Epilog
***
- Wujku, zamyśliłeś się - dziewczynka wyrwała mężczyznę z transu.
- Twój wujek często się zamyślał, córeczko. Zwłaszcza na mój widok - zaśmiał się Thomas, na co Gregor lekko go szturchnął.
- Już Ci odpowiadam - spojrzał na nią - z Twoim tatą jestem od siedmiu lat, ale poznaliśmy się dużo wcześniej. Czasem wydaje mi się, że znam go od zawsze - skierował swój wzrok na Thomasa, który na te słowa ponownie się uśmiechnął.
- Można tak? Znać kogoś od zawsze?
- O nie nie, moja damo. Miało być tylko po jednym pytaniu. Wyczerpałaś swój limit - odezwał się blondyn.
- Ale to nie fair. Ja chcę wiedzieć.
- Dowiesz się w swoim czasie. Jeszcze przyjdzie dzień, że wszystko zrozumiesz.
- No dobrze, niech Wam będzie.
- Gramy dalej, czy idziemy porobić coś innego? - zapytał się Gregor.
- Chyba się pójdę jeszcze zdrzemnąć. Nie wyspałam się.
- Tylko krótko, bo później w nocy nie będziesz mogła zasnąć.
Gregor nie usłyszał odpowiedzi, gdyż szybko zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
- I znowu zostaliśmy sami - Thomas wstał z kanapy i skierował prawą rękę ku swojemu partnerowi.
- Jak widać - złapał go za dłoń, po czym starszy pomógł mu wstać, przyciągając go do siebie.
- Mamy teraz dużo czasu. Tylko dla siebie. Musimy jakoś to wykorzystać - uniósł swoją prawą brew, sugerując młodszemu, co ma aktualnie na myśli.
- Ty to zawsze wiedziałeś co powiedzieć - zaśmiał się, pamiętając, ich burzliwy początek.
- Co masz na myśli?
- Zawsze byłeś szczery, i stanowczy. Wciąż taki jesteś. I za to Cię kocham - pocałował go w nos.
- Chyba Ci się miejsca pomyliły.
- Naprawdę? A gdzie powinien był to zrobić?
- Tu - musnął jego usta swoimi.
- Miałeś rację - powiedział, kiedy odsunęli się od siebie - w tym też, ale w jeszcze innej sprawie.
- A w jakiej? Bo trochę ich było.
- Wtedy, kiedy powiedziałeś mi na balkonie w Ruce, że muszę walczyć ze swoimi demonami.
- I udało Ci się. Wygrałeś.
- Nie. To my wygraliśmy. Razem. Kocham Cię Thomas.
- Ja Ciebie też. Jeśli już możemy, to może pójdziemy skonsumować naszą miłość? Póki Lily śpi. Chyba, nie chcielibyśmy, żeby nam przerwała.
- No to będziesz musiał się postarać, żebyśmy zdążyli - złapali się za ręce, i pobiegli w kierunku sypialni.
W końcu tworzyli rodzinę, o której tak zawsze marzyli.
A przede wszystkim, mieli siebie. I to było najważniejsze.
_____________
To już koniec tego opowiadania.
Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu 😁
Na razie nie planuję napisać opowieści o innych shipach. Może kiedyś nad tym pomyślę.
Bardzo dziękuję, że byliście ze mną, i może wciąż będziecie.
Jeśli przeczytałaś/przeczytałeś zostaw coś od siebie - komentarz, uwagę, gwiazdkę.
Do następnego,
Pozdrawiam, Adam 🙂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro