27.1 Przestańcie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Gdy wracałam z zajęć do pokoju, przed stołówką stała niewielka grupka uczniów. Przechodząc obok nich, usłyszałam szepty, na tyle głośnie, abym je na pewno dosłyszała: dziwka, szmata, kurwa. Poczułam wzbierające łzy. Słyszałam te słowa od tygodnia. Miałam nadzieję, że wkrótce wszystkim się to znudzi, jednak było zupełnie odwrotnie i każdego dnia wydawało mi się, że było ich coraz więcej.

Starałam się ignorować te głosy. Wypatrzyłam lukę w tłumie i skupiłam się, by iść w jej kierunku.

Kilka osób, które udawało się na wczesny posiłek, przeszło obok mnie, coś szepcząc i przytakując.

– Może nam też dasz się przelecieć? – ktoś szepnął mi do ucha.

Otworzyłam szerzej oczy i wciągnęłam powoli powietrze przez nozdrza. Co za typ! Zacisnęłam dłonie w pięści, wbijając paznokcie w opuszki dłoni, próbując się opanować i nie pozwolić, by jeszcze bardziej wytrącił mnie z równowagi. Jednak to musiało się skończyć. Obróciłam się w jego kierunku.

Chłopak ewidentnie był ode mnie starszy i zdecydowanie zbyt pewny siebie. Był przypakowany, ale nie na tyle, abym czuła się zagrożona jego obecnością. Jego blada skóra mocno kontrastowała z ciemnymi włosami i tatuażami na ręce, zrobionymi przez jakiegoś nieudolnego tatuażystę. Czarne linie były rozedrgane i krzywe. Spoglądał zadowolony po kolegach, z faktu, że zwrócił moją uwagę, po czym kontynuował:

– Co zaskoczona? Posuwa cię, to czemu nam nie dasz dupy. – Uśmiechnął się odrażająco. – A nie, zapomniałem, dyrektor nie dzieli się swoimi rzeczami. Woli się bawić sam.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem.

– Co ja ci takiego zrobiłam?! – popchnęłam go, czym wydawał się szczerze zaskoczony. – Przeszkadzam ci?! A może się boisz, że będę lepsza od ciebie i zamiast pracować nad sobą, wolisz zniżać się do rozsiewania plotek!

– Chcę, aby każdy był traktowany równo. Każdy z nas musiał przejść rekrutację, od której zależało nasze życie. A ty po prostu przyszłaś tutaj, bo się pukasz z dyrciem i zajmujesz miejsce wśród nas.

– Z nikim nie sypiam! A już na pewno nie mam z tego żadnych benefitów! – Zanim się zorientowałam, moja pięść wylądowała na jego twarzy. Wpatrywałam się z zaskoczeniem w to, co się przed chwilą stało. Roztarł sobie obolały policzek, po czym spojrzał złowrogo w moim kierunku.

– Ty kurwo!

W dwóch krokach znalazł się przy mnie i wymierzył cios. Zrobiłam krok w tył, zasłaniając się rękami. Poczułam silne uderzenie, które wytrąciło mnie lekko z równowagi. Emocje wzięły nade mną górę. Popchnęłam chłopaka na ścianę. Chwyciłam go za podkoszulek i uderzyłam kolanem w brzuch, po czym wściekła rzuciłam nim o podłogę. Tłum wokół nas rozstąpił się, robiąc nam miejsce. Nikt nie chciał, znaleźć się w polu rażenia.  

Zacisnęłam dłonie na jego krtani. – Nawet nie wiesz, przez co musiałam przejść! Przeżycie kosztowało mnie znacznie więcej, niż ciebie i każdego dnia walczę o nie na nowo. – Moja złość zamienia się w dziką furię.

Chłopak odtrącił mnie kolanami i uderzył w szczękę. Poczułam żelazny posmak krwi w ustach. Nie zamierzałam pozostać mu dłużna. 

– Wystarczy! – krzyknął ktoś z tłumu jakby przez mgłę. Wydawało mi się, że płacze. Czułam się jednak, jak w transie i uderzyłam kolejny raz. Jeżeli bym się teraz poddała, plotki dalej by chodziły po szkole.

Okładałam go raz, zarazem.  Kilka razy poczułam pociągnięcie za włosy lub uderzenie w bok. Jednak nie zwracałam na nie uwagi. Miałam dość tych wyzwisk. – Jeszcze raz mnie nazwiesz dziwką, a będziesz martwy! 

Chłopak próbował się wyrwać, ale przygniotłam go moim ciężarem, zmuszając do obrony przed kolejnymi ciosami i nie dając czasu na wyswobodzenie się. Nie przestałam, nawet gdy jego twarz i moje pięści były pokryte krwią. Wtedy poczułam silne dłonie, zaciskające się na moich ramionach i pociągające mnie do tyłu. Szarpnęłam się i spróbowałam wyrwać jak wściekłe zwierze.

– Nie skończyłam jeszcze! Puszczaj mnie!

– Uspokój się. – Usłyszałam znajomych głos Johna zza pleców.

Wybiło mnie to na moment z rytmu, jednak po chwili szarpnęłam się i udało mi się wyrwać z potężnego uścisku. Zanim dobiegłam do chłopaka, jego dłonie zacisnęły się wokół mojej tali, przytrzymując jednocześnie obie ręce i uniemożliwiając mi dalsze zmagania.

– Zabierzcie go do Iana.

– Nie daruję ci gnoju! – krzyknęłam, zanim John wyprowadził mnie w ustronne miejsce.

Gdy odciągał moje naprężone ciało, zauważyłam, że tłum się przerzedził, zostawiając wokół chłopaka dużą przestrzeń. Na twarzach zgromadzonych malował się strach. Byłam z siebie zadowolona. Teraz nikt nie mógł powiedzieć, że byłam tu, bo sypiałam z dyrektorem.

Poczułam, jak uścisk wokół mojej talii się poluzowuje. Staliśmy na wprost drzwi do naszego pokoju. John wyjął z kieszeni klucze. Wybrał odpowiedni i otworzył drzwi. Na jego twarzy malowała się złość. W tym momencie zbytnio mnie to nie obchodziło.

– Co ci strzeliło do głowy, aby rzucać się na chłopaka z trzeciego rocznika! Nie wiem, czy być wściekły na ciebie, że wdałaś się w bójkę czy, że ty mogłaś być teraz na jego miejscu.

Na mojej twarzy rozkwitł szeroki uśmiech. Pokonałam chłopaka, starszego ode mnie o co najmniej dwa lata i nie sprawiło mi to większego problemu.

– Mogę wiedzieć, co cię tak bawi?!

– Nie twoja sprawa – odcięłam się. – Zasłużył sobie! Wszyscy sobie zasłużyli! – Wyrzuciłam ręce w powietrze.

– Może wyjaśnisz mi czym, w takim razie?

Zignorowałam go i udałam się do łazienki. – Muszę wziąć prysznic. Jestem cała brudna od krwi i potu.

Czułam na sobie wzrok Johna odprowadzający mnie do drzwi. Zamknęłam się w środku, mając nadzieję, że uszanuje moja prywatność i nie postanowi się włamać do łazienki. Włożyłam dłonie pod strumień wody nad zlewem, by je opłukać, zanim pozostawiłabym wszędzie brunatne odciski palców. Woda zmywała ślady przemocy z mojej skóry, zabarwiając się na różowo. Dopiero teraz zorientowałam się, że dłoń mi pulsowała, a knykcie miałam posiniaczone i zaczerwienione. W chwili adrenaliny całkowicie zapomniałam o bólu. Zastanawiałam się, czy pod wpływem emocji nie powiedziałam czegoś za dużo. Jednak nie mogłam sobie nic przypomnieć, z tego, co wyszło z moich ust w tamtym momencie. 

Zdjęłam ciuchy i wrzuciłam je do kosza na brudną bieliznę. Weszłam pod prysznic, z którego poleciał strumień letniej wody, co jeszcze bardziej poprawiło mi humor. Zazwyczaj pod wieczór cały jej zapas był już wyczerpany i dopiero za dnia jak wzeszło słońce, woda zaczynała się ogrzewać. 

Wzięłam kostkę mydła i obracałam ją w dłoniach, aż pokryła je piana. Dokładnie zmyłam z siebie cały bród wraz z emocjami. Cieplejsza woda ukoiła moje napięte nerwy, zapewniając mi odrobinę relaksu.

Gdy skończyłam, owinęłam się szczelnie ręcznikiem i wyszłam z łazienki po czystą odzież. W tej chwili byłam tak pewna siebie, że nie przeszkadzał mi fakt, że ręcznik ledwie przykrywał moje pośladki. Moje gołe nogi prawie świeciły w półmroku panującym w pokoju, podkreślając linie oddzielającą je od ciemnego ręcznika.

Odwróciłam się do Johna. – Może powinnam włożyć te podarte spodnie, które wszystkim się tak podobały? – uśmiechnęłam się prowokacyjnie.

Nie odpowiedział, tylko zmierzył mnie ostrym wzorkiem. Uznałam to za zachętę, więc dobrałam do kompletu przykrótką bluzkę i bieliznę w koronkę, której zawsze unikałam, po czym udałam się przebrać do łazienki.

Wychodząc, zignorowałam Johna, przechodząc przez pokój.

– O co ci chodzi?! Żyjesz w znacznie lepszych warunkach niż większość w tej szkole. A jednak oni nie wdają się w bójki, które kończą się w taki sposób, że któreś z nich trafia w ciężkim stanie do Iana.

– Nawet klatka ze złota, zawsze pozostanie klatką

Wyszłam na korytarz, zatrzaskując drzwi i udałam się do dziewczyn, wybierając okrężną drogę. Nie miałam zamiaru mówić mu o tym, co tak naprawdę tam zaszło. O tych wszystkich plotkach kierowanych w moją stronę. Na samą myśl o nich, poczułam ukłucie w sercu. Wcześniej wiele mnie kosztowało, by zapracować sobie na szacunek rówieśników, a teraz go straciłam. Odzyskanie go nie będzie takie łatwe, bo zawsze znajdą się osoby, które będą mnie postrzegać jak utrzymankę Johna. Minęłam grupę uczniów, którzy rozsunęli się przede mną, robiąc mi przejście. Zadowolona ruszyłam dalej. Sytuacja powtórzyła się kilka razy, zanim dotarłam do pokoju Susan i Emily. Nikt ani razu mnie już nie wyzwał, a przynajmniej nie na głos, co tylko utwierdziło mnie, że było warto.

Drzwi otworzyła mi Susan.

Uśmiechnęłam się mimowolnie na widok przyjaciółki.

– Cześć mogę wejść? – zapytałam.

Całe szczęście, że John nie stawiał oporu, gdy postanowiłam przybliżyć im naszą sytuację. Pominęłam jednak kilka szczegółów naszej burzliwej relacji oraz incydent z aranżowanym narzeczeństwem. Wspólnie uznaliśmy, że im mniej osób będzie wtajemniczonych w szczegóły tym lepiej, więc zostaliśmy przy wersji, w której John postanowił mnie oszczędzić ze względu na moje umiejętności, a następnie oświadczył mi się bym mogła ponownie wejść w szeregi South. Po części nie było to tak dalekie od prawdy jak z początku myślałam.

– Jasne – odpowiedziały, przedłużając ostatnią sylabę.

– Nie uważasz, że trochę cię poniosło?

– Nie. Nikt już nawet nie pomyśli o mnie jak o kochance dyrektora. Zasłużyłam sobie na to miejsce i teraz każdy to wie. Tak właściwie, to zasłużyłam sobie na znacznie więcej, po tym, co przeszłam! – powiedziałam wkurzona.

– Uważam, że nie musiałaś tak ostro reagować. Owszem zasłużył sobie i nie tylko on. Tyle że teraz leży u Iana z roztrzaskanym nosem i mocno poobijaną twarzą. Nie wiadomo ile czasu minie, zanim wróci do formy.

Westchnęłam.

– Wiem. Trochę może przesadziłam, ale ja tak dalej nie mogłam. Od tygodnia słyszę za plecami obelgi, sprośne teksty i propozycje.

– A on wie?

– O tym, dlaczego wdałam się w bójkę, czy że wszyscy w szkole uważają mnie za dziwkę?

– W sumie to o tym i o tym. – Przyznała Emily.

Wzruszyłam ramionami.

– Może domyśla się powodu awantury. Czy wiedział o obelgach kierowanych w moim kierunku? Nie wiem. Podejrzewam, że tak. Wszyscy  o tym gadają za moimi plecami. Biorąc pod uwagę, jaką skalę to osiągnęło i to ile on jest w stanie się dowiedzieć, zdziwiłoby mnie, gdyby ich nie słyszał.

– Patrząc po twoim stroju, raczej nie omówiliście tego tematu.

– Z początku był dość wściekły, ale to zignorowałam. Wzięłam prysznic, przebrałam się i bez słowa wyszłam. Być może myśli nad ukaraniem mnie, a może postanowił nie poruszać tego tematu więcej. W każdym razie bez różnicy, w tej chwili mało mnie to obchodzi, co zamierza. Nie zabije mnie i to mi wystarczy. Możemy zmienić temat? Nie chcę więcej wracać do tego myślami.

– W porządku.

Susan spojrzałam niepewnie po Emily. – Wyjaśnisz nam, o co chodzi z tym związkiem?

– Zniknęłaś na kilka dni. – kontynuowała Emily – Po czym pojawiasz się jakby nigdy nic, jako narzeczona dyrektora. Innych możesz oszukiwać, ale nie nas. Widać, że go nie kochasz.

Westchnęłam. 

– Serio? To ma być zmiana tematu?

Przyjaciółki wzruszyły ramionami. – Wszyscy jesteśmy ciekawi, co się tutaj dzieje. Szczególnie Eric. Strasznie to wszystko przeżył. Powinnaś z nim o tym porozmawiać.

– Tak wiem, ale to nie takie proste. Obiecałam Johnowi, że nikomu o tym nie powiem. To dość skomplikowane. Szczerze męczy mnie to już trochę i najwyżej poniosę tego konsekwencje potem, ale nikt więcej nie może wiedzieć. W dużym skrócie zaczęło się od tego, że już przed treningiem John miał podejrzenia.

Zrelacjonowałam im pokrótce całą historię, a kiedy skończyłam, za oknem było już ciemno.

– Co za dupek! Jak mogłaś w ogóle się na to zgodzić?

– Chyba nie miałam wyboru – przypomniałam przyjaciółce, spoglądając na nią wymownie.

– Eh. Nie dziwie ci się, że nie chciałaś, by się do ciebie zbliżał. Na sam jego widok mam ciarki, ale musisz przyznać, że jest to kawał ciacha. Takich mężczyzn nie spotyka się codziennie. – Rozmarzyła się Susan.

Odchrząknęłam, sprowadzając ją na ziemię.

– No co?! Ty masz Johna, dodatkowo Eric też za tobą łazi jak pies, a Emily ma Matta. To już nie można mi chociaż pomarzyć?! Powiedz lepiej, czy dobrze całuje.

Poczułam, jak się rumienię na twarzy, na wspomnienie naszych pierwszych pocałunków. Nie miałam zbyt dużego porównania, ale zdecydowanie John należał do tych, którzy świetnie całowali. Gdyby nie fakt, że siedziałam na łóżku, czułabym, jak na samo wspomnienie uginają mi się nogi.

– No wiesz. To zwykły pocałunek.

– Zwykły?! – Rzuciła we mnie poduszką. 

Wszystkie się zaśmiałyśmy.

– Gdyby był zwykły, nie zaczerwieniłabyś się tak bardzo. Lepiej powiedz prawdę – ciągnęła mnie za język Emily.

– No dobra jest świetny. Co mam powiedzieć. Chodzący ideał. Czy jest coś, czego nie potrafi? – Przewróciłam oczami, wspominając, jak zajął się zdjęciem moich szwów.

– Gdyby nie fakt, że mnie przeraża, sama bym do niego wyrwała już pierwszego dnia.

– Susan! – zawołałyśmy razem z Emily.

Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę zanim oznajmiłam:

– Powinnam już iść, zrobiło się strasznie późno, a pewnie czeka mnie jeszcze długa i nieprzyjemna rozmowa.

Pożegnałam się z przyjaciółkami i udałam się do pokoju.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro