10.2 Sokrates

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Czy ktoś wie, może kim był Sokrates? – zapytał Pigeon.

Na sali podniósł się las rąk.

Dlaczego nauczyciel Chemii poruszał temat greckiego filozofa?

– A może wiecie, jak zginął?

Połowa podniesionych rąk opadła.

– Eric? – zwrócił się do mojego przyjaciela.

– Został otruty – wyjaśnił.

– Czym? – dopytywał nauczyciel.

Eric pokręcił głową.

– Niestety nie wiem.

– Ktoś inny?

Ktoś nieśmiało odpowiedział:

– Cykutą.

– Właśnie cykutą! Tak podaję się w zapiskach Platona. Jednak z biegiem lat, jego śmierć zaczęła budzić kontrowersje. Gdyż jego objawy nie pasowały do zatrucia tą oto trucizną, a do...

– Conium maculatum – powiedziałam pod nosem.

– Coś mówiłeś Darren? – zmierzył mnie ostrym wzorkiem.

Powtórzyłam nazwę rośliny, którą wczoraj wyczytałam z książki.

Co spotkało się z podejrzliwym spojrzeniem Pigeona, jednak przytaknął z aprobatą.

– Bardzo dobrze. Przypuszcza się, że Sokratesowi podano, tak jak wspomniał wasz przyjaciel, roślinę Conium maculatum, zwaną również pod inną nazwą, jako szczwół plamisty. I tymi dwoma roślinami chciałbym się dzisiaj zająć.

Podzielę was teraz na dwie grupy, każda dostanie zestaw książek, w których w skład będą wchodziły m.in. "Dialogi" Platona oraz specyfikacje tych roślin. Grupa, która się lepiej przygotuję do debaty na temat śmierci Sokratesa, uzyska dwadzieścia punktów w rankingu. Dlatego radzę się przyłożyć. Połowa sali po lewej będzie udowadniać, że Sokrates przyjął cykutę zaś drugą obejmie stanowisko przeciwne.

Poczułam przepływ podekscytowania, gdy poznałam temat naszego dzisiejszego zadania. Jednocześnie po plecach przebiegł mi zimny dreszcz. To nie przypadek, że ta książka trafiła o mnie akurat wczoraj. Kto mógł wiedzieć, co będziemy dzisiaj omawiać? Co więcej, dlaczego akurat ta książka trafiła do mnie i czy ktoś jeszcze dostał taką informację. Rozejrzałam się po sali, wszyscy wydali się przejęci i zestresowani czekającym nas zadaniem. Nic nie wskazywało, aby ktoś jeszcze trafił na podrzuconą książkę.

Rozeszliśmy się z Erickiem do przeciwnych drużyn, życząc sobie nawzajem powodzenia.
Zaczęliśmy się gromadzić w grupach, składając stoły tak, aby się przy nich pomieścić. Razem z Susan należałyśmy do tej grupy, która miała wykazać, iż Sokrates przyjął szczwół plamisty.

Zaczęliśmy od prześledzenia tekstu o śmierci filozofa i wypisania objawów, po spożyciu trucizny. Następnie podkreśliliśmy te z nich, które pokrywały się z zapiskami Platona.

Przed rozpoczęciem dyskusji wybraliśmy lidera grupy. Sporej części grupy nie umknęła moja wiedza, wykraczająca poza tą zawartą w książkach dostarczonych przez nauczyciela, gdyż padło na mnie, co szczerze mnie ucieszyło. Wczoraj dowiedziałam się wystarczająco dużo informacji, więc zamierzałam to wygrać za wszelką cenę. Byłam gotowa do walki.

Nauczyciel poprosił liderów o rozpoczęcie debaty.

Wstałam i od razu mnie zmroziło. Moim przeciwnikiem był James. Na myśl o udowadnianiu mu swoich racji, po plecach spłynął mi zimny pot. Wiedziałam, że potrzebuję tych punktów, co więcej moja grupa na mnie liczyła, nie mogłam się teraz wycofać. Byłam wystarczająco zdeterminowana, by zlekceważyć strach i stawić czoło sytuacji.

Wyprostował się, biorąc głęboki wdech i zaczęłam przemawiać, przekazując pozostałym to, co odkryliśmy.

– Nie zgodzę się. – James zmierzył mnie ostrym spojrzeniem. Poczułam, jak gardło mi się zaciska od jego ostrego tonu. – Bezwład w kończynach można wytłumaczyć osłabieniem i sztywnością ciała po spożyciu cykutotoksyny.

Celowo użył nazwy trucizny, zawartej w roślinie, aby pochwalić się wiedzą. Zacisnęłam dłonie w pięści tak mocno, że poczułam wbijające się w nie paznokcie. Nie zamierzałam pozostać mu dłużna.

– Zwróć proszę jednak uwagę, że zawarte w Conium maculatum alkaloidy: koniina oraz gamma – koniceina może wywołać te same objawy, które przytoczyłeś. – Zaczęłam delikatnym głosem, próbującym zachować pozory spokoju. – Zaś wasza trucizna wywołuje zaburzenia psychoruchowe, co nie zgadza się z opisem śmierci filozofa.

Widziałam, że James poczerwieniał na twarzy z wściekłości. Chciał coś dodać, ale ja weszłam jak w trans i zaczęłam wymieniać wszystkie za i przeciw obu możliwości, nie dając mu dojść do słowa. Gdy skończyłam, zdałam sobie sprawę, że nie miałam dzielić się wiedzą na temat szaleju jadowitego. Powinnam tylko przytoczyć odpowiednie wnioski na temat naszej trucizny.

– Myślę, że mamy zwycięzcę.

Wszyscy spojrzeliśmy na nauczyciela, który przez cały czas w ciszy przyglądał się wydarzeniom na sali.

Ponownie spojrzałam na Jamesa. Powiedzieć, że był wściekły to za mało. Zbliżył się do mnie w kilku krokach i chwycił mnie za koszulkę, podnosząc tak, że stałam na palcach. Przerażona odchyliłam głowę, próbując zachować największy dystans, jaki byłam w stanie. Kiedy dostrzegłam uniesioną pięść, zamknęłam oczy.

– Wystarczy! James puść Darrena!

Cały czas stałam na palcach, z zamkniętymi oczami, czując jego uścisk na koszulce.

– Naucz się przegrywać. Wygrali tę debatę uczciwą pracą. Nie powiesz mi chyba, że taki rosły chłopak jak ty, boi się ucznia, znajdującym się na szarym końcu w rankingu?

Poczułam, jak powoli uścisk ustępuje. Nie wiedziałam, czy dziękować Pigeonowi za pomoc, czy być zła za to, że podkreślił tak dobitnie przed całą klasą moją pozycję w naborach do szkoły.

Gdy moje stopy ponownie stały na ziemi, otworzyłam oczy. Zauważyłam ostre spojrzenie rywala, w którym tliła się obietnica zemsty.

***

Wieczorem zebrałam w sobie resztki energii i udałam się na trening. Musiałam jak najszybciej zrobić postępy na zajęciach u dyrektora.

Miałam jeszcze godzinę, zanim zamkną bibliotekę, więc mogłam poćwiczyć teraz, a później pouczyć się, gdy nastanie cisza nocna.

Postanawiam skorzystać z worka treningowego i zużytych rękawic leżących obok.

Nie za bardzo wiedziałam, jak się zabrać za ćwiczenia. Lekcje Johna zdawały się skierowane do osób, które mają choćby cień pojęcia o walce. Nie zamierzał dawać nauk dla początkujących, od razu przeszedł do treningów z partnerem.

Otworzyłam wypożyczoną kilka dni wcześniej książkę o technikach walki i rozpoczęłam naśladowanie ciosów. Starałam się jak najdokładniej odtworzyć ruchy, pokazane na zdjęciach.

Ręce bolały mnie coraz bardziej od kolejnych uderzeń. Obdarty sprzęt nie spełniał w pełni swojej roli, jednak nie miałam czasu przejmować się bólem.

Kątem oka dostrzegłam stojącego w drzwiach Johna. Postanowiłam jednak nie przerywać sparingu z workiem ze względu na jego obecność i wkrótce zostałam ponownie sama.

Dopiero jak odszedł, poczułam, że byłam przez całą jego obecność spięta. Na jego widok zawsze odczuwałam gotowość do walki, jakbym miała do czynienia z drapieżnikiem. Prawdopodobnie jego sposób bycia i postura tak na mnie wpływały.

Ciężko nie bać się kogoś, od kogo zależało moje miejsce w tej szkole i życie. Zwłaszcza że był mi on nieprzychylny i zdecydowanie przewyższał wszystkich w tej szkole umiejętnościami.

Zaczęłam się zastanawiać, ilu ludzi trzeba by było, aby go pokonać. Trzech? Pięciu? Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak przegrywa nawet z tuzinem najlepszych wojowników. Potrząsnęłam głową i wróciłam do uderzania.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro