17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ethan

W pierwszych godzinach nie docierało do mnie, co ujrzałem. Te ciemne fale opadające na plecy, które niedawno mocno ściskałem. Kobieta, która chciała wydać na mnie wyrok śmierci. Złamała mi tym serce. Mimo tego, że naprawdę ją kochałem, przekupiłem z Aleksandrem ludzi nasłanych przez dziewczynę, którzy mieli ją nastraszyć. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak to się skończyło, nie chciałem więcej o niej słyszeć. Stała się nikim, jest nikim, jest przeze mnie traktowana jak wroga, którego muszę zlikwidować.
Jednak kiedy ją zobaczyłem, w tym hangarze musiałem wyjechać. Szczególnie mocno się upić i przestać wspominać.
Gdy dojechałem do domu z dala od tłocznego miasta, nim zdarzyłem wejść do środka, wyjąłem butelkę wódki, którą od razu upiłem. Gorąc w gardle uspokajał w jakiś sposób mą złość, którą czuję w każdym centymetrze mojego ciała. Otworzyłem stare drewniane drzwi, po czym wszedłem do wnętrza drewnianego domku. Tam usiadłem w fotelu, gapiąc się przed siebie. Jak to w ogóle możliwe? Może i mi się zdawało, w co wątpię. To naprawdę jest ona, to naprawdę jest Emily.
Byłem prawie pewny, że już jej nie ma. Nie żyje, przez tych wynajętych ludzi, myliłem się. Przeżyła. Może i to lepiej, lecz teraz się mści. Nie rozumiem dlaczego, nic jej nie zrobiłem. To ona mnie zdradziła. Ja ją tylko kochałem.
Moje rozterki, niestety przerywa, ciągle dzwoniący telefon. Tym razem wyjąłem go z kieszeni i rzuciłem o ścianę, a ten się rozprysł. Nie mam ochoty na rozmowy, z kim kolwiek. Jedyne, czego teraz potrzebuję to zapomnieć o tym spotkaniu. Wolałem nie widzieć, kim ona jest.
Kiedy wypiłem resztki gorzkiej cieczy, rzuciłem się na starą już skórzaną sofę i zasnąłem, z głęboką nadzieją, że to tylko zły sen, że jutro się obudzę obok mojej Riley. Ciekawe, co teraz robi ta kruszyna.

Zmęczony, nie czując zupełnie nic, wszedłem do mieszkania, w którym czeka na mnie moja ukochana. Nie widziałem jej od tygodnia. Mimo iż nie toleruję pracy ojca, pomogłem mu, a zajęło mi to kilka dni. Teraz jednak chcę wszystko wynagrodzić mojej Emily.
Zdjąłem czarne buty na korytarzu, po czym wszedłem do salonu. Nie jest sama. Z facetem. Z facetem, który trzyma swojego fiuta w jej ustach.
Nie myśląc, zrzuciłem go z łóżka, obijając mu twarz. Wstając z podłogi, kopnąłem go, łamiąc mu kilka żeber.

- Jesteś zwykłą szmatą, Emily - splunąłem na twarz tego frajera i wyszedłem z mieszkania, każąc się jej pakować.

Zerwałem się, czując ogromny gorąc. Wstałem z łóżka mimo później nocy i wyszedłem na zewnątrz. Z kieszeni wyjąłem paczkę Marlboro a z nich papierosa. Nienawidzę tej, kobiety jak chuj. Niech w pizdu zniknie z tego świata, raz a dobrze. Tym razem załatwię to sam, zginie z mojej własnej dłoni. Z pistoletu, który leży w mercedesie. Będzie błagać o wybaczenie, za to wszystko, co mi zrobiła.
Czując, że jest mi lepiej, zabrałem rzeczy i zasiadłem za kółkiem, mimo że wciąż jestem pijany. Chcę obecnie dwóch kobiet. W swych ramionach Riley, a na kolanach Emily błagająca o litość. Wsadziłem kluczyk do stacyjki i skierowałem się w stronę domu, gdzie czeka na mnie kobieta. Sądziłem, że zostanę tu na dłużej, lecz nie mogę. Nie byłbym sobą, gdybym siedział na dupie i nic nie robił. A jeśli mam to robić to właśnie z tą brunetką.
Po godzinie zaparkowałem na podjeździe, lecz coś mi nie pasuje. Coś jest nie tak. Otwarte drzwi na rozcież, a szczególnie wybite okno. Szybko wybiegłem z wozu, wbiegając do środka, prosząc Boga, aby moje myśli nie okazały się prawdą. Riley, na pewno leży spokojnie w łóżku, na pewno jest bezpieczna.

- Wiliiam! Scarlett! Sean! - krzyknąłem, lecz bez odzewu. Wszedłem do mojej sypialni, a tam znalazłem leżących w kałuży krwi ochroniarzy. - Cholera.
Sean nie żyje, lecz ci dwaj jeszcze oddychają. Wezwałem pogotowie, a zaraz po tym do Aidena i Aleksandra. Zabije tę małą szmatę, jeśli zrobiła coś Riley. Zatłukę gołymi rękami, skopie, zakopie żywcem.

- Jak myślisz, gdzie Emily mogła ją zabrać? - zapytał.

- Kurwa nie wiem, nie jestem nią - warknąłem, czując rozpacz w środku. To moja wina, że teraz Caren cierpi. Gdybym dał jej święty spokój, siedziałaby teraz w domu i szykowała się do pracy. Przysięgam, że jak ją znajdę, zostawię ją.

- Stary nie wiem co zrobić, zadzwoń do Andersona, może ma jakiś pomysł - powiedział, po czym się rozłączyłem. Następnie wybrałem numer do Aidena. Kazałem mu jedynie przyjechać. Mam nadzieję, że jego ludzie coś zrobią. Zleciłbym to też Owenowi, lecz go postrzeliła. Cudem uszedł z życiem.
Do środka wpadło pięciu ratowników, których pokierowałem do ochroniarzy. Zaczęli ich zbierać z podłogi, nie dopytując mnie nawet o szczegóły
Zresztą i tak nic bym nie powiedział, ich zdaniem jest im pomóc, a nie zabawy w detektywa.
Ja za to wszedłem do gabinetu, a tam zacząłem szperać w teczkach. Niestety nic nie mam na Emily, nic. Przez ten cały czas była dla mnie martwa, więc pozbyłem się wszystkiego, co ją dotyczyło. Jak się po śmierci ojca okazało, że miał rozpiskę nawet o niej, lecz kazałem się jej pozbyć.

- Pojebało cię Ethan? - zapytał Aiden wpadając do pomieszczenia. Wygląda, jakbym wyciągnął go z łóżka, gdyż zamiast garnituru ma na sobie zwykle szare dresy i czarną koszulkę, a pod oczami cienie. - Delia dała mi całą noc popalić, a ty dzwonisz do mnie o szóstej rano? Powiedz, że to coś ważnego! -
Wstałam z fotela i przywarłem do ściany, zrzucając tym obrazki. Mam ochotę mu przywalić, lecz nie mogę, musi mi pomóc, ale jak na razie jego gatki w niczym mi nie pomagają.

- Ta anonimowa menda to moja była, Emily. Porwała Riley, zabiła Seana i poturbowała dwóch innych ochroniarzy. Rusz swoich ludzi, mają ich znaleźć - nakazałem, wracając na miejsce.

- Kim ja do chuja jestem? Nie jestem twoją zabawką Lockwood, zapamiętaj to. Pomogę, lecz nie tobie a Riley, bo to przez ciebie się znalazła w takiej sytuacji - powiedział spokojnie, wychodząc.
Z nerwów zrzuciłem wszystko z biurka, klnąc samego siebie.
Nie mam pojęcia co zrobić, od czego zacząć. Nawet jeśli byłyby w Nowym Jorku, to je nie znajdę. Znając Emily pojechała, gdzieś poza granice.
Do domu tym razem zawitał mój przyjaciel, również wyglądający na zaspanego. Nic nie poradzę, że dla tej kobiety jestem w stanie ruszyć słońce, zatrzymać ziemię. Ona jest wszystkim.

- Elena López - powiedział, nim zdarzyłem coś powiedzieć. Jednak coś mi mówi to nazwisko. Jakbym gdzieś, je kiedyś słyszał.

- Kim jest i co ma wspólnego z Riley i Emily?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro