11 Włócznia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nim zdążyłam się zorientować, skończyliśmy omawianie broni i przyszedł czas na wykorzystanie jej w praktyce.

Zjawiliśmy się w sali treningowej, zastanawiając się, od czego zaczniemy zajęcia.

Do sali wszedł Henry. Zdjął kurtkę, odrzucając ją w kąt. Przywitał nas przelotnie, po czym udał się kierunku zamkniętych drzwi po prawej. 

Gdy szedł, dostrzegłam liczne blizny, pokrywające jego silne ręce. Musiał wiele razy zostać poważnie rannym. Miałam tylko nadzieję, że nie podczas treningów.

Henry wyciągnął z magazynu pęk włóczni i wręczył każdemu z nas po jednej.

– Nie będę wam tłumaczył jak trzymać zwykły nóż myśliwski, czy inną podstawową broń, gdyż zależy to w pełni od was i waszych preferencji. Jednak to cacko wymaga od was konkretnego podejścia.

Wpatrywaliśmy się w trzymaną przez niego w dłoniach broń, zastanawiając się, kto normalny ma w obecnych czasach włócznie pod ręką.

Henry wybuchnął śmiechem. – Za każdym razem to samo. Powinniście nauczyć się korzystać z wyobraźni. Jeżeli zastanawiacie się, skąd macie wziąć włócznie na polu walki, to od razu wam odpowiem, że jej nie znajdziecie.

Spojrzałam zmieszana na Erica. Jednak i on wydawał się zbity z tropu.

– Włócznią posłużymy się tutaj na zajęciach, zaś w prawdziwym życiu będziecie operować tym, co trafi wam akurat w ręce: metalowy pręt, kawałek gałęzi, nawet łopata czy inne narzędzie ogrodowe, które pomoże wam odparować ataki przeciwnika. Włócznia nadaje się do tego celu idealnie, bo dzięki niej szybko opanujecie operowanie ostrą i tępą częścią broni naprzemiennie. W obecnych czasach coraz rzadziej możemy polegać na broni palnej, gdyż jej zasoby maleją w zastraszającym tempie, dlatego większość stosuje bardziej prymitywne metody eliminowania przeciwnika. Na zajęciach zapoznacie się z wieloma rodzajami broni, jednak opanowanie ich wszystkich na wysokim poziomie może zając wam miesiące, jak i lata. Dlatego przejdziemy przez podstawy każdej z nich, a następnie sami zadecydujecie, w czym dalej zamierzacie się szkolić. Im więcej poświęcicie czasu na doskonalenie techniki walki, tym większe efekty przyniesie wasza praca. To tyczy się również innych przedmiotów w tej szkole. Nic nie przychodzi samo, trzeba sobie na wszystko zapracować, a już na pewno na miejsce w tej szkole.

Z początku Henry musiał nam pokazać, jak prawidłowo trzymać broń, jak stać i wykonywać podstawowe pchnięcia. Następnie polecił, byśmy dobrali się w pary.

– Poćwiczymy razem? – zapytała Susan, uśmiechając się lekko.

– Jesteś pewna? Podejrzewam, że to nie należy do moich mocnych stron i możesz się niczego nie nauczyć – powiedziałam zmieszana.

– Spokojnie jakoś to ogarniemy – uśmiechnęła się zachęcająco.

Przytaknęłam, odwzajemniając uśmiech i ustawiłam się naprzeciwko niej, przyjmując odpowiednią pozycję.

Zaczęliśmy powtarzać ruchy, zgodnie z tym, co zaobserwowaliśmy podczas krótkiej prezentacji. 

Z każdym kolejnym uderzeniem, moja włócznia kierowała się w bok, pod wpływem nacisku Susan. Nie byłam w stanie utrzymać jej stabilnie w jednym miejscu.

Trening z nią był miłą odmianą od codziennej rutyny. Nie miałam też wyrzutów sumienia, że Eric poświęca się na kolejnych zajęciach, próbując mnie czegoś nauczyć. Przyjaciółka posyłała mi wskazówki, które za wszelką cenę próbowałam wdrożyć, jednak bez efektów.

– Powinnaś się trochę odprężyć – zasugerowała.

Spróbowałam jeszcze raz, ale gdy zablokowałam jej cios, siła uderzenia pociągnęła mnie w bok i o mało nie upadłam.

– Źle ją trzymasz – powiedział głos zza moich pleców.

Odwróciłam się i dostrzegłam nauczyciela. Zrezygnowana, spuściłam wzrok, czekając na reprymendę.

– Zobacz, pokażę ci. – Chwycił drążek włóczni i rozstawił na nim szeroko ręce. – Widzisz? W ten sposób, przy pchnięciu przeciwnika, będę mógł ją stabilnie utrzymać w jednej pozycji.

Przyjrzałam się jeszcze raz jego dłoniom, próbując zrozumieć, gdzie dokładnie mam chwycić broń.

Usłyszałam śmiech Henrego. Poczułam, jak zażenowana się czerwienię.

– Odwróć się, proszę. 

Zmieszana wykonałam polecenie.

Poczułam, jak Henry zbliżył się do mnie, a następnie przełożył dłonie z włócznią nade mną.

– Spójrz. Masz węższe barki, dlatego powinieneś chwycić ją po wewnętrznej stronie moich dłoni.

Spojrzałam niepewnie na Susan. Czułam się niekomfortowo, tak blisko nauczyciela.

Przyjaciółka zachęciła mnie skinieniem głowy, bym wykonała polecenie.

Gdy moje dłonie zacisnęły się na drążku, Henry puścił go i stanął naprzeciwko mnie. Chwycił go z szeroko rozstawionymi rękoma i popchnął raz w jedną stronę, raz w drugą.

– W ten sposób łatwiej jest utrzymać prawidłową pozycję, prawda?

Przytaknęłam zaskoczona tą nagłą zmianą.

– Mogę? – Wyciągnął dłoń do Susan, by ta przekazała mu swoją włócznię.

Oddała mu ją chętnie, przyglądając się zaciekawiona, co nastąpi dalej.

– Wyluzuj się trochę Darren. Jesteś cały spięty. Jesteśmy tutaj, by się czegoś nauczyć, a nie walczyć na śmierć i życie.

Przytaknęłam i wzięłam kilka głębokich wdechów.

– Spróbujmy powoli, zaczynając od ataku na twój prawy bok – oznajmił, zanim wykonał ruch.

Niezdarnie sparowałam jego atak.

Następnie powtórzyliśmy kilka kolejnych uderzeń i po chwili nabrałam lepszej koordynacji, w wymachiwaniu włócznią.

– Bardzo dobrze. – Pochwalił mnie. – Teraz przećwiczcie to we dwójkę, a ja zobaczę, jak idzie pozostałym. 

Opuścił nas, uśmiechając się zachęcająco.

Razem z Susan wznowiłyśmy trening.

– To było trochę dziwne – szepnęła.

– To nie ty byłaś obejmowana przez nauczyciela. – Spojrzałam na nią z zawadiackim uśmiechem.

Zaśmiała się. – Tak to prawda, ale ty przynajmniej jesteś chłopakiem. Ja czułabym się znacznie gorzej na twoim miejscu.

Przytaknęłam, a przez głowę przeszła mi myśl: Nawet nie wiesz, jak bardzo dziwnie byś się czuła.

Wznowiliśmy ćwiczenie i zdecydowałyśmy, że najpierw Susan będzie mnie atakować, a potem zamienimy się rolami. Z początku za przykładem Henrego, ostrzegała mnie, z której strony zaatakuje. Jak tylko nabrałam trochę wprawy, umilkła. 

Kilka razy otrzymałam uderzenie po nogach bądź po głowie tępą częścią, gdy źle zinterpretowałam jej zamiary, ale zaczynałam coraz lepiej rozumieć jak posługiwać się włócznią.

Byłam pod wrażeniem, że Susan ma tyle siły.

Pod koniec zajęć zamieniłyśmy się rolami. Byłam zmęczona obroną, a co dopiero mieć siłę na wyprowadzenie ataków. Wzięłam kilka głębokich oddechów i wymierzyłam pierwsze uderzenie.

Susan z łatwością je sparowała, uśmiechając się zachęcająco.

– Nie krępuj się. Nic mi nie będzie. Spróbuj jeszcze raz.

Przytaknęłam, nie chciałam, by żałowała, że mnie wybrała.

– Dziękuję ci za pomoc.

– Nie ma sprawy, uważam, że przydała nam się zmiana partnerów. Walcząc ciągle z jedną osobą, niczego się nie nauczymy.

Nie byłam pewna czy, walcząc ze mną, można się było czegoś nauczyć, ale nawet jak już o tym wiedziała, nie musiałam wypowiadać tego na głos.

Przyjaciółka z łatwością odparowywała moje niezdarne ataki. Miałam wrażenie, że obrona była łatwiejsza, ale podejrzewałam, że dostawałam od niej fory.

Przez ostatnie dziesięć minut zajęć, zwolniłyśmy trochę tępo i ćwiczyłyśmy wymachy, wymieniając się nawzajem historiami z życia.

Po skończonym treningu złożyliśmy broń na miejsce i spragnione udałyśmy się do baniaków z wodą. Wykończone, przysiadłyśmy pod ścianą, by chwilę odpocząć i dokończyć rozmowę.

***

– Spróbuj jeszcze raz Darren! – krzyknęła Susan i wymierzyła kolejny atak.

Gdy sparowałam cios w ostatniej chwili, włócznia wyleciała mi z rąk.

Zrezygnowana podniosłam ją i skinęłam głową do przyjaciółki, że możemy kontynuować.

Tym razem poszło mi trochę lepiej.

– Jeszcze raz! – krzyczała.

Wykonywała ruchy tak szybko, że ledwo nadążałam z oceną sytuacji, z której strony nastąpi atak. Susan była zgrabna i zwinna. Posługiwała się włócznią tak spawanie, jakby ćwiczyła już od miesięcy, a nie zaledwie od kilku dni.

Przez ostatni tydzień naszych treningów, moje ciało pokryło się tyloma siniakami, że wyglądałam, jakbym miała jakąś nową odmianę wysypki.

– Możemy się zamienić rolami? – zapytałam, gdy kolejny raz uderzyła mnie tępą częścią w biodro.

– W porządku. Zaatakuj mnie.

Postanowiłam zrobić zmyłkę z lewej strony. Szybkim ruchem zmieniłam ułożenie rąk na drewnianym drzewcu i skierowałam broń na prawy bok przyjaciółki.

Susan bez problemu odparowała mój cios, nie okazując najmniejszego zdziwienia.

– Jak ty to robisz, że zawsze wiesz, z której strony zaatakuję?

Opadłam zrezygnowana na ziemię.

– To nie takie trudne.

Nachyliła się nade mną i położyła mi dłoń na ramieniu.

– Wystarczy obserwować przeciwnika, każdy jego ruch działa jak wskazówka. Należy tylko dobrze się przypatrzyć.

– W takim razie może zaczniemy od nauki czytania wskazówek? – zaproponowałam, żartując. – Za każdym razem, jak wszystko wskazuje na to, iż cios nadejdzie z prawego górnego rogu, jest zupełnie na odwrót. Więc albo wszystko jest na opak, albo jestem do niczego.

Zaśmiała się.

– Chodź. Pokażę ci. – Wyciągnęła do mnie zachęcająco dłoń.

Chwyciłam ją, by wstać i spojrzałam uważnie na przyjaciółkę, która przyjęła pozycję bojową.

– Spójrz na moje nogi – poleciła. – Stoję stabilnie na ugiętych kolanach, a teraz lekko unoszę prawą piętę, po to, by przygotować się do wymachu. – Zaprezentowała mi przykładowy atak.

– Więc zaatakujesz moją lewą stronę? Niezależnie od ustawiania włóczni w dłoniach?

Przytaknęła.

– Co więcej, teraz mogę jeszcze ugiąć bardziej nogi, co mi pozwoli na... – urwała w połowie zdania, bym dokończyła.

– Na atak od dołu? – zapytałam niepewnie.

– Tak! – Podskoczyła zadowolona. – Jeżeli opanujesz podstawy, będziemy mogli poćwiczyć trudniejsze zagrania, w tym zmyłki, ale to wymaga dobrej i szybkiej pracy nóg. Pamiętaj, tylko żeby nie używać ich zbyt często, warto zachować jakiegoś asa w rękawie dla przeciwnika. Niech myśli, że cię rozgryzł i zna już twój każdy ruch, a wtedy wystarczy, że straci czujność i po nim. – Powiedziała zadowolona.

– Czasami naprawdę mnie przerażasz.

Susan wzruszyła ramionami.

– W takim razie dobrze, że jesteś po mojej stronie. – Uśmiechnęła się. – To, co kontynuujemy?

Przytaknęłam, gotowa do ataku.

Sparowałam pierwszy cios, wymierzony w mój lewy bok i kilka kolejnych. Od czasu do czasu drążek obił mi się o żebra, jednak po wskazówkach Susan zdarzało się to już znacznie rzadziej.

– Doskonale! – Podsumowała nasz trening. – W takim tempie dogonisz wszystkich, nim zdążysz się zorientować.

– Czy ty przypadkiem nie przesadzasz? Cześć jestem Darren, największa łamaga w tej szkole. Miło mi cię poznać – zażartowałam.

– Bardzo śmieszne. Powinieneś bardziej w siebie wierzyć. – Potrząsnęła z niedowierzaniem głową.

Wzruszyłam ramionami i wzięłam nasze włócznie, by odnieść je na miejsce.

Wróciłam do Susan, która czekała już na mnie z moimi rzeczami.

– Jutro znowu zajęcia z Pigeonem – westchnęła smętnie. – Jak ty to zrobiłeś, że nagle tak się wybiłeś na jego lekcjach? A ta akcja z Sokratesem, skąd to wszystko wiedziałeś?

Patrzyłam się zamyślona przed siebie, zastanawiając się, czy ufam Susan na tyle, by wyznać jej prawdę.

– Potrafisz dochować tajemnicy? 

Przytaknęła, zaciekawiona udając, że zamyka usta na kluczyk i wyrzuca go daleko za siebie.

Westchnęłam. – W porządku, ale pamiętaj, że nikt nie może się dowiedzieć. – Chodź. Chwyciłam ją za rękę i poprowadziłam do biblioteki.

– Biblioteka? Przecież każdy się tu uczy.

Uśmiechnęłam się.

– Każdy, ale nie każdy zostaje tutaj na noc.

Susan zrobiła wielkie oczy. – Kłamiesz. Przecież, ktoś na pewno sprawdza czytelnie czy wszyscy już wyszli.

Wzruszyłam ramionami. – Być może nie przykłada się do tego zbytnio. Kto by chciał siedzieć w bibliotece, zamiast spać. Chodź. – Zaprowadziłam ją do swojego stolika na tyłach. – Tutaj mało kto zagląda. Raz przez przypadek zasnęłam nad książką i nikt nawet tego nie zauważył. Od tamtego momentu zostaję tutaj prawie każdej nocy, jednak teraz gaszę lampkę, gdy zbliża się cisza nocna i zapalam ją, jak już mam pewność, że wszyscy wyszli.

Przyjaciółka wpatrywała się we mnie niepewna czy z niej nie żartuję.

– To co, zostajesz dzisiaj ze mną?

– W porządku. – Zgodziła się niepewnie.

***

Po nastaniu ciszy nocnej odczekałyśmy jeszcze trochę, zanim zapaliłyśmy lampkę.

– Będziemy mieć kłopoty – szepnęła spanikowana Susan.

– Robiłem to już setki razy. Wszystko pójdzie dobrze. Spójrz. – Wyciągnęłam z torby starą książkę, którą ktoś zostawił kilka dni temu przed zajęciami Pigeona. – To z tej książki dowiedziałam się wszystkiego na temat trucizn Sokratesa. – Wyjaśniłam jej pokrótce sytuację, a gdy skończyłam, Susan bardziej poruszyła informacja, że zabrałam nielegalnie książkę, niż że ktoś mi ją podrzucił wraz z tematem kolejnej lekcji.

Jednak nie drążyłam tematu, niektórzy po prostu żyli w innym świecie.

Uczyliśmy się przez kilka godzin w ciszy, gdy Susan ziewnęła zmęczona.

– Jestem wykończona. – Oparła głowę na książce, a jej blond włosy pokryły stół wokół niej.

– Masz rację. Zrobiło się bardzo późno. Powinniśmy wrócić do pokoi.

Nagle Susan zerwała się z krzesła. – Co mam powiedzieć Emily?! Na pewno zauważyła, że nie wróciłam na noc.

– Może nie koniecznie Carl i Paul chyba nawet nie zauważają, gdy jestem obok i mnie obgadują. Może Emily po prostu uznała, że zaraz przyjdziesz i się położyła, nic nie podejrzewając.

Susan pokręciła głową. – Dobrze wiesz, że ona taka nie jest. Zoe pewnie zasnęła i śpi jak zabita, ale nie Emily.

Westchnęłam. – W Porządku. Jak chcesz, to możesz jej powiedzieć, ale tylko jej i upewnij się, że nikomu nie powie.

– Dziękuję – powiedziała.

– W końcu ty też mi dzisiaj sporo pomogłaś, teraz przynajmniej jesteśmy kwita. – Uśmiechnęłam się do niej.

Przytaknęła i pochyliła się nad stołem, by mnie uściskać.

Cała zesztywniałam na ten drobny gest. Nie chciałam, aby się wydało, że jestem dziewczyną. – Dobra wystarczy tych czułości. – Wyswobodziłam się z uścisku, wdzięczna, że dzielił nas chociaż stół. – Jest już późno. Widzimy się jutro?

– Z przyjemnością. – Uśmiechnęła się. 

– Susan. Jeszcze jedno. Uważaj na piętrze przed łazienkami. Pigeon lubi robić sobie nocne wycieczki. – Dodałam, zanim opuściła bibliotekę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro