To koniec

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co masz na myśli? - Gutek spojrzał na Jagodę zaskoczony. - Przecież to było na akcji, udawaliśmy...

- Zajebiście całujesz - przerwała mu odwracając wzrok za okno. 

- Przepraszam, to miał być komplement? - Bielski zatrzymał samochód na poboczu. 

- Co ty robisz? - policjantka była zaskoczona. Kiedy spojrzała na towarzysza zauważyła, ze ten się czerwieni. - Tobie się to podobało?

- Ja tego nie powiedziałem - speszył się policjant. 

- Twoja twarz mówi wszystko - stwierdziła Jagoda, po czym odpięła pas bezpieczeństwa. - Wysiadaj. - powiedziała szybko. 

- Po co? - policjant zdziwiony wyłączył silnik i odpiął pasy. Wyszedł z samochodu i zamknął drzwi.

- Po to - Waligóra złapała jego twarz w pocałowała go. 

Gutka przeszła fala przyjemnego ciepła. Złapał koleżankę w pasie i przyciągnął ją mocniej do siebie pogłębiając pocałunek, który stawał się coraz bardziej intensywny. Nie liczył się dla niego świat. Jego myśli latały gdzieś ponad ziemią. 

Te "cudowne" chwile przerwało szczekanie Alexa, który dalej siedział w samochodzie policjanta. Młodzi odskoczyli od siebie jak oparzeni. 

- Wracajmy do pracy - powiedziała Jagoda.

- Jedźmy - zgodził się aspirant. 

Pozostała trasa minęła w absolutnej ciszy. Nawet Alex się nie odezwał ani razu. Zatrzymując się na podjeździe Jędrzejczaka Bielski zauważył coś podejrzanego w oknie. Ktoś ich obserwował.

- Ja z Alexem idziemy od frontu - powiedział lekko przyciszonym, niskim głosem. - Ty wyjdziesz dokładnie za pięć minut. 

Policjanta niechętnie się zgodziła na ten plan. Uważnie obserwowała jak jej kolega idzie z psem przez ścieżkę, nastawiając przy tym minutnik. 

Gutek zadzwonił dzwonkiem. Przez chwilę nikt mu nie otwierał, więc niepewnie nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się lekko. Bielski puścił smycz Alexa i wziął do ręki broń. Nagle pies zaczął biec. Policjant skierował się za nim. 

Zatrzymali się przed biurem Jędrzejczaka, z którego słychać było rozmowę. Jednym z rozmówców był właśnie rzekomo zaginiony, który nerwowo tłumaczył coś drugiemu facetowi. 

- Policja! - zawołał wchodząc do środka. Alex stał zaraz za nim. 

- Nosz kurwa! - powiedział Jędrzejczak.

- Mi też pana miło widzieć, ale chyba musimy pogadać - stwierdził. 

- Nie tak szybko - drugi mężczyzna nagle wycelował w policjanta. Alex szczeknął ostrzegawczo. 

- Ucisz psa - rzucił poszukiwany. 

- Alex spokój! - rozkazał psu. Ten posłusznie wykonał rozkaz. 

- Opuść broń - powiedział dryblas z bronią. 

- Chcę tylko porozmawiać - powiedział spokojnie Bielski.

- Nie gadaj tylko opuść broń! - powtórzył o wiele głośniej. 

- Spokojnie - Gutek powoli i ostrożnie położył broń na ziemi. 

- Kopnij pistolet - rzucił szybko. 

- Już dobrze - aspirant wykonał polecenie. - Możemy wreszcie porozmawiać? 

- Nie mamy o czym - Jędrzejczak zlustrował go oczami. 

- Dlaczego chciałeś zabić dziewczyny? - spojrzał na niego z wyrzutem. Ten się tylko zaśmiał.

- Za dużo wiedziały - powiedział podchodząc do policjanta. Alex wiercił się niespokojnie, ale Gutek spojrzał na niego błagalnie. Pies jakby mu czytał w myślach i wybiegł z pomieszczenia.

- Nawet twój zwierzak ci uciekł - zaśmiał się uzbrojony mężczyzna. - Boże, aż mi cię szkoda się zrobiło - dodał po chwili nie przestają się śmiać.

Bielski w myślach widział jak to się może skończyć. Wyobraził sobie jak Karolina za nim płacze, jak Jagoda się obwinia za wszystko co się stało. Jak Alex znowu przechodzi przez stratę kolejnego przyjaciela.

Na tą myśl zaczął myśleć jak się wykaraskać. "Nie ma sytuacji beznadziejnych" jak mówił Piotrek. Nagle poczuł jak mu się robi strasznie słabo. Cofnął się kilka kroków.

- Co ci jest? - zapytał nagle Jędrzejczak widząc, że Bielski słabnie. Ten nie był w stanie odpowiedzieć.

- Co robimy szefie? - zapytał dryblas nie przestając mierzyć w osuwającego się na ziemię policjanta.

- Wychodzimy - rozkazał mężczyzna. - W takim stanie nas nie będzie przecież gonić.

Gutek nie wiedział co się z nim dzieje. Przecież dopiero co czuł się doskonale, teraz nagle nie był w stanie normalnie stać... W oczach mu pociemniało, nie był w stanie się poruszyć. Nawet nie mógł nic powiedzieć.

---
Jagoda niecierpliwie spoglądała na telefon. Kiedy zostało dosłownie kilkanaście sekund wyszła z samochodu. Na piętrze zauważyła ruch, jednak nie była pewna co się dzieje. Wsparcie wezwała od razu po wyjściu Gutka z auta.

Kiedy stała pod drzwiami usłyszała, że Alex drapie w drzwi. Otworzyła je i weszła do środka. Pies od razu pobiegł w głąb willi. Nie zastanawiając się pobiegła za nim.

- A panowie się na wakacje wybierają? - zapytała widząc Jędrzejczaka.

Nagle jego towarzysz wycelował w nią. Ta w obronie wystrzeliła z broni.

- Panowie pojadą ze mną - powiedziała zakuwając Jędrzejczaka i jego towarzysza w kajdanki. - Musimy sobie coś wyjaśnić.

Przywołała Alexa, jednak ten się nie pojawił. Pojawili się za to mundurowi, którzy przejęli zatrzymanych. Dryblas Jędrzejczaka nie był nawet ranny - Jagoda trafiła w broń wytrącając ją z rąk zatrzymanego.

Kiedy koledzy zabrali zatrzymanych, Jagoda zaczęła szukać psa i swojego kolegi. Wchodząc na piętro usłyszała jak smutne skomlenie psa. Poszła za dźwiękami. Na końcu korytarza znalazła nieprzytomnego kolegę. Alex zaczął szczekać na jej widok.

- Boże święty... - wyszeptała dziewczyna. - Gutek, co ci jest!? - lekko potrząsnęła go za ramiona.

Nie odpowiadał. Jego blada twarz wyglądała jakby była z kruchej porcelany. Policjantka sprawdziła oddech. Był ledwie wyczuwalny. Od razu wybrała numer alarmowy.

- Aspirant Waligóra - zaczęła przerażona. - Potrzebuję pomocy. Mój kolega leży nieprzytomny, oddech ledwie wyczuwalny.

Była przerażona stanem Gutka. Podała pozostałe informacje i czekała na przyjazd pogotowia ratunkowego. Dlaczego to zawsze on się wystawiał?

Dwadzieścia minut później...

- Gdzie go zabieracie?- Jagoda właśnie stała przy drzwiach karetki.

- Do wojewódzkiego - powiedział szybko brunet w okularach, po czym głośno zamknął drzwi przed nosem policjantki, przez co ona odskoczyła lekko do tyłu. 

Po chwili jechała za karetką tłumacząc przez telefon wściekłemu Adamowi co zaszło podczas akcji. Pod szpitalem szybko i sprawnie zaparkowała samochód. Gasząc silnik auta schowała twarz w dłoni. Martwiła się o bliskiego kolegę, nie chciała, żeby coś mu się stało. Jeszcze do niedawna sama by go udusiła gołymi rękoma, jednak teraz zależało mu na nim. 

Wyszła z samochodu dopiero kilka minut później, kiedy uspokoiła się na tyle, żeby ludzie wokoło nie pytali dlaczego płacze. Czuła się tym gorzej, że Wilczak ochrzanił ją o całą tą sytuację, mimo że nie mogła przecież nic zrobić. Usiadła w poczekalni, ponieważ na recepcji nie chcieli jej nic powiedzieć i czekała. 

Po godzinie pojawił się komisarz Wilczak razem z Martą. Alex przywieziony przez mundurowych musiał zostać na komendzie, ponieważ ratownicy nie chcieli się za nic zgodzić na to, żeby jechał w karetce.

- Wiesz coś? - zapytała Grabska. Jagoda tylko pokręciła przecząco głową. 

- Słuchaj, Jagoda... - Adam zaczął mówić, jednak Waligóra tylko wstała i gestem ręki kazała mu się uciszyć. 

- Nie mam ochoty na twoje tłumaczenia - powiedziała smutno. - A jeśli tak masz mnie ochotę traktować to jeszcze dziś dostaniesz moje wymówienie.

- Nie przesadzaj - Marta spojrzała na nią mocno zaskoczona. - To nie twoja wina co się stało. 

- Już podjęłam decyzję - rzuciła sucho, po czym wyszła ze szpitala. 

- No to się porobiło - westchnął Adam. - Niezłe bagno teraz mamy. 

Aspirant Waligóra była rozgoryczona i nie była w stanie dłużej udawać, że jest okej. Ona też miała uczucia, a wszyscy wokół niej zachowywali się jakby było zupełnie inaczej. Pewnie wielu uważało ja za dziewczynę na boku, ale ona nie miała ochoty nosić miano kochanki. 

Na komisariacie zebrała do teczki potrzebne dokumenty i poszła do biura komendanta. Papiery od niedawna trzymała w szufladzie. U Marczaka złożyła dokumenty licząc przy tym na szybką decyzję. Odpowiedź jednak miała się pojawić dopiero następnego dnia. Póki co musiała znieść jeszcze jeden dzień w niepewności. Nic jej nie trzymało w tej pracy. 

Tymczasem w szpitalu

- Co się dzieje? - Bielski niepewnie otworzył oczy. Wokoło było jasno, więc ponownie zmrużył oczy. Gdy po chwili je otworzył nieco pewniej rozejrzał się dookoła. 

- Witamy wśród żywych - usłyszał lekko zachrypnięty głos Adama, który siedział na krześle obok niego opierając rękę na niewielkiej szafce obok niego.

- Będziesz się teraz na mnie odgrywać? - Gutek spojrzał w jego stronę. 

- Chciałbym, ale muszę najpierw iść po lekarza i powiedzieć mu, że żyjesz - zaśmiał się. 

- Zaczekaj - komisarz spojrzał na niego zdziwiony. - Jagoda też tu jest?

- Myślałem, że bardziej zapytasz o swoją dziewczynę - Wilczak lekko uniósł brwi. - Jagoda przesłuchuje naszych podejrzanych, ale zaraz to ty będziesz musiał wytłumaczyć wszystko. - wskazał oczami na korytarz, gdzie stała Karolina. - Nieźle nabroiłeś, więc lepiej nie każ jej się niczego domyślać, bo możesz tego żałować.

- Cholera... - Gutek wyszeptał cicho pod nosem, kiedy Adam wyszedł z sali, w której leżał. 

Karolina stała niczym posąg. Nie poruszyła się nawet kiedy komisarz jej powiedział o tym, że jej ukochany odzyskał przytomność. Normalnie już od dawna by przy nim siedziała, jednak teraz coś się w niej zmieniło. Gutek nie wiedział co się stało, jednak sam nie był pewien swoich emocji i odczuć. Czuł, że pochłania go chaos.

Nagle Karolina jakby się ocknęła z dziwnego otępienia i weszła do sali. 

- Hej - powiedziała cicho. - Jak się czujesz? 

- Hej - zaczął niepewnie szatyn. - Bywało gorzej jeśli mam być szczery. Czemu nie jesteś w pracy? 

- Już prawie dziewiętnasta - dziewczyna pokazała mu wyświetlacz swojego telefonu. Zmieniła tapetę, bo już nie było tam ich wspólnego zdjęcia, tylko jakiś krajobraz. - Poza tym chyba powinniśmy porozmawiać i nie będę ukrywać, że nie miałam ochoty na takie rozmowy po tym, co dziś się stało.

- Daj mi to wytłumaczyć - Gutek spojrzał na nią, jednak ona ucięła jego słowa gestem dłoni. 

- Nie - powiedziała stanowczo. - Teraz to ty mnie posłuchaj panie aspirancie - podkreśliła te słowa głosem. - Wiedziałam, że ukrywasz wiele i nie mówię tylko o waszych umizgach z tą koleżanką. Ukrywasz co czujesz, ukrywasz swoje problemy, uciekasz w pracę. Ja z kolei starałam się być szczera. 

- Karolina... 

- Nie przerywaj mi - spojrzała ostrzegawczo. - To już nie zadziała na mnie. Twoje kocie oczy czy kwiaty czy co tam jeszcze wymyślisz. Wiesz co, ja nawet nie jestem na ciebie zła, tylko mi cholernie przykro. I wiedz, że będę się o ciebie martwić, ale nie jestem w stanie słuchać kolejnych czułych słów. Nie po tym jak się całowaliście. I nie mówię o tym co było na Piotrkowskiej. O tym się dowiedziałam od twojego przełożonego.

Gutek czuł jak w gardle rośnie mu ogromna kula. W tamtej chwili życzyłby sobie kilkumiesięcznej śpiączki. Przeczekał kolejne zdania żalu Karoliny. Czuł, że zawalił po całej linii. 

- To koniec? - spojrzał na sufit nawet nie próbując się podnieść. 

- W jakim sensie? - Zawada spojrzała na niego pytająco. 

- Między nami - westchnął Bielski. 

- Potrzebuję czasu - Karolina odpowiedziała cicho. - Na razie potrzebuję to wszystko jakoś ogarnąć bo mam w głowie całkowity chaos i nie wiem jak to ogarnąć. 

- Jeśli jeszcze w ogóle zechcesz to napisz do mnie albo zadzwoń - policjant poczuł, że łzy mu napływają do oczu. 

- Ja już chyba pójdę - szatynka wstała z krzesła i wyszła bez pożegnania. 

- To koniec - Gutek schował twarz w dłoniach. 

Przez chwilę był sam, po czym do jego sali wszedł lekarz. 

- Diagnoza? - Bielski nie miał ochoty na żadne ogródki, więc od razu zapytał.

- Na razie mamy tylko przypuszczenia - lekarz był zaskoczony. - Musimy powtórzyć kilka badań...

- Do rzeczy - policjant nie chciał czekać ani chwili dłużej. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro