8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uwaga!!!
Na początku książki napisałam, że Ashley ma na nazwisko Walker, ale z powodu mojego roztargnienia wyszło na to, że jednak Woods. Myślę, że nie ma sensu zmieniać całej książki. Co o tym myślicie?

Wczesny, piątkowy poranek. Wstałam, poszłam załatwić poranną toaletę, a następnie ubrałam się. Włożyłam na siebie obcisły cropp top z golfem i moje ulubione rurki z dziurami. Denerwowali mnie ludzie, którzy czepiali się mojego ubioru. Przecież nie ubierałam się wyzywająco! Nienawidziłam dresów, którzy uwarzali, że nie stać mnie na spodnie...
Zeszłam na dół. W kuchni zastałam mamę. Ciekawa jestem, na ile godzin przyjechała. Wiem, że rodzice robią to wszystko dla nas, ale to nie jest normalne, gdy nie ma ich cały czas w domu. Ja i Liam praktycznie wychowaliśmy się sami.
-Cześć-przywitała mnie moja rodzicielka podsuwając mi pod nos śniadanie.
-Hej. O dzięki. Na jak długo przyjechaliście?-zapytałam.
-Nie ma za co. Dzisiaj wieczorem wyjeżdżamy. Pogodziłaś się z Theo?
-Tak. Nie było to łatwe, ale dałam radę.
-Jestem z ciebie dumna. Mam nadzieję, że już się nie pokłócicie.
Uśmiechnełam się i zabrałam się za jedzenie posiłku.
Do kuchni wszedł Liam.
-Jadę z tobą do szkoły-powiedziałam w jego stronę.
-Okej. Ale ja dopiero co wstałem, więc...-cały mój brat. Wszystko robi wiecznie na ostatnią chwile.
-Dobra pojadę autobusem-powiedziałam biorąc plecak i wychodząc z domu.
Poszłam na przystanek. W drodze zatrąbił do mnie jakiś samochód. Odwróciłam się.
Czarne BMW. I kto się okazuje kierowcą? Nie kto inny jak Theo! Czego on odemnie znowu chce?
Podeszłam bliżej auta. James uchylił szybę.
-Czego chcesz?-powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał.
-A może by tak cześć, co? Nie jesteśmy już wrogami prawda?-zapytał. Zaskakuje mnie, skąd u niego tyle życzliwości. Coś jest chyba nie tak.
-Ugh... Cześć! Nie, nie jesteśmy wrogami. Co odemnie chcesz?
-No i tak lepiej! Wsiadaj, podwiozę cię do szkoły-powiedział otwierając przy tym drzwi od pasażera i gestykulując-No, śmiało, śmiało.
To naprawdę zaczyna robić się bardzo, a to bardzo dziwne. Czemu jest taki miły? Rozumiem, pogodziliśmy się, no ale... Sami rozumiecie, to jest dosyć zaskakujące. A może to ma drugie dno... Byćmoże wcale według niego nic nie znaczyło podanie sobie dłoni. Jeśli tak, chciałam o tym wiedzieć.
-Niech ci będzie-powiedziałam po czym wsiadłam do wozu i zamknełam drzwi.
-Możesz mi wyjaśnić, co do jasnej cholery wyprawiasz?-zapytałam, na co ten zaczął głośno się śmiać.
-Myślałaś, że tak łatwo się z tobą pogodziłem? Nie ze mną te numery!-Wiedziałam! Ten człowiek co raz bardziej działał mi na nerwy. Pytanie: tylko po co?
-Możesz jaśniej?
-Jeśli piśniesz komukolwiek słówko o tym, co się wydarzyło na ringu...-znowu zaczyna? Przerwałam jego, jakże interesującą wypowiedź i powiedziałam:
-Wiesz co? Interesujące, jak bardzo przejmujesz się opinnią innych. Zawsze myślałam, że jesteś taki niezależny. Bad boy. A tu proszę... Jednak, podobno gdybym się z tobą nie pogodziła, zostałabym wyrzucona z domu, co wiąże się z opuszczeniem przyja....
-Dasz mi dokończyć?! Ja również dostałem ultimatum. I proszę cię, skończmy już tą sprawę z pobiciem...
-Przecież to ty zacząłeś!
-A dałaś mi dokończyć? Wiedziałaś, co chciałem powiedzieć?
-Nie-odpowiedziałam zaciskając pięści.
-No to koniec tematu-odrzekł Theo, poczym wcisnął gaz, gdyż zapaliło się zielone światło.
Dalszą część drogi nie rozmawialiśmy. To dobrze, bo zapewne znowu doszłoby do sprzeczki.
Auto zaparkowało na parkingu szkolnym, a ja z niego wysiadłam.
Gdy już miałam iść w swoją stronę, przypomiało mi się coś.
-Dzięki za podwózkę tam wogóle-powiedziałam w kierunku przyjaciela mojego brata...





Dziękuję wszstkim za bardzo miłe komentarze! Do nextu! 💋💋💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro