Rozdział I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

No więc tak... oto pierwszy rozdział nowego opowiadania... Szczerze ? Stresuje się bardziej niż przed maturą xDD Mam tylko nadzieję, że przyjmiecie nowego opka i że wam się spodoba ;_; Zapraszam :D

         Początkowo był chaos. Nie było miast, domów, zwierząt czy ludzi, a raczej wyschnięta ziemia i sucha roślinność. Następnie z chaosu wyłoniły się cztery plemienia ludzi, którzy zapoczątkowali istnienie świata. A byli to ludzie : Wody, Ognia, Ziemi i Powietrza. Wkrótce populacja ludności zaczęła się rozrastać i mnożyć, ale jedna rzecz nie zgadzała się z planem idealnego świata, jaki sobie wymarzył najwyższy Bóg. Bowiem wśród ludzkich dzieci zaczęły się rodzić takie, które miały nadludzkie moce. A te z poszczególnych plemion, potrafiły manipulować danym żywiołem, co wkrótce sprowadziło na nich zagładę. Nazywano je wyklętymi, a kobiety które urodziły takie maleństwa najczęściej popełniały samobójstwa. Ponieważ wyklęci wyróżniali się od reszty społeczeństwa charakterystycznym kolorem oczu, już od momentu porodu wiadomo było czy jest zdrowe czy jak uważali ludzie, ich matka obcowała z szatanem tworząc przeraźliwe dzieło.

         Czy rzeczywiście maleństwa były wyklęte lub chore ? Otóż nie, i zauważył to pewien mężczyzna. Miał dość patrzenia na cierpiące i umierające, a nawet zabijane dzieci, dlatego stworzył dla nich miejsce, w którym mogli normalnie żyć i uczyć się. Za własne pieniądze wybudował ogromny budynek, w którym mieścił się akademik oraz szkolne klasy. Po kilkunastu latach, gdy uczniowie byli już dorośli i zakładali własne rodziny przyszedł im do głowy pewien pomysł stworzenia miasta, w którym mogliby prowadzić życie tak samo jak ci, którzy mocy nie posiadali. I tak o to powstało miasteczko Czterech Żywiołów.

- Yyy.. Haru ? Co ty wyrabiasz ? - w drzwiach stanął wysoki chłopak z błękitnymi oczami. Mój współlokator.

- Jezu, nie strasz mnie! Powtarzam historię. Jutro jest sprawdzian matole, pamiętasz ? - obróciłem się na krześle w jego stronę, trzymając w dłoniach zeszyt.

- Cholera! Zapomniałem! - podbiegł do mnie i uklęknął składając dłonie jak do modlitwy. - O wielki panie mądry, czy byłbyś tak łaskawy i pożyczyłbyś nikczemnikowi takiemu jak ja swoje notatki z lekcji ? - spytał, zmieniając głos i udając, że się kłania.

- I po co odstawiasz ten cyrk ? Masz durniu i idź się uczyć – rzuciłem mu zeszyt, który złapał i od razu pobiegł do swojego biurka.

- Jesteś wielki! - krzyknął jeszcze zanim zdążyłem wyjść z pomieszczenia. Jak co wieczór miałem iść pobiegać, ale wychodząc wpadł na mnie jakiś chłopak. On wylądował na podłodze, za to ja wpadłem na ścianę za plecami.

- Uważaj jak leziesz – warknąłem w jego stronę. Już chciał mi odpyskować, gdy spostrzegł jakiego koloru są moje oczy i wreszcie na kogo wpadł. Jego oczy były brązowe, co znaczy, że pochodzi z podległego nam plemienia Ziemi. Moje były błękitne.

- O matko! Haruka-senpai! Bardzo przepraszam! - krzyknął przerażony i ukłonił się szybko by zaraz uciec w swoją stronę. Spojrzałem w jego stronę i pokręciłem głową gdy usłyszałem za sobą czyjeś kroki.

- Na prawdę nie rozumiem dlaczego ci idioci cie przepraszają – dobiegł mnie czyjś niski, męski głos. Nie musiałem się odwracać żeby wiedzieć do kogo należy. Spiąłem mięśnie i spojrzałem mu w oczy. Właścicielem tego głosu, albo skrzeku, jak to woli, jest znany w całej szkole Tsukasa, lider grupy Ognia i mój największy rywal.

- Nie twoja sprawa – warknąłem i obróciłem się na pięcie ruszając w stronę głównych drzwi.

Nasze żywioły od lat ze sobą konkurują, dlatego pałam do niego czystą nienawiścią.

       Jak już wiecie są liderzy w każdej z czterech grup. Tak naprawdę już od samego początku pomiędzy nami powstały podziały i ludzie z poszczególnych plemion po prostu ze sobą walczyli i tak jest do dzisiaj. Może trochę opowiem o tych grupach.

          Jeśli chodzi o Ogień, wszyscy mają czerwone oczy i zdecydowali, że podporządkują się Tsukasie Shinyio. Mimo złych ocen w szkole, słynie ze swojej siły i nigdy nie zdarzyło mu się przegrać z nikim, chociaż jest jedna osoba, której nienawidzi i z którą zawsze remisuje, a jestem nią ja. Haruka Hikari, lider w grupie Wody. Mam niebieskie oczy co symbolizuje panowanie nad wodą. W porównaniu do Tsukasy mam najlepsze oceny, ale nie ingeruję zbytnio w życie szkolne. Ogień i Woda od zawsze wolą rywalizację, natomiast Ziemia i Powietrze wolą trzymać się na uboczu, nie wchodząc nam w drogę.

Ludzie z Ziemi mają brązowe oczy, a z Powietrza praktycznie białe.

Tyle wam na razie wystarczy, reszty dowiecie się w czasie. Wracajmy do rzeczywistości.

***

         Lekcja Historii zakończyła się dosyć szybko, a test nie był wcale taki trudny. Kaneko dziękował mi za notatki i powiedział, że nigdy tak dobrze nie napisał sprawdzianu. Teraz mamy matmę. Nauczyciel jest z plemienia Ognia, więc na siłę próbuje zrobić z swoich rodaków wyśmienitych matematyków. Nie ukrywajmy, że nie idzie mu to zbyt dobrze, szczególnie z Tsukasą, którego faworyzuje. Mnie za to nienawidzi, ponieważ jestem w stanie zrobić każde zadanie, które mi da.

- Kto zrobi to zadanie ? Jest trudne więc wydaje mi się, że powinien się tym zając ktoś z plemienia Ognia... Może Tsukasa ? - spytał czerwonowłosy nauczyciel.

- Nie chce mi się – odpowiedział lekceważąco i oparł się na krześle, krzyżując ręce na piersi.

- Słucham ?! Marsz do tablicy, już! - warknął i wskazał na duży ciemnozielony obraz, który Tsukasa cudem miał zapełnić rozwiązaniem, a raczej próbą jego rozwiązania.

- Dobra, dobra. Nie krzycz psorze. - oczywiście poszedł tam, ale mimo wrzasków i załamania nerwowego przez jakie przechodził profesor, nie potrafił zrobić tego zadania.

- Haru idź je zrób i dajcie mi już święty spokój bachory – usiadł przy biurku i pustym wzrokiem patrzył się w dziennik. Wykonałem to o co mnie prosił i wróciłem na swoje miejsce, a ponieważ nie zanosiło się na dalsze lekcje, wyjąłem słuchawki i włączyłem muzykę.

        Właśnie zaczynała się moja ulubiona piosenka gdy do klasy wszedł nauczyciel z długimi jasnofioletowymi włosami sięgającymi prawie do połowy uda. Trzeba było mu przyznać, że mimo wieku był przystojny. Podszedł do nauczyciela matematyki i z całej siły klepnął go w plecy.

- Witaj! - uśmiechnął się gdy wściekły matematyk poderwał się z krzesła i patrzył wściekłym wzrokiem na intruza w jego klasie.

- Co ty tu robisz ?! - warknął.

- Oj, nie denerwuj się. W odwiedziny przyszedłem! - i znowu klepnął go, tym razem w ramię. Spojrzał na tablicę i aż gwizdnął z zachwytu.

- Haru ? Twoje dzieło ? - wskazał palcem na zrobione zadanie.

- Yhym – mruknąłem.

- Nie rozpraszaj moich uczniów! Opuść to miejsce w tempie ekspresowym! - wrzasnął czerwonowłosy.

- Co ty taki zły dzisiaj ? Dopadła cię depresja wieku średniego ? - spytał udając wielce zmartwionego.

- Wieku średniego ?? Jestem starszy od ciebie tylko o dwa lata!

- Tylko dwa? Chyba aż dwa! SKS się kłania ! - zaśmiał się teatralnie ocierając łzę z oka.

- Jaki znowu SKS, co ty bredzisz ?

- Starość, kurwa, starość! - odpowiedział i widząc wściekłą minę mężczyzny, jeszcze bardziej się roześmiał. - Dobrze już, dobrze. Daj mi się opanować – wziął kilka głębszych oddechów i podał mu jakiś kwitek. - Podpisz tutaj i przynieś mi później do pokoju nauczycielskiego, tylko nie zapomnij! - krzyknął wychodząc.

- Eh.. co ja z nim mam... - westchnął i ciężko opadł na krzesło, uważnie czytając treść zawartą na papierze. Wkrótce zadzwonił dzwonek i wszyscy opuścili klasy, a także skierowali się do swoich pokojów, ponieważ lekcje w tym dniu zostały zakończone.

    Wróciłem do pokoju i rzucając plecak uwaliłem się na łóżku. Niedługo po mnie do pomieszczenia wszedł Kaneko razem z jakimś chłopakiem.

- Haruu! Słyszałeś nowości ?? - usiadł razem z kumplem na kanapie niedaleko mojego łóżka.

- Nie.

- A chcesz usłyszeć ?? - widać było, że bardzo się czymś ekscytował.

- Nie.

- No więc słuchaj! - jak również można zauważyć, że równie dobrze mógłbym mu nie odpowiadać, ponieważ i tak zawsze swoje powie. Mimo, że był idiotą i mnie wkurzał, był też jedyną osobą, z którą tak luźno prowadziłem rozmowy.

- Za dwa dni zaczyna się walka o Puchar Żywiołu. Podobno dyrek wymyślił jakąś nową dyscyplinę, i żeby było śmiesznie rozgrywka podzielona jest na dwie części. W pierwszej rundzie walczy Powietrze i Ziemia, a w drugiej my i Ogień...

- Nie interesuje mnie to i tak nie biorę w tym udziału – odwróciłem się na drugi bok, plecami do nich.

- W tym tkwi cały problem. Jeżeli ktoś nie weźmie udziału to ląduje u dyrka z naganą – powiedział już nieco cichszym głosem.

- Świetnie... Więc jednak wezmę udział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro