22 Nienawidzę cię

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Przeciągnęłam się w ciepłej pościeli. Pierwszy raz od tak dawna się wyspałam. Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy, po czym z niedowierzaniem przetarłam je dłońmi. Zamiast w swoim pokoju, znajdowałam się w dużym i przestronnym pomieszczeniu, skąpanym w porannym świetle. Promienie słońca, wpadały do niego przez trzy duże okna, znajdujące się na wprost drzwi, oświetlając drobinki kurzu, unoszące się w powietrzu. Spojrzałam na siebie. Leżałam na wpół przykryta kołdrą w samych bokserkach i bandażach. Obok mnie spał John i oddychał miarowo.

Zanim pomyślałam o kolejnym spóźnieniu, z mojego gardła wydobył się krzyk, gdy nagle jego gorące udo przylegające do mojej nogi, zaczęło mnie parzyć.

Odruchowo cofnęłam się i spadając na ziemię, pociągnęłam za sobą splątaną kołdrę, odsłaniając półnagą sylwetkę Johna, którego właśnie zbudziłam.

Przyłożyłam rękę do bijącego w piersi serca, robiąc powolne i głębokie wdechy, próbując przypomnieć sobie, co się stało. Z wielkimi oczami wpatrywałam się w mężczyznę przede mną, na którego twarzy malował się szeroki uśmiech.

– Jestem aż taki straszny?

Zamrugałam kilka razy i wtedy zrozumiałam, gdzie jestem. Uświadomiwszy sobie moje położenie, ponownie krzyknęłam.

– Cholera, ale późno. Jakim cudem zaspałem – powiedział do siebie, ignorując moją obecność.

Zerwał się z łóżka, wciągnął na siebie spodnie i bluzkę wychodząc z pokoju, jakby mnie tam nie było.

– Później do ciebie zajrzę.

Usłyszałam szczek zamka, a potem nastała cisza.

Wyplątałam się z pościeli i podbiegłam do drzwi, by upewnić się, czy są zamknięte, ale niestety były. Zostałam uwięziona w pokoju osoby, której nienawidziłam z całego serca, w dodatku bez jedzenia i picia. Przynajmniej go ze mną nie było.

W co ja się wpakowałam – pomyślałam.

Podeszłam do kanapy, gdzie leżała bluzka od Johna i przełożyłam ją przez głowę.

Położyłam się ponownie na łóżku i zasnęłam.

****

Obudziło mnie otwieranie drzwi. Zaciągnęłam kołdrę na twarz, nie chciałam wychodzić z łóżka i grać w tę okropną grę.

Otaczająca mnie pościel, nagle zniknęła. Prędko usiadłam, poprawiając podwiniętą bluzkę, mierząc Johna ostrym wzrokiem.

– Czego ode mnie chcesz?! – wypaliłam wściekłym tonem. – I dlaczego mnie tu więzisz?!

– Myślałem, że jesteś sprytniejsza.

Spojrzałam na niego spode łba. – Najwidoczniej się myliłeś! A teraz może mi wytłumaczysz to całe zajście! – krzyczałam.

– Najpierw powinnaś coś zjeść – oznajmił.

Rzeczywiście byłam głodna, wczoraj tyle się działo, że nawet nie zjadłam obiadu. Ale teraz jedyne czego chciałam, to odpowiedzi. – Nie jestem głodna – odpowiedziałam uparta.

John przewrócił oczami – Naprawdę chcesz przez to przechodzić jeszcze raz? Czy wczoraj nie wyraziłem się jasno. A może twoje obietnice są nic niewarte?

Na myśl o lodowatym prysznicu, przeszył mnie dreszcz. Wstając, moja stopa zahaczyła o pościel, leżącą na końcu posłania i upadłam. Czy to było możliwe, żeby w ciągu jednego dnia spaść z łóżka dwa razy? Moich uszu dobiegł śmiech.

– Nienawidzę cię – wycedziłam przez zęby.

– Nie oczekiwałem niczego innego, ale będziesz musiała się trochę wysilić, aby to ukryć słonko – zaśmiał się i ruszył do kuchni.

– Nie mów do mnie słonko! – krzyknęłam, zanim zniknął w sąsiednim pomieszczeniu. W odpowiedzi usłyszałam ponowny śmiech.

Wstałam i ruszyłam do kuchni. Po lewej stronie od wejścia znajdowała się sporych rozmiarów drewniana zabudowa w kształcie litery U. Ciąg mebli zapoczątkowała srebrna lodówka niewiele mniejsza ode mnie, na której przyklejono magnesy z różnych miejscowości. Pośrodku znajdowała się kuchenka gazowa zasilana z butli oraz zlew.

Obserwowałam, stojąc w drzwiach, jak John swobodnie porusza się po kuchni. Wbijał właśnie jajka do miski i ubijał je widelcem. W tym czasie na patelni smażyło się jakieś mięso. Od zapachu unoszącego się w kuchni poczułam, że faktycznie powinnam coś zjeść.

– Mam nadzieję, że lubisz jajecznicę – powiedział, nie odwracając się do mnie.

– Ujdzie – nie zamierzałam być uprzejma, nie po tym wszystkim, co mi zrobił. W szkole zazwyczaj podawali nam jajecznicę z samych jajek, ale najwidoczniej jako dyrektor miał dostęp do większych zasobów żywności. Usiadłam przy stole, zajmując jedno z czterech krzeseł, obitych szarym materiałem.

– Po co była wczoraj ta walka? – postanowiłam się dowiedzieć czegoś więcej o ostatnich wydarzeniach.

– Tak jak powiedziałem. To nowa forma ćwiczeń. Jednak wybór ciebie, jak się domyślasz, nie był przypadkowy.

John wyciągnął dwa talerze z szafki wiszącej nad zlewem. Nałożył jajecznice i położył jeden przede mną, a drugi naprzeciwko dla siebie.

– Chciałem mieć pewność, że nie udawałaś słabej, pracując w rzeczywistości jako szpieg. W ten sposób łatwo mogłem sprawdzić, czy w obliczu zagrożenia życia, pokażesz swoje prawdziwe umiejętności – kontynuował wyjaśnienia, krojąc chleb.

Skrzywiłam się na myśl, o metodach, jakie wprowadzał, by pozyskać informacje, nawet jeśli to było rozsądne.

– Jednak tak się nie stało. Co mnie szczerze usatysfakcjonowało. A twoja ręka... – Wskazał nożem na moje ramię. – Nie każdy byłby zdolny do walki w takim stanie, a jednak do końca starałaś się zachować wrażenie, że jesteś w pełni sprawna, stając ze mną do walki i prowadząc ją do końca. Imponujące, jak na kogoś, kto jeszcze do niedawna potykał się o własne nogi, nie wspominając o twojej pierwszej walce – oświadczył, stawiając koszyk z pieczywem i masło w miseczce na stole.

Mimowolnie spojrzałam na niego wilkiem.

Pałaszowałam posiłek, do momentu, aż przede mną pojawiła się szklanka z wodą. Zamarłam z widelcem w powietrzu i otworzonymi ustami. Jak mogłam być taka głupia.

Widząc moją twarz, mój towarzysz postanowił sprostować sytuację. – Jedzenie nie jest otrute. Woda również nadaje się do picia. Mówiłem, że zależy mi, na utrzymaniu cię przy życiu.

Jednak ja patrzałam sceptycznie na posiłek przede mną i czułam, jak mój apetyt zniknął.

John chwycił uniesioną przeze mnie dłoń i zjadł to, co miałam na widelcu, następnie popił wodą z mojej szklanki.

– Widzisz? Możesz normalnie jeść. Przyznam, że zaskoczyłaś mnie wczoraj, gdy odmówiłaś szklanki z wodą.

– Była zatruta – odparłam, tak jakby tego nie wiedział.

– Ja to wiem, ale nie przypuszczałem, że ty to zauważysz. Mało kto zna tę truciznę, nie jest też tak łatwa do wykrycia.

Zaczęłam bawić się jedzeniem, gdy John jadł swoją porcję. Po chwili wzięłam kromkę chleba, którą posmarowałam masłem i powróciłam do posiłku. Jednak nie jadłam już z takim zapałem.

Gdy skończyłam, zebrałam naczynia i wstawiłam do zlewu tak, jak uczyła mnie mama. Zaczęłam w ciszy zmywać. Mój wzrok padł na duży nóż do krojenia chleba. Wzięłam go do reki, przyglądając mu się przez chwilę.

– Radziłbym ci go odłożyć.

Podskoczyłam. Nie zauważyłam, kiedy podszedł.

Wyjął mi narzędzie z dłoni i odłożył na bok. Pochylił się do mojego ucha, opierając dłonie o blat przy moich biodrach i szepnął – Jak tak dalej będziesz kombinować, zmusisz mnie, do wyniesienia połowy kuchni przed tobą.

Zaczerwieniłam się na twarzy speszona. Moje ciało się spięło, nienawidziłam, gdy zbliżał się do mnie. A w tej chwili, był znacznie bliżej niż kiedykolwiek.

– Możesz się odsunąć? Przeszkadzasz mi w zmywaniu.

Stał tak jeszcze przez chwilę, aż zastanawiałam się, czy mnie usłyszał. Odsunął się i odszedł.

– Musimy omówić pewne zasady, które będą cię obowiązywać.

Zasady! Obowiązywać mnie! Co on sobie myślał, że jest mim ojcem!

Czułam jak w mojej piersi narastała irytacja. Ruszyłam w jego kierunku pewnym siebie krokiem i popchnęłam go mokrymi rękami, zostawiając, ślady po wodzie na jego szarej koszulce.

– A ciebie jakie zasady będą obowiązywać?! Ciągle tylko dyktujesz jakieś warunki! – krzyczałam i uderzałam jego pierś. Stał niczym niewzruszony. Jego ciało było twarde jak żelazo, jednie lekko ustępując pod moim ciosem, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. – Jeżeli myślisz, że zrobisz ze mnie uległą kochankę, to się grubo mylisz!

Zdenerwowany popchnął mnie na ścianę przy lodówce, opierając łydkę o moje uda, bym nie spróbowała go kopnąć. Był znacznie cięższy i nawet gdy stał na jednej nodze, oparty o mnie, nie byłam w stanie go obalić.

– Serio uważasz, że o to mi chodzi?! Myślisz, że zależy mi tylko na tym, aby się z tobą przespać?! Gdybym miał na to ochotę, zrobiłbym to dzisiejszej nocy!

Przełknęłam głośno ślinę i skuliłam się pod jego wyznaniem i ostrym spojrzeniem. Przywarłam mocniej do ściany, starając się od niego odsunąć.

– Jeżeli za dwa tygodnie nie przyprowadzę narzeczonej, stracę tę posadę i przejmie ją Pigeon! Jeżeli myślisz, że on będzie lepszym dyrektorem, to śmiało weź nóż i ze sobą skończ! Wszystko się zmieni, może i pracuje dla nas i żyje według zasad szkoły, ale się z nimi nie zgadza. Stopniowo będzie zmieniał reguły i nim się ktokolwiek zorientuje, nasza szkoła już nie będzie taka sama!

– Nie rozumiem, co narzeczona ma wspólnego z twoim stanowiskiem – kolejny raz powtórzyłam pytanie.

– Tego już nie musisz wiedzieć. Masz ją tylko udawać – powiedział to i mnie puścił.

– Mam dość tego wszystkiego! – Usiadłam na krześle i opierając łokcie o blat stołu, schowałam twarz za dłońmi. – Czego dokładnie ode mnie chcesz? – wymamrotałam. – Nawet wyjść z pokoju mi nie pozwalasz.

– Po pierwsze myślałem, że zorientujesz się, że nikt nie powinien powiązać zniknięcia Darrena z pojawieniem się...

– Rebecca. Tak mam na imię.

– Z pojawieniem się Rebeccy – dokończył. – Musisz zostać tutaj przez te dwa tygodnie, które mi zostały. Miejmy nadzieję, że w tym czasie choć trochę twoje włosy urosną, a damskie ciuchy odwrócą uwagę od twojego podobieństwa z Darrenem. Dzisiaj rano już poinformowałem radę, że Darren pracował dla wrogiej organizacji i pozbyłem się ciebie po cichu, aby nie robić zamieszania.

Rzeczywiście nie przyszło mi do głowy, aby zachować odstęp pomiędzy pojawieniem się mojej dawnej tożsamości, po zniknięciu fałszywej. Kolejny raz John udowodnił, że ma znacznie większe doświadczenie w planowaniu.

– Po drugie może jesteś dobrą aktorką i ukrywałaś przez tyle czasu przede mną i pozostałymi prawdę, ale zanim oficjalnie cię przedstawię, musisz się do mnie przyzwyczaić.

Podniosłam głowę. Na mojej twarzy musiało malować się zdziwienie.

– Myślisz, że nie zauważyłem, jak za każdym razem do ciebie podchodzę, wzdrygasz się, kulisz oraz unikasz mojego spojrzenia.

– To nie prawda! – zaprzeczyłam, ale doskonale wiedziałam, że miał rację. Zawsze ją miał, nienawidziłam tego, że nigdy się nie mylił.

– Czyżby? – Podszedł do mnie i oparł dłoń na rogu stołu. Pochylił się nad krzesłem, na którym siedziałam, patrząc na mnie przenikliwie.

Odruchowo odchyliłam się do tyłu, o mało nie upadając na podłogę, gdyby nie szybka reakcja Johna, który złapał mnie za zdrowe ramię i podtrzymał. Nie mogłam nic na to poradzić, że się go bałam.

– Teraz też zaprzeczysz? – zapytał.

– Jesteś podły.

Odsunął się ode mnie i uśmiechnął się zadowolony, jakbym właśnie powiedziała komplement skierowany w jego stronę.

– To nam trochę zajmie, nie mówiąc już o pocałunku.

– Słucham! Nie będę się z tobą całować! – zaoponowałam.

– Owszem będziesz, bo jesteś moją narzeczoną.

– Dlaczego tak cię bawi moja sytuacja?! Czy ty w ogóle masz serce?!

– Nie – odpowiedział krótko i lekko.

Nie takiej reakcji się spodziewałam.

– Świetnie, trafił mi się narzeczony bez serca – skwitowałam.

– Nie potrzebuje go, aby udawać.

– Nie prześpię się z tobą – krótko dałam mu to do zrozumienia.

John westchnął zrezygnowany i uniósł oczy ku górze. – Aż tak ci się nie podobam? To byłaby najgorsza rzecz, jaka ci się przytrafi? Mówiłem ci, że mam to gdzieś. W pokoju, gdy jesteśmy sami, możesz nawet się na mnie gniewać, czy ciskać we mnie pięściami, jak to do tej pory robiłaś, bylebyś przy ludziach zachowywała się, jak należy.

–  Byle byś przy ludziach zachowywała się, jak należy – przedrzeźniałam go. Działał mi z każdą chwilą coraz bardziej na nerwy.

Uśmiechnął się. – Widzę, że nie będę się z tobą nudził.

Skrzyżowałam dłonie na piersi i przewróciłam oczami. Przynajmniej tutaj będę mogła być sobą.

– Co z moim szkoleniem? Mam tak wszystko zostawić? – zapytałam już spokojniej.

– To da się załatwić. Jednakże wolałbym, abyś trafiła do innego rocznika na wszelki wypadek. Jesteś zdolna, a nie mam zamiaru utrudniać ci rozwoju, tym bardziej że będąc ze mną lepiej, abyś wykazała się jakimiś umiejętnościami na poziomie. Przypuszczam, że nie jedna osoba pokusi się na twoje życie.

– Co proszę?! Tego nie było w umowie!

Zignorował mnie. – Przypiszę cię do rocznika wyżej. Wieczorami jak tylko trochę wydobrzejesz, w przerwach od ćwiczenia twojej reakcji na mój dotyk, możemy potrenować, abyś się podciągnęła i nie straciła formy.

Poczułam, jak zbiera mi się na wymioty, gdy powiedział, że będzie mnie dotykał.

– Na stołówce możesz usiąść z przyjaciółmi, jednak wolałbym, abyś nie zdradzała im naszego sekretu. Stół personelu jest, jak nazwa wskazuje, dla pracowników i nie możesz przy nim zasiąść, nawet jako moja narzeczona.

– Moi przyjaciele domyślą się, że to ja.

– Tak podejrzewam i mam nadzieję, że dochowają tej tajemnicy tak jak poprzedniej. Miałem na myśli nasz fałszywy związek, im mniej osób wie, że nie jest prawdziwy tym lepiej.

Przez chwilę rozważałam wszystko, co mi powiedział. Może nie będzie tak źle. Nie licząc tych pocałunków, pozostanę przy życiu i dalej będę uczęszczała na zajęcia i spotykała się z przyjaciółmi.

– W porządku, ale w pokoju kończymy to przedstawienie.

– Jak sobie życzysz słonko – odpowiedział, szczerząc się – a i jeszcze jedno, jakbyś czego potrzebowała, Ian o wszystkim wie i możesz liczyć na jego wsparcie, gdy mnie nie będzie. To mój przyjaciel i zawsze mogę na nim polegać – powiedział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro