Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szyszka obudziła się, była w nieznanym sobie miejscu, z jednej strony daleko, aż za horyzont widniały liściaste lasy, z drugiej było pełno drewnianych płotów i dużych konstrukcji. Musiała to być granica z siedliskiem dwunożnych, koteczka nie wiedziała jak się tam znalazła, nie mogła się ruszyć. Nagle zza drzewa wyszła podobna do niej, ale dużo większa pstrokata kotka, Szyszka od razu ją rozpoznała. To była jej matka! W jej niegdyś zmatowiałej sierści był teraz piękny połysk, przynoszący na myśl księżyc i gwiazdy, w jej ciemnoniebieskich, dawniej zmęczonych oczach, był radosny błysk. Kocia, widocznie przybyła z klanu gwiazdy. Szyszka chciała podejść do motki, ale nie mogła się ruszyć, to starsza kocica podeszła, zatrzymała się na długość dwóch królików od córki po czym powiedziała:

-Witaj Szyszko mówiłam, że cię nie zostawię i dotrzymałam słowa. Klan gwiazdy zsyła ci wizję.

-Mamo, to naprawdę ty tęskniłam za tobą! - Ucieszyła się koteczka. - Nie wierzę, że cię widzę i do tego klan gwiazdy pozwolił mi z tobą porozmawiać!

-Nie jestem tu by rozmawiać, choć bardzo bym chciała, mam dla ciebie wiadomość, ale to powiem ci później, chodź za mną, pokażę ci coś.

Starsza kocica oddaliła się, Szyszka w końcu mogła się poruszać i podążyła z nią, dotarły do poręby, był tam zapach wielu kotów, głownie samotników. Były one ostre i nieprzyjemne, jeden był wyjątkowy i jakby znajomy, odróżniaj się od reszty. Szyszka jednak nie potrafiła go rozpoznać. Po krótkiej chwili znów nie mogła się poruszyć. Matka stanęła przed nią, koteczka czekała na jej słowa.

-W tym miejscu rozlew krwi będzie oznaką lojalności. - Zaczęła zmarła. - W tym miejscu ktoś dokona czegoś wielkiego. Pamiętaj raz upiór jest dobrym pomocnikiem, a raz fałszywym zdrajcą. Nie ważne kim się okaże nie bój się go. 

-Ale co to znaczy mamo!? - Zapytała oszołomiona Szyszka

-Tego dowiesz się w swoim czasie. Słuchaj z lojalnością nie musisz się urodzić.

Pstrokata koteczka miała jeszcze milion pytań do matki, ta jednak odwróciła się i odeszła, po chwili zniknęła między drzewami, jej zapach utrzymywał się jeszcze przez jakiś czas. Szyszka wciąż nie mogła się ruszyć. Myślała, że jej sen się skończy, ale myliła się. Wszystkie dźwięki ucichły, zapachy samotników rozpłynęły się w powietrzu. Jedyne co kotka czuła, to ten jeden tajemniczy zapach, rozpoznała go, gdyż przez ostatnie dni czuła cały czas. Zapach klanu pioruna! Ktoś w klanie był zdrajcą, pytanie kto, w tym momencie Szyszka przypomniała sobie słowa matki "Upiór raz jest dobrym pomocnikiem, a raz fałszymym zdrajcą". Słowa te cały czas chodziły koteczce po głowie, w końcu naszła ją pewna myśl. Upiór, musiał oznaczać Upiorne Serce. Upiorne Serce był zdrajcą!

W tym momencie ostatni zapach zaczął się zacierać. Wszystko dokoła jakby znikało za mgłą, po chwili sen zniknął, wszystko prócz słów zmarłej kotki wydawało się być odległym wspomnieniem. W tym momencie Szyszka się obudziła.

Otworzyła oczy, pierwsze co zobaczyła to Zacienkę. Przyjaciółka rozmawiała ze swoim bratem- Lisią Łapą, tuż obok legowiska Szyszki. Za nimi stał Upiorne Serce. Na jego widok pstrokata koteczka instynktownie wysunęła pazury, a jej sierść się zjeżyła. Zdrajca był w obozie! Po chwili dała radę się uspokoić, schowała pazury. Wstała i rozciągnęła się, zaczęła wylizywać swoją sierść, by nie stałą dęba. Umyła się dokładnie, następnie podeszła do przyjaciółki i jej brata.

-Cześć Zacienko. - Przywitała się

-Cześć Szyszko. Dobrze, że wstałaś. Odpowiedziała pręgowana kotka. Wiem, że pewnie jesteś głodna, ale mamy mało zwierzyny. Patykowa Gwiazda powiedział, że nie pozwoli ci zjeść, ale nie martw się potem coś dla ciebie przemycę.

-Dziękuję, ale jeśli ma to robić problem dla klanu, to wolę nie zjeść. - Przyznała pstrokata kotka.

-I tak coś ci przyniosę. - Stwierdziła Zacienka. - Ale najpierw poznaj Lisią Łapę, wiesz już, że to mój brat. Jest miły zaufaj mi. No...co prawda pchły wyżarły mu móżdżek, ale to nadal dobry kor.

-Cześć... Powiedział trochę nieśmiało kocur, rzeczywiście, jego rude futro, z jaśniejszymi oznaczeniami i białą końcówką ogona przypominało lisie futro. Całokształt psuły tylko jego pręgi, które w przeciwieństwie do lisów posiadał.

-Cześć, miło cię poznać Lisia Łapo. - Odpowiedziała Szyszka, nieśmiałość kocura nieco ją rozbawiła, a jej oczy błysnęły figlarnie.

-Wiesz, już uzgodniłem z siostrą, że gdy słońce będzie w najwyższym punkcie, Wilcza Przepaść przyniesie ci coś do zjedzenia, ona była na nocnej warcie, a do tego jest lekko chora, więc cały dzień spędzi dziś w obozie, a o tej porze w obozie nie będzie prawie nikogo.

-Świetnie! Bardzo wam dziękuję.

Po tej krótkiej rozmowie Lisia Łapa oddalił się, gdyż usłyszał wołanie mentorki, musiał iść już na trening. Zacienka i Szyszka rozmawiały jeszcze przez chwilę, po czym zaczęły się wygłupiać, przepychały się zabawnie. 

-Jeśli kiedykolwiek będę umiała polować nauczę cię! - Stwierdziła Szyszka

-Trzymam cię za słowo, nikt inny tego nie zrobi, więc mam nadzieję, że będziesz dobrą nauczycielką. - Odrzekła rozbawiona ciemnoruda kotka.

Słońce wschodziło coraz wyżej, pstrokata kotka, choć nadal tęskniła za matką. Po śnie, w którym ją zobaczyła uspokoiła się, była pewna, że matka nad nią czuwa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro