Rozdział VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witajcie !! To znowu ja :D Zanim przeczytacie kolejny rozdział mam wam coś do powiedzenia :3 <tłum zaczyna buczeć i rzucać pomidorami> Ale spokojnie! To zajmie tylko chwilę!

No więc, chciałem wam ogromnie podziękować za tak dużą ilość osób, które poświęcają swój czas na czytanie moich rozdziałów. Dzięki wam Life Like to Surprise ma prawie 20 tyś wyświetleń i ponad tysiąc gwiazdek! Dodatkowo nowe opowiadanie sprawuje się lepiej niż myślałem, a każdy rozdział dostał już po 70 gwiazdek. Kończąc powiem, że po prostu was uwielbiam i mam nadzieję, że w przyszłości nie zawiodę :D A teraz rozdział !

Wznowiliśmy bieg będąc całkowicie czujnymi. Co chwila ktoś odpadał z gry wpadając w zastawione na nas pułapki. Rozmaite doły, zaciskowe sznury na ziemi, mrowiska czy nawet klatki skonstruowane tak, że do samego końca nie masz pojęcia, że właśnie do niej wchodzisz, dopóki cię nie zamknie.

Po czterech godzinach biegu jedna trzecia osób już została zdyskwalifikowana. Bałem się co będzie jutro. Robiliśmy zadania, które nie wiem jak, ale jakoś były sprawdzane. Na szczęście okazały się dziecinnie proste, chociaż wspięcie się na ośmio metrowe drzewo by ściągnąć kartkę z kolejnym zadaniem zajęło nam najdłużej. Po zrobieniu czternastego zadania zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. Bo ciągłych biegach zaczynały boleć mnie już nogi przez co zaczynałem być rozkojarzony i raz omal nie wpadłem w dół. Tsukasa zresztą zachowywał się podobnie więc musieliśmy oboje odpocząć. Rozłożyłem niedbale jakiś koc na ziemi i położyłem się łapiąc oddech.

- Słuchaj, słyszałem, że zadań ma być czterdzieści. Zróbmy dzisiaj dwadzieścia i rozbijmy jakiś obóz czy coś, a resztę zrobimy gdy trochę odpoczniemy — odezwał się czerwonowłosy po dłuższej chwili ciszy.

- Dobra — mruknąłem tylko. Musiałem w duchu przyznać, że bardzo dobrze pracowało mi się z nim w duecie. Rozumiał mnie bez słów i to samo tyczyło się mnie względem niego. Jednak za każdym razem gdy dotykał mnie w pewien sposób, np. gdy wchodziliśmy na skaliste zbocze by dostać się na górę, moje ciało płonęło. Nie rozumiem dlaczego tak jest. Nienawidzę go najbardziej ze wszystkich ludzi, a wystarczy mi jego uśmiech i od razu czuję jak piecze mnie twarz. Gdyby wtedy nie odebrał mi tej dziewczyny... wszystko byłoby normalnie! Tym czasem ze mną jest coś nie tak!

Gorączkowo myślałem nad swoją sytuacją, nie słysząc nawet jak on mnie woła. Dopiero po chwili gdy mną szturchnął, obudziłem się i wróciłem do rzeczywistości.

- Ogarnij się człowieku, bo jak tak dalej pójdzie to wpakujesz nas w niezłe gówno — to ja powinienem mówić takie rzeczy...

Zebraliśmy rzeczy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Wszystko szło dobrze do tego stopnia, że udało nam się wyjść na prowadzenie i zrobić dwadzieścia cztery zadania, a mnie siły wcale nas nie opuszczały.

Jednak on w pewnym momencie nagle się zatrzymał. Spojrzałem zdziwiony w jego stronę.

- Co się..

- Słuchaj. Słyszysz ? - przerwał mi w pół zdania i nie ruszając się, nasłuchiwał. Do moich uszu także dobiegły dziwne dźwięki. Jakby ktoś się zbliżał wprost do nas.

- Ktoś tu idzie — powiedziałem szeptem tak, by tylko on mógł usłyszeć. Na znak rzuciliśmy się biegiem oznakowaną ścieżką próbując zgubić nowe towarzystwo. Jednak jak się okazało tylko pogorszyliśmy swoją sytuację. Ktoś z drzewa zarzucił sieć, a ja dopiero w ostatniej chwili zdążyłem ją zauważyć i uciec, jednak Tsukasa nie miał tyle szczęścia. Przewrócił się, tym samym uniemożliwiając mi ucieczkę. Jednak ja nie chciałem uciekać. Gorączkowo próbowałem ściągnąć z niego tą durną plątaninę supłów, ale przez jego chaotyczne ruchy, tylko bardziej się w nie wplątał.

- Kurwa! - zaklął i spojrzał na mnie. W tym momencie byłem przerażony, ponieważ nie wiedziałem gdzie są ludzie odpowiedzialni na to całe zajście.

- No proszę. Jednak udało nam się was złapać. Szukamy was od ponad trzech godzin — czyjś głos rozległ się za moim plecami. Odwróciłem się szybko i ujrzałem tego samego mężczyznę, któremu wcześniej czerwonowłosy przypalił rękę.

- Czego chcesz ? - warknąłem w jego stronę.

- Zadość uczynienia. Najlepiej jeśli przypłacicie za to własnym życiem! - krzyknął i rzucił się w moją stronę.

Z łatwością powaliłem go na ziemię, ale dopadło mnie dwóch innych mężczyzn. Szybko mi z nimi poszło chociaż jednemu udało się mnie sięgnąć i nożem zarysował mi policzek. W tym czasie Tsukasa użył ognia by spalić sieć i wydostał się pomagając mi unieruchamiać nowych to ludzi. Gdy większość już leżała na ziemi złapałem go za rękaw i pociągnąłem w stronę jakiejś wydeptanej ścieżki. Uciekliśmy z miejsca zdarzenia, ale chyba już nikt nie myślał o dalszym pościgu.

Wtem zauważyłem jakąś postać stojącą przy jednym z drzew. Podszedłem bliżej, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak nauczyciel od sztuki!

- Przepraszam ?

- O jesteście chłopcy! Czyli przeszliście kolejną próbę! Jestem dumny! - ucieszył się i zaczął klaskać w dłonie jak dziecko gdy dostaje lizaka.

- Jaką znowu próbę ? - wysapał zmęczony Tsukasa.

- Próbę waszej waleczności! Ściągnęliśmy osoby lub inne rzeczy, które w jakiś sposób są powiązane z waszą przeszłością i postawiliśmy ich na waszej drodze!

- To chyba żart... - mruknąłem i opadłem na ziemię.

- No! Ale nie załamujcie się, po dziesięciogodzinnym biegu mam dla was niespodziankę!

- Błagam tylko nie niespodzianki... - szepnął czerwonowłosy opierając ręce na kolanach.

- Spokojnie. Zabiorę was teraz do ośrodka. Jesteście pierwszymi, którzy tu dotarli więc do was należy przywilej pierwszych. Nie słyszeliście o tym ? Kto pierwszy do mnie dotrze zdobywa nagrodę! - uśmiechnął się miło.

- Jakoś nikt nas nie poinformował... - gdy usłyszałem o tym, mimo wszystko ucieszyłem się. Miałem dość wszystkiego.

Tsukasa podszedł do mnie i jednym ruchem podniósł mnie z ziemi. Przerzucił sobie moją rękę przez ramię, tym samym dając mi oparcie. Zdziwiony popatrzyłem na niego, a on obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. Sam też się uśmiechnąłem...

***

Wpadłem do pokoju o mało nie zabijając się o próg. Ostatki sił wykorzystałem na wspinaczkę po schodach i w końcu ległem na łóżku. Było takie ciepłe i miękkie. Zupełnie inne niż ziemia w lesie.

- Boże do czego oni nas zmuszają. Przecież to powinno być karalne... - odezwał się mój współlokator siadając na miękkiej pościeli.

- Taaa... też tak myślę — mruknąłem i przekręciłem się na drugi bok. Łóżko obok zaskrzypiało, a po podłodze było słychać szuranie. Czerwonowłosy pochylił się nade mną i szybkim ruchem wyjął coś z tylnej kieszeni mych spodni.

- Hej! Gdzie te łapy?! - warknąłem i w ułamek sekundy znalazłem się naprzeciwko niego. W dłoni trzymał złożoną kartkę, którą miał zamiar przeczytać. Jednak zanim udało mu się to zrobić, wyrwałem ją i podjąłem próbę ucieczki. Na próżno. Złapał mnie za rękę i szarpnął tak mocno, że z powrotem znalazłem się przy nim.

- Co to jest ? - spytał obojętnym tonem.

- Nie twój interes! - wyrwałem mu się i zbiegłem na dół. Szamotaliśmy się jeszcze na schodach, ale już miałem złapać za klamkę gdy on podciął mnie i jak długi poleciałem na podłogę. Od razu mnie unieruchomił, zakładając chwyt na szyję, ciągnąc do góry. Chciałem go z siebie zrzucić gdy nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął nauczyciel sztuki. Jego mina była przerażająco podobna do naszej.

- Matko jedyna! Zostawić was dosłownie na pięć minut, a wy już próbujecie się pozabijać. Zostaliście przydzieleni do jednego domku by się zintegrować. Zintegrować! Znacie takie pojęcie ?- położył ręce na biodrach i piorunował nas wzrokiem. Tsukasa odchrząknął i wstał ze mnie, dzięki czemu wróciłem do pozycji pionowej.

- Przepraszamy — mruknęliśmy razem spuszczając głowy.

- No dobrze. Słuchajcie, zadanie okazało się dla wszystkich zbyt trudne i nikt nie był wstanie dotrzeć do mety. Nauczyciele zdecydowali zrobić ognisko w ramach rekompensaty, więc bądźcie za dwie godziny przy głównym budynku. I proszę mi się do tego czasu nie pozabijać — na końcu uśmiechnął się i zamknął drzwi, pozostawiając nas samym sobie.

- Powiesz mi grzecznie co to jest ? Czy wolisz żebym ci nakopał do dupy ? - stanął w przejściu zagradzając mi drogę. Próbowałem zabić go wzrokiem, ale niestety tego jeszcze chyba nie opanowałem. Kiedyś się nauczę, specjalnie dla niego.

- Słuchaj, załatwmy to jak mężczyźni... Ja dam tobie, a ty mi. Co ty na to ?

- Heeeeej! Chwilaaaa. O czym ty mówisz ? - spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.

- Ja ci dam spokój, a ty dasz mi odejść* — uśmiechnąłem się zadowolony ze swojego, jakże idealnego, planu.

- Chyba żartujesz — obrzucił mnie wrednym spojrzeniem i złapał za kołnierz od skórzanej kurtki. Niemalże wciągając mnie po schodach, udało mu się wejść na samą górę. Rzucił mnie na łóżko, a sam usiadł naprzeciwko. Wbijał we mnie wzrok do momentu, aż się nie poddałem i nie oddałem kartki. Przeczytał ją, na koniec robiąc wielkie oczy.

- Od kogo to ?

- Masz napisane — powiedziałem obojętnym mruknięciem.

- Wiesz.. jakoś ''Zbawiciele świata'' za cholerę nic mi nie mówi...

- Też chciałbym wiedzieć kim są. Chociaż podejrzewam ludzi. To od nich dostałem tą kartkę. Taką samą miałem w domu gdy znalazłem swoich nieżyjących rodziców...

- A wiadomo kto zrobił tą całą masakrę ?

- Sprawców nigdy nie odnaleziono. Są zajebiście dobrzy jeśli chodzi o maskowanie śladów.

- Myślisz, że to ludzie ? - zamyśliłem się.

- Są dwie opcje. Albo to ludzie, albo ktoś kto jest z nimi w jakiś sposób powiązany, dlatego właśnie od nich dostaję kartki.

- Ale jaki powód mieliby ludzie, żeby zabijać twoich rodziców ? I jak w ogóle dostali się do wioski ? -

- Skąd mam wiedzieć ?! Dlaczego zadajesz mi takie pytania ?! - krzyknąłem i nerwowo zacząłem chodzić po pokoju. Tsukasa także wstał i ponownie zagrodził mi drogę.

- Znajdziemy ich, rozumiesz ? - spytał stanowczym tonem.

- Jak ? - zapytałem i upadłem na kolana chowając twarz w dłoniach — Oni brutalnie zabili moich rodziców, a teraz mi grożą śmiercią. Mój ojciec był najpotężniejszy z całego klanu, a zasztyletowali go jak zwykłe zwierzę. Nie rozumiesz ? - wyszeptałem końcówkę zdania. Uklęknął i objął mnie potężnymi ramionami, a ja zamiast odepchnąć go jak wroga, zwyczajnie się w niego wtuliłem.

- Czego oni chcą ode mnie ?...

- Ciii. Znajdziemy ich i odpłacimy się za to, czego dokonali.

________________________________________________________

*- tekst zapożyczony z kabaretu - Formacja Chatelet.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro