Rozdział 021 : „Odzyskani"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



„Najmniej możliwe do spełnienia są utkane nadzieją obietnice"

- cytaty info

Kroniki autorskie 022:

Witajcie półperły!

Witam was w kolejnej odsłonie vampirzego FF.

Nie wiem jak wy, ale ja jestem wykończona pogodą za oknem. Kiedy pisze owy rozdział raz jest wiosna a raz pada śnieg. Normalnie już sama nie wiem jak to życiowo ogarnąć.

Pogoda wariuje i sprawia, że my biedne robaczki czujemy się jak w wielkim mrowisku!

Tymczasem nie trując więcej zapraszam na kolejny rozdział!

*~*~*

(Nowy Orlean, dzielnica czarownic)

Obudził ją potworny ból głowy.

Jęknęła z pierwszej chwili nie wiedząc, co zaszło. Pamiętała jak wyszła przed willę Michaelsonów. Potem zapanowała ciemność. Jęknęła cichutko. Odruchowo dotknęła brzucha. Wciąż czuła dziwne mdłości, ale zwaliła wszystko na karb ostatnich wydarzeń oraz klątwę. Klątwa. Wciąż nie mieściło się jej w głowie iż jest córką Klausa Michaelsona. Swojego największego wroga. To przecież czyste zło. On zniszczył życie, gdy była młodą dziewczyną. Mogła mieć wszystko. Ukochanego mężczyznę. Wspaniały świat. Dzisiaj pewnie, by nie żyła, lecz przeżyłaby swoje życie zgodnie ze wszelkimi zasadami. Niestety. Nadzieje zostały odebrane oraz zniszczone. Musiała iść swoją drogą. Zdobyć własne przeznaczenie. I tak wylądowała tutaj. W tej piwnicy. Nie wiedząc gdzie jest ani dlaczego. Westchnęła cicho, próbując zapanować nad strachem. Nie mogła go pokazać. Musiała być silniejsza niż wszyscy razem. Nagle drzwi do celi drgnęły. Do środka weszła starsza kobieta. Na oko mogła mieć nie więcej niż pięćdziesiątkę. Ciemne włosy pokrywała siwizna, nie brakowało też zmarszczek. Rysy twarzy wskazywały iż niegdyś była piękną kobietą. Cóż. Jess wcale jej nie współczuła. Czas nie wykazał się łaskawością dla niej. Podobnie też mogło chodzić o czary.

- Czego ode mnie chcecie? – zapytała Jess unosząc się lekko. W pewnym momencie ostra fala bólu przeszyła całe ciało. Zachwiało nią i aż upadła z powrotem na ścianę. Z lekkim trudem ponownie wstała. Poczuła krew cieknącą z nosa i jęknęła cicho.

- Widzisz klątwa zbyt długo czekała na swoje spełnienie .... – wyjaśniła nieco łagodniejszym tonem. – Potrzebujemy silnej jednostki. Twojej siostry nie bierzemy w ogóle pod uwagę. Zawsze wiedzieliśmy jak będzie wyglądać los tej dziewczyny. Jednak z tobą nie było tak łatwo. Próbowaliśmy rozstrzygnąć twoje losy. Niestety. Wszystko pozostało za mgłą. Wkrótce odkryliśmy dlaczego. Nigdy nie mogliśmy odczytać przyszłości czarownicy, która została wampirem. Uznaliśmy nawet, że tak będzie bezpieczniej. Klątwa nie zostanie spełniona, a moc umrze wraz z twoją przemianą. Niestety. Ku naszemu zaskoczeniu zachowałaś moc. Nie jesteś nawet heterykiem. Wręcz przeciwnie. Wydajesz się być kimś wyjątkowym. Nigdy jeszcze przez ostatnie stulecia nie było nikogo jak ty. Niestety budząc swoją siostrę, przebudziłaś klątwę. Dlatego źle się czujesz, jesteś osłabiona. Magia żąda uwolnienia. Musi być połączona. Nie unikniesz tej rywalizacji. Różnica między tobą, a twoją siostrą polega na tym iż ona jest znacznie silniejsza magicznie. Nie ograniczają jej żadne więzy. Jest jednak plus. Obie jesteście córkami niezwykłej hybrydy. Niklausa Michaelsona. Dzięki temu macie w sobie gen wilka. Kiedy byłyście małe rzuciłyśmy klątwę. Tak na wszelki wypadek. Teraz nadszedł czas, by ją uwolnić.

- Nie chcę! – powiedziała stanowczym głosem. – Wiem w jaki sposób to się odbywa. Nie dopuszczę do poświęcenia nowych ofiar. Jeśli już muszę walczyć z moją siostrą zrobię wszystko na swoich warunkach.

Kobieta zaśmiała się, będąc pod wrażeniem odwagi. Bardzo przypominała jej Cecile. Po części były rodziną.

- Żałuje, że nie masz wpływu na to, co zajdzie .... – powiedziała tym razem już nieco ostrzejszym tonem głosu. – Niestety musimy zdjąć klątwę. Jako hybryda będziesz znacznie silniejsza od swojej siostry. Zdobyliśmy krew panny Gilbert, chociaż już od dawna nie żyje. Mamy również młodą czarownicę gotową do poświęcenia oraz wilkołaka.

Zaklęciem nałożyła kajdanki. Jess wyczuła, że przez nie, nie może użyć magii. Zaklęła wściekła czując iż tym razem znalazła się w dużo większych kłopotach niż zwykle. Czarownice były naprawdę przygotowane. Mieli całe stulecia. Od zawsze musieli zdawać sobie sprawę iż prędzej, czy później dojdzie do takiej sytuacji. Nie miała żadnego wyjścia. Musiała posłusznie iść za nimi licząc na pomoc przyjaciół. Michealsonowie odkryją jej zniknięcie i zaczną szukać. Wciąż miała mieszane uczucia względem swojego ojca. W końcu okazał się nim być największy wróg.

- Naprawdę nie musicie tego robić.... – próbowała ich przekonać do swojego pomysłu. Kiedy wyszli na zewnątrz zauważyła krąg czarowników i czarownic. Wszyscy byli ubrani na czarno. Otaczał ich ogień po którego środku przy kamiennej skale stała młoda czarownica oraz wilkołak. Próbowała się wycofać. Znaleźć wyjście z tej koszmarnej sytuacji. Niestety. Nie mogła nic zrobić. Wprowadzono ją w krąg. Przez cały czas usiłowała zdjąć kajdany, ale bezskutecznie. Wiedziała, co się wydarzy. Pamiętała ten pierwszy moment ceremonii, gdy Klaus ściągał z siebie klątwę. Młoda czarownica poświęciła swoje życie. Najpierw zabiła wilkołaka, a później siebie. Obydwoje upadli, brodząc naczynie krwią. Starsza czarownica napełniła wywar krwią Eleny Gilbert. Ogień wokół niej coraz bardziej rozbłysnął. Jess została zmuszona, by upaść na kolana. Wokół niej znaleźli się ludzie. Ktoś brutalnie zmusił do otwarcia ust. Nie chciała wypić, ale czarownica zadbała aby nie uroniła ani jednej kropli. Przez chwilę nic się nie działo. Dopiero po dłuższej sekundzie paraliżujący ból dosłownie rozerwał jej ciało. Zawyła czując jak oczy zachodzą krwią. Nie spodziewała się iż przemiana może być aż tak okrutna. Kajdany opadły wydobywając z jej ciała zwierzęcą postać. Zawyła ukazując białą sierść. Była dużo większa niż widziane do tej pory wilkołaki. Czary na nią nie działały, chociaż czarownice próbowały ją powstrzymać. Czuła chęć zemsty. Zmuszono ją do tego wszystkiego. Cierpiała na samą o tym, co musieli poświęcić. Zaatakowała je. Zamordowała cały sabat swojej matki. Dopiero kiedy ostatnia czarownica wydała z siebie tchnienie ochłonęła. Ciało zaczęło wracać do pierwotnej postaci. Nie kryła zaskoczenia widząc, że ma w ogóle wpływ na swoje przemiany. Mogła kontrolować wilka, którego nosiła. Stała się hybrydą. Jedną z potężnych istot, jakie chodziły po ziemi. Swoją mocą dorównywała samemu Klausowi. Dawna nienawiść powoli znikała. Zaczynała rozumieć czyny jakie kierowały mężczyzną. Robił wszystko, by ratować swoje własne życie. Nic po za nim nie miało dla niego znaczenia. Był trochę egoistą. Nie kochał nikogo. No chyba, że chodziło o jego własną rodzinę. Dla nich gotów poświęcić nawet swoje własne życie. Pokręciła głową. Nigdy nie sądziła iż nadejdzie moment w którym znajdzie zrozumienie dla jego czynów. Jednak zaczynała myśleć inaczej. To co przed chwilą zrobiła sprawiło iż niewiele się różniła od własnego ojca. Miała w sobie krew zabójców. Nie mogła o tym zapomnieć. Musiała panować nad swoimi zapędami. Inaczej wszystko zostanie zniszczone. Jęknęła i poczuła ból w okolicach podbrzusza. Upadła na kolana, opanowywując nadchodzące mdłości.

- To ci będzie potrzebne .... – mruknął cicho ktoś, niespodziewanie podając dziewczynie naręcze ubrań. Drgnęła zaskoczona i spojrzała w stronę stojącego mężczyzny. Klaus Michaelson. Z aprobatą spoglądał na jej nagie ciało. Nigdy nie wziął jej siłą, chociaż miał ku temu wiele okazji. Nie czuł wobec niej żadnego pożądania. Na całe szczęście. Inaczej z pewnością, by sobie nie wybaczył. Teraz musieli nadrobić stracone relacje. – Mam coś jeszcze. Nie uda mi się sprawić iż złamię całkowicie rzuconą niegdyś klątwę. Jednak rozmawiałem z Freyą. Z pomocą czarownic zerwie dar i sprawi, że odzyskają pamięć. Damon będzie cię pamiętał. Chociaż w ten sposób mogę ci wynagrodzić lata udręki jakie tobie sprawiłem.

- Dziękuje .... – zdołała tylko wykrztusić. Nie wiedziała, co myśleć o tym wszystkim. Czuła się bardzo zagubiona. Jednak po raz pierwszy w życiu życzliwiej spojrzała na mężczyznę przed sobą. Minie dużo czasu nim wybaczy mu całkowicie. Jednak czas leczył rany, a on był jej ojcem. Postanowiła zapomnieć o przeszłości. Teraz miała nową misje i musiała iść do przodu. Czas pokaże jaki będzie wynik tego wszystkiego. A ona nie miała pojęcia jak się za to zabierze....

*~*~*

(Mystic Falls – obecnie)

Damon nie umiał powiedzieć, kiedy zaklęcie zniknęło.

Czuł jak coś nim kieruje. Nie miał w ogóle wpływu nad własnym ciałem oraz myślami. Do tej pory sądził iż tylko Pierwotni mogą mieć władzę nad wampirami. Kimkolwiek była ta czarownica miała niezwykły dar. Umiała kreować światem oraz ludźmi. Robiła wszystko, by postawić na swoim. Tessa bardzo przypominała mu kogoś innego, kogo znał. Katherine Pierce. Wzdrygnął się na same wspomnienia o wampirzycy. Nienawidził jej z całego serca. W zasadzie to ona zniszczyła jego życie uczuciowe. Jednak tym razem to było coś zupełnie innego. Nie umiał powiedzieć, co. Ta dziewczyna siedziała w jego głowie. Wykonywał wszystkie zadane mu polecenia. Nawet jeśli próbował się przeciwstawić. Nie potrafił tak do końca z tym walczyć. Musiał być całkowicie posłuszny. Nie wiedział, co myślał o tym wszystkim Rick. On również był podatny całkowicie na nią. Tak samo jak teraz, gdy uwięzili Bonnie i tę tajemniczą czarownicę. Zaklął pod nosem nie bardzo wiedząc, co powinien zrobić. Jak uwolnić się z tej matni. Obcy głos kierował jego rozumem jakby nie miał własnego. Ta sytuacja absolutnie mu nie pasowała. Żałował, że nie ma pomysłu jak to zmienić. Potrzebował pomocy. Nie tylko on. Musieli znaleźć wyjście z tej chorej sytuacji niż ucierpi ktoś im naprawdę bliski.

- O czym myślisz, Damonie? – Tessa podeszła do niego i aż krzyknął zaskoczony. Wyglądała niemal podobnie jak Jess. Różnił je jedynie kolor włosów. Nie krył swojego szoku tym widokiem.

- Co zrobiłaś ze sobą? – zapytał czując jak budzi się w nim złość. Z trudem panował nad sobą. Wiedziała o jego relacji z Jess. W jaki sposób go zdradziła. Nie mógł uwierzyć, że to zrobiła. I akurat teraz, gdy zaczynało mu na niej zależeć. – Dlaczego wyglądasz jak ona? Uważasz, że jesteś zabawna?

- Daruj sobie te ordynarne sugestie ... - mruknęła Tessa i używając mocy, wywołała ból w głowie Damona. Wampir krzyknął i opadł na kolana. Ten ból kompletnie go oszołomił. Jęknął próbując powstrzymać ten szok. – Naprawdę myślisz, że bawi mnie wyglądanie jak ona? Zawsze chciałam się od tego uwolnić. Musiało minąć dużo czasu nim w końcu mi się udało. Jess jest moją siostrą bliźniaczką. Skomplikowana sprawa. Słyszałeś pewnie o klątwie bliźniąt? Właśnie to nas łączy. Dość długa oraz niebezpieczna historia. Jedno wiem. Muszę ją pokonać. Odebrać moc nim ona nas wchłonie i umrzemy obydwie. Zdecydowanie szkoda marnować potencjał takiej mocy.

Na twarzy kobiety pojawił się chytry uśmiech. Damona zemdliło. Zaczynał rozumieć chory plan tej kobiety. Wszystko sobie dokładnie zaplanowała. Poczuł się jak małe dziecko wmanewrowane w ten szalony plan. I nie miał pojęcia jak się z tego wyplątać. Nie lubił, gdy ktoś z nim igrał. Wówczas robił się naprawdę bardzo wściekły. Tak jak właśnie teraz. Ta złość nie mogła znaleźć ujścia. Ta kobieta była znacznie silniejsza od niego. Bardzo potężna czarownica o nieprzewidywalnej mocy. Musiał znaleźć sposób jak ją powstrzymać i uratować przyjaciółkę. W jakiś dziwny sposób odzyskał władzę nad własnymi myślami. Nie mogła więcej wejść mu do głowy. W myślach wyobrażał sobie najokrutniejsze tortury jakimi ją podda, gdy będzie już po wszystkim. Kiedyś dokonywał wielu okrucieństw w ogóle się tym nie przejmował. Kobiety go zmieniły. Najpierw Elena, później Jess. Na swój sposób obydwie pokazały mu całkiem inny świat.

- Idziesz? Nasze czarownice nie mogą dłużej czekać.... – rzuciła rozkazująco w jego stronę i ruszyła nie odwracając się. Posłusznie skinął głową i ruszył za nią. Chwilowo nie miał wyjścia, lecz po kryjomu układał plan. Po chwili dołączył do niego Rick. Wyglądał na otumanionego. Całkowicie pozbawiony własnej woli, jak zupełnie przed chwilą Damon. Weszli do zniszczonej sali balowej. Dawny dom Jessie był kiedyś niezwykle elegancki. Zaklęła pod nosem. Ona nie miała takiego szczęścia. Musiała stworzyć swój własny świat. By był realny musiała pokazać wzloty oraz upadki. Później sobie odbije. Kiedy zdobędzie całą moc od własnej siostry, będzie mogła być sobą. Bonnie i Ava siedziały związane. Bonnie nie stanowiła zagrożenia. Odebrała jej moc ostatnim razem. Za to Ava stanowiła zagadkę.

- Wielka szkoda, że przybyłaś do Mystic Falls właśnie w tym momencie .... – mruknęła w stronę związanej czarownicy. – W innych warunkach mogłybyśmy się nawet zaprzyjaźnić. No cóż. Wielka szkoda. Twoja moc bardzo mi się przyda. Dzięki niej będę mogła zdobyć niemal wszystko o czym marzyłam całe moje życie. Jeśli odpowiednio zadbam o szczegóły.

- Klątwa bliźniąt? – zainteresował się Damon. Już wcześniej o tym słyszał. Dziewczyna Ricka i ten psychopata Kai. On doprowadził do śmierci Eleny. Żywo pamiętał tamte wydarzenia oraz nieudany ślub. Chyba nigdy nie przeboleje śmierci Eleny. Otrząsnął się i przywołał do porządku. – Pochodzicie z Sabatu bliźniąt?

- Nasi rodzice, ci prawdziwi byli Założycielami ... - zaczęła wyjaśniać. – Moja matka pochodziła z sabatu. Cecile Sorele. Ojciec z tego, co wiem nie. Nigdy nie poznałam jego nazwiska. Nie wiem kim jest, ale nie jest ważny. To matka jest głównym elementem naszego życia. Z tego, co wiem matka umarła nim zdołały złamać klątwę. Jednak czarownice postanowiły nas ochronić. Podzielić. Mnie zamknięto w stworzonym przez nich świecie. Nie wiedziały jaką mam moc. Bały się jej, więc postanowiły za mnie. Nie dały mi szansę na normalne życie. Wolały nie ryzykować. Wiecie jak to jest żyć odtwarzając wiecznie ten sam dzień? Dorastałam, miałam normalne urodziny, aż w końcu postanowiłam przerwać to wszystko. Gdy odkryłam własny świat. Właściwie sama go stworzyłam. Najpierw jezioro, później cały dom aż w końcu wymarzoną siostrę. Nie sądziłam jak bardzo potężna jest moja moc, kiedy ona ożyła. Sara naprawdę stała się częścią mego życia. Niestety musiała odejść. Dostała własną wolę i nie wykorzystała jej w dobry sposób. Dlatego musiałam ją zabić. Szkoda. Mogła mieć normalne życie.

- Jesteś potworem .... – stwierdził bez emocji Damon. Chciał dodać coś jeszcze, ale wtedy to go powaliło. Wspomnienia, które niczym huragan wtargnęły do jego umysłu. Nie spodziewał się tego. Zobaczył coś czego przedtem nie było. Widział siebie jako młodzieńca. Stał nad klifami. Rozpoznawał miejsce. Tu się wychował. Spędził większość ludzkiego życia. Mystic Falls jego dzieciństwa. Widział ją. Stała naprzeciw niego. Rudowłosa piękność, Jessica. Nie mógł w to uwierzyć. Znał ją dużo wcześniej. Pamiętał wszystkie ich wspólne chwile. Dlaczego wcześniej nie pamiętał? Myślami powrócił do wydarzeń z poznania Jess. Jak kilka lat temu przyjechała po raz pierwszy do Mystic Falls. Udawała wtedy zwykłą dziewczynę, a chciała uratować Elenę. Zaprzyjaźniła się z nią nie dbając o to, że jest podobna do Katherine. Damon miał sporo pretensji, iż nie powiedziała mu prawdy, ale z drugiej strony rozumiał ją. Z pewnością nie uwierzyłby w ten absurd. Jednak rzeczywistość pokazała zupełnie inną historię. Jęknął próbując powstrzymać napływ wspomnień. Kompletnie go oszołomiły. Ten pierścień, który nosiła. Rozpoznawał go bez trudu. Zaręczynowy, który jej podarował. Tak naprawdę nigdy nie kochał żadnej z nich. Ani Eleny, ani Katherine. Całe życie w jego sercu była Jessica. Zaczynał rozumieć to wszystko, a wspomnienia jakie nim zawładnęły uwolniły go ze szponów wpływu Tessy. Znowu mógł mieć władanie we własne ciało. Zaczynał rozumieć iż z chwilą kiedy umarł Tessa przywróciła go do życia i przejęła nad nim kontrolę. To samo zrobiła z Rickiem. Przeklęta suka. Już on dopilnuje, by zapłaciła za wszystko. Powoli odzyskiwał swoje siły. Przypomniał sobie, co zrobił ze Stefanem. Zamknęli go w rodzinnej krypcie. Musiał go uwolnić. Najpierw jednak trzeba pomóc małym czarownicom. Ich los zależał od niego i obiecał sobie zrobić wszystko, by je uratować.

*~*~*

(Nowy Orlean – obecnie)

-Znalazłam twojego chłopaka....

Freya z uśmiechem spojrzała na Caroline Forbes. Wciąż nie mogła wyjść z zaskoczenia iż Jess tak naprawdę jest częścią ich rodziny. Została hybrydą. Wbrew sobie, co prawda ale posiadała specjalne zdolności. Mogła wygrać pojedynek przesilenia z okrutną siostrą. W końcu zło musiało zostać pokonane. A dzięki magii odnalazła Stefana Salvatore. Nie miała okazji poznać Salvatorów, ale wiele o nich słyszała. Klaus sporo opowiada o przeszłości, a także Elijah Michaelson. Właściwie z tym drugim bratem miała dużo lepsze kontakty niż z samym Klausem. No i Hope. Oczko w głowie całej rodziny. Wciąż też miała bardzo potężną moc i mogła o wiele więcej od Jess. – Wciąż jest w Mystic Falls. Został uwięziony i obłożony klątwą. Zdołałam ją zdjąć na całe szczęście. Powinien być wolny i bardzo głodny. Lepiej uważajcie na niego przez jakiś czas.

- Dziękuje ... - powiedziała wzruszona Caroline. Odetchnęła z ulgą. Przez cały czas czuła iż coś złego dzieje się z chłopakiem. Zwłaszcza iż w końcu uświadomiła sobie swoje własne uczucia. Teraz musiała wziąć na siebie konsekwencje. Nie pozwoli mu wyjechać. Kochała go. Elena nie żyła. Katherine również. Nic nie stoi na drodze do ich szczęścia. Tym razem postawi na swoim. Uśmiechnęła się na samą myśl o tym. – Zejdziemy na dół? Klaus i Jess chyba się nie pozabijali?

Freya parsknęła śmiechem. Wiedziała o czym pije. Jess przez lata nienawidziła Klausa za to iż odebrał jej wszystko. Teraz kiedy przyszła pora na inne relacje. Klaus postanowił się zreflektować. Nie mógł zmienić przeszłości, ale Freya złamała klątwę. Kosztowało ją to wiele wysiłku, ale zdołała to zrobić.

- Myślisz, że kiedyś zdołasz nazywać mnie tatą i wybaczyć wszystko, co zrobiłem? – usłyszały niewyraźne pytanie Klausa. Wyglądał na przejętego. No cóż. Nie co dzień człowiek dowiaduje się, że ma prawie dorosłą córkę, której zniszczyło się życie. Karma bywa okrutną kochanką, a Klaus chyba wyczerpał jej limit, nawet pod zastaw.

- Nie wiem Klaus... - wyznała Jess. Ona również była w lekkim oszołomieniu. Została hybrydą. Miała w sobie wilka, którego musiała mocno utemperować. Nie wiedziała jak bardzo wpłynie to na magię jaką posiadała. Freya powiedziała iż będzie przez to jeszcze silniejsza. Jeśli to w ogóle możliwe. Nie chciała walczyć. Nie mogła jednak odpuścić. Z każdą chwilą Tessa zdobywała coraz więcej mocy. Odbierała ją innym czarownicom, by być silniejsza. Na szczęście nie wiedziała kim był ich ojciec. Przynajmniej jeden plus. Nie miała pojęcia jak długo uda się jej ukrywać ten fakt. – Bardzo dużo rzeczy nas rozłączyło. Jednak spokojnie. Hope jest moją siostrą i zawsze będzie mogła liczyć na mnie w potrzebie. Wy również. Wiem, że macie sporo kłopotów. Ciemność chcę przejąć władzę nad Hope. Nie oddawajcie jej zbyt łatwo. Halley to cudowna matka. Oddałaby za nią życie. Ona i Elijah są sobie pisani.

- Też mam takie przeczucie ... - przyznał niechętnie Klaus. – Na święta organizujemy przyjęcie dla rodziny. To z okazji zaręczyn Rebecii i Marcela. Przyjedziesz?

Skinęła głową. Wiedziała, że nie odmówi mu. W końcu może kiedyś zdołają być rodziną. Jeśli przetrwa połączenie. Musiała znaleźć sposób, by wygrać z siostrą. Inaczej wszyscy których kochała mogą być w niebezpieczeństwie. – Dziękuje ci za to, że chociaż próbujesz. Wiem, że minie sporo czasu nim ostatecznie mi wybaczysz. Mam nadzieję iż po powrocie do domu spotka cię niespodzianka.

- Niespodzianka? – spojrzała podejrzliwe na ojca. Lata ucieczek nauczyły ją iż podchodzić do niego sceptycznie. Zdawała sobie sprawę iż nie może mu ufać do końca. Klaus bywał mocno nieprzewidywalny.

- Zobaczysz w domu... - puścił do niej oko. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Wciąż ciężko jej będzie pogodzić się z wilczą naturą. Zdawała sobie sprawę iż minie wiele lat nim się przyzwyczai. Westchnęła cicho po czym skinęła głową. Nie chciała wdawać się w dyskusje. Musiały jak najszybciej wrócić. Uwolnić Stefana i odzyskać Mystic Falls. Kątem oka zerknęła jak Caroline żegnała się z Freyą. Wyglądało iż znalazły wspólny język w tak krótkim czasie. Uśmiechnęła się. Caro miała niewiele przyjaciół. Głównie chodziło o charakter dziewczyny. Jednak sporo w sobie zmieniła przez ostatnie lata. Głównie dzięki Bonnie i Elenie, jednak tej drugiej zabrakło. Jess jakoś nie umiała zmusić się do zaakceptowania jej, ale ostatnio mogły liczyć tylko na siebie. Była jej bardzo wdzięczna za pomoc i nawzajem.

- Wracajmy! – powiedziała po czym wspólnie wyszły na zewnątrz. Jess zdziwiła się widząc czarnego cabrioleta zamiast swego wysłużonego samochodu.

- To pomysł Klausa, więc nie odmawiaj ... - szepnął Elijah wręczając kluczyki. – W końcu każda córka powinna dostać od ojca wymarzony samochód.

Nie zamierzała się kłócić. Wręcz przeciwnie. Wyściskała wampira serdecznie. Z Elijah miała różne stosunki. Tylko raz ją zawiódł. Jednak wtedy był pod władzą Klausa. Dzisiaj byli na zupełnie innych relacjach. Jess ufała Elijahowi. Wierzyła, że podejmie słuszną decyzję jeśli chodzi o Halley. Wyczuwała iż między tą dwójką jest coś wyjątkowego.

- Nie przegrasz, prawda? – zapytał cicho, gdy Caro wsiadła do auta. Jess pokręciła głową. Owszem bała się. Moment przesilenia napawał ją strachem, ale wolała zachować to dla siebie. Tessa była silnym przeciwnikiem. Być może gdyby nie pchana obsesyjną chęcią przywrócenia Damona do życia nigdy nie zostałaby uwolniona. Westchnęła cicho. Trochę sama sobie winna, ale powrót ukochanego mężczyzny był tego warty. Wspólnie z Caro wyjechały. Przez całą drogę dopisywały im zmienne nastroje. Caro sporo opowiadała o tym czego się dowiedziała od Freyi o przesileniu i całej klątwie bliźniąt. Po za tym zarzucała sobie iż wcześniej nie wiedziała o Stefanie. Znowu został uwięziony. Zupełnie jak niegdyś przez Silasa i wszyscy go opuścili. Jess pamiętała tamte dni. Elena również nie mogła sobie tego wybaczyć. Na szczęście zdołały uwolnić mężczyznę dzięki zaklęciu od czarownicy. Był mocno osłabiony, ale nic poważnego nie przeszedł. Duża dawka krwi doprowadziła go do pewnej normy. Wyglądał o wiele lepiej. Cały czas dziwnie spoglądał w stronę Jess, ale nic nie mówił. Usiłowała go rozgryźć, jednak wyglądał na nieco zmęczonego oraz szczęśliwego.

- Nigdy więcej mnie nie opuścisz ... - przemawiała Caroline czule do mężczyzny. Jess wyszła nie chcąc im przeszkadzać. Uznała, że mają prawo do prywatności. I tak mimowolnie słyszała wszystko o czym rozmawiali. – Kocham cię Stefanie Salvatore. Długo broniłam się przed tym uczuciem, ale teraz już nie będę. Czy wyjdziesz za mnie?

Stefan parsknął głośnym śmiechem, kręcąc głową. Był bardzo rozbawiony. Mógł jednak się tego spodziewać po Caroline. Naprawdę mu na niej zależało. Ta dziewczyna to najbardziej szalona i zwariowana osoba jaką spotkał w całym swoim życiu. Pokręcił głową. Przyciągnął mocno do siebie.

- Już cię nie opuszczę ... - powiedział pewnie. – Miałem sporo czasu do przemyślenia. Po za tym przyszła do mnie Elena. Dość mocno zmyła mi głowę i kazała dać ci szansę. Nie patrząc na przeszłość. Ona nie powinna być ważna. Teraz miało się liczyć ich własne szczęście. – Zdaje sobie sprawę jak spory bagaż mam na sumieniu. Jednak chcę być szczęśliwy. Tylko z tobą.

Jess uśmiechnęła się pod nosem słysząc te słowa. Na taki finał zakończenia tej historii właśnie liczyła. Zasługiwali na wszystko, co najlepsze po tym co się stało. Otworzyła drzwi, by wyjść na zewnątrz i zamarła. Stanęła oko w oko z Damonem.

- Chyba musimy porozmawiać .... – syknął, a jego wzrok nie wyrażał nic dobrego. Wręcz przeciwnie. Zrozumiała iż to oznaczało wielkie kłopoty.

*~*~*

(Mystic Falls – przeszłość)

-Wiesz, że twój ojciec będzie wściekły za te zaręczyny?

Damon jako pierwszemu postanowił powiedzieć o swoim szczęściu Stefanowi. Mimo wielu różnic zawsze mógł ufać bratu. Był wiernym powiernikiem jego sekretów oraz pomocnikiem w wielu różnych sytuacjach. Ojciec próbował zniszczyć tę więź między nimi, ale nigdy mu się to nie udało. Bracia Salvatore od niepamiętnych czasów trzymali się razem. Właśnie złożył oświadczyny. Dziewczynę z sąsiedztwa kochał chyba od zawsze. Nie umiał przypomnieć sobie życia bez niej. Od zawsze należała do części jego życia. I liczył na coś więcej w przyszłości. Chyba nigdy nikogo nie kochał tak jak ją. Miłość go zaskakiwała. I nie wiedział, czy poradzi sobie w roli męża. Obserwował ojca. Był wyjątkowo okrutnym człowiekiem. On często cierpiał za różne grzechy. Miał dziwne uczucie iż ojciec nie przepadał za nim zbytnio. Westchnął cicho.

- Wiem ... - przyznał niezbyt zadowolony. Ojciec postawił mu ultimatum. Ostatnio dość często kręciła się koło nich rodzina Beckettów. Mieli córkę. Anne Harvelle. Piękną i przebiegłą jak lisica. Anne miała młodszą od siebie siostrę Beę. Obydwie chciały bogato wyjść za mąż. Miłość nie miała dla nich żadnego znaczenia. On myślał inaczej. Przepełniała go miłość, którą pragnął pokazać światu. W dodatku wkrótce mieli się spodziewać tajemniczego gościa. Nie jaka Katherine Pierce. Straciła całą rodzinę i została całkiem sama. Ojciec bez ich wiedzy zaoferował jej swoją pomoc. – Jess jest adoptowaną córką baronostwa, które nie ma specjalnego znaczenia. W hierarchii nie liczą się zbytnio, ale są dobrymi ludźmi. Cenią w sobie dobroć oraz szczęście innych osób. Są dość niezwykli i przez to...

- Pospolici ... - dokończył za niego Stefan. Rozumiał trochę brata i w pewnym sensie zazdrościł mu swobody. – Będziesz miał duży problem. Jeśli nie zdołasz przekonać ojca, co zrobisz? On chcę byś poślubił Anne i został miejscowym pastorem. Podczas, gdy Tobie marzy się bycie wojskowym. Jak twoja ukochana zapatruje się na taką karierę? Wiesz, że bycie żołnierzem jest niebezpiecznym zawodem? Mógłbym wykupić ci patent. Poszedłbyś do wojska.

- Ojciec, by cię za to zabił .... – prychnął z nieskrywaną pogardą do brata. Obaj wiedzieli skąd ta aluzja. Stefan zawsze był posłuszny ojcu. Nigdy nie zrobił nic wbrew niemu. Ulubiony najstarszy syn. Dziedzic. Damon pokręcił głową. On zawsze był ten najgorszy. – Nie rozmawiajmy już o tym. Dzisiaj są moje urodziny. Mam zamiar przedstawić ojcu oficjalnie Jess jako moją narzeczoną. Dzisiaj Stefanie szykuj się na wybuch!

Stefan z niepokojem spojrzał na brata. Wiedział, że popełnia błąd, ale zarazem chciał być szczęśliwy. Trochę mu tego zazdrościł. On również pragnął tego dla siebie. Niestety. Najwyraźniej będzie musiał postąpić jak ojciec. Na razie wolał nie zdradzać tajemnicy Damona. Sam się przekona iż z jego ojcem nigdy nie wygra.

- Ojciec prosi was do salonu ... macie gościa ... - drgnęli, gdy w rozmowie przerwała im pokojówka, Liliana. Pracowała dla nich odkąd pamiętali. Opiekowała się nimi, gdy byli mali. Teraz zajmowała się domem. Spojrzeli po sobie zaskoczeni. Ojciec rzadko kiedy ich wzywał do siebie. Być może czekała ich jakaś awantura, a przed wielkim balem tego nie chcieli. Niechętnie wstali i ruszyli do salonu. Ojciec nie był sam. Rozmawiały z nim dwie kobiety. Jedną znali z widzenia. Emily Bennett. Druga wyrwała na nich piorunujące wrażenie. To była Katherine Pierce. Piękna, i efektowna. Uwodziła samym spojrzeniem. Damon i Stefan byli nią zachwyceni.

- Pozwolisz, że będę jej towarzyszył dzisiaj podczas balu? – spytał Stefan, Damona, który uśmiechał się szeroko. Skinął głową. Ostatecznie nic nie stało na przeszkodzie. On miał zamiar zainteresować się kimś zupełnie innym. Kiedy wychodził Katherine zerknęła z ciekawością w jego stronę. Posłał jej szelmowski uśmiech po czym wyszedł wyraźnie zadowolony. Wszystko układało się tak jak oczekiwał. Nie przewidział tylko jednej rzeczy. Ktoś miał zupełnie inny plan i działał według własnych zasad.

- Będziesz dzisiaj błyszczeć wśród gości ... - wyszeptał Damon, gdy tylko zobaczył Jess. Stanowczo odmówił towarzyszenia Annie Harvelle lub jej siostrze. Po raz pierwszy oficjalnie przeciwstawił się ojcu. Zrobił to z wyraźną premetytacją. Ojciec był wściekły, ale nic nie mógł zrobić. To Damon był górą. I zamierzał już zawsze tak postępować.

Jess zarumieniła się lekko. Wiedziała jaki wielki zaszczyt ją spotkał. Nie była nikim ważnym. Wręcz przeciwnie. Zwykła znajda. Tak przynajmniej o niej mówiono za plecami. Baronostwo nie mogło mieć dzieci, więc ją przygarnęli. Jednak nie będzie mogła dziedziczyć po nich majątku. Jedynym plusem jest solidny posag jaki otrzymała. Na szczęście Damon mówił iż nie zależy mu na majątku, a ona wierzyła. Wiedziała, że może całkowicie oddać swoje serce.

- Nie przesadzaj .... – parsknęła, gdy prowadził ją korytarzem w stronę Sali balowej. Grała muzyka. Słychać było śmiech zebranych gości. – Jest wiele piękniejszych panien ode mnie.

- Z tym musimy być zgodni ... - oboje drgnęli, gdy za plecami usłyszeli surowy głos ojca. Stał u boku z madame Harvelle. Wdową, która coraz częściej odwiedzała ojca chłopców. Mężczyzna podejrzewał iż mają romans. Nie wnikał jednak w relacje ojca. Od dawna był wdowcem. – Nie pasujesz tutaj moja droga. Już dawno ktoś powinien ci to uświadomić. Baronostwo z litości cię przygarnęło, lecz nigdy nie będziesz jedną z nas. Jeżeli myślisz, że zgodzę się na twoje małżeństwo z moim synem, grubo się mylisz. Najlepiej będzie jeśli opuścisz przyjęcie. Nie jesteś tu mile widziana.

- Ojcze! – Damon nie krył wzburzenia, ale Jess pokręciła głową. Nie chciała by kłócił się z ojcem. Mężczyzna miał racje. Nie pasowała tu. Powinna odejść już dawno temu. Z trudem łzy wybiegła z domu. Już miała ruszyć w stronę swojego, gdy zatrzymał ją widok znajomej twarzy. Widziała tę dziewczynę w swoich snach. Największych koszmarach. Nieraz budziła się w nocy ze strachem, próbując powstrzymać łzy. Nie chciała przegrywać tej walki. Jednak czuła iż traciła wszystko na czym naprawdę jej zależało. Przegrywała.

- Witaj .... – Katherine podeszła do niej z wdziękiem, wyraźnie ją taksując. Jess czuła strach każdą cząstką ciała. Kimkolwiek była ta kobieta niosła za sobą niebezpieczeństwo. Przełknęła ślinę. Chciała stąd jak najszybciej odejść nim Damon ją zatrzyma. – Więc ty jesteś tą dziewczyną, któ®ej tak bardzo się boi. Zabawne. Nie stanowisz dla mnie żadnego zagrożenia.

- O czym ty mówisz? – Jess spojrzała z zaskoczeniem na nią, ale ta tylko pokręciła głową i odeszła. Wtedy zrozumiała iż to dopiero początek jej kłopotów. A najgorsze miało być dopiero przed nią. I po raz pierwszy zrozumiała, że nie ma wpływu na swoją własną rzeczywistość. Los postanowił zdecydować już za nią.

*~*~*

Na zakończenie:

Mam nadzieję, że dość sporo wyjaśniłam.

Historia Jess jest mocno namacalna, ale bardzo powoli dobiega końca.

Los szykuje dla niej jeszcze sporo niespodzianek.

Zapraszam do kolejnego rozdziału.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro