Rozdział Piąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alex

Jechaliśmy dobre kilka godzin, do Tokio znajdującego się na końcu Krainy Ninjago. Następnego dnia, od samego rana było słychać krzyki i rozkazy osób ze staff'u. Menadżerka straciła głos, krzycząc do nas, ale to nie nasza wina. Cały czas byliśmy w biegu. Najpierw złe wymiary stroi, przez co musieliśmy zmienić koncept, później stylizacja włosów, kilka godzin przez co były już osłabione, a na samym końcu najlepsze: jedna zepsuta lampa z oświetleniem. Byłam pierwszy raz tak bardzo zestresowana, zdenerwowana i zbulwersowana brakiem profesjonalizmu. Wyszliśmy na scenę, członkowie byli widocznie zmartwienii moim widokiem, a do tego kamery... Transmisja na żywo? Dlaczego mnie o tym nie poinformowano?! Zaczęliśmy śpiewać. Jednak teraz coś poszło nie tak. Podczas wysokiej nuty, nagle wszystko się zaczęło trząść i odrzucono naszych fanów poza obręb stadionu, na którym odbywało się to wydarzenie... Wszyscy patrzyli na mnie przerażeni. Czy to moja wina?

Diana

Wiele sprzętu zostało zniszczone, a i fani byli w szoku. Nie zdziwiło mnie, że większość z nich pojechała przez ten dziwny incydent do domu. Siedzieliśmy w pokoju za kulisami wszyscy poddenerwowani, a Alex chyba najbardziej, bo łaziła po całym pomieszczeniu niemalże z prędkością światła ledwo powstrzymując łzy.

– Możesz mi powiedzieć co to do jasnej cholery obyło? – mówiła do niej menadżerka podwyższonym tonem.

– Nie wiem! – Alex nagle się zatrzymała jakby w histerii.

– Jak to nie wiesz? Końcówka trasy to jakaś katastrofa, wiesz jak to fatalnie wpłynie na dalszą sprzedaż płyt?

– A ty tylko o zyskach! – W pokoju rozpętało się piekło. – Coś się ze mną stało, że wysadziło połowę sceny, a obchodzi cię to jak to coś wpłynie na nasze zyski! Nie obchodzi cię co się właśnie ZE MNĄ stało! – Ich kłótnia  została przerwana przez jednego z ludzi odpowiedzialnych za sprawy techniczne.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale macie gości – do pokoju weszli ninja.

– O co chodzi? – Zapytała menadżerka pozornie spokojniejąc.

– Alex i Diana pójdą z nami – Poinformowała Nya, mistrzyni wody.

– Nie ma mowy, to by się wiązało z odwołaniem koncertu – mówiła Menadżerka.

– Wydaje mi się, że wznowienie go też nie wchodzi w grę – powiedział spokojnie Lloyd.

– Ja bardzo chętnie z nimi pójdę – rzuciła Alex do kiebiety podchodząc do mnie i łapiąc mój nadgarstek. Nie protestowałam, w końcu i tak koncert już się nie odbędzie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro