Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Była końcówka pory nagich drzew, w tym roku wyjątkowo mroźnej. Zmęczona pstrokata kocica szła przez las, w jej niebieskim oczach widniało zmęczenie, w pysku trzymała niewielką mysz. Weszła do małej, opuszczonej lisiej nory, zastała w niej mały brązowy kłębek futra, pełen różnorakich rudych plamek, to była jej córka, z płaczem wtulająca się w sierść brata. Po chwili koteczka zauważyła obecność matki i powiedziała przez łzy:

-Mamusiu, Oklapek nie żyje.

-Spokojnie kochanie, twój brat jest w lepszym miejscu. Próbowała uspokoić córkę sama ukrywając łzy. Kiedyś znów się spotkacie, on teraz czuwa nad nami z gwiazd.

-Ale, dlaczego on musiał umrzeć? - Płakała dalej mała koteczka.

-Tak czasem jest, ale nie martw się on...

 Kotka przerwała wypowiedź z powodu ataku kaszlu, była mocno osłabiona. Nie dokończyła tego co chciała powiedzieć, bez słowa wykopała niewielką dziurę w norze i zakopała synka. Po skończeniu tej jakże przykrej czynności, położyła się i ogonem przygarnęła córkę.

-Zjedz coś Szyszko. - Kazała odkładając mysz. - Musisz mieć siłę.

-Ale, co z tobą? - Zmartwiła się Szyszka

-Nic mi nie będzie, jutro nauczę cię polować. - Ostatnie słowa były dla kocicy instynktem, była osłabiona i ledwo chodziła, jeśli jej córka miała przeżyć, musiała nauczyć się polować.

*********************************************************

 Obie kotki wyszły z domu, oddaliły się od swojej nory uważając, by nikt ich nie zauważył. W końcu były na terenie klanów. Po chwili marszu matka zaczęło pokazywać swojej córce pozycje łowieckie i opowiadała o tym, której używać na jakiej ofierze. Nagle znów złapał ją atak kaszlu, tak mocny, że nie mogła przez chwilę oddychać. Była pewna, że niedługo umrze. Wyczerpana upadła na ziemię, Szyszka od razu do niej podbiegła.

-Co ci jest mamo?

-Jest dobrze, muszę tylko odpocząć, połóż się obok dobrze? - Mówiła kocica z żalem w oczach.

Szyszka wtuliła się w mamę, bała się. Była może kociakiem, ale na tyle mądrym, by rozumieć, że jej mama umiera. Kotki leżały razem, tuląc się tak mocno, jakby miał być to ostatni raz. Niedługo potem zasnęły, chociaż ich sen był płytki. Matce koteczki przyśniły się dziwne sny. Widziała swoją córkę w o wiele lepszym stanie, otaczały ją obce koty, wszystkie jednak były uśmiechnięte. Nie wiedziała co to znaczy, ale była pewna, że jej córka jest wyjątkowa. W następnym śnie ujrzała małą czarną kulkę futra, jedynymi miejscami gdzie ów kulka nie była czarna, były jaskrawo pomarańczowe, oklapnięte uszy. Rozpoznała swojego zmarłego synka. W jej oczach pojawiły się łzy.

-Synku! Przepraszam cię, to moja wina, że umarłeś. - Powiedziała

-Nie prawda mamo, było mi bardzo zimno, ale teraz jestem w klanie gwiazdy i tutaj jest mi ciepło. - Opowiadał kociak. - Teraz nad wami czuwam z gwiazd! Nie martwcie się o mnie.

-Nie muszę się martwić, ale tęsknie, chociaż wiem, po prostu to czuję. - Zaczęła kocica. - Niedługo do was dołączę.

Oklapek chciał coś powiedzieć, ale sen się skończył. Kocica jednak nadal spała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro