Rozdział XIII - ,,Wygrałem"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

GREGOR

We wtorek rano, wylecieliśmy w drogę do Lillehammer, na kolejny konkurs.

Byłem tym faktem zarówno zadowolony jak i zestresowany.

Miałem przed sobą kolejną szansę na zwycięstwo, którego tam mocno pragnąłem.

Pierwszy raz nie dla tego, że chcę sprawić radość rodzicom.

Kiedy, zadzwonili do mnie wczoraj, i dali mi jasno do zrozumienia, że jeśli nie będę osiągać sukcesów, to mogę zapomnieć, że jestem ich synem, uświadomiłem sobie, że tak naprawdę dawno przestałem dla nich nim być.

Zawsze traktowali mnie jako gwarancję, na lepsze życie - oczywiście dla nich.

Oni mało zarabiali, nie mieliśmy jakiś luksusów, żyliśmy skromnie. Powtarzali, że skoczkowie narciarscy otrzymują duże wynagrodzenie + różne nagrody, w tym pieniężne.

W końcu nie wytrzymałem, i powiedziałem temu dość. Koniec z życiem w strachu, przed ich utratą, bo i tak dawno ich straciłem.

Nie potrzebowałem ich słodkich słówek, z których wypływał fałsz.

Teraz mam nową rodzinę - drużynę, która mnie w pełni rozumie i wspiera. Ale tak szczerze, i prawdziwie, bez udawania.

Tylko dla nich i z nimi chciałem wygrywać. A szczególnie z jedną osobą, na której najbardziej mi zależy.

Dla Thomasa.

To on pierwszy raz miał odwagę mi się przeciwstawić. To on mnie bronił przed innymi, i to on, chciał i chce mi pomóc. Moja wdzięczność wobec niego jest nie do opisania.

Zdołał okiełznać dziką bestię, jakim byłem, zmieniając ją w coś znacznie innego, łagodniejszego.

Wiem, że jestem dla niego tylko przyjacielem, ale nie wie, tego, że dla mnie z każdym kolejnym dniem, staje się kimś zupełnie innym.

Mam świadomość, że będę musiał mu, kiedyś o tym powiedzieć. Pytanie tylko - kiedy? Na razie nie wiem. Na pewno nie teraz, nie jestem jeszcze na to gotowy, i nie wiem czy w ogóle będę.

Jak mam powiedzieć osobie, którą darzę wyższym uczuciem niż tylko przyjacielskim, o tym, że mi się podoba? Co jeśli on nie czuje tego samego, i po tym wyznaniu, nie będzie chciał mnie więcej widzieć na oczy?

Nie, dam sobie czas. Teraz chcę jedynie skupić się na skokach i, na wzmacnianiu mojej dobrej relacji z innymi.

03.12, Lillehammer.

Dziś kolejny dzień zawodów.

Wczoraj wygrał Simon. Thomas był trzeci. Ja natomiast byłem tuż za nim. Pomimo, że byłem blisko podium, cieszyłem się, że tym razem od był lepszy. Zasłużył na to.

Tak bardzo, chciałbym, aby ten dzień skończył się dla mnie jak najlepiej i też poczuć jak to jest być na ich miejscu.

Po pierwszej serii byłem trzeci, drugi był Anders Jacobsen, prowadził Adam Małysz, którego bardzo podziwiam.

Nadeszła druga seria, chwila prawdy.

Siedząc na belce startowej spojrzałem na dół, w stronę kibiców.

Widziałem, że wśród nich jest również Thomas, z całą kadrą.

Głęboki oddech - odbiłem się od belki i ruszyłem, po podium.

Kilka chwil i wylądowałem, uzyskując bardzo wysoki wynik - 137 m. Udało się, prowadziłem, mam pewne miejsce na podium.

Wśród kibiców wybuchła euforia, zwłaszcza wśród czerwono - biało - czerwonych flag.

Po sekundzie podbiegli do mnie wszyscy z drużyny, obejmując mnie i ściskając.

Teraz tylko, musimy poczekać na rezultaty dwóch ostatnich osób.

Anders - 131,5 m
Adam - 127, 5 m

Czy to się dzieje naprawdę? To nie sen? Nie, to nie sen!

WYGRAŁEM!!!

Upadłem na ziemię, będąc w szoku, z tego co się przed chwilą stało. Cały sztab, po chwili dołączył do nas, radośnie mnie przytulając, zaraz po nich podeszli do mnie Małysz i Jacobsen, gratulując poklepując mnie przy tym po plecach.

Nie zdążyłem, się ocknąć, kiedy w jednej chwili, Thomas i Andreas podnieśli mnie na swoje ramiona i zaczęli biec przed siebie.

Dopiero wtedy, dotarło do mnie, gdzie jestem.

Nadeszła pora dekoracji.

Moje największe marzenie się spełniło, stoję, tam gdzie zawsze chciałem. Na najwyższym miejscu podium - moim pierwszym podium w PŚ.

Po otrzymaniu nagród, i bukietu kwiatów, przyszedł czas na hymn.

Wsłuchując się w niego, nawet nie zauważyłem, kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy - tym razem były to łzy szczęścia.

W tym jednym momencie stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nie chciałem, aby się skończyła, bo dla takich chwil warto żyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro