1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry Potter, Wybraniec, Złoty Chłopiec, Ikona Jasnej Strony, Chłopiec-Który-Przeżył, dlaczego nikt nie mógł spojrzeć na niego, jak na zwykłego nastolatka? Teraz, zamknięty w komórce pod schodami, w ciemności, czuł się słaby. Tak strasznie słaby, bo jak ktoś, kto nie był w stanie powstrzymać mugola, ma uratować Czarodziejski Świat? Jego ,,rodzina" go nienawidziła. Jako mały chłopiec, nawet nie zdawał sobie sprawy, że bicie, zamykanie w komórce, głodzenie i zmuszanie do ciężkiej pracy, nie było normalne. Przez tyle lat znosił to bez mrugnięcia okiem, zatracając się w tym co jest prawdą, a co kłamstwem. Nienawidził być okłamywany, a sam to robił, hipokryzja. Jednak po latach zdał sobie boleśnie prawdę z jednego. Mógł okłamać wszystkich, ale siebie nie.

Jednak teraz, po śmierci Syriusza czuł, że stracił już wszystko. Nigdy nikomu nie udało się go złamać. A teraz, po tak długim czasie, udało się. Nie sądził, że kiedykolwiek straci nadzieję, która od zawsze tkwiła zakotwiczona w jego sercu. Teraz po prostu, nie widział żadnej dobrej przyszłości. W każdej wizji widział jedynie śmierć i nieszczęście.

Objął rękami nogi i schował w kolana swoją wychudzoną twarz. Chciał spać, ale wtedy wszystko wracało z większą mocą. Do tego, jego krzyki budziły wuja, który w nocy był wyjątkowo wściekły. Harry nadal czuł piekące ślady na jego plecach. Pas był czymś, co Vernon Dursley uwielbiał. Nastolatka przebiegł dreszcz, na wspomnienie pasa zderzającego się z jego skórą na plecach. Pomocy. Ta jedna myśl, przebijała wszystko inne. Może zasługiwał na to wszystko, ale chciał choć na chwile poczuć ulgę. Bez strachu, przy najmniejszym hałasie. Chudy nastolatek nawet nie zdawał sobie sprawy, że ta jedna myśl, mogła zmienić wszystko.

-/-

W momencie, w którym zielonooki załamywał się, pewien młody mężczyzna czytał lekturę. Jego czerwone oczy, uważnie przesuwały się po literach, a w głowie panował idealny spokój. Jednak ten stan, przerwał się gwałtownie, kiedy usłyszał w swoim umyśle nieznaną myśl, pomocy. Tylko skąd ona tam? Przez jego twarz, przebiegł cień zaciekawienia. Odłożył książkę, a ten jeden wyraz przebijał wszystko. To samo czuł, kiedy łączył się ze swoim horkruksem. Dzięki temu, jego umysł stał się przejrzysty, a sam zaczął widzieć swoją głupotę. Budowanie imperium na strachu? Idiotyczne. Kiedy śmierciożercy poczują się bezpiecznie u tego starego głupca, odwrócą się od niego w ciągu sekundy. Miał jedynie kilku wyznawców, którzy skoczyliby za nim w ogień. Dostrzegł swój błąd i zaczął umacniać swoje imperium. Bez strachu, a na szacunku. Cegiełka po cegiełce – od nowa. Jednak powróćmy do dziwnej myśli, która nawiedziła go bez uprzedzenia. Czy jego horkruks potrzebował pomocy? Nagini leżała spokojnie na podłodze, wygrzewając się w słońcu, więc to nie mogła być ona. Resztę swoich horkruksów zebrał i schował w bezpiecznym miejscu. W Riddle Manor. Nikt nie znał adresu, nie licząc go.

Czy jednak był horkruks, z którego nie zdawał sobie spawy? Kim jesteś? Zapytał sam siebie Tom. Czym była ta silna magia, która jednak powoli upadała? Jedno było pewne, musiał uratować swój kawałek duszy. W tym celu udał się do swojej ogromnej biblioteki. Przed nim wiele poszukiwań, a mało czasu. Świetnie wyczuwał podupadającą magię. Utrzymywała jego horkruksa przy życiu. Życiu. Kluczowa myśl. Jednak, żywy horkruks? Owszem, Nagini nim jest, ale to wąż, a tu wyraźnie czułem człowieka. Stary głupiec nawet nie spodziewa się, że jestem tak silny, by stworzyć człowieczego horkruksa. Psychopatyczny uśmiech, powoli wykwitł na jego wargach. Jednak tak szybko jak się pojawił tak i znikł. Ten kawałek duszy wydawał się szczególnie ważny, a jeśli się nie pospieszy, to nic z niego nie zostanie. Powinien wezwać, któregoś ze swoich sług, ale wolał nie wprowadzać ich w temat horkruksów. Jeszcze nie.

Jednak ponad ciekawość kim był jego horkruks, przebijała się obawa. Dlaczego część jego duszy potrzebowała pomocy? Horkruks wydawał się być na wyczerpaniu rdzenia magicznego, a na to Czarny Pan nie mógł sobie pozwolić. Może gdyby odpowiednio się skupił, wykorzystałby tą więź, tak jak śmierciożercy wykorzystywali mroczne znaki? Jednak prośba o pomoc, jakby przygasła. W takim stanie, nic nie mógł zdziałać. Potrzebował dłuższego impulsu, aby mógł go wychwycić i pociągnąć jak nitki i znaleźć się przy swoim horkruksie. Jeśli kiedykolwiek myślał, że był zdeterminowany, aby zabić Harry'ego Pottera, to teraz był stokrotnie bardziej zdeterminowany, aby znaleźć część swojej duszy.

-/-

Turururuuuu raki na tym profilu powracają na pełnej kurwie XDDDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro