3. Ceremonia Przydziału [1/2]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszoroczni tłoczyli się w przylegającej do Wielkiej Sali komnaty. Już wkrótce miała się odbyć Ceremonia Przydziału. Harry kręcił się nerwowo. Na czym może polegać ta cała Ceremonia? Każą mu coś wyczarować? Wyciągnąć królika z kapelusza? Podczas podróży udało mu się poznać świat magii na tyle by wiedzieć, że może spodziewać się praktycznie wszystkiego.

Stojący tuż obok Ron także się denerwował. Bracia nastraszyli go jakimiś strasznie trudnymi egzaminami, które sami z ledwością zdali. Jak mógł sobie z tym poradzić, skoro nawet nie potrafił zmienić koloru swojego starego szczura...?

Harry rozejrzał się po sali. W jej przeciwnym rogu dojrzał stojącą samotnie dziewczynę. Było to dziwne. Choć wszyscy znali się dopiero od kilku godzin, już zaczęły się tworzyć grupki przyjaciół, którzy dyskutowali o czekającej ich za moment Ceremonii. Niby stała obok Hermiony i Neville'a, czyli chłopca, który zgubił ropuchę, ale zupełnie nie brała udziału w ich rozmowie. A raczej, z tego co widział Harry, monologu wygłaszanego przez Hermionę, do każdego kto był w zasięgu jej głosu. Pucołowaty chłopiec kiwał głową co jakiś czas, dziewczyna jednak była pogrążona we własnych myślach.

Kiedy Harry przyglądał się jej ponad ramieniem mówiącego do niego Rona, nagle uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Wydawała mu się jakby znajoma... W jasno oświetlonej sali mógł bez problemu dostrzec jej jasnozielone oczy. Harry zachłysnął się. Była to ta sama dziewczyna, która wpadła na niego na Pokątnej! I...

- Ron. - Szturchnął przyjaciela. - To jest ta dziewczyna, o której ci mówiłem. Znasz ją?

Rudzielec obrócił się.

- Ona? - upewnił się. - Nie, pierwszy raz ją widzę na oczy.

Dziewczyna zauważyła, że się jej przyglądają i uśmiechnęła się lekko. Harry niepewnie odwzajemnił uśmiech. Zastanawiał się czy nie podejść do niej i nie porozmawiać, ale w tym momencie ktoś trącił go w ramię.

- Ty jesteś Harry Potter, prawda?

Harry obrócił się i skinął niepewnie głową. Chłopak, który zadał pytanie otworzył szeroko oczy.

- Wow! Serio? Nie mogę uwierzyć! Sam Harry Potter! Jestem Seamus, a to Dean. – Wskazał ciemnoskórego kolegę. - O rety, to naprawdę ty...!

- Tak, mi też miło poznać... - mruknął Harry. To była już któraś z kolei taka sytuacja. Bycie sławnym okazało się bardzo męczące, zwłaszcza, że nie widział dokładnie dlaczego jest taki sławny. Hagrid, co prawda wyjaśnił mu kim był Lord... To znaczy, Sami-Wiecie-Kto, ale Harry nic nie pamiętał, był zbyt mały. Jak coś, czego nie pamięta mogło zmienić go w tak sławną osobę?

Ron pogrążył się w rozmowie z Seamusem, który okazał się wielkim fanem quidditcha, a Dean, który pochodził z rodziny mugoli pilnie przysłuchiwał się ich rozmowie, czyniąc ciągłe porównania do futbolu, które dla Rona były całkowicie niezrozumiałe („Ale dlaczego ta piłka nie lata? I nie ma mioteł?!"). Harry w tym czasie znów rozejrzał się po sali, a jego wzrok zabłądził w kierunku zielonookiej dziewczyny.

Hermiona mówiła coś do niej, ona jednak nie wydawała się zainteresowana. Odpowiedziała coś krótko i przelotnie spojrzała na Harry'ego ponad jej ramieniem. Hermiona jednak nie dała za wygraną i nadal do niej coś mówiła. Nieznajoma westchnęła i odpowiedziała jej, po czym odwróciła się do Neville'a, który wyglądał na naprawdę przerażonego czekającą ich Ceremonią Przydziału. Ponad jego ramieniem uśmiechała się lekko do Harry'ego, a tak przynajmniej mu się wydawało.

Harry potrząsnął zdezorientowany głową i już miał się odwrócić do Rona, by mu o tym opowiedzieć, gdy drzwi komnaty otworzyły się z hukiem.

- Pierwszoroczni! Ustawić się w pary! - zawołała prof. McGonagall, którą zdążyli poznać już wcześniej.

Gdy spełnili jej polecenie, nauczycielka poprowadziła ich do Wielkiej Sali. Harry przezornie ustawił się razem z Ronem. Ci, którzy szybko nie znaleźli pary zostawali przydzieleni losowo przez nauczycielkę. Tym właśnie sposobem w parze za nimi znajdowała się Hermiona z tajemniczą dziewczyną. Hermiona cały czas tłumaczyła coś milczącej koleżance. Gdy weszli do Wielkiej Sali, szepnęła do niej:

- Sufit jest zaczarowany. Czytałam o tym w Krótkiej historii Hogwartu.

- Wiem, Hermiono – odparła zniecierpliwiona dziewczynka. - Czytałam ją w pociągu, pamiętasz? Kiedy ty szukałaś ropuchy Neville'a.

Druga dziewczynka zamilkła, nieco naburmuszona, a Harry zerknął w górę, by stwierdzić, że sklepienie naprawdę robi wrażenie. Postanowił sobie, że gdy tylko będzie ku temu okazja, porozmawia z tą dziewczyną - coś musiało być na rzeczy!

Tymczasem profesor McGonnagall ustawiła ich w dwóch rzędach naprzeciwko starej, zniszczonej tiary. Jakież było jego zdziwienie, gdy jeden z fałdów wykrzywił się niczym usta, a Tiara zaczęła śpiewać! Już nic nie mogło go zdziwić, kiedy więc nauczycielka ogłosiła, że będzie wywoływać ich alfabetycznie, a Tiara Przydziały zadecyduje do jakiego domu trafią, uspokoiło go to znacząco.

- Więc mamy tylko ubrać ten stary kapelusz? - syknął jeszcze Ron. - Zabiję George'a opowiadał mi o walce z trollem!

- Abbott Hanna! - W tym czasie rozpoczęła się Ceremonia, a jasnowłosa dziewczynka żwawo podbiegła do stołka i nałożyła Tiarę na głowę.

- HUFFLEPUFF! - Rozbrzmiał donośny głos Tiary, a Hanna pobiegła do jednego ze środkowych stołów, wiwatującego na jej cześć.

Profesor McGonnagall wywoływała kolejnych uczniów. Hermiona i Neville trafili do Gryffindoru, a Malfoy, którego Harry miał już nieprzyjemność poznać trafił zgodnie ze swoim życzeniem do Slytherinu. Uczniów stojących u stóp podium ubywało, a nauczycielka w końcu dotarła do litery P.

Parkinson, Patil, Patil i wreszcie:

- Potter. - Po tym nazwisku zapadła cisza, jaka nie towarzyszyła innym uczniom. Harry uczynił krok do przodu, kiedy nauczycielka dokończyła nieco zmienionym głosem. - Alexandra.

Na sali rozległy się podniecone szepty, a chłopiec cofnął się, zdezorientowany. Rozejrzał się, jednak nikt nie wystąpił z szeregu.

- Potter? Powiedziała Potter?

- Ale chyba nie Harry Potter?

- To chyba jakaś pomyłka?

- POTTER ALEXANDRA! - powtórzyła zdecydowanym głosem profesor McGonnagall, jednocześnie ucinając wszelkie dyskusje.

Rudowłosa dziewczyna wystąpiła z drugiego rzędu i podeszła do Tiary, która opadła jej głęboko na oczy, skrywając jej twarz przed ciekawską publicznością.

***

W pierwszej chwili, gdy usłyszała swoje nazwisko, nie zwróciła na to uwagi. Wszyscy dookoła mówili o Harrym, nie miała więc wątpliwości, że to o niego chodzi. Dopiero później uświadomiła sobie, że pod względem alfabetycznym, to ona ma pierwszeństwo.

I, szczerze powiedziawszy, spanikowała.

Zwłaszcza, gdy usłyszała te wszystkie szepty. Ich treść nie w pełni do niej docierała, ale sam fakt był dość przerażający. Nie chciała się znaleźć w centrum uwagi. Była przecież nikim. Dziewczynką noszącą to samo nazwisko, co chłopiec-legenda. Nie chciała wychodzić z cienia. Ale musiała, jeżeli chciała spełnić swoje marzenie.

Dlatego, gdy profesor McGonnagall wywołała ją ponownie, szybko podeszła do Tiary Przydziału i niemalże schowała się pod nią, uciekając przed ciekawskimi spojrzeniami.

I przede mną próbujesz się skryć? - Zabrzmiał w jej głowie rozbawiony głos. - Niełatwo poskromić tak tęgi umysł. Naprawdę tęgi umysł. W połączeniu z talentem, którego ci nie brakuje najlepszym rozwiązaniem wydaje się Ravenclaw. Ale... - Głos zawahał się. - Ale widzę w twojej duszy coś, obok czego nie da się przejść obojętnie. Potencjał, który nie może zostać zmarnowany. Dlatego...

- GRYFFINDOR! - Rozbrzmiało w całej sali, a Alex ściągnęła Tiarę z głowy i ruszyła do skrajnego stołu, który powitał ją radosnymi, ale dość skromnymi oklaskami. Wciąż odprowadzały ją zaintrygowane spojrzenia.

- Alex, tutaj! - Usłyszała znajomy głos i ulgą rozpoznała Olivera.

- Cześć - odpowiedziała siadając między nim i wysoką ciemnoskórą dziewczyną. Naprzeciw nieco po skosie siedziała Hermiona wraz z Nevillem. - Miło mi, że jesteśmy razem w jednym domu. - Uśmiechnęła się ostrożnie.

- Mnie też! Zbieżność nazwisk? - zapytał ciekawie, wskazując Harry'ego podchodzącego właśnie nieco chwiejnie do Tiary Przydziału.

- To popularne nazwisko - odparła wymijająco, a po chwili dookoła niej wybuchła burza oklasków, gdy Harry również trafił do Gryffindoru. Przyłączyła się do nich ochoczo, a chłopak usiadł koło pozostałych pierwszorocznych, siedzących po przeciwnej stronie stołu.

Jeszcze kilka nazwisk i Ceremonia dobiegła końca. Do Gryfonów dołączył między innymi rudowłosy przyjaciel Harry'ego, Ron. Alex obserwowała ich pilnie przez całą kolację, nie zauważyła więc wnikliwego wzroku Hermiony, która przez cały ten czas nie spuszczała jej z oka.

- Dlatego! - zawołała syczącym szeptem, gdy prefekt Gryfonów, którym był starszy brat Rona, Percy, prowadził ich do dormitorium. - Dlatego, nie chciałaś się przyznać w pociągu, jak się nazywasz! - rzuciła oskarżycielsko.

- Niby dlaczego? Dlatego, że nazywam się tak samo jak wspaniały Harry Potter? - Wywróciła oczami, próbując to zbagatelizować. Nie chciała, by wszyscy wiedzieli. chciała tylko, by on wiedział.

A nie miała odwagi mu się do tego przyznać.

- Cały czas się na niego gapiłaś! - wytknęła jej Hermiona.

- Jak wszyscy - prychnęła poirytowana Alex. - Przecież to Chłopiec Który Przeżył. - Znów mocno zaakcentowała ostatnie słowa.

- Macie takie same oczy! - Dziewczyna nie dawała za wygraną, kiedy przechodziły przez dziurę za portretem Grubej Damy. Przez to wszystko Alex nie zapamiętała, jakie jest hasło. - Musicie być spokrewnieni!

- To zapytaj go, czy mnie zna. Bo ja go jedynie z książek. - Ucięła dyskusję, odwracając się od Hermiony plecami. Tamta prychnęła obrażona i zniknęła w dormitorium dla dziewcząt. Alex opadła bez sił na fotel przed kominkiem, uświadamiając sobie, że będzie musiała je z nią dzielić przez całe siedem, długich lat.

- Alex, prawda? -Usłyszała nad sobą niepewny głos. Uniosła głowę i na moment zamarła. - Ty... Ty masz takie samo nazwisko, jak ja. - Harry usiadł naprzeciw niej i przyglądał się jej badawczo.

- To popularne nazwisko - odpowiedziała mu tak, jak Oliverowi. Nie bardzo wiedziała, co innego mogłaby powiedzieć.

- Więc to tylko przypadek? - zapytał Harry, a w jego głosie zabrzmiało coś na kształt zawodu.

- A chciałby, żeby było inaczej? - odpowiedziała cicho pytaniem na pytanie. Harry milczał.

- Przez chwilę miałem nadzieję, że jednak nie jestem sam - powiedział w końcu bardzo cicho.

Alex uśmiechnęła się do niego ciepło.

- A więc nie jesteś sam, Harry. Masz mnie. Bez względu na wszystko.

I odeszła, nim chłopak zdążył powiedzieć coś jeszcze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro