Rozdział.46.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Charlotte bardzo szybko zapadła w głęboki sen. Lekarz twierdzi, że to normalne. Jej organizm potrzebuje regeneracji po tym wszystkim co ją spotkało. Z wielkim trudem udało mi się przekonać Vincenta aby zabrać Lotti na górę do mojej sypialni. Początkowo nie było co do tego przekonany, ale dzięki moim zapewnieniom udało mi się go przekonać do moich racji. Przekonało go też to, że dzięki oznaczeniu i mojej bliskość Lotti wraca zdrowie.

Obecnie leżę obok mojej perełki i patrzę jak śpi. Podpieram się na ramieniu i obserwuję każdy jej ruch. Dziewczyna jest zwinięta w kłębek i nerwowo ściska poduszkę. Robi mi się jej żal więc podsuwam się do niej bliżej i zabieram poduszkę pozwalając aby wtuliła się we mnie. Lotti oplata mnie rękami za szyje i przyciąga do siebie wciskając się w mój tors. Uśmiecham się delikatnie i całuje ją we włosy.

Ta dziewczyna jest taka słodka i niewinna. Nie mogę pozwolić aby coś jej się ponownie stało.

     Charlotte

Budzę się przez denerwujące promienie słońca padające wprost na mnie. Podnoszę się na łokciach i rejestruje wszystko wokół. Czyli jednak to nie był tylko sen i Luki naprawdę mnie uratował. Jednak teraz nie ma go tutaj. Miejsce obok jest zimne, a z łazienki nie dochodzą żadne odgłosy. Muszę pewnie wyglądać tak źle, że aż nie może ze mną wytrzymać w jednym pokoju.

Postanawiam, że pójdę się umyć, ponieważ mój zapach przeszkadza mi samej więc współczuję osobie, która musiała przy mnie siedzieć.

Wstaję powoli z łóżka i mimo bólu między nogami i ogólnie całego ciała udaje mi się dotrzeć do łazienki. Zadziwia mnie to, że w ogóle daje rade wstać. Zamykam drzwi i od razu się rozbieram zdejmując śmierdzące ciuchy . Wchodzę do kabiny prysznicowej i odkręcam wodę. Bezbarwna ciecz uderza w moje ciało powodując lekki dreszcz. Łapię pierwszy lepszy szampon stojący na półeczce i szoruję dokładnie głowę. Kiedy z nią kończę zabieram się za umycie całego ciała. Kiedy to robię dostrzegam jak woda spadająca z mojego ciała do brodzika zaczyna zabarwiać się na czerwono. Zaschnięta krew na moim ciele powoli znika. Kiedy uważam, że jestem wystarczająco czysta wychodzę z kabiny i obwiązuje włosy ręcznikiem, zaś drugim wycieram swoje ciało. Rozczesuje włosy i od razu je związuje w luźny warkocz.

Kiedy staje przed lustrem zamieram. Wyglądam jak gówno. Rozcięta lewa brew i warga, spuchnięty policzek i gigantyczny siniak na żebrach.

Biorę głęboki wdech i uśmiecham się smutno do lustra.

- Wszystko będzie dobrze.- szepcze sobie słowa otuchy

Zawiązuje z powrotem ręcznik wokół ciała i wychodzę z łazienki. W pokoju nadal nikogo nie ma. Wzdycham ciężko i ruszam do garderoby. Wybieram szare legginsy i bluzę Lukasa, do tego zwykła bielizna.

Ubrana wychodzę z pomieszczenia i od razu idę w stronę parapetu. Siadam na nim i opieram głowę o okno. Dostrzegam dzieci biegające wraz z rodzicami w ogrodzie. Jest to piękny widok, o którym mogę tylko pomarzyć. Kiedy poznałam Lukasa coraz częściej zaczął się odzywać mój instynkt macierzyński. Chciałabym tak za 5 lat mieć maleńkie zawiniątko na rękach i móc nazwać je moim dzieckiem. Jednak to tylko marzenia, a rzeczywistość jest smutna i gorzka.

Nagle za mną rozlega się huk, a ja przestraszona podskakuje i niefortunnie spadam z mojego siedziska.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro