Prolog. Red Killer

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewczyna po raz ostatni spojrzała na zegarek, a równo o dziesiątej pięćdziesiąt siedem wieczorem w zasięgu jej wzrostu pojawiła się osoba dla której siedziała na tym dachu od ponad dwudziestu minut. Jeden rzut oka wystarczył, aby mieć pewność, że ta noc nie zakończy się happy endem. Rudowłosa w szybkim tempie wybrała numer obserwowanego przez siebie mężczyzny, a po chwili w słuchawce bluetooth znajdującej się w jej uchu rozszedł się sygnał łączenia. Spod niewielkiego muru dwudziestodwulatka wyjęła czarny karabin wyborowy ustawiając go tak, że wystarczyłaby niewielka korekta ułożenia i pojedynczy ruch palcem, aby móc pozbawić życia czterdziestoletniego nieuczciwego biznesmana.

- Czego? – warknął zamiast przywitania mężczyzna, a młoda kobieta jedynie się zaśmiała, poprawiając i tak idealnego kitka na czubku swojej głowy.

- Dzień dobry John – przywitała się słodko rudowłosa, a sam dźwięk tego głosu wystarczył, aby mężczyzna głośno przełknął ślinę, uważnie skanując otoczenie, ale nawet to nie pomogło mu znaleźć ukrytej na dachu sąsiedniego budynku dwudziestoparolatki.

Dzięki lunecie zamieszczonej przy broni kobieta nie miała żadnego problemu z obserwowaniem reakcji jaką wywołała, a ta skutkowała tylko lekkim uśmiechem, który postronny obserwator z pewnością uznałby za psychiczny i za pewnie taki też był.

- Red Killer – odezwał się ostrożnie. – Zadanie wykonane?

- We własnej osobie – potwierdziła. – Przykro mi to mówić, ale mamy małą zmianę planów – oznajmiła smutno, a te kilka słów wystarczyło, żeby przestraszyć biznesmena.

- Jaką? – zapytał, dyskretnie wycierając kroplę potu, spływającą po jego czole ze stresu.

Od dawna wiedział, że Red Killer jest zdecydowanie osobą z którą nie należy mieć w ogóle do czynienia, już nie mówiąc o robieniu z nią interesów. Najbardziej szalony morderca w całych Stanach przyjmuje tylko najtrudniejsze zlecenia, a takim wydawało się właśnie morderstwo szefa Departamentu Obrony Narodowej, dodatkową zaletą tego zadania miało być półtora miliona dolarów. Jednak mężczyzna zdawał sobie sprawę, że interesy z Red Killer tylko wydają się proste, a przynajmniej, gdy już uda ci się znaleźć namiary na nią. Decyzja dziewczyny jest błyskawiczna, ale sama próba jej wynajęcia może się źle skończyć, bo jeśli zlecenie jej się nie spodoba, ty możesz zostać jej ofiarą. Jednak śmiałków nie brakuje, a kartoteka znanej na całym świecie Red Killer, tylko się poszerza. Dziewczyna bez imienia i twarzy sieje postrach w każdym zakątku świata, ale mimo to jest nieuchwytna. Nikt nie wie, czy po prostu się ukrywa, czy prowadzi drugie, spokojne życie, w którym nikt jej nie podejrzewa o takie nietypowe zainteresowania.

Dla czterdziestoparoletniego mężczyzny bezlitosna morderczyni była ostatnią deską ratunku, więc informacja, że się podejmie tego zadania, była dla niego błogosławieństwem. Nie miał mało pieniędzy, więc półtora miliona na jakie się umówili przesłał bez zawahania, a w chwili przyjścia przelewu zaczyna się prawdziwa zabawa dla dwudziestoparolatki. Maksymalny czas wykonania zadania to dwa tygodnie, a w ciągu tego czasu codziennie można się dowiedzieć z wiadomości o śmierci delikwenta. To było jedyne potwierdzenie wykonanej roboty, bo po za samym momentem zlecenia z morderczynią nie było żadnego kontaktu. Nigdy nawet nie widziało się osoby, której zapłaciło się tak kosmiczne pieniądze, ale nikomu to nie było do szczęścia potrzebne. Każdy doskonale wiedział, że osobiste spotkanie z Red Killer oznaczało natychmiastową śmierć, a nie kiedy nieco odroczoną w czasie, na potrzeby zabawy.

- Mało znaczącą – powiedziała dziewczyna z czystym rozbawieniem obserwując rosnący stres mężczyzny. - Bot zapłacił dwa razy więcej za twoją głowę, więc wybacz, ale nasza współpraca nie ma sensu.

Słysząc tą rewelację czterdziestolatek o mało nie dostał zawału. To nie mogło się tak skończyć, tylko dlatego, że ten pojeb zaoferował więcej kasy. Dziewczyna nie mogła go tak wystawić dla pieniędzy! To on ją wynajął!

- Ale to ze mną masz umowę! – zaoponował, jednocześnie zdenerwowany, jak i przerażony. – Nie możesz mnie tak wystawić dla kasy.

- Nie śpiesz się tak z tym pakowaniem, bo to i tak ci nic nie da – prychnęła widząc jego starania, jak najszybszego opuszczenia miejsca, które zdecydowanie nie było nawet w jednej milionowej wystarczająco bezpieczne, żeby uratować go przed tą psycholką.

Słysząc jednak słowa dziewczyny momentalnie przerwał swoje czyny, obserwując każdy jeden centymetr kwadratowy otoczenia osobno, a gdy w końcu zauważył zarys siedzącej na dachu w sporej odległości osoby, przystanął w miejscu, bojąc się choćby drgnąć.

– A co do tego co mogę, a czego nie – kontynuowała - zapomniałeś najprostszą zasadę. Władzę ma ten kto ma broń, a w tym wypadku jestem to ja. Dzięki za moje półtora miliona.

- Nie zabijaj mnie. Prześlę ci drugie tyle – krzyknął, zanim kobieta zdążyła nacisnąć spust.

- Cztery miliony, a to przemyślę – powiedziała beznamiętnie, a mężczyzna błyskawicznie wypełnił polecenie.

Cztery miliony to cholernie dużo pieniędzy, ale nic w porównaniu do życia, które bezdyskusyjnie by stracił, gdyby tego nie zrobił. Gdy telefon kobiety zaburczał informując ją o nowym przelewie, uśmiechnęła się. Miała już na tym koncie ponad osiemdziesiąt milionów dolarów, ale i tak nie zapowiadało się na to, żeby je wydała. Miała już wszystko co mogła chcieć, a nawet więcej. Kiedyś to był jedyny sposób na przeżycie, ale czasy się zmieniają. Obecnie to było hobby, jedyny sposób spędzania wolnego czasu, jaki się jej podobał.

- Przemyślałam to – oznajmiła, z powrotem łapiąc za karabin. – Dobranoc.

Specjalny pocisk przeszył czaszkę mężczyzny idealnie pomiędzy oczami. Krew zaczęła wypływać z pojedynczej rany, ale to było za mało dla kobiety. Zdecydowanie czuła niedosyt, ale na całe szczęście miała na ten dzień jeszcze jedno zlecenie, o wiele bardziej ekscytujące. Tortury na szefie Nowojorskiej policji. Wyjęła jeszcze z kieszeni czerwony spray i tradycyjnie zaznaczyła krzyżykiem miejsce z którego strzelała, a obok napisała magiczną liczbę pięćdziesiąt, bo ten właśnie numer przeznaczony był dla mężczyzny. Po zebraniu swoich rzeczy i schowaniu ich do plecaka upewniła się, że nie zostawiła po sobie żadnych śladów, poza tymi zamierzonymi, a następnie zeskoczyła na znajdujący się dwa metry niżej kolejny dach.

Przyszedł czas na tortury. Sama ta myśl wywołała na twarzy dwudziestodwulatki wykwitł szeroki i cholernie przerażający uśmiech. Coś co dla każdego człowieka było najzwyczajniej w świecie odrażające i nieludzkie, dla niej było ekscytujące i zabawne.

- Zabawę czas zacząć – powiedziała sama do siebie, a następnie zeskoczyła na ziemię, do miejsca gdzie znajdował się jej motocykl. – Do dzieła.

~~~~~~

Witajcie w mojej najnowszej historii. Początek planuję na tegoroczne wakacje, ale do tego czasu możliwe, że będą się pojawiać pojedyncze rozdziały. Także zachęcam do czytania, a przy okazji mam jedną prośbę. Ktoś zainteresowany zrobieniem okładki?

Buziaki

Vera__18

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro