31 Plotki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Rano obudziłam się w ramionach Johna. Wiedziałam, że jest już późno i powinniśmy wstać, ale położyliśmy się kilka godzin temu, a mu przydałoby się jeszcze trochę snu.

Ostrożnie obróciłam się przodem do niego i obserwowałam, jak śpi. Oddychając powoli i miarowo, poruszał moim ciałem, przez na wpół wsparty na jego piersi bark. Potargane czarne włosy, opadające na czoło i przymknięte powieki, kusiły, by przejechać po nich dłonią. Rzadko zdarzało się, aby były w takim nieładzie. Mój wzrok powędrował na pełne i rozchylone usta. Miałam ochotę go pocałować, ale się powstrzymałam, by go nie zbudzić.

Wstałam powoli z łóżka, starając się, aby uginający się pode mną materac nie przerwał mu snu. Na palcach podeszłam do komody, z której wyciągnęłam czystą bieliznę i udałam się do łazienki wziąć prysznic. Strumień ciepłej wody przyjemnie spływał po moim ciele.

Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do zlewu. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i zobaczyłam, że cała promienieje na myśl o wczorajszej nocy. Zarumieniłam się na wspomnienie wieczornych igraszek.

Nałożyłam pastę na szczoteczkę i zaczęłam myć zęby, następnie nachyliłam się, by opłukać usta. Gdy się podniosłam, zauważyłam w lustrze, stojącego i uśmiechającego się do mnie Johna. 

Początkowo się wzdrygnęłam. Przed chwilą jeszcze spał. Miałam nadzieję, że to nie ja go obudziłam.

Objął mnie w pasie i delikatnie pocałował za uchem. Pod jego dotykiem, całkowicie się rozpłynęłam.

– Myślałem, że już się mnie nie boisz – zażartował.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową i odłożyłam szczoteczkę do kubka stojącego na zlewie.

– Jakbyś się nie skradał do mnie jak do ofiary, to nie byłoby tego tematu.

– Hmmm. Ofiara. Podoba mi się. – Uśmiechnął się zadziornie, a w jego oczach pojawiła się iskra, której zawsze towarzyszył jakiś szalony pomysł.

Obrócił mnie w swoim kierunku, zaczepiając palce o koniec mojego ręcznika. Do niedawna byłabym przerażona tym, co mógł planować, ale teraz wszystko się zmieniło. Nie sprzeciwiając się, pozwoliłam, by odwinął przepasający mnie ręcznik, który po chwili opadł na ziemię. Położył rękę na mojej talii i przyciągnął do siebie tak blisko, że czułam, jak jego klatka piersiowa unosi się, przywierając do mojej nagiej skóry. Drugą dłonią odgarnął opadający mi na oczy kosmyk, muskając przy tym palcami policzek i składając czuły pocałunek na ustach.

– Dzień dobry, skarbie.

Wpatrywałam się w niego zaskoczona, z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi wargami, na których wciąż czułam jego smak.

– Dzień dobry – odpowiedziałam, zagryzając wargę. Zmieszana spuściłam wzrok.

– Cała promieniejesz po wczorajszej nocy, chyba muszę częściej zapewniać ci takie atrakcje – powiedział, ani na moment nie spuszczając ze mnie, przeszywającego na wylot wzroku.

Poczułam, jak na mojej twarzy wykwitł rumieniec. Kącik ust Johna uniósł się nieznacznie do góry i już wiedziałam, że często będzie wprawiał mnie w zakłopotanie. Co jak co, ale to się nie zmieniło, lubił mi dokuczać.

– Jak się czujesz? – Zmieniłam temat.

Położył dłonie na moich biodrach i oparł czoło o moje. Na jego twarzy dostrzegłam smutek, który pojawił się dokładnie w chwili, gdy nawiązałam do jego stanu i wyprawy. 

– Lepiej – odpowiedział zdawkowo. – Dzisiaj jeszcze mam się stawić u Iana, by zobaczyć co z nogą. Poza tym w porządku.

– John? – zaczęłam niepewnie. – Co tam się stało? 

Odwrócił wzrok.

Położyłam dłoń na jego policzku i próbując zachęcić go tym do rozmowy, z której próbował się wykręcić.

– To była zasadzka, cudem uszliśmy z życiem – odpowiedział zachrypniętym głosem, po czym odchrząknął: – Zginęło tylu moich ludzi, jak mogłem do tego dopuścić. – Jego głos wciąż był rozchwiany. Wydawało mi się, że zacznie płakać. Zmrużył mocno oczy, biorąc kilka głębokich wdechów. Gdy je otworzył, na jego twarzy nie było żadnego śladu rozpaczy. 

– Wiem, że to nie do końca moja sprawa, ale myślę, że Pigeon mógł mieć z tym coś wspólnego – niepewnie wyciągnęłam oskarżenie, spoglądając w kierunku drzwi, analizując czy zdążę do nich dobiec, gdyby John postanowił mnie zrugać.

– Też tak podejrzewam, jednakże chciałbym, abyś zachowywała się normalnie. – Jego wyznanie wstrząsnęło mną. –Jeżeli dowie się, że o tym wiemy, stracimy przewagę, a może się on nam jeszcze do czegoś przydać.

Zaskoczyło mnie jego podejście, przypuszczałam, że będzie zły na mnie za wyciągnięte oskarżenia lub od razu rozprawi się z kretem. Tymczasem on postanowił... No tak. Grać w tę grę. Jakżeby inaczej.

– Czasami naprawdę nie wiem, czego się po tobie spodziewać.

– Tylko czasami? – podniósł brwi pytająco.

Przewróciłam oczami. Schyliłam się, aby podnieść ręcznik i odwiesić go na miejsce, po czym założyłam czystą bieliznę i wyszłam z łazienki.

John udał się za mną. Cały czas czułam na sobie jego spojrzenie.

– Rozmawiałem z Ianem, o tym, co się działo podczas mojej nieobecności.

Stanęłam jak wryta, spinając się na te słowa. Było zbyt pięknie, aby to mogło trwać wiecznie.

– Powinienem cię pochwalić za to, co zrobiłaś.

– Słucham? – Odwróciłam się do niego zdezorientowana.

– Gdyby nie ty, ten chłopak już by nie żył. – Podszedł do mnie. – A z tego, co mi mówił Ian, nie tylko tyle zrobiłaś. Widzę, że władza komuś trochę strzeliła do głowy. –Wyciągnął dłoń w moją stronę i potargał mi włosy. – To dobrze. Gdyby nie twoja szybka interwencja, w szkole panowałby już znacznie większy zamęt. Żałuję jednak, że nie było mnie przy tym, jak wygarnęłaś Thomasowi. Chciałbym to zobaczyć.

Odetchnęłam z ulgą, gdy nie wspomniał nic o imprezie.

– Miałeś rację. Nikt nawet nie dostrzegał zmian, które wprowadzał. Wszyscy myśleli, że to część zajęć.

Przytulił mnie.

– Przykro mi, że to na ciebie spadło.

Odepchnęłam go i powiedziałam z uśmiechem:

– Nie było tak źle, ale powinieneś być czujny, bo Pigeon uważa, że jestem taka sama jak ty. Więc uważaj, abym przypadkiem cię nie wygryzła dyrciu.

– Dyrciu? Widzę, że przez te kilka tygodni, nie miał kto się zaopiekować twoim charakterkiem.

Wzruszyłam ramionami.

– Raczej niezbyt.

Chwilę później John był już gotowy i razem udaliśmy się na późne śniadanie. Gdy szliśmy korytarzem, czułam na sobie ciężar spojrzeń mijanych osób. Wszyscy wpatrywali się w nas, szepcząc coś, czego nie słyszałam. Miałam dziwne wrażenie, że o czymś zapomniałam.

Gdy weszliśmy na stołówkę i moje spojrzenie skrzyżowało się z zielonymi oczami Erica, wiedziałam już, co to było. Co gorsze, wszyscy to wiedzieli. Musiałam powiedzieć Johnowi prawdę, zanim dowiedziałby się jej od kogoś innego.

– John? Musimy porozmawiać. – Chwyciłam go desperacko za rękę, próbując zatrzymać.

– Możemy po śniadaniu? Nie jadłem nic porządnego od kilku dni i umieram z głodu. – Nie czekając na moją odpowiedź, wysunął swoją dłoń z mojego uścisku i udał się do swojego stołu.

– Ale to ważne – dodałam cicho.

Usiadłam przy stole z porcją kanapek i kubkiem herbaty. Susan wraz z Emily spojrzały na mnie, nie wiedząc co powiedzieć.

– Jak źle jest? – zapytałam, opierając głowę na wspartych o blat rękach.

– To zależy, jak na to spojrzeć... – Emily próbowała ubrać to w najlepsze słowa, widać było jak myśli i nie potrafi znaleźć tych odpowiednich.

– Po prostu jej powiedz – powiedział Matt i nie czekając, dodał:

– Słuchaj, jest fatalnie. Każdy rozmawia tylko o tym. Jedni zastanawiają się, czy się rozejdziecie, inni czy John nie pozbędzie się Erica lub mu nie przyłoży.

Skrzywiłam się na samą myśl o tym, spoglądając z troską na przyjaciela. Nie chciałabym, by Eric miał kłopoty. Nie tylko on zawinił, mogłam coś zrobić, aby temu zapobiec.

Jednak on zdawał się nie przejmować tym, co się dzieje dookoła. Najbardziej bałam się tego, co pomyśli John, jak się dowie, że przespałam się z nim, wyznając mu, że go kocham, tuż po tym, jak całowałam się z Ericem. Czułam do siebie odrazę.

Spojrzałam w kierunku stołu personelu. Zobaczyłam, jak John zawzięcie z kimś rozmawiał, następnie spojrzał wściekły w naszą stronę.

– Mamy przechlapane – powiedziałam pod nosem.

Całe szczęście, że nie zabrałam się jeszcze za śniadanie, bo w tym momencie czułam taki ucisk w brzuchu, że prawdopodobnie zwróciłabym je, zaraz po tym, jak zobaczyłam czerń jego oczu. Nawet z tak dużej odległości dało się dostrzec, iskrzącą w nich wściekłość.

Chciałam uciec i schować się gdzieś, gdzie mnie nie znajdzie, ale wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie minie.

John wstał, przeprosił swoich rozmówców i ruszył opanowany w naszym kierunku. Na stołówce zapanowała niezręczna cisza. Wszyscy przyglądali się, co się teraz stanie. Jego muskularna sylwetka przecinała tłum z morderczym wzrokiem. Nie byłam pewna, do kogo go kierował. Do mnie, czy do Erica siedzącego naprzeciwko mnie. Przemierzał salę niczym drapieżnik skupiony na ofierze. Kątem oka dostrzegłam, jak grupa uczniów robiła zakłady, o to, czy John pozbędzie się rywala, gdy ja w tym czasie błagałam w duchu, by się mylili.

Odgłosy rozmów przy sąsiednich stolikach zlały się w biały szum, gdy krew dudniła mi w uszach.

Gdy John się zbliżał, opuściłam wzrok, spoglądając na nietknięte śniadanie na mojej tacy. Nie miałam odwagi wstać i spojrzeć mu w oczy. Żołądek wywrócił mi się na lewą stronę, gdy usłyszałam spokojny głos za plecami:

– Rebecco. Ericu.

Zagryzłam wargę i podniosłam wzrok, robiąc zdesperowaną minę.

– Próbowałam ci powiedzieć. To nie tak, jak myślisz.

Nie odpowiedział mi. Nachylił się nad moim przyjacielem. 

Eric wpatrywał się hardo w jego oczy. Widziałam, jak rzuca mu wyzwanie, nie bał się tego, co go czeka. Czy on był głupi?

Niewypowiedziana groźba zawisła nad naszym stolikiem niczym miecz Damoklesa.

Siedzące obok Emily i Susan obserwowały tę scenę, niepewne czy nie powinny jednak spojrzeć w innym kierunku i dać nam trochę przestrzeni, jednak nie miałam im tego za złe. Cała stołówka była teraz zwrócona w naszą stronę, gdybym była na ich miejscu sama bym była ciekawa, jak sytuacja się rozwinie. Jednak teraz jedyną rzeczą, o której byłam w stanie myśleć, było zabójcze spojrzenie Johna przebijające mojego przyjaciela na wylot.

– Ona nie należy do ciebie – wycedził przez zęby Eric.

John oparł dłoń o nasz stolik. Dostrzegłam, jak mięśnie na jego ręce się napięły.

– Nie obchodzi mnie to, co sobie myślisz, ta decyzja nie należy do ciebie, tylko do niej. A ona już zdecydowała o tym wczoraj wieczorem. Więc cokolwiek sobie wyobrażasz w tej główce, przestań się łudzić – powiedział ostrym tonem tak, że tylko kilka osób przy naszym stole usłyszało jego słowa.

– John! – krzyknęłam.

Jak mógł być tak podły?

– Kłamiesz, ona nigdy by... – Spojrzał na mnie.

Przepraszam – wypowiedziałam bezdźwięcznie, zawstydzona zasłaniając ręką oczy.

– Zrani cię!

– Nie znasz go! – ponownie obdarzyłam przyjaciela spojrzeniem.

– Ty też nie. Ledwo co go poznałaś – szeptał wściekły. – Jeszcze do niedawna bałaś się, choćby na niego spojrzeć. – Eric wstał i opuścił wkurzony stołówkę. Chciałam za nim pobiec, ale John chwycił mnie za rękę i pokręcił głową.

– Musimy porozmawiać – zaczął i poprowadził mnie w stronę pokoju.

Rzuciłam bezradne spojrzenie przyjaciółkom. Serce waliło mi jak oszalałe. Jak bardzo się na mnie gniewał?

Ciągnął mnie, trzymając za nadgarstek tak szybko, że musiałam podbiegać, by dotrzymać mu kroku.

– Nie powinieneś tego mówić – zarzuciłam mu.

– A co miałem mu powiedzieć?! Całuj moją dziewczynę, kiedy tylko masz ochotę?! A może mamy ustalić jakiś grafik i się tobą dzielić?! – powiedział, obdarzając mnie przelotnie szybkim spojrzeniem, za którym tliła się wściekłość.

– Nie bądź śmieszny! – Szarpnęłam się, próbując go zatrzymać i normalnie porozmawiać, jednak nic to nie dało, dalej ciągnął mnie w kierunku pokoju. – Nie wiem, co miałeś zrobić, ale to było podłe.

– Miał prawo wiedzieć.

– Nawet jeśli, nie musiał się dowiedzieć w ten sposób!

Zatrzasnął drzwi, gdy tylko znaleźliśmy się w jego pokoju.

Stałam w miejscu, bojąc się ruszyć. Wpatrywałam się, jak zdenerwowany chodził po pokoju, a jego mięśnie napinają się z każdym krokiem coraz bardziej. Nerwowo przeczesywał dłonią włosy. Wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze, jak postanowi mnie za to ukarać.

– To nic nie znaczyło. Byliśmy zmęczeni. Nie myśleliśmy trzeźwo.

Cofnęłam się, wpadając na drzwi, gdy do mnie podszedł, uderzając pięścią tuż przy mojej twarzy.

– Czyli wczorajszej nocy ze mną też nie myślałaś trzeźwo? – zarzucił mi.

– To nie tak, źle to interpretujesz.

– To mi wyjaśnij może. Pocałował cię? Tak, czy nie?

– No tak.

– A ty mu pozwoliłaś na to?

Milczałam, wiedziałam, że to jest gorsze niż przyznanie się, ale nie potrafiłam powiedzieć tego na głos. To wszystko potoczyło się tak szybko, że nie zdałam sobie sprawy, kiedy do tego doszło.

Uniósł wysoko zaciśniętą dłoń pięść. Wzdrygnęłam się, jednocześnie kuląc się w sobie. Widziałam, jak walczył ze sobą, aby nie zrobić czegoś, czego mógł potem żałować.

– Przespałaś się ze mną, bo miałaś wyrzuty sumienia, że mnie zdradzasz?!

– Co?! Nie! Kocham cię! 

Jego słowa raniły bardziej niż nóż wbity w plecy.

– Zejdź mi z oczu – powiedział, odsuwając się ode mnie. Podszedł do biurka, opierając szeroko rozstawione ręce na jego krawędzi, stojąc do mnie zwrócony plecami. Jego silne ramiona unosiły się szybko pod wpływem płytkich wdechów, które wykonywał.

Oczy mi się zeszkliły, a na gardle zacisnął się supeł.

– John, proszę – pisnęłam.

– Wyjdź z pokoju! – wycedził, nie spoglądając na mnie.

Pokręciłam głową zrezygnowana i wybiegłam na korytarz ze łzami w oczach. Nie przejmowałam się mijanymi osobami i tym, co o mnie pomyślą. Wpadłam na dziewczyny rozmawiające z Ericem. Gdy tylko mnie ujrzał, odszedł w przeciwnym kierunku. 

Przyjaciółki podeszły do mnie, tuląc mnie w objęciach. Ich czuły dotyk sprawił, że z mojego gardła wydobył się szloch.

– Co się stało?

Potrząsnęłam głową. Nie chciałam o tym rozmawiać. Nie tutaj.

– Chodź do nas – zaproponowała Emily. Zatroskana objęła mnie ramieniem i pokierowała do ich pokoju. Usiadłyśmy na łóżku Susan w milczeniu.

– Słyszałyście prawda? – zapytałam.

– Tak, ale nikt poza nami, nic nie usłyszał. Nawet Matt, jeżeli to cię pocieszy.

Przytaknęłam, siląc się na jakikolwiek uśmiech, jednak nie byłam w stanie tego zrobić.

– Serio to zrobiliście? – zapytała po długiej ciszy Susan.

Przytaknęłam, czerwieniąc się na samą myśl.

– Nie zmusił cię prawda? – drążyła temat.

– Nie! – zaprzeczyłam. – To była moja decyzja.

– Więc co się stało, kochana? – dopytywała przejęta przyjaciółka.

Opowiedziałam im, co się wydarzyło po naszym wyjściu ze stołówki i o tym jaka jestem głupia, że ciągle wpadam w ramiona Erica, nawet będąc z Johnem.

– Słuchaj, oboje są bardzo przystojni, natomiast z charakteru raczej się dość różnią. – Zaczęła niepewnie Emily. – Jesteś młoda i zagubiona, to normalne. Dorastałaś w trudnych czasach i nie miałaś wzorca do naśladowania. Nie wiesz jak sobie z tym radzić, ale powinnaś się zastanowić, na którym ci tak naprawdę zależy i trzymać się tej decyzji. To nie w porządku w stosunku do żadnego z nich. – Jej słowa jak zawsze były trafne i rozsądne.

– Wiem, ale to nie takie proste. Kocham Johna, ale z Ericem czuję się jakoś inaczej – Zmieszana zaczęłam skubać odstającą skórkę przy palcu wskazującym, tak intensywnie, że po jej oderwaniu na jej miejscu pojawiły się szkarłatne krople krwi. – Sama nie wiem – westchnęłam, oblizując palec. – Nie potrafię tego wyjaśnić.

– Nie uważasz, że ta kłótnia wskazuje na to, że mu na tobie zależy? – zapytała Susan. – Szczególnie jeżeli poszło o innego.

– Albo jest zaborczy i nie lubi przegrywać – myślała na głos Emily.

Susan skrzyżowała ręce na piersi, marszcząc czoło. Mimo wszystkiego, co się wydarzyło, wciąż stawała po stronie Johna.

***

Spędziłyśmy poranek na rozmowach, omijając trening z Johnem, a następnie wspólnie udałyśmy się na pozostałe zajęcia.

Wykąpane we wspólnej łazience udałyśmy się do pokoju dziewczyn. Susan pożyczyła mi czystą bieliznę i białą koszulkę do spania. Położyłam się obok niej, cisnąc się w jednoosobowym łóżku.

– Przepraszam, chyba się dzisiaj nie wyśpisz przeze mnie.

– Żartujesz? Nie mów mi nic o spaniu. Wracamy do naszej rozmowy. Kłótnia kochanków. Uważasz, że jak długo wytrzyma, zanim przyjdzie wkurzony po ciebie? Po ostatniej nocy, na pewno nie zniesie myśli o pustym łóżku. – Przytuliła mnie demonstracyjnie.

Odepchnęłam ją, chichocząc. 

– Jesteś niepoprawna.

– No co? Sama nie mam życia miłosnego, to pozwól mi się cieszyć przynajmniej twoim. Związek Emily i Mata jest zbyt nudny i normalny, aby był wart mojej uwagi. – Mówiła, zupełnie nie przejmując się leżącą obok przyjaciółką, która na dźwięk jej słów prychnęła pod nosem. – Wbrew temu, co powiedziała Emily – skierowała ostre spojrzenie na sąsiednie łóżko, gdzie opatulona kołdrą przyjaciółka, próbowała zasnąć – uważam, że Johnowi na tobie zależy, inaczej nie zareagowałby tak na to, co się wydarzyło.

– Chciałabym w to wierzyć, ale nie wiem, czy potrafię. – Westchnęłam z rezygnacją. – Boję się, że wszystko popsułam, zanim się jeszcze zaczęło.

Przekręciłam się na bok, przyciskając kołdrę do piersi. Nie chciałam, aby przyjaciółka widziała mnie w takim stanie, bałam się, że zaraz się rozkleję.

– John zawsze był surowy, ale pójdzie jeszcze po rozum do głowy i zrozumie, że trochę przesadził. Założę się, że przyjdzie cię przeprosić, szybciej niż się tego spodziewasz.

Objęła mnie w pasie, nic więcej nie dodając.

Leżałyśmy tak wtulone, oddychając miarowo. Czułam na karku ciepły oddech Susan, który działał na mnie kojąco. Nie minęło dużo czasu, jak zaczęłam odpływać w głęboki sen.

***

W pokoju było ciemno, gdy obudziło nas głośne pukanie do drzwi.

Zerwałam się z łóżka, próbując zrozumieć, co się dzieje. Dziewczyny już nie spały i Emily właśnie szła w kierunku drzwi.

– Co się dzieje? – zapytała Susan.

– Jest Rebecca? – usłyszałam głos Johna, na którego dźwięk moje serce raptownie zabiło szybciej.

Przyjaciółka spojrzała na mnie, następnie odpowiedziała:

– Jest, ale nie podejdzie. Czy zdajesz sobie sprawę, że jest środek nocy? Wróć jutro.

John zablokował jej drzwi ręką, zanim je zamknęła. 

– To ważne.

Wstałam powoli, naciągając bluzkę na pośladki i skierowałam się w stronę słabego światła, bijącego ze świetlówek na korytarzu. Mijając przyjaciółkę, skinęłam jej tylko głową, że wszystko będzie w porządku. John był uparty i nie odpuściłby, gdyby ze mną nie porozmawiał. Jak zawsze dostawał to, na co miał ochotę.

W panującym półmroku dostrzegłam, jak źrenice Johna się rozszerzyły na mój widok. Spuściłam głowę, obciągając bardziej bluzkę. Żałowałam, że nie poprosiłam Susan o jakieś spodenki.

Stałam oparta o ścianę, wpatrując się w swoje bose stopy. Czy John dalej był wściekły? Czy może czuł się źle, po tym, co się wydarzyło?

– Przepraszam. Nie powinienem był tak reagować – usłyszałam.

Mimowolnie wspomniałam słowa Susan:

Założę się, że przyjdzie cię przeprosić, szybciej niż się tego spodziewasz.

Rzeczywiście. Tego chyba nawet ona się nie spodziewała.

– Gdy dowiedziałem się, że pocałowałaś Erica, byłem po prostu wściekły. Myślałem, że przespałaś się ze mną, bo miałaś wyrzuty sumienia i chciałaś mi to wynagrodzić. Tylko że ty taka nie jesteś. Tak bardzo boję się ciebie stracić, że przestałem myśleć rozsądnie. Odkąd się przy mnie pojawiłaś, moje życie bardzo się zmieniło. Wcześniej chodziłem niewyspany i poddenerwowany. Co nocy dręczyły mnie koszmary i dopiero śpiąc przy tobie, mnie opuściły. Dlatego zaspałem kilka razy, mimo że mi się to nigdy nie zdarzało. Zadałem w życiu wiele bólu różnym ludziom, ale nie chciałem, abyś przeze mnie cierpiała. Wybacz mi, proszę.

Byłam zaskoczona jego wyznaniem.

Chwycił mnie lekko za dłonie i delikatnie przysunął do siebie, pozwalając mi zaakceptować ten ruch lub go odtrącić. Zetknęłam się z jego piersią, czując jak zaciska ręce wokół mnie, opierając brodę o czubek mojej głowy. Pod jego uściskiem bluzka podwinęła mi się do góry, odsłaniając pośladki. 

Poczułam, jak rumieniec występuje mi na twarz.

Odwzajemniłam nieśmiało uścisk. Wciąż miałam mu za złe to, co się wydarzyło rano. Jednak nie mogłam przejść obojętnie wobec jego wyznania. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała go wypytać o te koszmary, ale teraz nie był to odpowiedni moment.

– Wróćmy do pokoju – powiedział.

Ponownie wspomniałam słowa przyjaciółki:

Po ostatniej nocy, na pewno nie zniesie myśli o pustym łóżku.

Poczułam dziwny ucisk pod brzuchem, wymieszany ze smutkiem.

John jakby wyczuł, że się spięłam, bo powiedział coś, czego kompletnie się nie spodziewałam:

– Rebecco. Proszę cię tylko, abyś mnie nie zostawiała. Nie mam w tym żadnych ukrytych celów.

Spojrzał na mnie czule, gładząc mój policzek.

Z jakiegoś powodu mu uwierzyłam.

– Pożegnam się tylko z dziewczynami i przyjdę – powiedziałam niepewnie.

Przytaknął i poczekał na mnie na korytarzu.

– I jak? – zapytały.

Założyłam ręce na piersi i spojrzałam na nie wymownie, unosząc wysoko brwi.

– Nie mówcie mi, że nie podsłuchiwałyście.

Wzruszyły ramionami. 

– Musiałyśmy wiedzieć, czy nic złego ci się nie dzieje. Wiesz przecież: to w końcu John. Po nim można się wszystkiego spodziewać. Jak myślisz, co miał na myśli, mówiąc, że nie zamierzał cię skrzywdzić?

– Nie wiem, ale będę się musiała tego dowiedzieć – po plecach przeszedł mi lodowaty dreszcz.

– Uważasz, że to dlatego się nad tobą znęcał? – zapytała Susan, jak zawsze bez ogródek.

– To dość mocne słowa – skrzywiłam się – ale nazwijmy to, jak chcesz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro