Rozdział XXV - ,,To koniec"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Vikersund, 13.02.

GREGOR

Kolejne podium, i kolejne zwycięstwo.

Tego było mi trzeba.

Zawsze się cieszyłem, z takich właśnie chwil. Szkoda, tylko, że oprócz przyjaciół z kadry, nie było wśród nas najważniejszej osoby, z którą chciałbym najbardziej dzielić się swoją radością.

Minęło tyle czasu, a ja wciąż nie mam odwagi, do niego pojechać i chociaż w małym stopniu mu pomóc.

Ponoć tydzień temu zdjęli mu gips, a teraz czeka go długa fizjoterapia.

Jest już praktycznie na ostatniej prostej do odzyskania pełnej sprawności.

Tak bardzo za nim tęsknię. Odkąd miał wypadek, nie miałem, ani jednej przespanej nocy. Co najgorsza, wróciły senne koszmary.

Nie wiedzieć czemu, od jakiegoś czasu co noc śni mi się to samo - ,,Siedzę razem z Thomasem na łóżku, w jego rodzinnym domu. Jednak nie trzymamy się za ręce, nic się do siebie nie odzywamy. Nagle do pokoju wchodzi niska blondynka, która jest naprawdę piękna. Thomas nagle wstaje, podchodzi do niej i oboje zaczynają się całować. Na koniec odwraca się w moim kierunku, i z szyderczym uśmiechem mówi - nie jesteś mi już potrzebny"

Na tym sen się kończy, a ja budzę się z krzykiem.

Strasznie się boję, że pozna jakąś kobietę, w której się zakocha, a mnie odrzuci jak jakąś zabawkę, i nie będzie chciał więcej znać.

Rozumiem, że stracił pamięć, ale minęło tyle czasu i nic sobie nie przypomniał.

Nie mogę dłużej czekać. Miałem mu to powiedzieć, jak wyzdrowieje, ale nie dam rady. Jeśli teraz tego nie zrobię, to później może być na to za późno.

Raz kozie śmierć. Muszę zaryzykować, tak samo jak przy naszym pierwszym pocałunku.

Odważyłem się, zaryzykowałem i wygrałem.

Teraz też tak się musi skończyć.

***

Zaraz po wzięciu prysznica, postanowiłem od razu nie czekać, tylko zadzwonić do Thomasa, przez Skype'a.

Często w takiej formie ze sobą rozmawialiśmy. Mogliśmy się chociaż w małym stopniu, poczuć jakbyśmy byli obok siebie, a nie oddaleni o setki kilometrów.

O tej porze, na pewno też siedzi głową wpatrzoną w ekran laptopa. Często tak, bywało, że jak do niego dzwoniłem, to, oglądał jakiś film na Netflixsie.

Denerwował się, że akurat był w najciekawszym fragmencie filmu.

Z czasem zaczęliśmy robić tak, że dzwoniłem do niego albo on do mnie, o wyznaczonej godzinie, dzięki czemu wzajemnie sobie nie przeszkadzaliśmy. 

Było nam tak wygodniej.

- No cześć Thomas, co tam u Ciebie?

- Cześć Gregor. Bardzo dobrze nawet.

- Słyszałem, że tydzień temu pozbyłeś się w końcu zbędnego obciążenia.

- Haha, tak, dobrze słyszałeś. Nareszcie mam jeden problem z głowy. Ja też coś słyszałem, i to związanego z Tobą.

- Ciekawe co takiego? - zacząłem się niepokoić o co może mu chodzić.

- Ponoć wygrałeś dzisiaj kolejny raz konkurs.

Odetchnąłem z ulgą.

- A skąd to wiesz? Kto mnie wydał?

- Mój najlepszy informator - nie jaki Pan Internet.

Obaj się za śmialiśmy. Lubimy sobie tak żartować. Zawsze poprawiało nam to humor.

- A jak z tą fizjoterapią? Ponoć od kilku dni ją masz.

- Od pięciu dni dokładnie. Właśnie, muszę Ci coś powiedzieć w związku z tym.

- Też Ci muszę coś wyznać. Coś co powinien był zrobić już dawno, ale nie miałem odwagi, bo się bałem, że Cię stracę.

- To może najpierw Ty.

- Nie, nie. Ty powiedz pierwszy. Nalegam.

- Okej. Więc tak. Lekarz załatwił mi fizjoterapeutkę, ma na imię Kristin. Gdy ją pierwszy raz zobaczyłem, to nawet nie potrafiłem się odezwać, jest taka piękna - niska blondynka, z cudownymi, niebieskimi oczami. Musisz mi uwierzyć, jakbyś ją zobaczył, to też byś zaniemówił.

- I co w związku z tym? - moje obawy powoli zaczęły się sprawdzać, jednak musiałem być tego całkowicie pewny.

- Możesz mi wierzyć lub nie, ale ja wierzę w takie coś jak miłość od pierwszego wejrzenia. Chyba się w niej zakochałem. I to nawet na pewno.

Poczułem jak długi, ostry nóż, przecina moje serce.

- Cieszę się. Mam nadzieję, że będziesz z nią szczęśliwy - mówiłem to z uśmiechem na twarzy, mimo, że w środku, miałem ochotę się rozpłakać.

- A Ty co chciałeś mi powiedzieć?

- Nie, to jednak nic ważnego. Dobra, Thomas, ja już kończę. Jestem zmęczony po dzisiejszym dniu.

- Jak chcesz. Zadzwoń, gdy będziesz miał czas.

- Okej, dobranoc Thomas.

- Dobranoc.

Wyłączyłem laptopa, odłożyłem go byle gdzie, i z impetem rzuciłem się na łóżku, całkowicie zalewając się łzami.

To koniec. Straciłem go na zawsze.  



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro