Rozdział VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jest! Zdążyłem przed 24 !! Nie możecie mnie bić! ^^ A więc, przedstawiam wam nowy rozdział, który napisałem dość szybko (weno, nie opuszczaj mnie!). Z racji tego, że pojawiły się komentarze z prośbą o napisanie rozdziału z punktu widzenia Tsukasy, oto i jest! (tłum szaleje!... tak Majki, wmawiaj sobie). Mam nadzieję, że się wam spodoba :3 

TSUKASA

       Po dwudniowej nieobecności, postanowiłem przejść się do tej durnej szkoły. Bo w końcu trzeba się kiedyś tam pokazać, co nie ?

      Co do tej dziewczyny z wcześniej... jak jej było ? Kurwa, nie pamiętam. Nie ważne. Zaprosiła mnie do domu, a potem pewnie wiecie co się stało. Od samego początku liczyłem na jedno nocną przygodę, a gdy powiedziała, że jest wnuczką dyrektora dodatkowo ułatwiło mi pozbycie się jej.

      Miałem dziś świetny humor. Idealny by powkurwiać moją księżniczkę i doprowadzić ją do szału. Wszedłem do klasy z zwycięsko podniesioną głową, tak by wszyscy mnie dostrzegli. Oczywiście bawiło mnie to jak wszyscy się mnie boją i uciekają przed kontaktem wzrokowym, no cóż taki już jestem. Ale co ja biedny i jednocześnie zajebisty, na to poradzę ? Zatrzymałem się w połowie drogi do swojej ławki gdy dostrzegłem, że miejsce Haruki jest puste. O tej godzinie już dawno powinien siedzieć na dupie w klasie, a tymczasem zwyczajnie gdzieś zniknął. Usiadłem w środkowym rzędzie na ostatniej ławce i położyłem głowę na plecaku. I tak oto minęła mi lekcja matematyki, której nawet nie zauważyłem. Zresztą tak minęła każda moja lekcja. Czasem jeszcze, gdy się przebudziłem bo nauczyciel się dowalał, zerkałem w stronę pustej wciąż ławki. Strasznie ciekawiło mnie gdzie teraz znajduje się czarnowłosy, ponieważ nigdy nie opuszcza lekcji. Może umarł ?

- Hej, Tsukasa. Obudź się. Skończyła się ostatnia lekcja – Rin szturchnął mnie w ramię, przez co musiałem podnieść głowę z wygodnego plecaka. Ten chłopak był jedynym równym gościem, którego znałem. Był także jedyną osobą, która nie wkurwiała mnie na każdym kroku.

- Dobra, dobra. Wstaje – mruknąłem przeciągając się.

Przekraczałem właśnie próg szkolnych drzwi gdy zobaczyłem tego blondaska, którego widywałem u boku Haru.

- Ej! Ty z wody! Jak ci tam było? - zszedłem ze schodów i skierowałem się w jego stronę. Wszyscy jego kumple szybko się z nim pożegnali i uciekli. Ciekawe co było tego powodem ? Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Jestem Kaneko kundlu – odwarknął.

- Co powiedziałeś ? - stanąłem przed nim zakładając ręce na piersi.

- E.. Kumplu! Powiedziałem kumplu! - zaśmiał się nerwowo wybijając palce w dłoniach.

- Tak myślałem. Gdzie jest ten przychlast ?

- O kim mówisz ? - spytał niepewnie.

- O twoim współlokatorze – odparłem beznamiętnie.

- Nie wiem – odpowiedział szybko i odwrócił wzrok – Wiesz, będę już leciał hehe.. - spróbował uciec, ale złapałem go za rękę i mocno ścisnąłem.

- Powtórzę. Gdzie on jest ? - warknąłem, na co blondyn skulił się jeszcze bardziej.

- Ja.. ja nie m..mogę ci powiedzieć! - krzyknął prawie płacząc.

- Właśnie, że możesz. Ja ci nie bronię, więc gadaj! - postanowiłem, że go nastraszę bo inaczej to niczego się nie dowiem.

- W swoim rodzinnym domu! Ulica Mleczna 12! Proszę daj mi już spokój! - błagał szarpiąc się.

- Czeka mnie ciekawa wycieczka... - po tych słowach Kaneko zesztywniał.

- Czekaj... Ty chcesz tam iść ?? - teraz wyglądał na jeszcze bardziej przerażonego.

- Właśnie tak – mruknąłem odwracając się do niego plecami.

- Ale ty nie możesz! Nie! - krzyczał.

- Zmuś mnie! - zaśmiałem się i szybszym krokiem uciekłem w stronę Wioski Wody.

        Przekroczyłem bramy tej jakże znienawidzonej przeze mnie wioski z duszą na ramieniu. Idąc ulicą mijałem samych ludzi Wody, a dodatkowo patrzyli na mnie jakbym im zabił rodzinę. Nasze klany nienawidziły się już od niemal tysiąca lat. Niestety miałem sprawę, więc musiałem zaszczycić ich widokiem swojej twarzy. Chwilę zajęło mi znalezienie danej ulicy, ponieważ nie mogłem przecież pytać o drogę. Jeszcze by pomyśleli, że się zgubiłem czy coś. A ja nigdy się nie gubię, jestem zbyt zajebisty na to. Robiło się już ciemno, więc na ulicach było coraz mniej ludzi, aż w końcu nie spotkałem ani jednej żywej duszy na swej drodze. Zatrzymałem się dopiero przed dość sporych rozmiarów, białym domem. Zauważyłem światło w jednym z pokoi, więc bez najmniejszego pohamowania wszedłem przez bramę, a następnie otworzyłem drzwi od domu.

- Moja księżniczko! Jesteś tutaj ?! - wydarłem się najgłośniej jak umiałem, zupełnie zapominając o tym, że mogą być w domu jego rodzice. Byłbym wtedy w dość nieciekawej sytuacji...

    Niestety nikt mi nie odpowiedział, a wszędzie panowała głucha cisza. Wszedłem w pierwsze drzwi po prawej stronie, a moim oczom ukazał się duży salon, jednak tutaj nikogo nie zastałem. Dalej przeszedłem do kuchni, a potem przejrzałem resztę pokoi. Nigdzie go nie było, a na górze w każdym pomieszczeniu było ciemno. W salonie znajdowały się szklane drzwi, dzięki którym można było spojrzeć na ogród. Wtedy dostrzegłem pośród ciemności jakąś postać stojącą nad jeziorem. Stał do mnie bokiem więc widziałem całą scenę, którą odegrał. W ręku trzymał ostry nóż, który skierowany był na jego klatkę piersiową. Moje oczy powiększyły się, a ręce zadrżały.

- Co ten idiota chce zrobić ? - spytałem sam siebie szybciej oddychając.

    Nagle... on najzwyczajniej w świecie wbił sobie ostrze prosto w serce i wpadł do wody. Jednym ruchem ręki otworzyłem drzwi i w trzy sekundy byłem już w jeziorze, trzymając na rękach ciało Haru, z którego wystawał srebrny sztylet ze zdobioną rękojeścią.

- Co ty robisz kretynie ?! - wydarłem się wyciągając go na powierzchnię. Już miałem zacząć robić sztuczne oddychanie.. no dajcie spokój, warto spróbować, może pomoże... gdy jego niebieskie oczy teraz niemal świecące, przez blask księżyca, który się w nich odbijał, otworzyły się. Wzrok skierował na mnie, a po chwili otworzył szeroko usta.

- Tsukasa?! Co ty tu robisz ?!! - krzyczał, rzucając się jak opętany.

- Lepiej powiedz mi co TY kurwa robisz ?! Wbiłeś sobie nóż w serce pojebańcu!! - krzyczałem na niego będąc zupełnie wściekłym. Co za cholerny dureń!! Jak mógł mnie tak wystraszyć?!

- W serce ? O ile dobrze wiem to serce mam po lewej stronie... - podrapał się po głowie.

Rzeczywiście, sztylet wystawał z prawej części ciała... Tak się pomylić...

- Jesteś idiotą. Puść mnie – wyrwał mi się i z powrotem wrócił do wody. Stałem jak słup i zastanawiałem się co do jasnej cholery tutaj jest grane. Mam do niego znowu iść czy co ? Więc usiadłem na trawie patrząc w stronę miejsca, w którym zniknęła czarna czupryna. Wyszedł po trzech minutach trzymając w ręku sztylet i z zupełnie czystą koszulką. Bez żadnej plamy krwi. Nic.

- Hej! Heeeeeej! Co tu się dzieje?! Możesz mi to do jasnej cholery wytłumaczyć ? - stanąłem przed nim.

- Mruknął tylko coś pod nosem i wskazał ruchem dłoni bym za nim poszedł. Usadził mnie na fotelu i zaraz wrócił z dwoma ręcznikami. Dopiero wtedy poczułem, że jestem zupełnie mokry.

- Dzięki – mruknąłem łapiąc materiał w ręce – Powiesz mi po co to zrobiłeś ? - spytałem wycierając włosy.

- By odwrócić uwagę... - uciekł wzrokiem gdzieś wewnątrz pokoju.

- Od czego ?

- Od śmierci moich zamordowanych rodziców. Gdy skupiam się na bólu, który sobie zadaje, zapominam o bólu spowodowanym ich śmiercią.

- Nie wiedziałem... - zrobiło mi się jakoś tak... dziwnie. Czy ja mu współczuje ? Nieee, ja tak nie robię.

- A ty ? Po co tu przyszedłeś ? I skąd znasz adres mojego domu ? - spytał siadając przy stole.

- Kaneko mi powiedział. Wiesz, zastanawiałem się czy umarłeś bo ni było cię w szkole. A nie spodobałoby mi się to gdyby ten kto pozbawił cię życia nie byłby mną! - zaśmiałem się szczerze.

- Dzięki – mruknął tylko.

- A po co wlazłeś znowu do wody ?

- Moje ciało absorbuje energię znajdującą się w ruchach wody, dzięki czemu przyśpiesza proces regeneracji – pokiwałem głową na znak, że rozumiem. Siedzieliśmy tak chwilę, dopóki nasze ubrania trochę nie podeschły.

- Dobra spadam do siebie. Jeszcze Rin na mnie doniesie i znowu dyrek się przywali – wstałem i rzucając ręcznik na fotel i kierując się do wyjścia. Haru wstał razem ze mną, ale tylko przystanął gdy ja zakładałem kurtkę.

- Co robisz ? - spytałem.

- Słucham ? - wydawał się być zdziwiony.

- Ubieraj się. Wychodzimy – powiedziałem spokojnie lecz stanowczo.

- Ja tu zostaję – odrzekł.

- Chyba zdurniałeś do reszty – zabrałem jedyną kurtkę, która wisiała na wieszaku i złapałem go za ramię wypychając z domu.

- Hej! Co robisz?! - wydarł się, a ja tylko rzuciłem kurtkę na jego głowę i zamknąłem drzwi.

- Wracasz ze mną. Odwaliłeś dzisiaj numer. Już wystarczy – spojrzałem na niego z góry robiąc groźną minę. Jakby skulił się nieco i znowu uciekł wzrokiem, tym razem na swoje buty. Minąłem go i ruszyłem ciemną ulicą w stronę akademiku.

- Będziesz szedł czy mam cię ponieść ? - spytałem szczerząc się jak głupi.

- Idę – warknął i przeszedł na przód.

      Wróciliśmy do pokoi grubo po północy. Czerwonowłosy już spał, więc zrzuciłem z siebie rzeczy, wziąłem szybko ciepły prysznic i uwaliłem się na łóżku. Dręczyło mnie jeszcze jedno pytanie, ale nie chciałem na razie o wszystko wypytywać Haru. Dlaczego jego rodzice zostali zamordowani ? I kto to zrobił ? No nic. Dowiem się tego sam. Później.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro