początek nowych kłopotów? Dawniej widziała tylko potworne rzeczy. Wizja przychodziła kiedy chciała. Nigdy nie miała wpływu na to co zobaczy. Czy tak będzie tym razem? Czuła też, że bóle zrobiły się intensywniejsze. Tym razem zemdlała. Westchnęła cicho. Rzuciła okiem na leżącą obok niej dziewczynę. Żyła, ale z ledwością. Już niedługo zginie ostatecznie. Nie czuła żalu. Nie jeśli miało jej to pozwolić uratować mężczyznę, którego kochała. Nic innego nie miało dla niej żadnego znaczenia. Zwłaszcza, gdy on wróci. To jest dla niej najważniejsze. Pociągnęła ją idąc śladami mapy w głowie. Ile kilometrów przeszła? Ciężko powiedzieć. Dotarła nad jezioro, wśród ukrytych skał. To tu niegdyś zrzucono ciało Stefana myśląc iż jest Silasem. Wzdrygnęła się na same wspomnienia tamtych chwil. Ciężkie czasy, ale już nie wrócą. Nadeszły kolejne. Tym razem ludzie stanowili niebezpieczeństwo. Szykowało się coś wielkiego na co nie mieli wpływu. Jednak chciała by byli w tym razem. Odnalazła wnętrze jaskini. Wyglądało na starsze i nieodwiedzane. Jakim cudem ją przeoczyli? Przez te wszystkie lata żyli zakłamaną historią Mystic Falls. Teraz prawda mogła wyjść na jaw. Wchodząc do środka miała dziwne uczucie, że jest obserwowana. Brnęła naprzód zapuszczając się coraz głębiej. Mocniej też odczuwała zmianę temperatury, która gwałtownie spadła. Wszędzie zaczął pojawiać się lód. Nieco dziwne w samym środku lata. Westchnęła czując gwałtowne dreszcze. Jako wampir nie reagowała na zmiany pogody. Chyba, że przemokła pod wpływem wody. Ani upalne dni ani zimne jej nie przeszkadzały. Tym razem czuła tu magię. Aż w końcu znalazła to czego szukała. Skute lodem ciało dziewczyny. Nieco zaskoczył ją ten widok. Kobieta w środku była niezwykle piękna. Długie jasne włosy, blada twarz o nieskazitelnych rysach. Mogła być arystokratką. Droga suknia z dawnych lat mówiła jej to. Na moment upuściła ciało dziewczyny, by dotknąć lodowej trumny. Przez moment zobaczyła wspomnienia. Jakieś śpiewy, uśmiechnięte dziewczyny i mężczyzna, który parę razy przewinął się przez nie. Tafla zadrżała roztapiając się pod wpływem dotyku. Powietrze zaczęło przybierać ciepły powiew. Westchnęła przymykając oczy. Gdy je otworzyła stała przed nią kobieta. Ubrana w staromodną szarą suknie. Była przeraźliwie biała, a na jej ustach widniały ślady krwi.

- Jesteś wampirzycą? – zapytała cicho. Ta kobieta miała w sobie niezwykłą moc. Wyczuwała ją niemal na kilometr. Pokręciła głową odsłaniając śnieżnobiałe zęby. Była naprawdę piękna. Jej uroda jest niemal zniewalająca. Budziła również niepokój. Nie umiała określić jakiego rodzaju.

- Moja moc sięga o wiele dalej i głębiej niż wampiry ... - wyznała śpiewnym głosem. – Ja wiem, że wielu rzeczy nie rozumiesz. Przyjdzie czas w którym wszystko sobie poukładasz. Tymczasem należy Ci się nagroda. Przywróciłaś mnie do życia. Pewnie nie bez powodu. Z pewnością oczekujesz czegoś w zamian. Czy słyszałaś o moich możliwościach?

- Tak! – przytaknęła. Czuła jak serce zaczęło jej bić mocno. A więc marzenie zostanie spełnione. Dał radę. Przywróci Damona do życia. Tylko tego pragnęła. Nic innego nie miało dla niej żadnego znaczenia. – Mój ukochany zginął kilka dni temu. Wciąż nie mogę się z tym pogodzić. Był wampirem i dobrym człowiekiem. Nie zasługiwał na taki los.

- Rozumiem... - Kobieta westchnęła cicho. Miłość. Znów niszczyła czyjeś życie. Nienawidziła miłości. Ona wszystko zmieniała. Ukochani ludzie zostają potworami. Nie powinno tak być w normalnym życiu. Niestety przeżyła to wszystko i jeszcze więcej. Trzy razy została zdradzona. Nigdy nie pozwoli by to się znowu stało. Po raz ostatni pozwoliła sobą pomiatać. – Twoje życzenie zostanie spełnione. Jednak uważaj. Takie życzenia mają wielką moc. O wiele większą niż myślisz. I trzeba będzie za nie zapłacić. Nie wiadomo czego Siły Wyższe mogą żądać w zamian. Oni są nieprzewidywalni...

-Zapłacę każdą cenę ...zdecydowała. Nagle poczuła szarpnięcie. To ta kobieta ją chwyciła za nią. Próbowała się wyrwać, ale była zdecydowanie zbyt silna. Chwyciła ją mocno i przyciągnęła do siebie. Jess próbowała z nią walczyć. Niestety nie dała rady. Ta kobieta była zdecydowanie silniejsza od niej. Jess całkowicie osłabła. Poddała się jej woli. To było o wiele silniejsze od niej. Tym razem nie była w stanie walczyć z nią żaden sposób. Całkowicie poddała się jej woli. Świat zawirował wokół niej. Widziała różne dziwne rzeczy. Nie umiała zrozumieć tych obrazów. Dziwne i niepokojące. Jakby z innej epoki? Przeszłości? Widziała dwie rozbawione dziewczyny. Szczęśliwe oraz niezwykle pewne siebie. Otaczał ich tłum gapiów. Nagle wszystko zniknęło. Ognisty dym przyszedł znikąd zaczął wydobywać się z wnętrza. Słyszała krzyki ludzi. Czuła ich przerażenie. Gdzieś z oddali rozpoznała tabliczkę Mystic Falls. Stała cała w płomieniach. W tym momencie otworzyła oczy. Czuła jak jej własne serce bije oszalałe jakby miało wyskoczyć z piersi. Podświadomie wyczuwała iż stanie się coś złego. Nie umiała powiedzieć co takiego. Jakby chcąc uratować popełniła największy błąd swojego życia. Nieznajoma kobieta zniknęła. Kim była? Kto uwięził ją tutaj skazując na wieczne potępienie? Będzie musiała później przeanalizować wszystkie swoje wartości i powiedzieć Stefanowi prawdę, co zrobiła. Z pewnością tego nie zaakceptuje. Nie dbała o to. On pogodził się z odejściem Damona. Ona nie i nigdy tego nie zrobi. Teraz przynajmniej miała nadzieję, że postąpiła słusznie. Czas pokaże, czy popełniła błąd. Tylko on ją rozliczy.

*~*~*

Alarick nie miał w życiu lekko, a ostatnie dni pokazały mu jak wiele stracił.

Odejście ukochanej Jo było największym ciosem. Odeszła przemieniona w wampira. Wówczas uznał, że podjął najlepszą decyzje dla niej. Teraz nie był tego taki pewien. Minęły miesiące od kiedy widział i słyszał ją po raz ostatni. Czasami wysyłała mu esemesy. Nic po za tym. Zero kontaktu jak sobie radzi lub kim się stała. Jo bardzo się bała o swoją ludzką naturę. Trochę ją rozumiał. Sam był kiedyś wampirem. Zmienił się nie do poznania przez Pierwotną czarownicę. Ona pokazała jego potworną postać. Pamiętał dobrze czyny, które wówczas popełniał. Najbardziej ucierpiały na tym Elena i Jess. Jess, która od początku była jego najlepszą przyjaciółką. Jako jedyny poznał jej tajemnicę z którą nikim do tej pory się nie podzieliła. Trochę ją rozumiał pod tym względem. Bała się konsekwencji jakie mogłyby wyniknąć. Rzeczywistość bywała bardzo nieprzewidywalna. A teraz znowu wróciła. Eleny nie było. Podobnie jak Katherine. Obydwie umarły. Miała otwarte pole do popisu. Niestety Damon też odszedł. Nie miał już kolejnego przyjaciela. Westchnął cicho oddalając się od ponurych myśli. Może powinien wyjechać z Mystic Falls? Od jakiegoś czasu rozważał prośbę jaką otrzymał od Elijach Michealsona. Mężczyzna prosił go o pomoc w rozwiązaniu sprawy córki Klausa. Wciąż trudno było mu uwierzyć, że Klaus miał córkę, a jednak. Taka nieoczekiwana informacja zaskoczyła wszystkich w Mystic Falls. Cóż życie bywało naprawdę nieprzewidywalne. Może powinien rozważyć te propozycje? Ostatecznie nic nie tracił. Życie w Nowym Orleanie nie będzie się wiele różnić od tego co przeżył do tej pory czyż nie? Tak przynajmniej myślał. Westchnął cicho i spojrzał na zdjęcie Jo. Była kobietą jego życia. Usiłował ułożyć sobie z nią życie. Chciał być szczęśliwy. Czemu jakieś złośliwe fatum mu w tym przeszkodziło? Rozumiał Jess i potrzebę odzyskania Damona. Gdyby Jo umarła również tak by postąpił. Ostatecznie w pewnym sensie tak było. Odeszła nie chcąc stwarzać zagrożenia. Pokręcił głową i odłożył zdjęcie. Odruchowo spojrzał na swoje mieszkanie. Musi porozmawiać o tym z Stefanem. W grę wchodziła jeszcze sytuacja ze Zbrojownią wciąż jeszcze nie zbadali wszystkiego. Nie odkryli też co naprawdę działo się w tym miejscu. Po za tym podejrzewał iż ukryte jaskinie stworzono na długo przed Mystic Falls. Przynajmniej tak myślał. Musiał odkryć jeszcze wiele tajemnic. Wziął ze sobą kilka rękopisów i wyszedł z domu. Napisał krótką wiadomość do Jess. Od kilku dni nie dawała żadnego znaku życia. Nie miał bladego pojęcia co się z nią działo. I poważnie się martwił. Była mu jedną z bliższych osób zaraz po Damonie. Pamiętał, gdy pierwszy raz się spotkali. Kilka lat temu, gdy Klaus chciał złamać odwieczną klątwę. Ścigał Elenę. Jess chciała mu się przeciwstawić. Nie miała przed sobą łatwego zadania, chociaż próbowała. Początkowo jej nie ufał, ale z czasem odkrył iż ta dziewczyna nie jest wcale zła. Po prostu ktoś wyjątkowo zły dość mocno spaprał jej życie.

- Alaric! – Stefan nie krył swojego zaskoczenia, gdy pół godziny później Alarick zatrzymał się przed rezydencją Salvatore. Wciąż był pogrążony w żałobie. Usiłował również poukładać sobie życie z Caroline. Kochał te dziewczynę, chociaż przeżywała swój własny dramat. Straciła przyjaciółkę oraz matkę. Za dużo na raz dla blond czarownicy. Nic dziwnego, że na chwilę straciła kontrolę nad własnym ciałem. Na całe szczęście, że powoli wracała do normy. Mieszkała u Stefana razem z Jess.

- Dostałem propozycje od Klausa ... - przyznał, gdy obydwaj usiedli w salonie nad butelką whiskey. Stefan wyglądał mizernie. Śmierć brata odcisnęła na nim piętno, ale nie robił głupot. Przynajmniej miał taką nadzieje. – Chciałbym powierzyć ci Zbrojownie bądź instytut. Zależy jak to nazwiesz. Musi być ktoś odpowiedni, kto będzie ją chronić.

- A ty? – Stefan nie mógł uwierzyć w co mówił mężczyzna. Nigdy nie ufał Klausowi. Kiedyś byli dobrymi przyjaciółmi, ale to były dawne czasy. Dzisiaj Klaus przedstawiał zupełnie inną osobę. Komuś, komu niekoniecznie można było powierzyć swoje życie. Czyjekolwiek życie. Tak było do tej pory. – Naprawdę chcesz nas opuścić?

- Chyba tak ... - przyznał. – Damon nie żyje. Nic konkretnego mnie tu nie trzyma. – Stefan był odmiennego zdania, ale to decyzja Alaricka. Skoro przyjaciel postanowił odejść tak będzie najlepiej dla wszystkich. Pożegnali się. Dochodziła już dwudziesta druga godzina. Na zewnątrz panował mrok. Rick nie lubił tej pory roku w miasteczku. Tu zawsze ożywało zło.

- Alarick .... – usłyszał w głowie znajomy głos. Jakby dochodził z zewnątrz. Zaskakiwało go to. Ta osoba nie żyła. Właśnie o tym rozmawiali. A jednak głos był bardzo wyraźny, chociaż trochę stłumiony. Pochodził znikąd. Rozejrzał się dookoła. Coś mu podpowiadało, że powinien uciec, ale nigdy nie uciekał od problemów. Zawsze stawiał im naprzód. Tym razem tak samo. Zauważył cień z oddali. Mężczyzna stał metrów przed nim. Blask księżyca oświetlał wyraźnie jego profil. Był blady, sponiewierany. Jakby właśnie wyszedł z grobu. Jednak wciąż ten sam. Niebezpieczny i przerażający.

- Damon ... - Rick odruchowo cofnął się w tył. Nie mógł uwierzyć, że widzi tego mężczyznę. Od razu pomyślał o Jess. Ona musiała mieć jakiś związek z tą całą sytuacja. Nikt inny. Zaklął pod nosem wyraźnie poruszony. Chciał chwycić telefon i zadzwonić po Stefana, ale Damon był o wiele szybszy. Rzucił się na niego wytrącając mu telefon z ręki. – Wybacz Rick. Tak dawno nic nie jadłam .... – powiedział cicho. Alarick jęknął. Nie zdołał oprzeć się wampirowi. Pozwolił by mężczyzna mocno chwycił go za szyje i wbił swoje kły. Poczuł jak ogarnia chwili. Nie kryła swojego zasoczenia widzą go ciemność po czym stracił przytomność.

*~*~*

Była właśnie w drodze do domu, gdy usłyszała telefon.

Odebrała po dłuższej chwili. W słuchawce usłyszała oskarżycielski głos Stefana. Mężczyzna nie krył swojego wzburzenia. Co gorsza kierował je prosto na nią. Zaklęła pod nosem. Czyżby odkrył co zrobiła? Pokręciła głową. Tak szybko nie dowiedziałby się. Po za tym sama musiałaby upewnić się, czy zaklęcie zadziałało. Ostatecznie nie miała powodów, by ufać tej kobiecie. W jakikolwiek sposób. Jęknęła cicho. Podświadomie wyczuwała, że popełniła błąd. Wiele osób mogło za niego zapłacić. Tego nie chciała. Jednak nie cofnie już tego co zrobiła. Musiała wysoko podnieść głowę i przyjąć to co się może stać. Westchnęła wyraźnie zła na siebie. Cokolwiek zaszło Stefan niewiele mógł powiedzieć. W końcu powinien bardziej ją zrozumieć. Jeśli kiedykolwiek zależało mu na bracie, a podejrzewała iż tak. Niechętnie ruszyła w stronę domu. Tak zaczęła myśleć o rezydencji Salvatore. Tak też się tam czuła. Wszędzie paliły światła. Zastała kilka samochodów. W tym należący do Matta Donovana. Ostatniej osobie, której w tym momencie by ufała. W końcu ostatnim razem Matt dość sporo narozrabiał. Nie chciała kolejnej powtórki. Co prawda należał do grona przyjaciół Eleny. Jednak w tym momencie nie była pewna, co dziewczyna powiedziałaby na takie zachowanie. Ostatecznie przed śmiercią sama była wampirem jak pozostali. Kiedy weszła do salonu wszyscy już byli i spoglądali na nią z niepokojem w oczach. Stefan z Caroline, Bonnie, Enzo, Matt, Tylor, który niespodziewanie wrócił. Nie zabrakło również tajemniczej dziewczyny, której uratowali życie. Zmarszczyła brwi i spojrzała pytająco w ich stronę. Mieli dość smętne miny. Stali przed osłaniając coś. Kątem oka dostrzegła leżące na ziemi ciało. Poczuła jak jej serce mocniej zabiło. Nie chciała tam podchodzić. Coś mówiło, że nie powinna. Zatrzymać się. Odwrócić i odejść. Takie rozwiązanie byłoby najlepsze. Jednak nie należała do ludzi, którzy uciekają. Wręcz przeciwnie. Cofnęli się, gdy ruszyła na nich. poczuła mdłości jakie nią ogarnęły. Wiedziała już kto to był. Rozpoznała bez trudu. Alaric. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Jęknęła oszołomiona z bólem w sercu. Przypomniała sobie o konsekwencjach jakich mówiła tamta kobieta. To najwyraźniej są konsekwencje jakich mogła oczekiwać. Tylko gdzie do diabła był Damon. Jeśli w ogóle go ocaliła.

- Kto to zrobił? – zdołała wykrztusić. Starała się przywołać stoicki wyraz twarzy. W środku cała drżała. Chyba jeszcze nigdy nie była taka zdenerwowana. Zauważyła rozerwaną szyję. Wampir. Alarica zabił jakiś wampir. Nerwowo przełknęła ślinę.

- Nie wiemy ... - zaczął Stefan ponurym głosem. Słyszała wyraźny ból w jego słowach. Alaric był im wyjątkowo bliski. Nie powinien odchodzić w ten sposób. Należał do najbardziej uczciwych ludzi jakich znała. Niestety. Za późno by go ratować. Krew była niemal wszędzie. Coraz słabiej pulsowała w żyłach mężczyzny. Nie mogli go nawet przemienić. Nerwowo przełknęła ślinę. Czuła dziwny skurcz w żołądku. Łzy zapiekły ją od środka. Zaczynało do niej docierać. To była jej wina. Ona zabiła jednego z najlepszych przyjaciół jakich miała. I to dlaczego? Chciała odzyskać ukochanego, który i tak nigdy nie będzie należał do niej. Już chciała otworzyć usta i przyznać się do zbrodni, a wtedy zobaczyła kogoś kogo nie spodziewała się widzieć. Ostatnia osoba na ziemi jaką by podejrzewała.

- Witajcie .... – powiedział cicho zaskakując wszystkich. Stał w cieniu, ale wyraźnie widziała jego profil. Miała wrażenie, że zemdleje. Naprawdę to zrobiła. Dokonała tego. Nie mogła w to uwierzyć. A jednak.

- Bracie ... - Stefan był oszołomiony i wzruszony zarazem. Nagle stały się dwie rzeczy na raz. Rick odzyskał przytomność. Myśleli, że nie żył, ale on otworzył oczy. Złapał oddech. Wyglądał jak nowonarodzony. Krew gdzieś zniknęła. Nie było widać śladu rany.

- Co ja tu robię? – nie pamiętał co zaszło. Żadnych wspomnień z ostatnich kilku godzin. Damon również. Żadne nie umiało powiedzieć co zaszło. W tym momencie Jess musiałaby opowiedzieć co zrobiła. Nie powiedziała ani słowa. Wolała zachować ten sekret dla siebie. Tak jest bezpieczniej. Przynajmniej dopóki nie odkryje kim jest ta tajemnicza Lodowa księżniczka jak ją nazywała w myślach i co planowała.

- Ktoś cię zaatakował .... – wtrąciła Caroline. – Być może grasuje jakiś nowy wampir. Nie wiem. Musimy się tego dowiedzieć. Nie możemy pozwolić by zginęło więcej osób. To zbyt ryzykowne dla każdego z nas. Żyjemy zbyt długo w ukryciu. Chcemy chronić Mystic Falls przed obcymi.

Jess skinęła głową. Cały czas nie odrywała wzroku od Damona. Damon od niej, a Stefan od obojga. Każde z nich coś podejrzewało, ale nie mówiło ani słowa. Czasami milczenie wydawało się być najlepsze w obu przypadkach. Jednak wszyscy zdołali jakoś ochłonąć. Zjedli wspólną kolacje. Damon zdołał się odświeżyć. Wezwano również Enzo, który nie krył swojego zaskoczenia ani wzruszenia. Przeżyli tak wiele razem. Teraz mieli okazje naprawić wszelkie zło jakie ich dotknęło. A było tego całkiem dużo w ostatnich dniach.

- Musimy porozmawiać ... - powiedział cicho. Skinęła głową. Wiedziała, że muszą. Nie powie mu wszystkiego. Przynajmniej część. Na razie miała chwilę, by pójść do swojego pokoju i ochłonąć. Niestety Stefan poszedł za nią. Wyglądał na zaniepokojonego i poruszonego. Próbowała ominąć chęć rozmowy z nim, ale wiedziała, że nie da rady wiecznie przed nim uciekać. Westchnęła cicho i spojrzała wprost na niego. Skinęła głową gestem zapraszając do pokoju. Zajmowała pokój, który niegdyś dzieliła jego matka. Sypialnia połączona z salonem. W obu miejscach gościł przytulny kominek. Niewiele się zmieniło od jej tak zwanej śmierci. Jess w jakiś dziwny sposób pasowała do tego miejsca. Uśmiechnął się kącikiem ust, ale zaraz potem przybrał ponury wyraz twarzy, a jego oczy stały się mroczne. – Jakiś czas temu rozmawiałem z Deanem Winchesterem. Mówiliśmy o pakcie z demonami.

- One nie zawierają układów z wampirami ... - wyznała, gdyż to musiała przyznać. Tylko to. Nic więcej. Ani żadnego słowa o tym, co naprawdę zrobiła. – Nic nie zrobiłam. Jestem równie zaskoczona jak wy. Naprawdę.

Nie do końca jej uwierzył. Widział w swoim życiu wiele różnych rzeczy. Jess mogła być jego rówieśniczką. Nigdy nie mówiła z jakiś czasów pochodziła. Coś ukrywała. Wyczuwał kłamstwo z daleka. Jednak póki im nie zagraża i odzyskał brata nic nie miało znaczenia. Cokolwiek coś zrobiła był jej wdzięczny. Pomogła mu wrócić do żywych. Widział się z Eleną. To dało mu jakąś nadzieję. Pragnął z nią zostać. Mógłby być szczęśliwy po tej drugiej stronie. Miał okazje się o tym przekonać. Kiedy umarł nie spodziewał się szczęśliwego zakończenia. Ostatecznie nigdy nie należał do dobrych ludzi. Dokonał wiele zła. A jednak kiedy otworzył oczy nad pięknym jeziorem zobaczył Elenę. Wyglądała niczym piękna zjawa. Ubrana w długą białą sukienkę. Promieniała jasnością. Ostrożnie do niej podszedł nie mogąc w to uwierzyć.

- Nie sądziłam, że tak szybko się spotkamy ... - powiedziała ściszonym głosem. Kiedy go dotknęła uwierzył. Naprawdę tu był. Razem z nią. Szczęśliwy i pełen życia. Nawet po śmierci.

- Cóż ... - mruknął wzruszając ramionami. – W końcu nawet ja muszę kiedyś ustąpić ...

Elena zaśmiała się z jego dowcipu. Przyciągnęła go do siebie. Tak bardzo za nim tęskniła. Kochała go jak wariatka, ale śmierć rozłączyła ich na zawsze. To że tu był z nią zakrawa na cud. Nie mogła w to uwierzyć. Jednak zdawała sobie sprawę iż cuda nie trwają wiecznie. Nawet ten. Wtuliła się w niego mocno. Pragnęła zostać tak na zawsze. Niestety. Damon nie przybył tu na zawsze. Wyczuwała to. Chciała go jednak zobaczyć. Chociaż przez chwilę. Te marzenie się spełniło. Pocałowała go. Pachniał i smakował jak za dawnych czasów. Whiskey i niebezpieczeństwo. Uwielbiała te dwa zapachy. Zapamięta je na zawsze.

- Kocham cię Damonie Salvatore ... - wyszeptała z ustami przy jego ustach. – Jednak musisz wrócić. Twoje życie nie dobiegło jeszcze końca. Masz o co walczyć. Dla kogo żyć.

- Moje życie jest bezwartościowe od kiedy ciebie w nim zabrakło! – wykrzyknął stanowczo. – Kocham cię Eleno Gilbert. Zawsze kochałem. Od pierwszego naszego spotkania. Byłaś tylko ty.

- Nie zawsze ... - pokręciła głową. Uniósł brwi wyraźnie zaskoczony jej słowami. – Nie zawsze byłam ja, ale tego musisz się sam dowiedzieć. Twoje życie czeka na ciebie. Nie daj się ciemnej stronie. Ona tylko pragnie twojej duszy. Musisz jej bronić. Za wszelką cenę. Wracaj do niej. Ona cię potrzebuje.

- Kto? – zapytał cicho. Pokręciła głową. Poprowadziła go wzdłuż jeziora. Zmusiła by wszedł do środka.

- Idź .... – zażądała. – Idź i bądź szczęśliwy. Ze łzami w oczach patrzyła jak odchodził. Wiedziała, że widzi go po raz ostatni. Jej życie zostało już zakończone. Dołączyła do stęsknionej rodziny. Rodziców i ciotki, którzy odeszli. Damon otrzymał drugą szansę. Jednak widziała cień podążający za nim. I zdawała sobie sprawę, że to nie koniec jego mrocznej drogi, a dopiero początek.

*~*~*

Sara szła rozglądając się nerwowo dookoła.

Wiedziała, że nadszedł czas. Bała się go jak cholera. Jednak nie zdoła tego dłużej zwlekać. W końcu musiała stawić czoła przeznaczeniu. Niezbyt kusząca perspektywa krótkiego życia na ziemi. Zdawała sobie sprawę, iż nie mogła uikać wiecznie konsekwencji swoich czynów. Ostatecznie nic złego nigdy nie zrobiła. Po prostu pokochała mężczyznę, którego Tessa jej siostra nigdy nie chciała. A przynajmniej zawsze pokazywała swą niechęć. Najwyraźniej mężczyzna okłamywał je obie. Nie wiedziała jak daleko był w stanie posunąć się wobec nich. jednak mimo tylu lat wciąż tu były. Posiadały moce dzięki którym zyskały nieśmiertelność. I po wielu wędrówkach znów wylądowały w Mystic Falls. Dookoła panowała głucha cisza. W pobliżu nie było ani żywej duszy. Jednak wyczuwała swoją siostrę już z daleka.

- Wiem, że tu jesteś Tesso! – wykrzyknęła odważnie. – Wyjdź z ukrycia... - poczuła lodowaty powiew powietrza. Z pewnością śnieg jaki roztaczała wokół siebie kobieta zaskoczy wszystkich we wrześniu. Usłyszała jej perlisty śmiech. Po chwili ją ujrzała. Po prawie osiemdziesięciu latach stanęła obok niej prawdziwa królowa lodu. Pokręciła głową widząc ją ubraną w białą suknie. Jasne włosy pozostawiła rozpuszczone. Z wyglądu były do siebie podobne, ale różniły się charakterem i mocami.

- Witaj Saro! – odpowiedziała wdzięcznym głosem siostra. – Czemu sprowadziłaś do mnie te czarownicę by mnie uwolniła? Czemu pozwoliłaś na to wszystko?

Sara uśmiechnęła się lekko. Siostra zawsze należała do egoistycznych osób. Zawsze myślała tylko o sobie. Nie raz zdobywała to o czym ona marzyła. Zaskarbiła sobie całą miłość rodziców. Często psociła, a większość jej uczynków były zwalane na nią. Nie raz obrywała cięgi za wybryki siostry. Nie umiała jej tego wybaczyć. Jednak teraz, dzisiaj to wszystko musiało pozostać przeszłością. Później o tym pomyślą. Teraz stały przed obliczem większej zagłady. Musieli to wykorzystać w odpowiedni sposób. Nie chciała by niewinni mieszkańcy miasta płacili za ich błędy. W końcu nie byli niczemu winni. Tessa wszystkich wykorzystała. Chciała pokazać swoją władzę nad siostrą. Musiała znaleźć w sobie dość siły by się jej odpłacić. Nawet po tylu latach. Westchnęła cicho.

- Jeżeli czegoś nie zrobimy to miasto umrze, a wraz z nim jego mieszkańcy ... - mówiła cichym tonem. – My je stworzyłyśmy i my możemy je uratować. Musimy tylko odnaleźć pieczęcie i je zniszczyć. Wówczas moc tego miasteczka nie będzie należeć od nas. Będą sobie mogli żyć spokojnie.

- My wówczas umrzemy ... - pokręciła głową. Dobrze pamiętała jak wyglądało zaklęcie, które obydwie dawno temu odtworzyły. - A ja nie planuje umierać. Przynajmniej nie w tym momencie. Chcę żyć Saro. Nic nie obchodzi mnie to miasteczko. Może sobie zgnić i zostać zniszczone. Mam to wszystko gdzieś. I ty również powinnaś. Żyj i ciesz się swoim własnym życiem. Ja w tym czasie zamierzam zgarnąć wszystko o czy m od dawna marzyłam.

- Co takiego? – Sara nie kryła swojego niepokoju patrząc na siostrę. Nie była aż tak okrutna. Mimo iż sporo wycierpiała od ludzi w przeszłości to jednak widziała w nich wiele dobrego. Chociażby taka Jess. Miała w sobie wiele zła, ale i też wiele dobra. Dla ukochanego była gotowa poświęcić wszystko. nawet oddać go w ręce diabła. W pewnym sensie tak właśnie zrobiła. Damon wrócił, ale nie należał już do siebie samego. Podobnie jak Alaric Salzman. Tylko kwestia czasu, gdy Tess się o nich upomni. Dawała życie, jednak nie robiła tego za darmo. W zamian odbierała im ich duszę. Musieli tylko stracić to na czym najbardziej im zależało. Kwestią czasu było kiedy do tego dojdzie.

- To co słyszysz! – powiedziała stanowczym głosem. Słychać było w niej nienawiść. Wciąż miała żal do siostry za uśpienie przez ponad osiemdziesiąt lat. – Musisz zrozumieć moja droga iż jeśli będziesz chciała stanąć przeciwko mnie wówczas drogo za to zapłacisz ... - By udowodnić swoje słowa uniosła dłoń. W tym momencie Sara poczuła jak lód roztacza swoją potęgę wokół serca dziewczyny. Traci czucie w całym ciele. Ogarnia ją trudne do opisania zimna. Nie była pewna jak długo wytrzyma. Próbowała ją zwalczyć swoim ciepłem, ale bezskutecznie. Aż w końcu siostra ją puściła. Pozwoliła złapać oddech po czym odeszła tanecznym krokiem nie kryjąc zadowolenia z siebie. Sara opadła na miękki śnieg czując łzy pod powiekami. Tę rundę przegrała. Zamierzała jednak walczyć bez względu na wszystko i do samego końca. Nawet gdyby miała przy tym zapłacić swoją własną cenę.

*~*~*

-Nie wiem, co zrobiłaś, ale będę twoim dłużnikiem do końca życia...

Damon bez pukania wszedł do jej pokoju. Wszyscy ochłonęli po niespodziankach dzisiejszego dnia. Stefan na razie odpuścił swoje pytania, ale w końcu wróci do tematu. Wolała odwlec to jak najdłużej. Poświęciła tak wiele. Uratowała Damona. W jakiś szalony i niewyobrażalny sposób przywróciła mu życie. Będzie jej wdzięczna do końca życia, chociaż przeczuwała kłopoty. Nie wiedziała jak wszystko ogarnie. Na razie postanowiła się tym nie martwić. Była szczęśliwa w tym momencie i niczego bardziej nie pragnęła. Od dawna wierzyła w taką niezwykłą chwilę. Nie sądziła iż po tym wszystkim co przeszła będzie ona spełniona. A jednak była. Damon tu był. Razem z nią. Zupełnie jak w jej własnych snach. Nawet jeszcze lepiej. Nie marzyła nawet o tym. Rzeczywistość okazałą się o wiele za łaskawa.

- Nie musisz być mi wdzięczny ... - wyszeptała kiedy czuła jak mocniej biło jej serce. Gdyby mogło z pewnością wyskoczyłoby z piersi. Mężczyzna podszedł bardzo blisko. Wyraźnie widziała jego nagi tors. Czuła podniecenie. Nie umiała go ukryć. Damon uśmiechnął się z zadowoleniem widząc to. On również bardzo jej pragnął. Jak od dawna po Elenie żadnej kobiety. Skąd te nagłe uczucia? Nie bardzo wiedział. Po prostu jakoś tak wyszło. Nie będzie deklarował dozgonnej miłości. Nie był nawet pewien, czy do takowej jest zdolny. Po prostu musiała wystarczyć obecna chwila, którą oboje posiadali. Reszta powinna przyjść sama. Jeśli tylko nie będą mieli żadnych kłopotów. A w to bardzo wątpił. Niestety kłopoty ich nie omijały. I wszystko wskazywało na to iż to dopiero początek. Teraz nie chciał o tym myśleć. Liczyła się chwila, którą mieli wspólnie dzielić. Może nie będzie im łatwo. On wciąż będzie tęsknił za Eleną. Jednak seks to początek jakiejś przygody.

- Jednak jestem ... - powiedział gardłowym głosem przyciągając ją do siebie. Miała idealne, gibkie ciało. Umięśnione i twarde jak u wampira, a zarazem takie delikatne i inne. wargami dotknął jej warg zmuszając, by odwzajemniła pocałunek. Ledwie ich usta się zetknęły a stało się coś nieoczekiwanego. Usłyszeli z oddali huk pioruna. Nic nie zapowiadało żadnego deszczu. Ziemią zatrzęsło. Nagła ciemność spowiła wszystko dookoła. Jess gwałtownie odsunęła się od Damona oszołomiona intensywnością zdarzeń.

- Damon ... - zdołała wyszeptać jego imię po czym osunęła się na ziemię. Mężczyzna równie oszołomiony upadł obok niej.

*~*~*

Tej nocy zgasło całe miasto. Nikt nie zauważył mrocznej postaci owianej w biały welon. Poruszała się z wdziękiem idąc w stronę dawnego domu burmistrza. Nadszedł czas rozpoczęcia kolejnej klątwy. Klątwy, która miała zniszczyć całe miasto.

- Zapomniałaś o siostrach pani ... - stojąca przy studni kobieta drgnęła i spojrzała na żałosną postać tuż przed nią. Ta mała istota towarzyszyła jej od zarania dziejów. Była przekleństwem a zarazem zbawieniem. Dzięki niej przetrwała przez tyle lat. Nie było to łatwe. Uśpiona, pozbawiona mocy. Straciła wszystko co tu budowała przez ostatnie lata. Teraz mogła to odzyskać. Nadszedł moment w którym zniszczy wszystko. niczego bardziej nie pragnęła. Fakt, że obudziła się właśnie teraz dzięki tajemniczej nieznajomej dodawał jej sił. Kimkolwiek była również pragnęła zemsty. Tak samo jak oni wszyscy. Samo miasteczko zostało zrodzone właśnie z takowych pobudek. Zło od zawsze mu towarzyszyło. I zło ostateczne je zniszczy. Jeśli tylko odpowiednio się postara. Odruchowo zerknęła a swoje odbicie w wodzie. Wyglądała a siedemdziesiąt lat, ale miała o wiele więcej. Nigdy nie umarła. Zasypiała wciąż od nowa budząc się raz na jakiś czas. Wiedziała, że zostało jej niewiele czasu. Miała tylko trzy dni. Trzy dni na odnalezienie odpowiedniej osoby, która mogła być dla niej idealnym ciałem. To które posiadała już od bardzo dawna nie nadawało się do użytku. Nie było wystarczająco dobre.

- Musimy znaleźć czarownicę o odpowiedniej mocy i kwalifikacjach ... - mówiła towarzysząca dziewczyna. Ją również obdarzyła nieśmiertelną mocą i snem. Musiała mieć swoją opiekunkę. Christy nadawała się idealnie do tej roli. Została porzucona przez ukochanego. Cierpiała i pragnęła znaleźć ukojenie. Kogoś tak słabego potrzebowała. Jednak magia Christy nie należała do wyjątkowych. Utrzymywała je przy życiu, ale nic po za tym. Teraz kolejne przebudzenie. Wyczuwała iż to czego szukają jest blisko. W zasięgu ręki. Jeśli tylko odpowiednio zadba o każdy szczegół. Wszystko zależało od niej.

- Wyczuwam dość potężną moc ... - powiedziała zdecydowanym głosem wciągając nosem świeże powietrze. – Tej nocy kiedy wszyscy zasną łatwiej ci będzie ją namierzyć. Ta moc będzie potężna. Tylko raz spotkałam czarownicę, która zdołała mi się oprzeć. Jeden jedyny raz. Jak ona się nazywała .... – próbowała wytężyć swoją pamięć. Oczyma wyobraźni widziała znienawidzoną czarownice. Piękną, ciemnoskórą.... – Emily Bennett. Tak. Emily Bennett. Zniszczyła moje życie nim na dobre się zaczęło. Pokazała mi czym może być prawdziwa porażka. Teraz ja zamienię miasto, które tak kocha w zniszczenie...

Wybuchła śmiechem, który przyprawiał ją o dreszcze. Christy nie kryła swojego samozadowolenia. Cieszyła się triumfem swojej pani. Nigdy nie żałowała, że wybrała właśnie ją. Poznała inny świat. Zdobyła doświadczenie o jakim mogła tylko pomarzyć. Nieliczni mogli mieć ten zaszczyt przeprawy przez wieki. Tych nazywano wampirami.

- Poczekajmy do świtu ... - powiedziała stanowczym głosem kładąc rękę na jej ramieniu. – Jutro o tej porze Mystic Falls będzie należało tylko do nas.

Odeszły triumfalnym krokiem nie kryjąc swojego zadowolenia. Nevira Hurt nigdy nie bała się ryzykować. Zawsze zdobywała to czego pragnęła. Tym razem pragnęła zemsty i nie mogła pozwolić by ktokolwiek ją powstrzymał. Tyn razem zamierzała być górą. Pomyślała o siostrach, które dawno temu założyły miasteczko. Parę razy miała okazje je spotkać. Często w różnych sytuacjach. Raz jednak nawet zmierzyła się z nimi. Jednak tym razem ona będzie górą. Choćby miała zrównać z ziemią całe Mystic Falls. I zamierzała osiągnąć swój cel za wszelką cenę. Taka właśnie była. Odziedziczyła magię po przodkach. Ona również podała moc Esther by mogła zakląć i „uratować" swój dzieci. Można by powiedzieć, że była kimś w rodzaju matki chrzestnej Michaelsonów. Nikt o tym nie wiedział. Zachowała te informacje dla siebie. Być może w przyszłości jak dostanie nowe ciało będzie mogła to wykorzystać dla własnych celów. Uśmiechnęła się na samą myśl. Wkrótce będzie niezwykle silną osobą. Nikt= nie będzie miał tak wielkiej potęgi jak ona. I to będzie dla niej idealny początek...

*~*~*

Na zakończenie:

I kolejny rozdział dobiegł już końca. Ostatnio jaram się serialem Wynnona Earp. Serial z którego właśnie czerpałam moje pomysły. Jakoś tak uznałam, że będzie mi idealnie pasował do całości. Także zobaczymy co wyniknie z kolejnych postaci jakie jeszcze stworzę. Planuje kilka niespodzianek, ale to w następnych odcinkach. Ściskam kochani.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro