63.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wow. Co za szaleństwo. Przed chwilą poznałam pierwszą dziewczynę swojego brata, a raczej poznam, bo jeszcze mi jej nie przedstawił. Najpierw musiała, przecież poznać naszych rodziców, którzy pewnie byli wniebowzięci. Fajnie wiedzieć, że mój brat w końcu się z kimś związał.

Fayne przez całe liceum był sam. Matka zaczęła zastanawiać się, czy jej syn przypadkiem nie był gejem. No, bo jak ktoś długo nie miał dziewczyny to coś z nim nie tak. Bez przesady. Widocznie mój brat czekał na odpowiednią osobę. I dobrze. Nie chciałam, żeby źle trafił. Nie dałam mu przykładu idealnego związku. A może zapatrzył się na Landena i nie chciał być z kimś takim jak Madison. Miałam nadzieję, że dziewczyna mojego brata była w porządku.

W mojej rodzinie faceci byli dziwni. Żadni z nich kobieciarze, co za nuda. Mogłam poznać wiele dziewczyn, których bym nie polubiła albo takich, które bym lubiła, a mój brat i kuzyn by je rzucili. Odebrali mi całą zabawę. Przynajmniej ja i Ibe zafundowałyśmy Landenowi trochę rozrywki. Pamiętałam, jak kuzynka wkurzała swojego brata, podrywając jego kolegów, którym wcale nie przeszkadzało, że dziewczyna była starsza.

– Fajnie cię poznać. - Spojrzałam na dziewczynę stojącą przede mną. – Aubrey, siostra.

– To jest Hannah. - Przedstawił ją brat.

– Zapamiętam. - Rozbawiona przeniosłam wzrok na brata. – O ile szybko nie wymienisz jej na inną.

Chciałam się trochę z niego ponabijać i sprawdzić poczucie humoru Hannah. Niestety dziewczyna nie wyglądała na rozbawioną. Nie zamierzałam być miła tylko dlatego, że mogłam ją spłoszyć. Bez przesady. Chyba nie ucieknie od Fayna tylko dlatego, że miał szaloną siostrę? Gdy zauważę, że między moim bratem a jego dziewczyną robiło się poważnie, urządzę jej pogawędkę. Hannah musiała wiedzieć, że nie pozwolę skrzywdzić Fayna. Niech uważa.

– Ona żartuje.

– Tak. Fayne to nudziarz. - Przewróciłam oczami. – Przekonasz się.

– Zołza z ciebie – wtrącił Landen.

Nie powinno go tutaj być. Miał siedzieć z Lilką. Sam zaproponował, że się nią zaopiekuje, mimo że była dziś marudna. Pewnie przez to, że spędziła noc tylko ze mną. Mnie też był smutno z tego powodu, ale musiałyśmy wytrzymać jeszcze jeden dzień bez Aarona.

Chyba Landen nie zostawił mojej córki samej w pokoiku? Jeśli zasnęła, powinien ustawić elektroniczną niańkę. Tłumaczyłam mu to dokładnie kilka razy, ale nie bardzo umiał obsłużyć się tym urządzeniem albo nie chciał umieć.

– Co tutaj robisz i gdzie moje dziecko? - Podeszłam do niego.

– Przecież ma tatusia – odpowiedział jak gdyby nigdy nic.

Już miałam go ochrzanić, ale dotarło do mnie, co powiedział. To niemożliwe. Rozmawiałam ze swoim facetem wczoraj i nie wspomniał nic o tym, że wraca. Nawet tłumaczył się, że musiał jeszcze załatwić kilka spraw. A to drań! Od razu powinnam się domyślić, że kręcił.

– Aaron przyjechał? - Zdziwiłam się, gotowa od razu do niego iść.

Miał pojawić się w Bostonie dopiero za dwa dni. Nasze wizyty u rodziców zawsze się przedłużały, a mój chłopak musiał przecież pracować. Poza tym nie mógł zostawić Lindsey bez opieki na zbyt długo. Mimo że Ritchie obiecał opiekować się siostrą Halla, musiał ją kontrolować. Nie był chyba w stanie zaufać nikomu, jeśli chodziło o Lindsey. W sumie nie dziwiłam mu się. Bał się o nią i musiał mieć pewność, że wszystko u niej dobrze.

Podziwiałam Lindsey, że znosiła kontrolowanie brata i Ritchiego prawie na każdym kroku. Przyjaciel Halla żalił się ostatnio, że nie był w stanie wytrzymać z jego siostrą nawet pół dnia. Coś mi się w to wierzyć nie chciało. Miałam wrażenie, że było im to na rękę. Wiedziałam już, że Ritchie był zdolny do kłamstwa. Dorwę go i wypytam, gdy tylko się spotkamy. I będzie miał przerąbane, jeśli spotykał się z Lindsey i nie powiedział nic Aaronowi. Czas najwyższy skończyć durne tajemnice.

– Między wami z komunikacją nadal słabo. - Zaśmiał się Landen.

Nie chcąc dyskutować dłużej z kuzynem, od razu wbiegłam po schodach, żeby jak najszybciej zobaczyć się ze swoim facetem. Tęskniłam za nim, mimo że co wieczór rozmawialiśmy ze sobą na FaceTime. Wolałam, gdy był blisko. I Lilka była spokojniejsza w jego obecności. Miałam wrażenie, że Hall lepiej radził sobie z naszą córeczką. Nie byłam idealną matką i wcale nie zamierzałam nią być. Robiłam wszystko, byle tylko moja córka była zadbana, zadowolona i zdrowa.

– Czemu nie zadzwoniłeś? – rzuciłam, gdy tylko znalazłam się w naszym pokoju.

Nadal pomieszkiwaliśmy u moich rodziców podczas pobytów w Bostonie, ale już niedługo, bo poszukiwaliśmy działki niedaleko hotelu, gdzie zamierzaliśmy wybudować domek dla siebie. Musieliśmy tylko znaleźć korzystną dla nas ofertę. Nie wspomnieliśmy o tym jeszcze rodzicom, bo nakręciliby się do tego stopnia, że nie daliby nam spokoju i pośpieszali z wyborem.

– Ciii. Obudzisz ją – powiedział, odkładając Lily do łóżeczka. – Nie wiem, czy wiesz, ale nasza córka przy Landenie robi, co chce.

To na pewno. Mój kuzyn ciągle ją rozpieszczał. Nic sobie nie robił z moich zakazów. Po prostu nie chciałam, żeby Lilka wszystkim nam weszła na głowy. Czasami trzeba było powiedzieć nie. Tyle że mój kuzyn wolał zrobić odwrotnie, niż słuchać jak mała płakała, bo nie dostała od razu tego, co chciała. Byłam pewna, że moja córka niedługo zacznie wymuszać na kochanym wujku wszystko płaczem. Tylko czekać, gdy wypróbuje tego na nas.

– Aaron. - Rzuciłam mu się w ramiona. – Stęskniłam się.

Brakowało mi go przez kilka dni. Do tej pory miałam swojego faceta przy sobie prawie każdej nocy. Miło znowu było zasypiać i budzić się w jego ramionach. Zastanawiałam się, jak przetrwałam bez Halla kilka miesięcy, kiedy nie byliśmy razem i oczekiwałam jego dziecka. Teraz nie potrafiłam wytrzymać bez Aarona kilku dni. Córka chyba też, bo po jego wyjeździe zrobiła się niespokojna. Nie przespała ani jednej całej nocy. W porównaniu do mnie nie wiedziała, że tatuś do nas wróci.

– Ja też. - Pocałował mnie w czoło, obejmując ramionami i przyciągając bliżej. – Dobrze być znowu z tobą.

– Czemu nie zadzwoniłeś? – powtórzyłam.

– Niespodzianka. - Uśmiechnął się zadowolony z siebie.

– Wolałabym wiedzieć, że się w końcu zobaczymy.

– Dobrze. Jak sobie radziłyście? - Pogłaskał mnie po ramieniu. – Na pewno dobrze, co?

Nie było źle. Miałam do pomocy mamę, tatę, Landena i Emmę, którzy zamierzali zamieszkać bliżej moich rodziców. Chyba nawet znaleźli jakieś mieszkanie w centrum. Oni raczej woleli miasto niż odludzie. Nie wiedziałam, co ich do tego skłoniło. Poza tym myślałam, że kuzyn chciał namówić swoją dziewczynę, żeby przeprowadziła się do Nowego Jorku. Widocznie mu się to nie udało albo wcale nie chciał już tam mieszkać. Cieszyłam się, że zostaną w Bostonie, bo to oznaczało, że będziemy widywać się częściej. Landen jeszcze nie wiedział o moich i Aarona planach.

Przed wyjazdem mojego chłopaka rozmawialiśmy o swojej przeprowadzce do Bostonu. Oboje mielibyśmy bliżej rodziców. Czekaliśmy tylko na odpowiedni moment powrotu Lindsey do miasta. Musieliśmy mieć pewność, że dziewczyna znowu nie wda się w złe towarzystwo albo że była gotowa zostać sama w Nowym Jorku. Zawsze mogła liczyć na Ritchiego. Miałam wrażenie, że chłopak chętnie jej pomagał. Oczywiście, że tak.

Mój kontakt z przyjacielem Aarona trochę się urwał, ale to nie znaczyło, że ze sobą nie rozmawialiśmy. Nadal odwiedzał Lilkę, kiedy tylko miał czas i rozmawiał z Hallem. Starałam się dać chłopakom spokój, żeby mogli odbudować swoją przyjaźń. Aaron potrzebował przyjaciela. Wiedziałam, że ze mną nie o wszystkim chciał rozmawiać. Poza tym Ritchie znał go od dziecka i doskonale wiedział, co przeszedł i z jakimi problemami musiał sobie radzić.

– Dobrze, ale Lily brakowało twojego śpiewania podczas usypiania. - Uśmiechnęłam się, głaskając go po policzku.

Trudno było mi usypiać córkę. Czasami chodziłam z nią po pokoju przez kilka godzin, wyczerpana, po wypiciu kawy, a ona potrafiła się zaśmiać w głos w momencie, gdy miałam ochotę tylko zasnąć. To było dla mnie zbyt wiele. Oczywiście nie mogłam zignorować Lily nawet na chwilę, bo wtedy zaczynała płakać.

– Ty jej nie śpiewasz? - Spojrzał na mnie, unosząc brew.

– Chyba fałszuję, bo wcale ją to nie uspokaja.

– Niemożliwe. - Pocałował mnie.

Na szczęście Aaron jeszcze nie miał okazji słyszeć moich prób śpiewania, bo na pewno nie chciałby mieć ze mną nic wspólnego.

– Bardzo możliwe. - Zaśmiałam się. – Nie chciałbyś tego słuchać.

– Znalazłem coś dla nas. - Odgarnął mi włosy z czoła. – Wiem, że na razie daleko nam do przeprowadzki, ale moglibyśmy się rozejrzeć. Chcesz coś gotowego czy postawimy dom od podstaw jak twoi rodzice? W sumie wolałbym mieć jakiś wkład w budowę niż wejść na gotowe.

– Nie myślałam o tym. - Spojrzałam na niego. – Co z Lindsey?

Mimo że dziewczyna za mną nie przepadała, interesowałam się, jak sobie radziła. Chciałam, żeby dobrze układało jej się w życiu, niezależnie od tego, co sobie o mnie myślała. Byłam pewna, że cieszyła się, gdy wyjechaliśmy do moich rodziców i nie musiała na mnie patrzeć. Nie liczyłam na to, że kiedyś się dogadamy. Znaczy, ja bardzo bym chciała, ale Lindsey cały czas pokazywała, że mną gardziła.

– Nie wiem. - Pokręcił głową. – Z nią dobrze, ale nie jestem pewien czy jest na tyle silna, żeby nie dać się wciągnąć w to bagno kolejny raz.

– Długo wytrzymała. - Wtuliłam się w niego. – Poczekam, ile będzie trzeba.

– Chciałbym, żebyśmy tworzyli normalną rodzinę.

Uda nam się to. Poza tym nie miałam nic przeciwko temu, jaką rodzinę tworzyliśmy teraz. Niczego mi nie brakowało.

– A wiesz, czego ja bym chciała? - Spojrzałam na niego, uśmiechając się łobuzersko.

– Nie?

– Ciebie.

Lily skończyła dziś trzy miesiące. Wywróciła moje życie do góry nogami, ale sprawiła, że zdałam sobie sprawę z tego, co było dla mnie najważniejsze. Nie studia, wykształcenie i dobra praca, a rodzina. Lilka i Aaron byli dla mnie najważniejsi.

Od mojego powrotu do Halla nie mieliśmy jeszcze okazji uprawiać seksu. Oczywiście musiałam się wstrzymać, ale wczoraj byłam na badaniach kontrolnych i nic nie stało na przeszkodzie, żebyśmy mogli się kochać. O ile Aaron miał na to ochotę. Może po ciąży nie byłam już dla niego atrakcyjna. Moje ciało się zmieniło, ale wróciłam do swojej wagi sprzed ciąży, starałam się nie zaniedbywać przez dziewięć miesięcy, żeby później nie narzekać, że byłam gruba. Jednak przez ostatnie miesiące Hall trzymał ręce przy sobie i nawet nie zapytał, kiedy będziemy mogli w końcu uprawiać seks. Trzymał mnie na dystans.

– Naprawdę? - Uśmiechnął się szeroko. – Co masz na myśli?

– Aaron – jęknęłam, obejmując go za szyję i przybliżając do niego.

– Chyba już wiem. - Poczułam jego dłonie na pośladkach. – Na pewno już możemy?

– Tak.

Miałam nadzieję, że Lily zamierzała pospać, co najmniej z godzinę, bo chciałam nacieszyć się jej tatusiem. Musieliśmy być cicho, ale to nie problem. Najważniejsze, że znowu będę mogła się zbliżyć do Aarona.

– Nie mogłem się doczekać. - Zaczął mnie całować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro