9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Aleksander

Łapię go za rękaw koszulki i wyciągam z samochodu niczym ścierę do podłogi. Ciągnę go w stronę drzwi domu Owena. Gdyby nie to, że ma informacje na temat Vic, to zatłukłbym go już dziesięć minut temu. Właściwie i tak to zrobię, niech tylko wszystko wyśpiewa.

– Kto tu mieszka? – zapytał, olewając to, w jakie bagno się właśnie wpakował. Gość nie zdaje sobie sprawy, że to była jego ostatnia podróż. Bo jego nędzne życie skończy się właśnie w tej kamienicy, na ulicy 32nd Street.

– Ktoś, kto sprawi, że zaczniesz błagać o wybaczenie. Ale przed tym, daję ci ostatnią szansę. Co wiesz na temat Victorii Trevino? Rudowłosa, niska dziewczyna. – Zatrzymałem dłoń na klamce, dając mu szansę na normalną odpowiedź. Bo po przekroczeniu progu tego domu, miło nie będzie, już ja tego dopilnuje. Nawet Owen i Ethan mnie nie powstrzymają.

– Nie powiem. – Otworzyłem drzwi, popychając go do wnętrza domu. No to zaczynamy zabawę. Zgotuje mu spacer prosto do piekła. W korytarzu staje poważnie wyglądający Owen, patrzący z kpiną na faceta. Ciekawy jestem, co takiego na niego ma. Musi być to coś mocnego, skoro nie chciał, aby drugi Lockwood tutaj był.

– Do gabinetu Klaus – powiedział spokojnie i zniknął za ścianą. Złapałem Lockwooda za ramię, lecz ten się wyrwał.

– Jeszcze raz kurwa! – warknąłem, przykładając mu broń do gardła. Gdy się uspokoił, zaprowadziłem go do Owena. Usiadłem na krześle naprzeciwko przyjaciela. Klaus natomiast stanął tuż obok drzwi. Między nimi musiało dojść do czegoś, co nie powinno wyjść na światło dzienne, tego jestem pewien. Tak to Ethan i ja wiedzielibyśmy.

– Witam cię ponownie Klausie Lockwoodzie w moich skromnych progach – zaczął, pokazując swój uśmiech, świadczący o nadchodzącym złu.

– Owen możesz wytłumaczyć, o co tutaj chodzi?

– Jeśli pamięć mnie nie myli, jakiś rok temu się widzieliśmy. Układ poszedł nam całkiem dobrze. Niestety poszczególna sytuacja, wszystko komplikuje, chyba że powiesz wszystko, co wiesz o Victorii Trevino. – Zapalił papierosa, zaciągając się niczym zwycięzca. Nigdy przedtem nie widziałem, aby ktoś był, tak zależy od Owena. Ten gość, patrzy na niego z takim przerażeniem, że aż mi samemu przechodzi gęsia skórka.

– Nie możesz tego zrobić, obiecałeś! – krzyknął, uderzając o szafkę z jakimiś książkami. O co tutaj do cholery chodzi. Czuję się teraz, jakbym był trzecioplanowym aktorem jakiegoś kryminału.

– A właśnie, że mogę, jeden telefon i wszystko się kończy. Decyzja zależy od ciebie. – Podniósł czarną słuchawkę telefonu, przy tym zaciągając się dymem nikotynowym.

– Jeśli wam powiem, ty Owen nie odwołuj naszej umowy, a ty González masz dla mnie przyszykować ochronę. – Zgodziliśmy się, po czym wysunąłem krzesło w kierunku Klausa. W końcu chłopak zrozumiał, że nie ma sensu się stawiać. – Ponad trzy lata temu poznałem pewnego faceta, wyciągnął mnie z patologicznego domu. Nauczył mnie, jak wygląda ten świat i że jest lepszy od normalnej rzeczywistości. Tak więc powstałem ja, Klaus Lockwood, porywacz na zlecenia osób wyższych.

– Klaus, do rzeczy – wymamrotał Owen, odgaszając papierosa w czarnej, szklanej popielniczce.

– Pół roku później dostałem zgłoszenie od niejakiego Seana Livingstone. Nie było to porwanie, jak te inne. Dziewczyna, odeszła, bez jakiego kolwiek oporu. Moim zadaniem było przetransportować ją z Nowego Jorku do New Jersey. Gdybym tylko wiedział, że dziewczyna jest twoja, a że ty jesteś przyjacielem mojego kuzyna, nie zrobiłbym tego. – Zabiję tego całego Seana. Po prostu zatłukę. Znając jego imię i nazwisko, znajdę go w przeciągu doby. A wtedy nie będzie odwrotu. Zdobędę go, choćbym miał rozpierdolić wszystko na swojej drodze. Nikt nie ma prawa ruszać mojej Trevino. Nikt prócz mnie! – Zagroził mi, że jeśli pojadę do Ethana i opowiem wam o wszystkim, przyśpieszy proces z Sabriną.

– Kim jest ten Livingstone! – krzyknąłem, strącając z biurka kubek Owena. Chcę wiedzieć o tym człowieku wszystko i co zrobił Vic. Spotka go kara, za każdy jej ból, jej łzy, jej krzyk i strach.

– Szczerze nie wiem, gość jest obeznany we wszystkim. Handluje narkotykami, broniom i zabija. Zna każde chwyty, nie ma przed nim ucieczki.

– To teraz będzie uciekać przede mną. Klaus, wsiadaj w swój samochód i jedź prosto do Ethana bez żadnych numerów. Opowiedz mu o wszystkim, a on załatwi ci ochronę – nakazałem, po czym wyszedł z gabinetu. – Co to za układ? Jaka Sabrina?

– Jego tata jest spokrewniony z władającym Benettami. Zażyczył sobie, aby jego dziesięcioletni syn, po ukończeniu osiemnastu lat wziął ślub z obecną dziewięcioletnią Sabriną Lockwood. Ciężka sprawa, bo to był układ podczas ich narodzin. Dziadek Benetta i Lockwood, aby pokonać władających wyżej, podpisali rozejm, który polegał na połączeniu dwóch rodzin właśnie ich ślubem. – Jak bardzo nienawidzę Klausa za pomoc w porwaniu Vic, tak mu współczuję. Benettowie to cholerni skurwysyny. Całe szczęście, że nie mam nic z nimi wspólnego. Gorzej z Ethanem, bo to w końcu rodzina. Daleka, ale wciąż rodzina. Mam szczerą nadzieję, że nie dotknie to jego, Riley i nienarodzonego jeszcze dziecka.

– Popieprzona sprawa. Dobra, załatw mi adres tego całego Livingstone. – Kiedy próbuje wyjść z gabinetu, przed twarzą wychodzi mi mój przyjaciel, nieco mnie przestraszając. Jego wzrok mówił tylko jedno, złość i wściekłość. Jednak nie to mnie teraz obchodzi. Znam nazwisko faceta, który zniszczył mi życie trzy lata temu. Teraz tylko pozostaje ich odnaleźć.

– Czemu kurwa ty mi nie ufasz? – zapytał Ethan, patrząc na mnie zawiedziony.

– Bo Klaus i Gabriel to twoja ostatnia zaufana rodzina. Nie uwierzyłbyś w to, że twój kuzyn jest zamieszany w sprawę z Vic – odpowiedział za mnie Owen, podchodząc do naszej dwójki.

– Was uważam za rodzinę, zastanawiam się, czy się nie myliłem. – Odwraca się i wychodzi z domu, trzaskając drzwiami. Może faktycznie zawiodłem go, ale nic nie poradzę, że muszę przewidzieć każdy aspekt tej sprawy. Potrzebowałem informacji od Klausa, a gdyby Ethan zaczął go bronić, to bym się tego nie dowiedział.

– Przejdzie mu – powiedziałem i również opuściłem mieszkanie Owena. Doszedłem do wniosku, że właśnie zostałem bez samochodu. Świetnie. Wybrałem numer do najbliżej mieszkającego faceta, a jest nim Aiden. Mam nadzieję, że on po mnie podjedzie, bo nie widzi mi się iść na pieszo.

– Co tam González? – zapytał, słysząc krzyk córeczki. Podziwiam tego faceta, że daje radę tak bez Lily. Ja chyba nie dałbym rady.

– Stoję pod domem Owena, bez żadnego samochodu. Jest szansa, że mnie podwieziesz? Przy okazji opowiem ci, czego dowiedziałem się o Trevino.

– Daj mi piętnaście minut. – Rozłączyłem się i usiadłem na schodkach. Nagle przyszedł mi cudowny pomysł. Nigdy przedtem z tego nie korzystałem, ale kto wie. Może moja Vic, używa Medii społecznościowych. Wyjąłem telefon z kieszeni i rozpoczęłam pobieranie Facebooka. Po kilku minutach rozpoczynam rejestrację, co udaje się bez żadnego problemu. Oczywiście nie podałem się jako Aleksander González, a Hunter Heal. W wyszukiwarkę wpisuję Victoria Trevino, lecz nic nie znajduję. Zawiedziony wylogowuję się z portalu i chowam telefon z powrotem.
Gdy dostrzegam samochód Andersona, zasiadam obok niego, lecz po chwili dostaje bólu uszu. Z tyłu niesamowicie głośno płacze i krzyczy, niewielka istotka o imieniu Delia.

– Aiden dziękuję, że przyjechałeś, ale czy jest szansa na uciszenie tego demona? – Wskazuję palcem za siedzenie, a po chwili dostrzegam, jak strasznie wygląda. Since pod oczami, zmęczona mina i roztrzepany jakby spał pół roku. Jeśli tak wygląda ojcostwo, to ja dziękuję bardzo.

– Uwierz, chciałbym. Dlatego najpierw jedziemy do Riley, ja już nie daję rady. – Pokiwałem głową na znak zrozumienia. – Co z Trevino?

– Okazało się, że kuzyn Lockwooda, Klaus Lockwood jest zamieszany w tę sprawę. Przycisnąłem go z Owenem i wszystko wyśpiewał. Porywaczem Vic jest nijaki Sean Livingstone. – Wyjaśniam, próbując przekrzyczeć dziecko.

– Nie znam.

– Mateo coś wspominał o jakimś facecie i dziecku. Jest nim Sean, ale o co chodzi z dzieckiem? – mruknąłem, prawdę mówiąc sam do siebie, bo przez płacz nie łatwo się rozmawia. Mam nadzieję, że ta kupa gówna jej nie zapłodniła. Na samą myśl i spotkaniu go, krew się we mnie gotuje niczym woda w czajniku. Wykończę tego człowieka. Najpierw psychicznie, a potem będzie umierał w cierpieniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro