4. Pierwsze lekcje [3/3]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co ty robisz? To bolało! - oburzył się Harry, gdy wchodzili do Wielkiej Sali na przerwę obiadową.

- Co masz na myśli? - zapytała, szukając wzrokiem wolnego miejsca. Chwyciła Harry'ego za rękaw i pociągnęła na koniec stołu. Stwierdziła, że najlepszym sposobem na zyskanie jego zaufania będzie po prostu zaprzyjaźnienie się z nim. Przecież oboje potrzebowali przyjaciół, prawda?

- Odpowiedziałaś za mnie, a potem kopnęłaś mnie w kostkę! - wytknął jej.

Westchnęła, opadając na ławkę i zaczęła nakładać ziemniaki na talerz. Lekcje lekcjami, ale dziś znowu nie zjadła śniadania.

- To pytanie równie dobrze mogło być skierowane do mnie, chciałam odwrócić jego uwagę, żeby przestał się nad tobą pastwić - wyjaśniła. - Chyba nie bardzo za tobą przepada...

- On mnie nienawidzi - poprawił ja natychmiast Harry.

- A poza tym i tak nie znałeś odpowiedzi - dokończyła Alex. - Za kostkę przepraszam, ale gdybyś coś odpyskował, to nie skończyłoby się na jednym punkcie. Mógłbyś nawet dostać szlaban!

- No i co z tego?

- Tu akurat ma rację. - Ron przysiadł się do nich, gdy Alex zrobiła mu trochę miejsca. - Fred mówił mi, że szlabany u Snape'a to jakaś masakra. Dasz mi te ziemniaki?

- Proszę. - Alex podała mu miskę. - Jak się czuje Neville?

- Wyliże się, tylko trochę się poparzył. Wieczorem wróci do dormitorium. Dlaczego Snape cię tak nienawidzi? - zapytał Ron.

- Ponoć nienawidzi wszystkich Gryfonów. - Alex wzruszyła ramionami.

- Ale dla ciebie był prawie miły! - zauważył Ron. - Dlaczego?

- Też mnie to zastanawia - odparła, grzebiąc widelcem w talerzu. - To dziwne... Ale tylko przez chwilę, potem znowu był wredny. Może go po prostu zaskoczyłam? - zasugerowała.

- Pewnie tak. - Chłopcy zgodzili się z nią bez większego przekonania.

Nagle na stole wylądowała popielata sówka, hamując gwałtownie pomiędzy talerzami. Poczłapała do Harry'ego, wyciągając przed siebie nóżkę z listem. Chłopak odwiązał liścik i przeczytał:

Harry, wpadnij do mnie po południu na kubełek herbatki.

Opowiesz mi o pierwszych wrażeniach.

A, i weź ze sobą Alex - ucieszy się dziewczyna...

Hagrid


- Hagird zaprasza nas na herbatę - mruknął do Alex, bazgrząc odpowiedź na odwrocie listu. - Chcesz iść z nami, Ron?

Rudzielec zgodził się im towarzyszyć, a Harry dyskretnie obserwował reakcję Alex. Dziewczyna była wyraźnie ucieszona z perspektywy spędzenia z nimi czasu. Chyba faktycznie jej zależało. Harry pomyślał, że musi w końcu wyjaśnić całą sprawę. On i Alex byli zupełnie różni. Hermiona miała trochę racji - wprost niemożliwe, by byli rodzeństwem!

Miał nadzieję, że Hagrid będzie miał dla nich trochę odpowiedzi. W końcu to on powiedział mu, że jest czarodziejem.

***

- Cześć, Harry! Witaj, Ron! - przywitał ich Hagrid. - Wchodźcie, wchodźcie! Zara, zara... A gdzieście zgubili młodą Potterównę, hę?

- Zaraz przyjdzie - odparł szybko Ron, zdejmując płaszcz. - Musiała coś jeszcze załatwić.

- Czyli poszła do biblioteki - dodał Harry tonem wyjaśnienia. - Przyjdzie za kilka minut.

Hagrid uśmiechnął się uspokojony.

- Dobra, siadajcie. Herbata zara będzie. I co chłopaki, jak w szkole? Ciężko?

- No, tak sobie...

Hagrid roześmiał się rubasznym śmiechem.

- No, Harry, pewnieś się ucieszył, jakżeś się dowiedział, że nie jesteś taki całkiem sam, nie?

Harry i Ron spojrzeli na siebie niepewnie. Nie wiedzieli, jak zapytać Hagrida o całą tę sprawę z Alex. Nie spodziewali się, że to on sam zacznie temat. A skoro Hagrid wiedział o Alex...

- Trochę mnie to zaskoczyło. Nawet bardzo - przyznał Harry. - I trochę ciężko mi w to uwierzyć, Hagrid. Jak ona może być moją... siostrą? - Ostatnie słowo z trudem przeszło mu przez gardło. Do tej pory było dla niego totalną abstrakcją.

- Ej, cosik mi się widzi, że coś kręcicie, chłopaki. - Hagrid przyjrzał im się bystro. - O co chodzi? Coś z nią nie tak?

- Nie, jest w porządku - zaprzeczył natychmiast Harry. - Ale... Ale to całkiem nielogiczne. Jak mogę mieć siostrę, o której nic nie wiem? O której nikt nie wie?

- Bzdura! - wykrzyknął Hagrid, a Ron aż podskoczył, wylewając herbatę na spodnie. - Przeca to żadna tajemnica, kto ci takich bzdur nagadał?

- No, ale Hagrid...

- Słuchaj, Harry. I ty też, Ron. - Olbrzym nachylił się do nich, przybierając poważną minę. - Gdyście się urodzili, ty, Harry oraz Alex, nie było wesoło, oj nie, na brodę Merlina. Sami-Wiecie-Kto i te wszystkie mroczne sprawy... Ciężkie to były czas, ot co. Ale wasi rodzice bardzo się cieszyli. Cholibka, naprawdę się cieszyli. Powiedzieli wszystkim znajomym, czego mieliby się wstydzić? Mieli dwójkę wspaniałych dzieci. Tylko, że tamtej nocy, kiedy Sami-Wiecie-Kto... - Hagridowi zadrżał głos, westchnął ciężko i pociągnął z kubka. - Zresztą, sami wiecie. Tamtej nocy wszystko się zmieniło. On odszedł, zniknął, ale wy wcale nie byliście bezpieczni. Było wielu takich, tych co go popierało, którzy chcieliby cię dorwać, Harry. Dlatego Dumbledore zrobił wszystko, żebyście byli bezpieczni. Oboje.

- I dlatego nas rozdzielono? - zapytał cicho Harry.

- Samżech was wyniósł z ruin domu, Harry. Dursleyowie dali ci w kość, to fakt. Ale Alex też nie miała łatwo, dziecinka. Nikt nie zawracał sobie nią głowy, jedyne, co was wówczas łączyło to nazwisko. I to całkiem popularne. I dobrze, że miała spokój, ciebie chronił mugolski świat. Ale teraz... teraz macie tylko siebie nawzajem, Harry. Ona ciebie, a ty ją. To co was łączy, to nie byle co.

Harry i Ron zerknęli na siebie. Nie spojrzeli wcześniej na to z tej strony. Jak musiało się Alex żyć wśród obcych ludzi z myślą, że gdzieś tam, z rodzoną ciotką i wujem mieszka jej brat, który być może nawet nie wie o jej istnieniu? Jak ciężkim brzemieniem musiała być wiedza o tym, kim jest i że ona zawsze będzie tkwić w jego cieniu?

Choć Alex nie wydawała się osobą, która dałaby się zepchnąć w kąt.

- Hagrid, my...

- No dobra, chłopaki - mruknął olbrzym, przecierając twarz ręką. - Trocha się rozkleiłem przez te wspominki. Bądźcie dla niej mili, co? To dobra dziewczyna, ale potrzebuje przyjaciół, zbyt dużo czasu spędziła z dorosłymi. A poza tym, co innego, gdy ignoruje cię cały świat, a co innego, gdy własny brat, co nie?

Harry nadal miał wrażenie, że coś tu nie gra, ale nie chciał się kłócić z Hagridem. Ufał mu, nie było podstaw, by mu nie wierzyć. Zatem Alex naprawdę była jego siostrą. Cała ta historia jednak była tak nieprawdopodobna... Jakim cudem przeżyła spotkanie z Voldemortem? Dlaczego nie zamieszkała wraz z nim u Dursleyów? Dlaczego ciotka nigdy o niej nie mówiła? I dlaczego tylko garstka ludzi w ogóle zdawała sobie sprawę z jej istnienia?

Nie miał jednak odwagi o to zapytać teraz Hagrida. Zresztą i tak w tym momencie rozległo się pukanie do drzwi chatki i nie czekając na zaproszenie, Alex wpadła do środka.

- Och, ale się rozpadało! - zawołała, ściągając przemoczoną pelerynę. - Witaj, Hagridzie. Dziękuję za zaproszenie. - Podeszła do kominka, by wysuszyć ubranie.

- No proszę, pokaż się, mała! - Hagrid zamknął ją w uścisku. - Podrosłaś odkąd żeśmy się ostatnio widzieli!

- To było cztery lata temu, nic dziwnego. Przy okazji, pozdrowienia od Ann i Toma. - Uśmiechnęła się. - O czym rozmawiacie?

- O... O szkole - odpowiedział z wahaniem Hagrid, zerkając na chłopaków. - Harry i Ron właśnie mi opowiadali, co też słychać w starym, dobrym Hogwarcie. A tobie jak się podoba?

- Jest wspaniale! - zapewniła Alex z mocą. - Cieszę się, że mogę tu być. Opowiedzieli ci o Snapie? - Szybko zmieniła temat, zerknąwszy przelotnie na Harry'ego.

- A cóż on znowu wymyślił?

- Zdaje się, że za mną nie przepada - przyznał Harry.

- Delikatnie powiedziane. Prędzej nienawidzi - mruknął Ron.

- Co wy mówicie? Mrukliwy z niego gość to fakt, ale żeby kogoś nienawidzić? - oburzył się Hagrid. - Mówicie, co tam jeszcze. Lekcje trudne? Pewnie nie, dla takich bystrzaków, jak wy, co?

Ron zaczął opowiadać o "niesamowicie trudnych" lekcjach, "stosach prac domowych" i "...tych przeklętych schodach. Jak McGonagall może się czepiać, że się spóźniamy, skoro dotarcie do sali zajmuje nam średnio godzinę?". Alex spierała się z Ronem, zwłaszcza w kwestii trudności zajęć, a Harry tymczasem zerknął na rozłożonego na stole Proroka Codziennego. Jego wzrok przykuł w szczególności jeden artykuł.

- Ej, Hagrid... Było włamanie do Gringotta - zauważył. - W tym samym dniu, kiedy poszliśmy na Pokątną - zawołał nagle, dokładnie czytając artykuł.

- Co skradziono? - zainteresowała się Alex, w pół słowa przerywając rozmowę.

- Nic, skrytkę opróżniono kilka godzin wcześniej - odpowiedział Harry, myśląc gorączkowo.

Czy to możliwe, że próbowano obrabować tę skrytkę, z której Hagrid zabrał wówczas tajemnicze zawiniątko? To nie mógł być zbieg okoliczności! I cóż mogła zawierać ta niewielka paczuszka?

- Powinniście już wracać, ciemno się robi. - Jego rozmyślania przerwał głos Hagrida.

Pożegnali się szybko i ruszyli z powrotem do zamku. Całe szczęście, że przestało padać. Harry nie miał sił zajmować się pracą domową, a jego myśli całkowicie pochłonęła zagadka. Ron za to niechętnie zabrał się za ćwiczenie Transmutacji, a Alex rozłożyła się w salonie koło kominka z wielkim stosem książek, które niekoniecznie były jej potrzebne do nauki. Siedziała wciąż nad nimi, kiedy chłopcy szli spać i jeszcze długo potem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro