9 Henry

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Stałam zaspana przed salą Pigeona, przecierając oczy. Wczoraj po powrocie do pokoju spędziłam dobre kilka godzin by zapamiętać nowy materiał.

Powinnam się chwilę zdrzemnąć w przerwie pomiędzy zajęciami, ale chwytałam się każdej wolnej chwili by przećwiczyć z Erickiem wszystkie zagadnienia.

– Możemy to powtórzyć jeszcze raz? – zapytałam.

– Powtarzaliśmy to już setki razy. Nie stresuj się tak, napiszesz ten test na maksa i pokażesz temu szarakowi, że się mylił.

– No nie wiem – powiedziałam z wątpliwością. – Boję się, że da coś tak trudnego, że nie dam rady tego napisać. – Załamana oparłam głowę na rękach.

PO chwili, która zdawała się trwać wieczność pojawił się Pigeon i otworzył drzwi do sali, uśmiechając się złośliwie w moim kierunku.


Oczyma wyobraźni widziałam, jak niecierpliwie przestępował z nogi na nogę, czekając, aż zabierzemy się za test.

Czułam, jak pocą mi się dłonie, gdy czekałam niecierpliwie na moment, w którym zobaczę pytania.

***

Tego dnia po raz pierwszy nie mieliśmy zajęć walki z Johnem. W zamian w planie pojawiły się lekcje Geografii, ze starszym weteranem wojennym oraz zajęcia z nowym nauczycielem do spraw broni.

Po skończonym śniadaniu udałam się pod wskazaną salę, zastając na miejscu Susan i Emily czekające przed drzwiami.

Podeszłam do przyjaciółek w chwili, w której dobiegł do nas zdyszany Eric.

– W samą porę – oznajmiła Emily, gdy drzwi się otworzyły i zaprosił nas do sali wysoki mężczyzna z surowym wyrazem twarzy i utykający na prawą nogę.

Lekcje Geografii ograniczyły się do orientacji w terenie, rozpoznaniu jego najbliższego ukształtowania i struktur miast. W ciągu dwóch godzin zostaliśmy zasypani masą informacji i oddelegowani z wypracowaniem do napisania na co najmniej pięć stron.

Zrezygnowani udaliśmy się na zajęcia z zapoznawania się z bronią, spodziewając się najgorszego.

Weszliśmy przez otwarte drzwi do sali, która w porównaniu z tymi, w których mieliśmy do tej pory zajęcia, była utrzymana w stonowanych barwach, jednak jasne ściany podkreślały każde zabrudzenie znajdujące się na ich powierzchni.

Na wejściu do sali znajdowało się duże drewniane biurko, na którym siedział zwrócony ku sali mężczyzna w okularach.

Przechodząc obok niego, nasze spojrzenia na chwile się spotkały. Czułam, jak wzrok mężczyzny odprowadza mnie do ławki. Gdy usiadłam, przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, po czym odchrząknął.

– Nazywam się Henry. I wiem, co sobie myślicie. Ledwie minął  tydzień, a już wam dokładają kolejne zajęcia i obowiązki. Ale nie bójcie się. Mam nadzieję, że mój przedmiot będzie jednym z waszych ulubionych. Zapoznacie się dokładnie z każdym rodzajem broni, dowiecie się jak odróżniać choćby karabin od strzelby, czy prawidłowo trzymać każdą z broni na tej sali – opowiadał, uśmiechając się do nas życzliwie, ukazując rząd białych zębów.

Był do tej pory najbardziej przyjaźnie nastawionym nauczycielem w stosunku do rekrutów. 

Miał krótkie kasztanowe włosy opadające delikatnie na czoło. Górną wargę i brodę pokrywał delikatny, zadbany zarost. Zza czarnej oprawki okularów spoglądały piwne oczy, przy których powstały już kurze łapki. 

Jego strój był bardziej swobodny od reszty personelu: bordowa koszulka i wytarte jeansy były zestawione z czarną skórzaną kurtką. Wyglądał na osobę, która nie może się już doczekać, by podzielić się z nami swoją wiedzą.

– Liczę, że ten przedmiot będzie dla was chwilą wytchnienia od codziennego wycisku na pozostałych zajęciach – powiedział to, mrugając do nas okiem. – Co nie oznacza, że jest on mniej ważny i możecie go zlekceważyć.

Gdziekolwiek bym się nie odwróciła, mój wzrok padał na różne rodzaje broni zawieszonej w gablotach po całej sali. Dziesiątki noży, pistoletów, karabinów sąsiadowało z włóczniami, tasakami i innymi mniej tradycyjnymi rodzajami broni, którą pierwszy raz widziałam na oczy.

– Żadna broń palna na tej sali nie jest naładowana, więc proszę, nie myślcie nawet o strzelaniu z niej, bez mojej zgody i obecności, bo to daremne. Będziemy się tutaj spotykać trzy razy w tygodniu. Przez pierwsze dwa tygodnie zajmiemy się omawianiem arsenału na tej sali.

Usłyszałam jęk za plecami. Spora część uczniów spodziewała się, że od razu przejdziemy do walki. Przynajmniej ktoś nie śpieszył się z zadawaniem nam bólu i zamierzał zacząć od podstaw.

– Jak tylko skończymy omawiać podstawowe kwestie z nim związane, przeniesiemy się do innej sali, gdzie nauczycie się prawidłowo trzymać wybrane przez nas rodzaje broni i wymierzać nimi ataki.

Nie marnując czasu, podszedł do pierwszej gabloty i wyciągnął różne noże układać je na biurku.

Czułam, że to będzie mój ulubiony przedmiot. Przynajmniej dopóki nie przyjdzie do zastosowania wiedzy w praktyce.

Henry podniósł wysoko pierwszą sztukę – to jest sztylet i różni się od zwykłego noża tym, że jak możecie zauważyć, posiada ostrza z dwóch stron. Przystosowany jest typowo do walki i zadawania pchnięć w kierunku przeciwnika. Nożem zazwyczaj możemy się posłużyć w ostateczności i bardziej nadaje się do zadania cięć. Jednak jego tępa strona może być również zaletą, jeżeli chcemy odepchnąć przeciwnika, nie zadając mu ciosu, posługując się tępą stroną. Będzie to niewzywanie przydatne podczas waszych treningów w szkole. Dlatego na pierwszym roku nauki będzie on waszym głównym przyjacielem.

Po dwóch godzinach omawiania różnych rodzai ostrzy, ich cechach charakterystycznych i sposobie wykorzystania, otrzymaliśmy krótkie zadanie, by doczytać więcej informacji na ich temat w bibliotece.

Do obiadu mieliśmy jeszcze sporo czasu, dlatego udaliśmy się od razu wykonać zadanie Henrego. Pierwszy raz nie czułam się wykończona po zajęciach i miałam jeszcze dużo siły, na poszerzanie zdobytej wiedzy.

Usieliśmy przy jednym ze stolików, zgromadziwszy kilka książek zabraliśmy się od razu do pracy.

***

– Przynajmniej jakiś nauczyciel nie sprawia wrażenia, że chciałby nas kolejno odstrzelić. – zagadał Eric, próbując pokierować rozmowę w innym kierunku niż zajęcia z Chemii.

Nie tylko on miał dość rozmów na temat szkoły.

 – Słyszałem, że tylko dla rekrutów są tacy nieuprzejmi i surowi, by wycisnąć z nich, co się da. Potem są tylko wysokie wymagania i nacisk na ciężką pracę. Zasłużone wczasy – zażartował.

Susan przytaknęła. – Już myślałam, że w tej szkole są same ponuraki. Od teraz to mój ulubiony nauczyciel.

– A wcześniej jakiś był? – zażartowałam i wszyscy zgodnie wybuchnęliśmy śmiechem.

– Widzieliście jego podejście do zajęć i ten czarujący uśmiech? – Kontynuowała zachwycona Susan.

– Nie zakochaj się tylko – droczyła się Emily.

Przyjaciółka zmierzyła ją ostrym wzrokiem – A co może chcesz mieć go tylko dla siebie?

Wszyscy ponownie się zaśmiali. Tego było nam trzeba, po dniach spędzonych na wykańczających treningach i lekcjach u Pigeona. Trochę rozrywki i już wszyscy byli w lepszych nastrojach.

– Ale zwróciliście uwagę, że tutaj chyba żadna osoba z personelu nie jest w związku?

– Rzeczywiście. Ale nie licząc kilku starszych kobiet z pomocy przy ośrodku, nie mają zbyt dużego wyboru – potwierdziłam zamyślona.

– Wyobrażacie sobie na przykład Pigeona z Maggie? Może by trochę zmiękł i nabrał trochę empatii przy niej.

– Zdecydowanie dobrze by mu to zrobiło. – Przyłączył się Eric.

– Mnie bardziej zastanawia, czemu John jest sam. – Skinęła głową w jego kierunku Emily. Mimowolnie wszyscy spojrzeliśmy w kierunku ławy, gdzie zasiadał na środku dyrektor rozmawiający z pozostałymi nauczycielami.

W tym momencie wyglądał jak zwykła osoba, a nie jak tyran, którego mieliśmy okazję poznawać każdego dnia.

Nie dało się ukryć, że był przystojny i atrakcyjny, dodatkowo zajmował wysoką pozycję w szkole, jednak to wszystko było nic nie warte, kiedy popatrzyło się w jego oczy, widziało się w nich odbicie śmierci.

– Może nie ma czasu – wzruszyłam ramionami – jest w końcu dyrektorem, ma pewnie dużo na głowie.

– Albo jest tak wymagający, że żadnej nie może sobie znaleźć – skomentowała Susan – Wyobrażacie sobie go o poranku z dziewczyną mówiącego: "Skarbie powinnaś dzisiaj przebiec co najmniej piętnaście kilometrów, jeżeli zamierzasz mi towarzyszyć przez resztę życia. Spójrz na siebie. Całkowity brak kondycji."

Tak się uśmiałam, że z oczu popłynęły mi łzy. Zdecydowanie to było w stylu Johna.

Śmiechy przy naszym stoliku przykuły uwagę kilku uczniów w pobliżu.

–  Chyba wolałabym swatać Henrego niż jego – szepnęła Susan. – Z tym uśmiechem ma największe szanse spośród całego personelu. Jak myślicie. Ile może mieć lat?

– Nie dałbym mu więcej niż czterdzieści – zgadywałam.

– Ja bym obstawiła czterdzieści dwa – kontynuowała zaangażowana Susan.

– Tak czy owak, nie widzę tutaj żadnej kobiety w podobnym wieku, więc przykro mi Susan, ale twoje plany nie mają szansy na powodzenie.

Przyjaciółka zrobiła skruszoną minę i teatralnie chwyciła się za serce. – Biedny człowiek. Taka partia do wzięcia a żadnej damy w opałach na horyzoncie.

– Wydaje mi się, że dam w opalach to tutaj jest na pęczki. Szczególnie jak pojawia się w okolicy John.

Pożartowaliśmy jeszcze przez chwilę, zanim nadszedł czas na kolejne zajęcia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro