13 Sekret

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nie minęło dużo czasu, a cała nasza czwórka zaczęła regularnie spędzać noce w bibliotece. Ustaliliśmy, że spotykamy się w niej co drugi dzień, a resztę wieczorów spędzamy na śnie bądź innych czynnościach. W moim przypadku były to nocne treningi.

Szybko zaczęliśmy czynić znaczne postępy na większości zajęć, lecz wciąż sporo mi brakowało, by nadgonić grupę.

Nie chciałam, by i o tym się dowiedzieli, bo tutaj ryzyko było już znacznie większe. Odgłosy walki i rozmowy niosłyby się po całej sali. Już w pojedynkę robiłam wystarczająco dużo hałasu i przyciągnęłam uwagę dyrektora. Jakbym jeszcze sprowadzała przyjaciół to jego mały przebłysk dobroci wobec mnie, skończyły się wybuchem gniewu za naruszanie zasad szkoły i zachęcanie do tego pozostałych.

Uczyliśmy się do późna. Pierwsza zrezygnowała Emily, a tuż za nią Eric. Zostałyśmy same z Susan, dokańczając rozdział o trujących kwiatach zachodu. Gdy skończyłyśmy, zamknęłam swoją książkę i pozbierałam pozostałe ze stołu, by odnieść je na miejsce.

Kiedy się odwróciłam, zauważyłam, że za mną stała Susan.

– Zapomniałem o czymś? 

Pokręciła lekko głową.

– Darren... – Zaczęła niepewnie.

Czekałam, aż dokończy.

Przysunęła się do mnie bliżej i przeczesała dłonią moje włosy, spoglądając mi głęboko w oczy.

Poczułam, jak serce galopuje mi w piersi. Jak mogłam być tak głupia i tego nie zauważyć. Spędzałyśmy ze sobą ostatnio tyle czasu.

Stałam przerażona, nie wiedząc co mam zrobić. Nie mogłam jej pocałować, ona też, by tego nie chciała, gdyby tylko wiedziała...

Gdy zbliżyła się do mnie jeszcze bardziej, schyliłam się pod jej rękami i uciekłam z sali w panice, szepcząc: 

– Przepraszam. Nie mogę.

***

Biegłam truchtem przy Ericu zamyślona. Po raz pierwszy cieszyłam się tak bardzo z porannego biegu. Czułam, jak zmęczenie uwalnia moją głowę od wydarzeń z poprzedniego wieczoru.

– Co się stało? Jesteś jakaś milcząca dzisiaj – odezwał się Eric.

Zastanawiałam się, czy powiedzieć mu co się wczoraj wydarzyło w bibliotece. Czułam się podle z tym co zaszło, a cała ta sytuacja była strasznie krępująca.

Rozejrzałam się, by zobaczyć czy nikt nas nie podsłuchuje. Zauważyłam, że Susan biegnie wraz z Emily kilka metrów przed nami, żywo nad czymś gestykulując. Podejrzewałam, że mówiła jej o swoim niepowodzeniu, wyrzucając jej, jaki to Darren jest paskudny.

– Susan chciała mnie wczoraj pocałować – wypaliłam.

Eric na chwilę przystanął zszokowany, przez co zderzył się z dwójką chłopaków biegnących za nim.

– Co ty robisz debilu! – zarzucił mu Kevin. Chudy, wysoki blondyn, który za wszelką cenę chciał się przypodobać nauczycielom, pomimo swojego niskiego wyniku w rankingu.

Eric otrząsnął się z szoku i wznowił bieg.

– Jak to chciała cię pocałować?!

– No normalnie – wycedziłam przez zęby zdenerwowana. – Zostałyśmy same w bibliotece do późna, poszłam odłożyć książki, a ona stałą za mną i no wiesz.

– I co zrobiłaś?

– Uciekłam spanikowana. Co miałam zrobić? Nie spodziewałam się tego, myślałam, że się przyjaźnimy. Nie zauważyłam wcześniej, że coś się może dziać – zaczęłam tłumaczyć. – Ja nawet nie brałam takiej opcji pod uwagę, nie myślałam, że inna dziewczyna się może we mnie zakochać. Wyglądam jak chłopak, ale wciąż jestem dziewczyną i łatwiej mi myśleć o takiej relacji z tej perspektywy.

Eric westchnął. Biegliśmy przez dłuższy czas w milczeniu. Zaczynałam się niepokoić.

– Uważasz, że jestem potworem? – Zrezygnowana, przerwałam cisze.

– Co?! Nie!

– To dlaczego zamilkłeś?

– Cała ta sytuacja jest strasznie dziwna. Zastanawiałaś się może, by powiedzieć dziewczynom prawdę? Wiesz to Susan i Emily. Uczymy się razem po nocach i wszystko jest dobrze. Myślę, że i tej tajemnicy dochowają.

Zrobiłam wielkie oczy, nie mogąc uwierzyć, że to powiedział. – Zwariowałeś! – Grupa uczniów biegnąca przed nami odwróciła się w naszym kierunku, gdy krzyknęłam. 

Zawstydzona zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok.

– Co ci szkodzi? – kontynuował szeptem.

– Tutaj nie chodzi tylko o to, czy dochowają tajemnicy. Narażę je na niebezpieczeństwo i to bez ich zgody.

Eric potarł dłonią spocone skronie. 

– Jeżeli szybko czegoś innego nie wymyślisz, stracisz co najmniej jedną przyjaciółkę.

Westchnęłam. Eric miał rację.

***

Po śniadaniu złapałam Susan za rękę.

– Możemy porozmawiać?

Patrzyła na mnie tak, jakby toczyła walkę z samą sobą.

– W porządku – zgodziła się.

– W takim razie zostawię was samych – powiedziała Emily i udała się w kierunku wyjścia ze stołówki.

– Zaczekaj! – zawołałam za nią. – Z tobą też chcę porozmawiać.

Dziewczyny spojrzały na mnie zdziwione i niepewne.

Odwróciłam się do Erica, szukając jakiegoś wsparcia.

Uśmiechnął się do mnie zachęcająco.

Zrobiłam głęboki wdech i powiedziałam: 

– Możemy wyjść na zewnątrz?

Dziewczyny przytaknęły i w trójkę opuściłyśmy stołówkę.

Usiadłyśmy w wysokiej trawie. Miałyśmy niecałe dziesięć minut do zajęć z Johnem. 

Jeżeli się pośpieszę, powinnyśmy zdążyć.

Zanim zaczęłam, przeprosiłam jeszcze raz Susan i powiedziałam, że mogę to wszystko wyjaśniać, ale zanim poznają prawdę, zapytałam, czy są tego pewne. Poinformowałam je, że mogą mieć przez to poważne kłopoty, jednak po krótkim namyśle zgodnie odparły, że mam kontynuować.

Pokrótce wyjaśniłam im, jak skończyły się miejsca dla dziewcząt, poznałam Erica i przebrałam się za chłopaka, udając jego brata. 

Całą resztę już znały.

Wpatrywałam się w siedzące przede mną przyjaciółki, czekając na ich reakcję.

Ciszę przerwała Emily: 

– Zaraz rozpoczną się zajęcia. Powinniśmy już iść.

Dziewczyny podniosły się z ziemi i udały do tylnego wejścia budynku.

Udałam się za nimi, zachowując dystans pomiędzy nami.

Gdy weszliśmy do sali, do zajęć została minuta. Spojrzałam smutno na Erica i pokręciłam głową.

– Nie wiem co teraz. Powiedziałam im prawdę, ale nic nie odpowiedziały.

Czułam się, jakbym miała się zaraz rozpłakać. Eric objął mię ramieniem na tyle, by nie wyglądało to zbyt dziwnie i szepnął. – Potrzebują trochę czasu, aby to przemyśleć. Nie martw się, będzie dobrze.

***

Następnego ranka, gdy wstałam, nie czułam się zbyt dobrze. Obudziłam się przed wszystkimi i zaspana udałam się do łazienki. Z przerażeniem odkryłam, że mam okres. Potrzebowałam chwili, aby dojść do siebie, nie był to pierwszy raz, jednakże w biegu ostatnich wydarzeń tak bardzo przywiązałam się do mojego drugiego wcielenia: do Darrena, że wyleciało mi to całkowicie z głowy. 

Mężczyźni nie mają takich problemów. Gorączkowo zaczęłam myśleć, co mam zrobić, jak mam zamaskować krwawienie. 

– Wyłaź już w końcu! – krzyknął Carl i pociągnął za klamkę. Warknęłam, że ma mi dać jeszcze chwilę i wyjdę. 

Szybko zwinęłam jak najwięcej papieru toaletowego, ułożyłam go w bieliźnie i wyszłam z łazienki, a następnie na korytarz, gdzie napotkałam Erica, który właśnie szedł mnie obudzić. Był zaskoczony, że już nie śpię.

– Mam problem.

– Co się stało? – zapytał przerażony.

– Ja... ja... – Nagle zdałam sobie sprawę, że nie mam nikogo prócz niego, do kogo mogę przyjść z problemami. Było mi strasznie głupio. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać. 

Po chwili wahania odpowiedziałam szeptem:

– Mam miesiączkę.

– Eric patrzył na mnie w szoku, jakby to do niego nie docierało.

– Eric... – powiedziałam. – Okropnie boli mnie brzuch, nie mam na nic siły. Nie dam rady przetrwać dzisiejszego dnia, na samą myśl o biegu robi mi się słabo. Już nie mówiąc o... No wiesz.

Poczułam, jak cała się czerwienie na twarzy ze wstydu. Może mogłam mu tego nie mówić.

– Myślę, że najwyższy czas byś jeszcze raz pogadała z dziewczynami. Zrozumieją.

– One nie chcą mnie nawet widzieć.

– W takim razie co zrobisz? Pójdziesz do Iana? Przykro mi, ale w tej sytuacji ci nie mogę pomóc – odpowiedział załamany. Dostrzegłam smutek w jego oczach. Po raz kolejny obarczałam go swoimi problemami. Skarciłam się za to w duchu.

– W porządku, pójdę do nich. Życz mi powodzenia.

Skinął głową i podniósł dłonie, pokazując, że trzyma za mnie kciuki.

Uśmiechnęłam się słabo i ruszyłam do pokoju dziewczyn.

Zanim jednak zapukałam, drzwi się otworzyły i stanęła przede mną zaskoczona Susan.

– Możemy porozmawiać? Proszę, potrzebuje pomocy. Obiecuję, że o nic więcej was nie poproszę. – Podniosłam rękę do góry, kładąc drugą na sercu, jak do składania przysięgi.

Susan odwróciła się pytająco do Emily, która skinęła głową. Zaprosiły mnie do środka.

– O co chodzi? – zapytała sfrustrowana Emily.

Rozejrzałam się po pokoju. Pierwszy raz tu byłam. Chłopakom nie można było wchodzić na część przeznaczoną dla dziewczyn.

Pokój wyglądał prawie jak ten, w którym spałam, z tą różnicą, że ściany były jaśniejsze, a w oknach powieszono cienkie sprane firanki.

– Czy Zoe...

– Wyszła chwilę temu.

Przytaknęłam. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam im, że mam okres.

Dziewczyny przez chwile wpatrywały się we mnie, jakbym właśnie oznajmiła im, że jestem kosmitą. Czy ktoś jeszcze dzisiaj, zamierzał obdarzyć mnie tego dnia tym spojrzeniem?

Pierwsza ocknęła się Emily. – Wybacz. Cały czas nie mogę się przyzwyczaić, że nie jesteś chłopakiem. W łazience pod zlewem masz wszystko, czego możesz potrzebować, prócz tabletek przeciwbólowych. Ian i tak by ci ich nie dał, jedynie zwolniłby cię z zajęć z Johnem, wiec nic nie wskóramy za ciebie w tej sprawie. Przykro mi, ale musisz się dzisiaj przemęczyć.

Przytaknęłam i weszłam do łazienki. Gdy już się ogarnęłam, podziękowałam przyjaciółkom za pomoc.

Zatrzymałam się w drzwiach, zanim wyszłam.

– Dziewczyny?

– Jest w porządku Rebecco – uśmiechnęła się Emily, po raz pierwszy używając mojego prawdziwego imienia.

Nikt tak do mnie od dawna nie mówił. To było dziwne, ponownie je słyszeć.

– Potrzebowałyśmy trochę czasu, aby to przemyśleć, ale możesz na nas ze wszystkim liczyć.

Pokonałam w kilku susach dzielącą nas odległość i objęłam je w mocnym uścisku. – Tak się cieszę, że wszystko wróciło na stare tory. Nie macie pojęcia, jak bardzo mi was brakowało. 

Poczułam, jak oczy zachodzą mi łzami. Odsunęłam się od dziewczyn, by nie pomoczyć im bluzek i otarłam oczy rękawem.

– Powinnyśmy się już zbierać. John lada moment przyjdzie.

Przytaknęłam i razem wyszliśmy z pokoju. Przed wyjściem na dwór, spotkałyśmy czekającego na nas Erica, który uśmiechał się zadowolony.

– Cieszę się, że widzę was razem.

***

To był najgorszy poranek, jaki miałam w tej szkole. Na wszystkich zajęciach z Johnem wypadłam fatalnie. Na domiar złego kilka razy mnie pytał, czy źle się czuje i nie powinnam pójść do Iana. 

Raz wkurzył się tak bardzo, że zagroził mi, że jeżeli się do niego nie udam na wizytę, zaprowadzi mnie tam siłą, od czego ledwie go odwiodłam, tłumacząc, że wszystko jest w porządku i to tylko zmęczenie.

Po wczorajszych zajęciach z walki musiałam wyglądać jakbym cofnęła się w rozwoju. Widziałam, że John liczył, że dam z siebie więcej.

Wtedy pożałowałam, że rzeczywiście nie jestem chłopakiem. Ledwo udało mi się coś osiągnąć i już to straciłam z powodu głupiego bólu brzucha. Chciało mi się płakać i tylko dzięki dziewczynom, które mnie pocieszały, jakoś udało mi się tego uniknąć.

Zgodnie z daną obietnicom, spędziłam z Ericem popołudnie, od czego silnie próbował mnie odwieść, mówiąc, że się nie pogniewa za ten jeden dzień i nalegał, bym odpoczęła.

Zaproponowałam, byśmy wyszli na zewnątrz i poleżeli na trawie. Na co z ochotą przystał. W ten sposób oboje dostaliśmy to, czego chleliśmy.

Położyliśmy się na zarośniętym trawniku, twarzą do nieba, ciesząc się słońcem. Dni stawały się coraz cieplejsze i w powietrzu czuło się, zbliżające się małymi krokami lato. Nie mieliśmy zbyt wielu okazji do odpoczynku na świeżym powietrzu i to była mina odmiana od codziennej rutyny.

– Powinniśmy częściej to robić – powiedziałam, uśmiechając się.

– Zdecydowanie.

Eric przekręcił się na bok i podparł ręką głowę.

Odwróciłam się w jego stronę.

– Jak w ciągu jednego dnia zrobiłaś taki postęp i pokonałaś wczoraj Marka? – zapytał.

Odwróciłam głowę i zamknęłam ponownie oczy, myśląc nad odpowiedzią. Nie mogłam mu powiedzieć, że trenowałam z Johnem. Mimo że było to jeszcze przed ciszą nocną, nie byłam pewna czy powinnam się tym z kimkolwiek dzielić.

– Po prostu trenowałam wieczorem – odpowiedziałam.

– Jeżeli to źle zabrzmi, to wybacz, ale trenujesz już od kilku dni i nagle wczoraj zrobiłaś ogromny postęp – skrzywił się. – Co oczywiście mnie bardzo cieszy. – Próbował ratować sytuację Eric.

To rzeczywiście źle zabrzmiało. Znałam jednak go na tyle dobrze, by wiedzieć, co miał na myśli.

Dostrzegłam, że żałował tego, co powiedział. Czułam się po części temu winna, gdyby nie kolejny sekret, nie doszłoby do tego. Ciągle musiałam coś przed kimś ukrywać.

– Nie mogę ci powiedzieć, nic więcej. Mogę tylko dodać, że zmieniłam podejście i przestałam tyle myśleć.

Eric przytaknął nieobecny. 

Nie chciałam mieć przed nim tajemnic, zwłaszcza że tyle mu zawdzięczałam. Usiadłam się, by lepiej go widzieć.

– Jeżeli chcesz, mogę ci spróbować przekazać to, czego się dowiedziałam, ale wydaje mi się, że już to wszystko wiesz.

Eric podniósł się z ziemi i zbliżył się do mnie, po czym objął mnie, wtulając się w moją szyję. 

Cała zesztywniałam na ten gest.

– Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że zrobiłaś taki postęp. Jeżeli nie możesz mi powiedzieć, w porządku, ale pracuj tak dalej.

Siedziałam tak jeszcze przez chwilę w jego uścisku.

– Eric to jest dziwne. Co ludzie sobie pomyślą. – Próbowałam go odepchnąć.

– Że kocham mojego brata, oczywiście.

– Bardzo śmieszne. Wystarczy już, to jest serio dziwne.

Puścił mnie, uśmiechając się do mnie, po czym spojrzał zamyślony w niebo.

Kątem oka dostrzegłam, że ma delikatnie uniesione kąciki ust.

Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, oglądając chmury, po czym zebraliśmy się na kolejne zajęcia.

Pamiętałam je jak przez mgłę. Starałam się coś z nich zapamiętać, jednak ból nie pozwalał mi się na niczym skupić.

Postanowiłam więc zrezygnować zarówno z wieczornego treningu oraz wspólnej nauki w bibliotece. 

Weszłam skulona pod kołdrę i zasnęłam, zanim wrócili Carl i Paul.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro