29.2 Wolność

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Obudziłam się z potwornym bólem głowy, jakby ktoś nieprzerwanie w nią uderzał. Ledwie dostrzegłam, że nie miałam na sobie koszulki. Nakryłam twarz kołdrą i postanowiłam spać dalej. Po kilku minutach zdenerwowana usiadłam na łóżku, czując ostry ból promieniujący w głowie.

Rozejrzałam się po pokoju tępym wzrokiem. Wszyscy jeszcze spali. Pukanie wciąż dźwięczało mi w uszach. Zdałam sobie sprawę, że dobiega zza drzwi. Wstałam powoli, kopiąc coś po drodze. Na podłodze leżała bluzka Erica pokryta czymś strasznie śmierdzącym. Skrzywiłam się i udałam do komody. Nałożyłam niebieski podkoszulek leżący na wierzchu i otworzyłam drzwi.

Na korytarzu stał Ian.

– Rany boskie! Na reszcie! Pukam i pukam, już chciałem iść po kogoś, aby wyważył te drzwi. John by mnie zabił, gdyby coś ci się stało!

– Ciszej – odparłam, kładąc dłoń na czole i opierając się o framugę.

– Źle się czujesz? – zapytał przejęty.

– Jestem po prostu trochę zmęczona. – Czułam, jak głowa mi się osuwa i szybko się wyprostowałam.

– Ian zbliżył się do mnie, na co odruchowo się cofnęłam.

– Piłaś?

– Trochę. – Nie miałam siły ściemniać i tak znał prawdę.

Rozejrzał się po pokoju.

– Wszyscy?! Co wam strzeliło do głowy?!

– Ciszej proszę – powtórzyłam.

Ian przecisnął się i wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Rozejrzał się po zebranych.

– Co jeszcze się wczoraj wydarzyło?

Próbowałam sobie przypomnieć, ale w głowie miałam tylko pustkę.

– Nie pamiętam – przyznałam skruszona i położyłam się na kanapie, przyciskając głowę do poduszki.

– Wszyscy powinniście być teraz na zajęciach.

– Mmh – odbąknęłam, nie przejmując się tym.

Ian zniknął w kuchni. Słyszałam, jak nalewa wodę i otwiera lodówkę. Po chwili wrócił ze szklankami wody z cytryną i podał mi jedną.

– Masz, wypij, powinnaś poczuć się odrobinę lepiej. 

Odłożył tacę na biurko i zaczął poganiać pozostałych. Gdy wstali, okazali się w lepszym stanie niż ja i pamiętali znacznie więcej z wczorajszych wydarzeń. Wszyscy wypili napój przygotowany przez Iana, a następnie zrelacjonowali wydarzenie poprzedniej nocy do momentu, gdy się położyli.

– To nie wyjaśnia, skąd się wzięły ubrania Rebeccy i Erica leżące na podłodze, pokryte wymiocinami.

Dziewczyny spojrzały na mnie zaskoczone, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nie pamiętałam, abym się rozbierała, tak właściwie nie pamiętałam, aby któreś z nas wymiotowało wczoraj wieczorem. O czym jeszcze zapomniałam? Skierowałam pytające spojrzenie na przyjaciela.

– Rebecca wczoraj zwymiotowała na mnie, gdy spaliście i tyle. Zdjąłem z nas brudne ciuchy i położyłem.

Spłonęłam rumieńcem na myśl, że przyjaciel musiał mnie rozebrać poprzedniego wieczoru.

Jednak Eric nie spojrzał mi w oczy, kiedy to mówił. Więc albo skłamał, albo czegoś nie powiedział. A ja na pewno nie zamierzałam tego tak zostawić.

– W porządku, w takim razie zmykajcie na zajęcia. A ty Rebecco udasz się ze mną najpierw do pokoju i ci podam coś jeszcze, co cię postawi trochę na nogi.

Udałam się chwiejnym krokiem do gabinetu.

– Przyznam, że naprawdę mnie rozczarowałaś. John powierzył ci pokój, wypełniony nie tylko bronią, ale i ważnymi dokumentami, a ty zorganizowałaś w nim imprezę.

– Nie było go. I nie musi o niczym wiedzieć.

– A jak mu wytłumaczysz zniknięcie karafki z bimbrem.

Wzruszyłam ramionami. 

– Powiem, że sama wypiłam.

– I myślisz, że tak po prostu ci uwierzy?

Otworzył drzwi do gabinetu i zaprosił mnie do środka. Usiadłam w starym fotelu, zamykając oczy.

– Proszę. Nie będzie smaczne, ale dobrze ci to zrobi.

Uniosłam wzrok i zobaczyłam dłoń ze szklanką z przezroczystym płynem, wyciągniętą w moją stronę.

Upiłam łyk i wyplułam zawartość do szklanki.

– Co to?! Woda z solą? Obrzydlistwo.

– Elektrolity. Doprowadziłaś się do takiego stanu, to teraz pij do dna i nie marudź.

Skrzywiłam się i szybko wypiłam zawartość. Myślałam, że zaraz zwymiotuje.

– Powiedz mi, co ja mam z tobą zrobić? Jak puszczę cię w takim stanie na zajęcia to, co sobie wszyscy pomyślą. Jak to wpłynie na wizerunek twój, a przede wszystkim na Johna.

Przypomniał mi się list, który mi pozostawił:"Liczę, że nie zrobisz niczego głupiego." i poczułam wyrzuty sumienia. Nie pomyślałam nad tym od tej strony. Nie zamierzałam mu zaszkodzić, nawet pomimo tego wszystkiego, co się wydarzyło, ostatecznie nie skrzywdził mnie w żaden dotkliwy sposób i zawsze pomagał mi, gdy go potrzebowałam.

– Wstawiłem się za tobą u Johna, zaświadczając, że można ci powierzyć dostęp do jego pokoju bez obaw, że coś się stanie, a ty tymczasem pierwszej nocy podczas jego nieobecności wykradłaś z jego biurka karafkę i wypiłaś z przyjaciółmi bezkarnie, robiąc imprezę.

Zdziwiłam się, gdy Ian wyznał, że mi ufał do tego stopnia. Przez to poczułam się jeszcze gorzej. 

– Przepraszam, wiem, że to nic nie naprawi, ale jakoś to wyjaśnię po jego powrocie. To się nie powtórzy.

Nagle moje myśli wróciły do róży leżącej razem z listem.

– Ian? Czy wiesz może, dlaczego w ogrodzie rosną kwiaty? – Spojrzał na mnie zaskoczony, nagłą zmianą tematu.

– Maggie bardzo lubi się nimi zajmować, dlatego John pozwolił wygospodarować jej kawałek terenu pod ich hodowlę. Nie lubi o tym wspominać, więc wolałbym, abyś udawała, że ci tego nie powiedziałem.

Przytaknęłam zaskoczona tym gestem ze strony Johna. Nie znałam go z tej strony. Podniosłam się z łóżka i zwróciłam w kierunku drzwi.

– Pójdę już na zajęcia.

– Zaczekaj.

– W porządku już mi trochę lepiej. Zbliża się lekcja doktora Pigeona i wystarczy, że będę siedzieć w ławce i słuchać.

Przytaknął.

– W porządku, ale uważaj, na to, co robisz, mam nadzieję, że tym razem się na tobie nie zawiodę.

– Obiecuję – zrobiłam gest jak do przysięgi i udałam się na zajęcia.

Głowa cały czas mi pulsowała, utrudniając skupienie na omawianym materiale. Nie pomagał również fakt, iż Eric coś przede mną zataił, a ja zachodziłam w głowę, co to było. Jak tylko zajęcia się skończyły, szybko wyszedł z sali. 

Próbowałam przecisnąć się przez tłum opuszczający salę, ale zanim mi się to udało, Erica już nie było.

– Jak się czujesz?

Odwróciłam się do przyjaciółek.

– Trochę lepiej. – Przez chwilę zastanawiałam się, czy dziewczyny może coś wiedzą. – Czy Eric mówił wam coś więcej o wczorajszym wieczorze?

Pokręciły przecząco głowami.

– Coś się stało?

– To nic takiego, ale czuję, że czegoś mi nie powiedział. Później go złapię. Dzięki. – Odeszłam, udając się do pokoju. 

Sprzątnęłam ubrudzone ubrania i przetarłam podłogę w kuchni. Na koniec otworzyłam okna, aby wywietrzyć stęchły zapach i udałam się do przyjaciela.

Gdy mi otworzył, nie był zadowolony, że mnie zobaczył.

– Eric, czy ja wczoraj coś zrobiłam nie tak? Jeśli tak, to przepraszam, ale nie gniewaj się na mnie, proszę.

– Nie jestem zły.

– A jednak coś się dzieje. Unikasz mnie i wyraźnie nie cieszy cię mój widok.

Westchnął. Otworzył szerzej drzwi.

– Wejdziesz?

Przekroczyłam próg pokoju. Na szczęście byliśmy sami.

– Powiesz mi w takim razie, co się dzieje?

– Jeżeli poproszę cię, żebyśmy zapomnieli o tej sprawie i nie poruszali tego tematu, posłuchasz mnie?

Pokręciłam głową.

– Dobrze wiesz, że to nie w porządku. Jeżeli coś jest na rzeczy, to mi to powiedz.

– Pocałowałem cię. Właściwie to ty mnie. I było naprawdę super, do czasu, aż nie zwymiotowałaś. – Skrzywił się.

Patrzałam na niego osłupiała.

– Ja ciebie?

– Widzisz to bez sensu! Zapomnijmy o tym okej?

– Przepraszam. – Usiadłam na łóżku, spuszczając głowę miedzy nogi.

– Co?

– Przepraszam. Miałeś rację. Cała ta impreza to był jeden wielki błąd. Narobiłam tylko masę problemów sobie, wam, tobie i przede wszystkim Johnowi.

– Jesteśmy w takim samym stopniu winni co ty. Mogliśmy cię powstrzymać, ale każdy z nas chciał zapomnieć trochę o codzienności i się rozerwać. Szczerze nawet ja, mimo że próbowałem z początku cię przekonać, że tak nie jest.

– Ale cię pocałowałam. To nie w porządku w stosunku do ciebie.

– Nie do końca tak uważam. Może nie był to pocałunek z happy endem, ale cieszę się, że miał miejsce. Może jeszcze sama tego nie wiesz, ale skoro mnie pocałowałaś, to znaczy, że coś do mnie czujesz, a to mi wystarczy.

– Eric ja nie chce ci robić nadziei. Przepraszam, nie wiem, co się wtedy wydarzyło, ale to było nieporozumienie.

– Myślę, że masz po prostu mętlik w głowie. – Podniósł moją głowę, trzymając mnie za podbródek i spojrzał mi prosto w oczy.

– Nie mówię, że jestem tym jedynym, tylko że ci na mnie zależy, bardziej niż myślisz. Ale wieżę, że kiedyś będziemy razem. – Pocałował mnie delikatnie w czoło. – Nie chciałem ci o tym mówić, bo bałem się zmierzyć z prawdą. Wolałem sobie wmawiać, że to była nasza chwila i nic nie może jej popsuć, dlatego cię unikałem. – Przytulił mnie do piersi. – Poczekam na ciebie.

– Eric wiesz, że nawet gdybym chciała. Jestem z Johnem.

– Związki czasami się kończą, gdy uczucie się wypala, a gdy nigdy go nie było, to nie mają prawa trwać w nieskończoność. Kiedyś nawet on się tym znudzi.

***

Na dzisiaj to koniec, możecie opuścić sale – oznajmił Henry.

Zabrałam swoje rzeczy w ręce i skierowałam się do drzwi.

– Rebecco mogę cię prosić na słowo?

Odwróciłam się zaskoczona w kierunku nauczyciela i przytaknęłam, zastanawiając się, o co może chodzić.

Henry poczekał, aż wszyscy opuszczą salę, po czym zwrócił się do mnie.

– Jak się czujesz?

Zdziwiona jego pytaniem odpowiedziałam niepewnie:

– Dobrze. Dlaczego pan pyta?

Henry wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę, co sprawiło, że poczułam się jeszcze bardziej nieswojo i zastanawiałam się, czy nie powinnam wstać i opuścić sali.

– Nie wiem, jak to ująć – urwał na chwilę – nie wiem, co dokładnie łączy cię z Johnem. Być może nie powinienem tego mówić, ale jeśli tego nie zrobię, mogę później tego żałować.

Sytuacja stawała się coraz dziwniejsza, a zachowanie Henrego mnie przerażało. Co takiego chciał mi przekazać?

– Mam nadzieję, że zachowasz to dla siebie, bez względu na okoliczności. – Przeczesał dłonią siwiejące włosy na głowie. – Tak jak wspomniałem, nie wiem, co jest między wami, ale powinnaś wiedzieć, że to nie jest dobry człowiek. Ma wiele na sumieniu i lepiej byłoby dla ciebie, jakbyś trzymała się od niego z daleka.

Wpatrywałam się w niego osłupiała.

– Co ma pan przez to na myśli, mówiąc, że ma wiele na sumieniu?

– Nie mogę o tym rozmawiać i tak już powiedziałem za dużo. Proszę cię, tylko abyś była ostrożna i najlepiej zakończyła ten związek, dopóki nie jest za późno.

Nie podobała mi się ta sytuacja.

– Chyba powinnam już iść.

Przytaknął, nie próbując mnie zatrzymać.

Opuściłam salę zmieszana. John nigdy nie wzbudzał mojego zaufania, ale teraz poważnie zaczęłam się zastanawiać nad tego powodem. Jednak ostatnie wydarzenia sprawiły, że każda nowa informacja robiła mi tylko wodę z mózgu. Owszem bałam się jego, ale jednocześnie będąc z nim, odkrywałam, że mogę mu ufać i na nim polegać. Pomógł mi w trudnych momentach i nie osądzał mnie, nawet gdy się dowiedział o zabiciu Kevina. Potrząsnęłam głową, odtrącając wszystkie myśli. Zadręczanie się nimi nic mi nie da. Nie miałam wyboru, musiałam pozostać u jego boku. 

Zgodnie z umową.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro