Rozdział XII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam! Oto przed wami składam nowiusieńki rozdział. Nówka sztuka nie śmigana ! xD Jest troszkę dłuższy od reszty, więc mam nadzieję, że miło wam się będzie go czytało. Zapraszam! :D


Przepisałem na kartkę papieru całą tą przepowiednię, abyśmy razem mogli wymyślić o czym mówi zawarty w niej tekst. Gdy zdążyłem dopisać ostatnie słowo, Tsukasa niemalże wyrwał mi spod długopisu kartkę i przeczytał wszystko jeszcze raz. Obserwowałem jego twarz, która co chwila zdradzała inne emocje. Raz wyglądał jakby był zły, po czym nagle wpływała na niego bezradność. Garbił się, to prostował, raz mrużył oczy, a raz wpatrywał się w tekst z szeroko otwartą buzią. Nagle momentalnie się wyprostował i spojrzał na mnie. O mało nie spadłem z kanapy.

- Haru. Zastanawia mnie jedna rzecz... Przeczytaj ostatnie zdanie – powiedział i wrócił do przepowiedni. Zrobiłem to, o co prosił.

Przeszłość powróci... zrozumiesz wtedy Kto zabił, poznasz dawne sekrety.

- Nie wydaje ci się, że to jest kierowane bezpośrednio do jednej osoby ? - przyjrzałem się temu i wyglądało na to, że jest tak, jak zauważył czerwonowłosy.

- Masz kogoś na myśli ? - spytałem.

- Tak. Dobrze znasz tą osobę. Jako podpowiedź, powiem ci, że siedzi obok mnie.

- Chyba nie myślisz, że...

- Tak, tak myślę. Ona jest kierowana do ciebie Haru. Nie wiem o co w tym całym gównie chodzi, ale dowiemy się jak ogarniemy cały ten tekst – wskazał palcem na zwój.

- No dobra. Ale nawet, jeżeli uda nam się to zrobić to co potem ? - spytałem. Miałem mętlik w głowie. Z jednej strony nie mogłem uwierzyć, że legenda o żywiołach rzeczywiście istnieje i my mamy na to dowody, ale z drugiej... co będzie jak reszta się o tym dowie?.

- Jak to co ? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem – Idziemy szukać żywiołów! - zaśmiał się.

- A jak reszta się o tym dowie? - zmarkotniałem.

- Przestań srać ogniem. Dowiedzą się jeśli im powiesz. Ja nie pisnę ani słowa! Dobra, będzie co będzie. Na razie zajmij się przepowiednią. Pierwsze zdanie jest jasne, ale reszta nie do końca. Trzeba to ogarnąć. - podniósł się i poszedł na łóżko. Wziął notatnik i zaczął zapisywać swoje spostrzeżenia, a ja widząc jak TSUKASA PRACUJE, postanowiłem uczynić to samo. Położyłem się na podłodze i zacząłem czytać.

***

Za oknem zrobiło się już ciemno, a niespokojny wiatr poruszał gałązkami drzew, które pukały w budynek. Panującą w pokoju ciszę zagłuszał tykający zegarek, a także dźwięk jaki wydawały nasze ołówki po zetknięciu się z papierem. Jednak my tego nie słyszeliśmy. Każdy z nas intensywnie myślał, nad sensem słów i zdań, które zostały zapisane w zwoju.

- Dobra – pierwszy przerwał ciszę Tsukasa. Rzucił notatnik obok mnie i położył się na dywanie. - Skończyłem, a ty?

- Też. Słowa są w sumie jasne, szczególnie po tym, jak słyszeliśmy historię opowiadaną przez nauczyciela.

- Też tak uważam. Pierwsze zdanie brzmi : Czyste serce posiada ten Kto słów jej posiądzie sens. Tobie udało się to przeczytać, więc możemy powiedzieć, że masz czyste serce. Chociaż szczerze w to wątpię... - zaśmiał się, a ja wywaliłem buraka.

- Nie wiem o czym mówisz – burknąłem.

- Tak, tak. Następne : Czterech strażników, zagadki swe zdradzi. Co o tym myślisz ?

- O strażnikach słyszeliśmy, ale te zagadki... Może zamiast z nimi walczyć, wystarczy po prostu odpowiedzieć na ich pytania ? - usiadłem i patrzyłem na Tsukasę.

- Też tak myślałem, chociaż wolałbym takiego zlać i by było po sprawie!

- Yhyyym, szczególnie, że dalej jest napisane : Nikt sam sobie z nimi nie poradzi.

- Bez sensu to jest. Trzeba myśleć. Wolałbym się bić.

- Zdecydowanie lepiej ci wychodzi to drugie niż pierwsze – zaśmiałem się widząc jego obrażoną minę.

- Ty nie bądź taki cwany! - odgryzł się po chwili namysłu.

- Spadaj. Jak brzmi następne zdanie ?

- Znajdź tego kto ochroni cię, od ognia nie odwróci się. Jeżeli dalej zakładamy, że chodzi o ciebie, to musisz znaleźć osobę, która nie boi się ognia. - poruszył znacząco brwiami.

- Chyba nie znam nikogo takiego... - wzruszyłem ramionami, ledwo powstrzymując się od śmiechu.

- Tak się bawisz ? Nie znasz ?? - warknął, rzucił się na mnie i zaczął łaskotać po całym ciele. Turlałem się po podłodze jakbym był opętany przez samego szatana.

- Do.. dobra! Wiem! Puszczaj! - darłem się, śmiejąc jednocześnie, co zapewne było wybuchową mieszanką.

- A więc ?

- Wygrałeś, przyznaje. Pewnie chodzi o kogoś z ognia i tym kimś jesteś ty. Zadowolony ?

- Jak cholera! Lecim dalej! Cztery żywioły połączą się. Zegar swój odwróci bieg. Przeszłość powróci... zrozumiesz wtedy Kto zabił, poznasz dawne sekrety. I tego do końca nie rozumiem. Znaczy wiem o co chodzi z połączeniem się żywiołów, ale jak to przeszłość powróci i poznasz dawne sekrety ? - gdy wypowiedział te słowa, automatycznie spochmurniałem. Przypomnieli mi się rodzice, a także ich ciała.

- Ej co jest ? - zapytał Tsukasa, który pewnie zauważył u mnie nagłą zmianę nastroju.

- Nic, jest ok. Wydaje mi się, że chodzi tutaj o moich rodziców. To ich śmierć do tej pory jest dla mnie największą zagadką i tajemnicą...

- To bardzo prawdopodobne... Ale pomyśl o tym, gdy już znajdziemy cząstki i co lepsze, połączymy je, może to da odpowiedź na wszystko?

- Tak uważasz? - spytałem, powoli odzyskując humor.

- Ja to wiem – policzki zaczęły mnie szczypać, po tym jak Tsukasa najzwyczajniej w świecie, ciepło się do mnie uśmiechnął.

- Przepowiednie mamy, ale jeszcze został ten drugi tekst – przerwał chwilę ciszy, która zagościła między nami.

- Książki mają swoje tajemnice, które skrywają ich stronice. Nie wszystko to co oczywiste, jest tobie bliskie. Spojrzyj na to co jest za, gdyż każdy medal drugą stronę ma. - zacytowałem. - Może chodzi o to, że mapę do każdej z cząstek znajdziemy w książkach ? - zadałem pytanie bardziej do siebie niż do niego.

- Trzeba będzie to sprawdzić. Nawet nie wiemy skąd zacząć szukać... - mruknął i ziewnął, przeciągając się przy tym. - Nie wiem jak ty, ale ja chyba się kimnę – wstał i podszedł do szafy, wyjmując ubrania.

- Masz. - rzucił we mnie podkoszulką i jakimiś luźnymi spodniami od pidżamy – Możesz spać na moim łóżku. Ja rzucę się do Yato.

- Dziękuję – wydukałem i zamrugałem pośpiesznie rzęsami. W tym czasie Tsukasa zdjął z siebie koszulkę, pokazując swoje umięśnione ciało. Nie mogłem oderwać wzroku od jego umięśnionego brzucha. Prześlizgiwałem wzrokiem po jego mięśniach, podziwiając każdy z osobna. Otrząsnąłem się i pobiegłem do łazienki. Odkręciłem zimną wodę i dosłownie zalałem ją sobie twarz.

- Ogarnij się – szepnąłem sam do siebie. - Przecież to Tsukasa. Nienawidzisz go, to twój wróg – próbowałem sobie to wmówić, jednak z każdym dniem przebytym w jego towarzystwie coraz trudniej było mi w to uwierzyć.

***

Przebudziłem się czując Tsukasę obok swojej głowy. Otworzyłem leniwie oczy i zrozumiałem, że przytulam się do poduszki, która była przesiąknięta jego zapachem. Siedziałem cicho, ale pochrapywanie z dołu uświadomiło mi, że czerwonowłosy nadal spał. Bezszelestnie zszedłem na dół i zabrałem swoje rzeczy, wchodząc do łazienki. Założyłem na siebie swoje ciuchy i umyłem twarz. Gdy już doprowadziłem się do stanu użyteczności, wyszedłem z pomieszczenia i od razu dostrzegłem, że łóżko Yato jest puste. Zdziwiło mnie to i nerwowo przeszukiwałem wzrokiem każdy zakamarek pokoju, jednak nigdzie nie natrafiłem na czerwonowłosego.

- HARUUU! - do pomieszczenia wparowała zagubiona osoba.

- Czego się drzesz? - spytałem zatykając uszy.

- Żarcie przyniosłem. Były tylko kanapki, więc nie wybrzydzaj. - rzucił mi zawiniątko, a sam złapał za torbę i wrzucił swoją kanapkę do najmniejszej kieszeni.

- Kiedy wychodzimy ? - spytałem, również chowając jedzenie.

- Umyję ryja i jestem gotowy. - nie czekając na moją odpowiedź, zniknął za brązowymi drzwiami. Spakowałem jeszcze zwój oraz notatnik z ołówkiem i zacząłem zakładać buty. Po chwili obok mnie pojawiły się czerwone włosy. Gotowi, wyszliśmy z akademiku.

***

- Haruu nooo – jęknął Tsukasa – Szukamy już od ponad trzech godzin i nadal nic!

- Zamiast siedzieć, mógłbyś mi jakoś pomóc, a nie ciągle zrzędzisz – odparłem nie zwracając na niego zbytniej uwagi. Przetrząsnęliśmy trzy duże regały, ale nie natrafiliśmy na nic. Żadna wskazówka lub chociaż słowo, nic tutaj nie było.

- Słuchaj, może się pomyliliśmy ? Może nie o to chodziło ? - mruknąłem tracąc wszelkie nadzieje.

- Sam nie wiem – odparł i oparł się o jeden z regałów przylegających do ściany. Usłyszałem zgrzyt i głośne przekleństwo. Odwróciłem swój wzrok w stronę, gdzie chwilę temu stałTsukasa.

- E? - zdziwiony podbiegłem do książek, ale nie było tam nic poza mną i milionami stronic.

Zacząłem krzyczeć nawołując jego imię, rozglądając się po pomieszczeniu.

- Tsukasa?! Gdzie jesteś?! - nerwowo wyciągałem i zrzucałem książki na podłogę.

- Zamknij się – coś odezwało się jakby z książek.

- No pięknie! Najpierw on gdzieś znika, a teraz gada do mnie regał! - mruknąłem załamując się i opadając na kamienną posadzkę.

- Durniu, to nie regał. To ja. Jestem za ścianą – na dźwięk tych słów poderwałem się i obejrzałem dokładnie książki. Jednak wszystkie wyglądały tak samo i żadna nie przypominała czegoś podobnego do dźwigni.

- Jak mam to otworzyć ?

- Oprzyj się o regał – nie wiele myśląc, zrobiłem to i poczułem jak drewniana konstrukcja się porusza. Jednym silnym ruchem przekręciła się i przerzuciła mnie na drugą stronę ściany. Znowu było ciemno i dodatkowo strasznie zimno, ale ogień Tsukasy dawał i światło i ciepło.

- Gdzie my jesteśmy ? - spytałem sam siebie.

- Zaraz się okaże – spojrzałem na niego, a on stanął na środku wielkiej sali i wycelował ręką do górę. Ogień pobiegł jakby po cienkiej lince i rozpalił ogromny lampion, rozjaśniając każdy zakamarek owego schowka. Podszedłem bliżej niego i zobaczyłem coś dziwnego. Sala była w kształcie półkola z jedną prostą ścianą. Stały tutaj cztery pary drzwi, nie różniące się od siebie zupełnie niczym. Nad nimi widniał napis, który odbijał światło, dając wrażenie, że świeci. Całe pomieszczenie nie było jakieś fascynujące. Wszystko zrobione z ciemnego kamienia, bez żadnych zdobień czy malunków. Ale ta tarcza, na której widniał napis... była w stanie wynagrodzić wszystko. Zdobiony materiał z wyszytymi złotą nitką słowami pokazał nam coś nowego. Bowiem cały tekst brzmiał :


Cztery strony, cztery wrota,

cztery żywioły też są.

Wejdziesz, zdobędziesz

czy skończysz egzystencję swą ?


- Czyli mamy tylko wejść w te drzwi ? - mruknął czerwonowłosy i ruszył do jednych z nich.

- Czekaj! - złapałem go za rękę, zatrzymując. Zamiast skupić się na tym co chciałem powiedzieć, wpatrywałem się w jego rękę.

- Co ? - spytał.

- Eyyy.. Ostatnie zdanie. Skończysz egzystencję swą. Nie podoba mi się to...

- Ustalmy, że wiem co znaczy to słowo i po prostu tam wejdźmy.

- Czekaj! - nie zdążyłem nic powiedzieć, ponieważ złapał mnie za dłoń i dosłownie wciągnął w pierwsze drzwi po lewo. Gdy przeszliśmy przez wrota, poczułem jakbym leciał z prędkością światła w ciemnej dziurze. Nim zdążyłem mrugnąć zmaterializowaliśmy się w równoległym świecie, a to co zobaczyłem przeraziło mnie nie na żarty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro