21. Zabawa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

23.07.2023, zabawa:

~***~

Właśnie idziesz oprószoną śniegiem drogą. Dokładnie słyszysz odgłosy swoich kroków, pod warstwami zbitego śniegu, czasem walcząc o równowagę, gdy to natrafiło Ci się na skrawek z lodem. Mroźne powietrze dostaje się do Twoich nozdrzy, jednocześnie je oczyszczając, ale również tnąc jak ostry nóż, a z każdym oddechem wydobywa się wyraźna para z Twoich ust. Klniesz pod nosem, idziesz z naburmuszoną miną i tak bardzo chcesz już wrócić do domu... ale nie możesz. Wyrzucono Cię i wyklęto, z jedynie Tobie znanych doskonale powodów. Więc teraz idziesz z tobołkiem swoich najważniejszych rzeczy, szukając swojego własnego miejsca w świecie.

Gdy nieopodal, z każdym kolejnym krokiem wyraźnie słyszysz wesołą i skoczną muzykę.

- Przynajmniej inni się dobrze bawią... - mruczysz pod nosem, czując silną zazdrość, że ktoś poza Tobą, mile spędza swój czas.

Jednak, pomimo towarzyszącej zazdrości, a przy tym niezbyt dobrych myśli dotyczących uczestnika, tudzież uczestników zabawy, coś Ci jakby wewnętrznie podpowiada, by iść w kierunku muzyki.

Im bardziej się zbliżasz, tym dostrzegasz w oddali światła, dochodzące najprawdopodobniej z rozpalonego ogniska. Również z każdym kolejnym krokiem, czujesz, jakby temperatura była co raz wyższa. Co jest poniekąd dziwne, sądząc po tym, że gorąc z ogniska nie powinien tak daleko się rozchodzić. To jeszcze bardziej wzbudziło w Tobie ciekawość, co tylko wprawiło Cię w szybszy krok.

Już niedaleko, jeszcze tylko ostatni zakręt i... a gdzie cały śnieg?

Wprawiło Cię to w stosunkowe zdziwienie, że na moment Twój chód ustał. Stoisz w miejscu, zastanawiając się, czy to możliwe by w dwóch miejscach, tuż obok siebie, jakby przechodziła przez nie wyraźna kreska, wyznaczająca granicę, nie tyle co pogoda, ale pora roku mogłaby się różnić. Podobne wrażenie niepewności, ale też jednocześnie, dziwnej błogości odczuwasz, gdy w końcu decydujesz się zrobić krok w przód i przejść przez granicę.

Do Twoich uszu dochodzi koncert ćwierkających na przemian różnorodnych ptaków, zapach drzew otula Twoje nozdrza, a ciepło napływa ze wszystkich stron. Zamiast mroźnej, ponurej bieli, otacza Cię nie tyle, co zieleń, ale cała paleta kolorów. Od samego widoku kwiecistego pola, już zrobiło Ci się milej, a całego uroku dodawał widok pylących pszczółek. Ten las wyraźnie żył.

Nie był to jednak koniec niespodzianek. Nim udało Ci się wyrwać ze snu na jawie, z transu wyrwała Cię osoba. A raczej...

- Halo, człowieku... zgubiłeś się...? - zapytał bóbr, machając łapką, próbując zwrócić Twoją uwagę.

- Zwierzę...? - przyszło Ci pierwsze na myśl, gdy w końcu Twój wzrok powędrował na dół, by wybadać źródło głosu.

- Nie mówisz...? - z szybkością błyskawicy, zadał kolejne pytanie, nie dając Ci nawet chwili na dokładnie zrozumienie zaistniałej sytuacji.

Dodatkowo, jeszcze zanim udało Ci się dokładnie zrozumieć, że to nie jest żadne brzuchomówstwo, wyobraźnia, halucynacje, ani nic podobnego, tylko właśnie prawdziwe zwierzę do Ciebie przemawia, na domiar całego absurdu, jak człowiek, stoi na dwóch łapach, jak na nogach.

- Nie szkodzi. Do dobrej zabawy starczą same nogi i może też trochę ręce. Chodź, chodź - powiedział natychmiast, ciepłym głosem bóbr i odwracając się, pomachał do siebie ręką, sygnalizując Tobie by pójść za nim.

Czując z jego strony pewną przyjacielskość i ufność, automatycznie podążasz za nim, jak za swoim przewodnikiem.

Zaprowadza Cię do samego ogniska, widocznego z daleka, a tuż przy nim spotkała Cię kolejna niespodzianka. Dla pewności szczypiesz się w ramię, ale nie wybudzasz się, ani nic z tych rzeczy.

Twoim oczom ukazują się inne zwierzęta, podobne jak do bobra, stojące na dwóch łapach i zachowujących jak ludzie. Udaje Ci się również dostrzec ludzko podobne istoty, znane jedynie z bajeczek dla dzieci czy mitologii - jak elf we własnej osobie, stado wróżek, nawet krasnolud.

- Niech mnie Perun kopnie, toż to człowiek we własnej osobie - odezwał się rudy krasnolud, jako pierwszy Ciebie spostrzegając.

Po jego słowach, nawet nie minęła chwila, nim wróżki nie zaczęły latać wokół Ciebie, dokładnie obserwując z każdej strony, żywo zainteresowane.

- Jeśli wybaczysz - napomknął elf, elegancko kłaniając się w Twoim kierunku, jak przed ważną osobistością. - To zaszczyt spotkać człowieka na własne oczy, a tutaj jest to szczególną rzadkością.

- Pewnie jesteś tu pierwszy raz. Chodź, spróbuj naszej brendy i całej masy innych rzeczy - na przód wyszedł pewien niski skrzat, który chwycił Cię za rękę i poprowadził do ławeczki, zapraszając na wspólną biesiadę, a tym samym na wspólną zabawę.

Z początku panował Tobą wstyd i niezręczność, a także nadal była to dla Ciebie zupełnie nowa, nieznana, dziwna sytuacja. Każdy łyk i każdy kęs był brany niepewnie, choć bogato oferowana biesiada była pełna pyszności, które co chwila wypełniały Twoje usta. Również Tobie pozostała rola słuchacza, wśród istot, którzy głośno się śmiali i żywo opowiadali żarty i historie. Tak z czasem, a także z każdym kolejnym łykiem brendy, Twój język zaczął się rozplątywać, a cały wstyd został zastąpiony apetytem i miłym próbowaniem nieznanych dań.

Choć wczesnym porankiem wyrzucono Cię z domu, skreślono i potraktowano jak wyrzutka, niepewnego swojego losu, nagle życie ukierunkowało Cię tak, że teraz późnym południem, siedzisz przy jednym stole z istotami, traktującego jak swojego starego przyjaciela.

A wieczorem, gdy tylko słońce zaczęło zachodzić, a do życia zaczął się budzić Chors, wraz ze swoją armią dzielnych gwiazd, zwykła biesiada znów przeniosła się nad ognisko, które już nie było dla Ciebie słyszane z oddali, a nawet jesteś teraz jego uczestnikiem.

Jak iskrzące płomyki, pozwalasz by Twoje ciało wirowało w rytm muzyki wokół ognia, na przemian dając swoje popisowe solo, a raz tańcząc w pełnej grupie. Nie było ważne czy ktoś potrafił tańczyć, potrafił wbić się w rytm, ważniejszym było by dać się po prostu ponieść chwili i zabawie, która właśnie przepełniała Ciebie od skóry do kości, a nawet duszy. Rytm bębna bił jednocześnie z Twoim sercem, flet cały czas odbijał się jak echem w Twoich uszach, a wycia nowych przyjaciół sprawiały, że z Ciebie też parę powychodziło.

Była to przednia zabawa, która była dopiero samym początkiem, bo przed Tobą czekało jej jeszcze więcej, u boku swoich wyjątkowych przyjaciół.


~***~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro