Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Chwytam w dłoń tacę z dwoma kieliszkami wódki, po czym kieruję się w stronę salonu. Oddycham równo i spokojnie, żeby przypadkiem nie uronić ani kropli. W korytarzu zatrzymuję się przy wielkim lustrze, przypatrując się swojemu odbiciu. Moja wychudzona sylwetka prezentuje się okropnie, a te podkrążone oczy wcale nie dodają mi atrakcyjności. I o to właśnie chodzi, abym nie rzucała się w oczy mężczyznom. Nawet ta sukienka do kolan, mimo że jest idealnie dopasowana, wygląda na mnie szkaradnie. Skupiam się jednak na włosach, które są ciasno upięte w kok na czubku głowy. Upewniam się, że nie wystaje z nich żaden niesforny kosmyk, a następnie stawiam niepewne kroki w kierunku salonu.

Kiedy wchodzę do pokoju, ludzie nic sobie nie robią z mojej obecności. I tak powinno być, bo jestem nikim. Podchodzę bliżej dwójki mężczyzn, po czym przystaję przy ogromnej sofie, aby przełożyć kieliszki na ławę. Gdy się pochylam, momentalnie czuję palące uderzenie w pośladek. Nie reaguję jednak, ponieważ źle by się to dla mnie skończyło. 

– No, no, przyjacielu! Twoja panienka? – Przybyły gość śmieje się obleśnie, a ja się natychmiast prostuję, pragnąc ponownie uciec do kuchni.

– Da*.

– Czyli nie będę mógł się z nią zabawić? – Ochrypły głos obija się o moje uszy. Facet unosi szkło do ust, wypijając alkohol jednym haustem. Lepiej byłoby, gdybym przyniosła od razu całą butelkę.

– Ja neznaju**. Może... – Wzrusza ramionami, a ja popełniam błąd, bo odwracam się i podnoszę wzrok na osoby siedzące w pomieszczeniu.

Mój Boże! Co ja najlepszego zrobiłam?

Naczynie ze strachu wypada z moich rąk, uderzając z głośnym hukiem o parkiet. Zakrywam dłonią usta i omal nie przegryzam z nerwów warg. Bacznie go obserwuję, ponieważ chcę wiedzieć, co teraz zrobi. Szybkimi mrugnięciami odganiam łzy, a potem wypowiadam cicho:

– Prosti menya***. Przepraszam.

Wiem, że to na nic, bo kara i tak mnie dosięgnie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, aby moje słowa zmusiły go do zaprzestania czynów. Każda kolejna reprymenda jest coraz dotkliwsza oraz brutalniejsza. Moje rany otwierają się na nowo, nim zdążą się zagoić.

– Alik. – Patrzy na mnie twardo, podnosząc się z miejsca. – Demid cię odprowadzi. Zdzwonimy się i umówimy nowy termin spotkania.

– Będę czekał – odpowiada zaskoczony przybysz, po czym podąża za ochroniarzem, który wskazuje mu drogę do wyjścia. Kiedy słyszę odgłos zamykanych drzwi, padam na kolana, dociskając głowę do podłogi. Bez żadnego uprzedzenia ogarniają mnie drgawki tak dojmujące, że nie mogę zapanować nawet nad najmniejszym ruchem.

 – Wybacz! To się nigdy więcej nie powtórzy!

Łkam, błagając z całych sił o przebaczenie. Jednak moje nadzieje rozwiewa niespodziewane cierpienie. Otrzymuję kopniaka w brzuch. Koszmarny ból rozchodzi się po moich żebrach i sprawia, że łapię powietrze jak ryba wyciągnięta z wody. Każdy wdech torturuje mnie jeszcze bardziej.

– Ośmieliłaś się podnieść wzrok na innego!? – krzyczy furiacko.

– Nie! – Odruchowo zasłaniam rękoma tułów, przygotowując się na kolejny cios.

Nachyla się nade mną, a następnie mocnym szarpnięciem podwija moją kreację. Nie mam bielizny, ponieważ jej na dzisiaj nie przyszykował. Mężczyzna ma idealny dostęp do mojej kobiecości. Na samą myśl o tym, co się zaraz wydarzy, kurczy mi się żołądek.

– Kłamiesz! Jesteś kłamliwą suką! – Wyciąga pasek ze szlufek, a potem uderza nim dwa razy po moich odsłoniętych udach.

Piszczę z niewyobrażalnych męczarni, które rozcinają moje ciało na drobne kawałki. Czuję się tak, jakby wbił mi nóż, rozrywając skórę centymetr po centymetrze.

– Błagam! – kwilę żałośnie, prosząc w myślach o uderzenie wystarczająco mocne, żebym umarła na miejscu. Wiem, że nie będzie mi to dane, ponieważ jakimś cudem za każdym razem lekarze są w stanie mnie odratować.

Odpina spodnie, po czym wyciąga twardego kutasa. Władza, jaką posiada nade mną, sprawia, że zawsze jest podniecony. Jednym ruchem wbija się we mnie, a ostre ukłucie rozrywa mnie od środka. Jestem potwornie sucha, więc jedyne uczucie, jakiego doznaję, to bolesne ocieranie o ścianki pochwy.

– Tylko ja. – Pchnięcie. – Mogę cię pieprzyć. – Znów pchnięcie. – Słyszysz? Należysz do mnie.

– Taak! – jęczę przez łzy, nie z rozkoszy. Pragnę tylko, by jak najszybciej skończył i dał mi wreszcie spokój. Chcę chociaż minuty spokoju.

Trafiłam do piekła, z którego wyłącznie zimne objęcia śmierci mogą mnie oswobodzić.

– Twoja cipa jest zawsze mokra dla mnie – oznajmia władczo, niemalże natychmiast wybuchając wewnątrz mnie. 

Nigdy nie byłam nawet odrobinę wilgotna, odkąd z nim jestem. To tylko jego chora wyobraźnia.

Podnoszę się szybko na dłoniach, bo zauważam krew na jego fiucie, kiedy chowa go do swoich bokserek. Niepewnie spoglądam na sponiewierane nogi, z trudem powstrzymując się przed zemdleniem: strużki krwi spływają po nich na ziemię. Ten widok paraliżuje mnie na parę sekund, a w mojej głowie pojawiają się trzy możliwe wytłumaczenia tego obrazu. 

Albo rozciął paskiem skórę na lędźwiach. 

Albo dostałam okres. 

Albo, co najgorsze ze wszystkiego, tak poranił moje wnętrze, że krwawię.

Nie mogę zacisnąć ud, chociaż bardzo się staram, jednak ból mi to uniemożliwia. Syczę rozpaczliwie podczas kolejnej próby podniesienia się z podłogi. Mój „partner" w tym samym czasie ubiera się zadowolony, a następnie pochyla się, gładząc mnie po włosach.


– Przecież wiesz, że robię to wszystko dla twojego dobra, skarbie. Tylko ja mogę decydować o twoim ciele, ponieważ serce... – dotyka mojej klatki piersiowej palcami – ...należy tylko do mnie.

Smród alkoholu uderza w moje nozdrza, gdy wypowiada te słowa. Ronię kolejną łzę, po czym kiwam potwierdzająco głową, ponieważ – obojętnie, co powiem – to i tak nie zmieni jego zdania.


– Dlatego... To do mnie należy decyzja, z kim będziesz się pieprzyć. Nie do ciebie.

Nieoczekiwanie podnosi się, klaszcząc w dłonie. Marszczę brwi ze zdziwienia, zerkając w stronę drzwi, które otwierają się z impetem, a w nich staje Demid. Przerażenie mrozi mi krew w żyłach, gdy przyglądam się, jak facet przybliża się do wyjścia, zostawiając mnie samą. Zatrzymuje się na parę sekund, wyłącznie po to, żeby wydać rozkaz:

 Demid, możesz sobie użyć. Jednak weź dupę, bo pizda jest tylko moja. – Stoi niewzruszony w przejściu, mierząc mnie niebieskimi tęczówkami. Kiedyś dostrzegałam w nich niewyraźny promyk nadziei, ale teraz spowija je mrok, który pochłonie wszystko na swojej drodze.

– Nieee! Błagam! – piszczę z kroplami smutku w oczach, próbując podbiec do niego, ale moje ciało odmawia posłuszeństwa. Mięśnie bolą mnie tak okropnie, że zanim znajduję siły, szorstkie dłonie ochroniarza zaciskają się na moich biodrach. Wyję jak poranione zwierzę, lecz nikt nie przychodzi, by mnie uratować.


Jestem nikim.

~

* Da (ros.) – Tak.

** Ja neznaju (ros.) – Nie wiem.

*** Prosti menya (ros.) – Wybacz mi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro