14 Zapach mandarynek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Po tygodniach ćwiczeń z Susan i dodatkowych treningach walki, na których od czasu do czasu zjawiał się John, poczyniłam znaczne postępy.

Gdy uzupełniłam swoją rutynę o kolejne okrążenia wokół szkoły przed pójściem do biblioteki, przestałam tak szybko przysypiać podczas nauki, a moja kondycja wzrosła na tyle bym mogła równać się poziomem z lepszymi biegaczami.

Moja rutyna zamieniła się w istną plątaninę zajęć na sali treningowej, w bibliotece i na dworze. Z powodu częstych i krótkich drzemek w przerwach pomiędzy zajęciami, kilka razy zdarzyło mi się, że pomyliłam dni i przyszłam pod salę Pigona, zamiast na zajęcia Geografii i w ostatniej chwili wbiegałam do sali.

Moja pozycja w rankingu zaczęła wzrastać. Wyprzedziłam kilku rekrutów z końca listy, ale nie tylko to się zmieniło. Na moim niegdyś wychudzonym ciele dało się wyraźnie dostrzec zarysowane mięśnie, a moje ruchy stały się bardziej skoordynowane. Nie byłam już niezdarną dziewczynką tak jak kiedyś. 

Wciąż słyszałam złośliwie komentarze od Johna podczas treningów walki, ale przywykłym do nich i uznałam je za część mojej rutyny.

Ledwo posiadałam się ze szczęścia, kiedy otrzymałam szansę ponownego zmierzenia się z Carlem.

Marzyłam o tym dniu od momentu, gdy pokonał i upokorzył mnie na pierwszych zajęciach.

Wciąż nie miałam pewności, czy mogę z nim wygrać, był wyżej ode mnie w rankingu o dobre kilka pozycji, jednakże zwycięstwo z nim dałoby mi szansę na dodatkowe punkty.

Wzięłam głęboki oddech, przywołując w myślach wszystko, czego się do tej pory nauczyłam. Nie chciałabym, by i tym razem mój współlokator mnie pokonał.

– Powodzenia patyk. – Uśmiechnął się złośliwie.

Pewny siebie Carl zaatakował mnie bez chwili namysłu, wymierzając cios w twarz. Nie byłam na tyle szybka by go uniknąć w całości i poczułam ostry ból na podbródku. Zatoczyłam się do tyłu. Zignorowałam obolałą szczękę i schyliłam się przed kolejnym ciosem, by po chwili oddać mu pięknym za nadobne.

Zaskoczony Carl rozmasował policzek. – No proszę jak miło. Nasz mały chłopiec nauczył się bić. Co takiego jeszcze potrafisz?

Płynnym ruchem znalazł się obok mnie. Kolejny atak był bardziej przemyślany. Mylnie uznałam, że zaatakuje mnie pięściami i zwinnym ruchem kopnął mnie w krocze, na co zgięłam się od bólu. Poczułam kolejne uderzenie w twarz i krew w ustach.

– Wymiękasz? –zapytał.

Najwidoczniej nie zamierzał grać fair.

Jednak to był jego błąd. To nie był ten ból, którego się spodziewał. Widziałam, jak pewny siebie przymierza się do kolejnego ciosu i to go zgubiło. Odsunęłam się w ostatniej chwili i stracił równowagę. Wykorzystując okazję, popchnęłam go na ziemię i zaczęłam okładać pięściami. 

Carl nie zamierzał dać sobą pomiatać, wykorzystał to, że jest większy i naparł na mnie, obracając nas tak, że tym razem ja leżałam pod nim na plecach. Szarpałam się i uderzałam go w pierś, ale był cięższy ode mnie. Nie miałam jak się wydostać. Patrzyłam unieruchomiona z przerażeniem na pięść zmierzającą w moim kierunku. 

– Wystarczy!

Dłoń Johna zacisnęła się na nadgarstku Carla.

Poczułam, jak całe napięcie ulatuje z mojego ciała.

Przegrałam.

Carl zszedł ze mnie i podał mi dłoń, by pomóc wstać.

– Dzięki. – Uśmiechnęłam się szczerze i przyjęłam pomoc.

Być może byliśmy zmuszeni do ciągłej rywalizacji ze sobą, ale to nie znaczyło, że poza nią też musieliśmy być wrogami.

Na co dzień nie darzyliśmy się sympatią, ale poznałam moich współlokatorów na tyle dobrze, by pomimo ich złośliwości wiedzieć, że są w porządku.

Zdyszana, otarłam pot z czoła i zwróciłam się w kierunku Johna, czekając na to, co powie. 

– Dziesięć punktów dla Carla i pięć dla Darrena – oznajmił.

Przytaknęliśmy i odeszliśmy na swoje miejsce.

– Czy wiesz Darren, dlaczego przegrałeś tę walkę?

– Bo nie mogłem wstać – odpowiedziałam zmieszana.

– Tak to też, ale dlaczego nie mogłeś wstać? To jest lepsze pytanie. I mówię to do wszystkich, kiedy atakujecie przeciwnika, musicie zawsze mieć na uwadze, z kim walczycie. Czasami to wy możecie wykorzystać waszą masę czy siłę, jednak gdy sytuacja jest odwrotna, nie możecie dopuścić, aby to przeciwnik wykorzystał waszą słabość.

Przytaknęłam, dodając tę myśl do pozostałych do zapamiętania w głowie.

Stanęłam obok Erica. Nie spodziewałam się, że po tej walce zdobędę jakiekolwiek punkty, rzadko się zdarzało, aby dwie osoby wyszły ze starcia z dodatnim wynikiem.

– No bracie. Przypomnij mi, żebym z tobą nie zadzierał więcej.

– Nie wiem, czy zauważyłeś, ale przegrałam. – Spojrzałam na niego, unosząc brwi.

– Tak, ale moja budowa znacznie różni się od Carla.

Zmierzyłam go sceptycznie wzrokiem. 

– Rzeczywiście, drobna panienka – zażartowałam.

– Cieszę się, że się rozumiemy. – Objął mnie ramieniem, uśmiechając się szeroko.

***

Wieczorem biblioteka była zapełniona po brzegi. Wszyscy w skupieniu siedzieli pochyleni nad stosami notatek i książek, próbując zapamiętać, jak największą ilość materiału.

Minęło już prawie półtora miesiąca i zbliżał się termin pierwszych ważniejszych egzaminów, a zaraz po nich miał się odbyć bal.

Dziewczyny od tygodni chodziły za mną i truły mi, że powinnam przyjść na niego jako dziewczyna, skoro i tak nasze twarze będą zasłonięte.

Po raz kolejny musiałam im przypomnieć, że po drodze może się jeszcze wiele wydarzyć i powinniśmy się skupić na nauce. Dzięki dodatkowym godzinom spędzonym w bibliotece nie stresowaliśmy się tak bardzo nadchodzącymi egzaminami i skupiliśmy się na systematycznych powtórkach, co pozwalało mi spędzać więcej czasu na treningach siłowych i poprawie swojej kondycji.

Tego dnia nie udało nam się zostać na nocne powtórki, gdyż John osobiście przyszedł wygonić wszystkich do swoich pokoi, równo z nastaniem ciszy nocnej. Nikt nie chciał opuścić sali. Wszyscy przeciągali wyjście, jak tylko mogli, podejrzewałam, że w pokojach i tak zamierzali kontynuować naukę.

Całą piątką zebraliśmy swoje rzeczy i spokojnie opuściliśmy salę. 

Przyzwyczajona do siedzenia do późna w nocy, nie przypuszczałam, bym mogła teraz zasnąć.

– Chłopaki, ja chyba wrócę się jeszcze pouczyć – powiedziałam, idąc korytarzem prowadzącym do naszych pokoi. – Wszyscy już wyszli, więc nie powinno być problemów z powrotem. I tak nie będę mogła zasnąć, więc przynajmniej coś powtórzę.

– Ja odpadam. Wolałbym nie narażać się Johnowi przed egzaminami – powiedział Matt.

– Tak właściwie, to wciąż potrzebuje jeszcze trochę poćwiczyć ostatnie zagadnienia z trucizn. Poziom gwałtownie wzrósł i wciąż mi się mylą trudniejsze mieszaniny z ich odtrutkami – przyznał Eric.

– Pomogę ci. – Uśmiechnęłam się. – Przynajmniej raz będę mogła ci się odwdzięczyć, za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś.

– W takim razie do zobaczenia – pożegnał nas Matt i udał się do pokoju.

– Jesteś pewna, że nie powinniśmy jeszcze chwilę odczekać, zanim wrócimy?

Pokręciłam głową – Nie, ale w tej chwili w pokojach panuje jeszcze zamęt i na korytarzu jest wystarczająco głośno, by bezpiecznie przemknąć do biblioteki.

Udaliśmy się powoli na główny hol, z którego schodami weszliśmy na wyższe piętro. Szliśmy właśnie w kierunku korytarza, gdy usłyszeliśmy odgłosy rozmowy.

Rozejrzałam się w panice za kryjówką. Staliśmy na holu przed klatką schodową i nie było żadnego miejsca, gdzie moglibyśmy się ukryć.

Eric szybkim ruchem przycisnął mnie do ściany, gdzie nie dochodziło światło i przyłożył dłoń do ust, bym się nie odzywała.

– Dobrze wiesz, że kończy ci się czas. Członkowie rady mają coraz większe podejrzenia w stosunku do ciebie, to tylko kwestia czasu, gdy obrócą się przeciwko tobie.

Głosy zaczęły się przybliżać i zza rogu wyszły dwie postacie. Gdy podeszły do okna, w świetle księżyca dostrzegłam Iana i Johna. Modliłam się, aby się nie odwrócili.

Poczułam, jak Eric jeszcze bardziej się do mnie przesunął, wpychając nas w ciemny kąt. 

Czułam zapach mandarynek na jego dłoni, który wciąż utrzymywał się od obiadu, wymieszany z zapachem mydła.

– Cholera, wiem to! Potrzebuję więcej czasu, żeby coś wymyślić! To nie takie proste! –gorączkowo gestykulował John, wściekły wypowiadając kolejne słowa.

Kiedy zbliżali się do gabinetu Iana, na klatce schodowej usłyszeliśmy odgłosy kroków. Ktoś jeszcze szedł w tym kierunku.

Spojrzałam przerażona na Erica, a następnie w kierunku, z którego dochodziły dźwięki.

Kiedy Ian otworzył drzwi do swojego gabinetu i zapalił w nim światło, jego jasny pas padł zaledwie metr od nas.

Wtedy już wiedziałam, że trzecią osobą był Henry. On również nas dostrzegł. Poczułam, jak serce stanęło mi w piersi i chwyciłam Erica za koszulkę, ściskając ją w przerażeniu. Czekałam na najgorsze.

Nauczyciel wpatrywał się w nas beznamiętnym wzrokiem, następnie spojrzał się w kierunku Johna i Iana.

Wytrzeszczyłam oczy, biorąc głęboki wdech przez nos i wstrzymując go, czekając na dźwięk naszych imion. Obserwując każdy jego ruch i nie będąc w stanie się ruszyć. Jednak on pokazał na migi, byśmy siedzieli cicho i się nie ruszali z miejsca.

– A co będzie potem? Wiesz, że rozwiązanie tego problemu przyniesie za sobą jeszcze większe ryzyko. – Kontynuował rozmowę Ian.

– John! – podszedł do nich Henry i poklepał przełożonego po ramieniu. – Nie mów, że dalej się z tym użerasz.

– Cieszę się, że się pojawiłeś. – Przywitał go, zanim zniknęli za drzwiami gabinetu Iana.

Na holu ponownie zagościł mrok.

Staliśmy jeszcze tak przez chwilę, by mieć pewność, że zaraz go nie opuszczą. Dopiero teraz spojrzałam na Erica.

Odetchnęliśmy z ulgą. Eric powoli opuścił swoją dłoń i oparł czoło o moje, podpierając się rękami o ścianę. Oddychaliśmy głęboko zwróceni do siebie twarzami, próbując się uspokoić.

Był tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na skórze. Mogłam dostrzec każdy szczegół na jego twarzy, która wydawała się tak jedwabiście gładka. Przez moment chciałam przyłożyć dłoń do jego policzka, by upewnić się, że jest tak delikatny, na jakiego wyglądał i przypomniałam sobie, że wciąż trzymam jego bluzkę w dłoniach. Prędko ją puściłam, odtrącając wszystkie myśli na bok. 

Po chwili uspokoiłam się na tyle, by móc się odezwać.

– Powinniśmy już iść – powiedziałam, przerywając ciszę. – Mogą wyjść w każdej chwili i wtedy na pewno nas już zobaczą.

Skinął głową i odsunął się ode mnie.

Moje serce wciąż łomotało w piersi, gdy ruszyliśmy w kierunku biblioteki.

Przebyliśmy resztę drogi w milczeniu. 

W mojej głowie wciąż rozbrzmiewały odgłosy usłyszanej rozmowy. 

Z czym sobie nie radził John i dlaczego mógł z tego powodu stracić swoje stanowisko?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro