Rozdział XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witajcie! Wybaczcie, że aż tyle to trwało, ale niestety moje życie musi być pełne wrażeń, a później wszystko kończy się szpitalem... No nic, mam nadzieję, że ten dłuuuuuugi rozdział wam to wynagrodzi! :3 Rozdział 18+ !!!!



Bałem się, że wylądujemy gdzieś na twardej ziemi, jednak mój upadek zamortyzowało coś miękkiego. Otworzyłem oczy, które jeszcze przed chwilą zaciskałem z całej siły, będąc przerażonym i zorientowałem się, że leżę na Tsukasie. Szybko się podniosłem i pomogłem mu wstać. Zdążyłem rozumieć, że jesteśmy w domu, ale w tej chwili to najmniej mnie interesowało. Stałem jak kołek i z szeroko otwartymi oczami wpatrywałem się w przestrzeń za oknem. Bowiem na dworze padał... śnieg. Najprawdziwszy śnieg, którego wielkie i grube płaty zdążyły pokryć całą ziemię. Las, w którym byliśmy, wyglądał jakby ktoś opatulił go miękką pierzyną, grubo wypchaną puchem.

- Wszystko gra ? - spytał, jakby z nutą przejęcia w głosie. Otrząsnąłem się, gdy po plecach przebiegły mi ciarki.

- Ta..ak – zająknąłem się. Potrząsnąłem głową i rozejrzałem się po miejscu, w którym się znaleźliśmy. Domek w środku wyglądał staro, ale wiele rzeczy wskazywało na to, że nadal był użytkowany. Na lewo od wejścia, znajdowało się duże drewniane biurko, usłane wieloma zapisanymi papierami. Obok niego stała ciężka komoda ze zręcznie ułożonymi książkami. Niedaleko niej stało łóżko pozbijane z bali drewna, wysłane słomą i przykryte niedbale delikatnie pożółkłą już pierzyną. Nad nim znajdowało się okno z obdartymi kawałkami skóry zwierzęcej, służącej zapewne jako firany. Pod jedną ze ścian kilka blatów budowało małą kuchnię, a na środku podłogi znajdowało się palenisko, wokół którego porozrzucane były skóry jelenia i zapewne niedźwiedzia. Po przejściu kilku kroków, za kotarą znalazłem szafę z ubraniami i kolejne regały usłane różnymi dziwnymi przedmiotami, których nie widziałem nigdy na oczy. Zerknąłem na Tsukasę, który teraz klęcząc na łóżku wpatrywał się w rozciągający się las za oknem.

- Gdzie my u licha trafiliśmy ? - spytał nie odrywając wzroku od płatków śniegu.

- Gdybyś uważał na lekcjach historii, wiedziałbyś że jesteśmy w Śnieżnej Krainie, położonej kilkaset mil od naszego miasta.

Zerknął na mnie z ukosa i podniósł się ze sterty brudnych szmat, przykrywających miejsce do spania.

- Musimy stąd wyjść – mruknął.

- Dlaczego ?

- Ktoś się do nas zbliża. Czuję to – odpowiedział i wyjął zza pasa poręczny nóż, a także pokrowiec z cienkim, krótkim paskiem. Zapiął go sobie w górnej części uda, a na biodra narzucił skórzany pas, z różnymi małymi kieszeniami na inną broń. Wyglądał teraz jak prawdziwy zbir.

- Na co ci te rzeczy ? - spytałem wpatrując się w skórzaną część garderoby.

- Wolę się ubezpieczyć – zaśmiał się i ruszył ciężkim krokiem w stronę drzwi. Pchnął je, a do mieszkania wpadł zimny wiatr, opatulający nasze ciała. Zadrżałem i cofnąłem się o krok.

- Boisz się zimna czy co ? - spytał stojąc twarzą do mnie.

- Nie – burknąłem i zasuwając wyżej kurtkę, wyszedłem w ślad za nim do śnieżnego królestwa.

***

- Wiesz chociaż gdzie idziesz ? - spytałem idąc na równi z nim. Wyglądał na spokojnego, ale widziałem jak czasem nerwowo zerka wzrokiem na ciemniejszą część drzew.

- Nie, ale może idąc tą drogą dotrzemy do jakiegoś miasta – odparł.

- Wiesz co ? Mam wrażenie, że nie jesteś tym samym Tsukasą... tamten.. no wiesz.. Nie myślał – powiedziałem cicho, a kłęby jasnej pary niemalże uciekały z moich ust.

- Nie moja wina. Gdy tylko zaczyna się coś dziać, zaczynam się rozkręcać. Wiesz, taka forma supemena level hard.

- Wolę jak się nie odzywasz – mruknąłem zażenowany jego odpowiedzią, z której najwyraźniej był bardzo dumny. Drzewa utraciły swoje liście, więc wiatr mógł beztrosko hulać po otwartym terenie. Poczułem jak zimno dociera do mojego ciała, zmniejszając jego temperaturę. Schowałem dłonie do kieszeni, próbując ukryć lekko fioletowe już kolory skóry. Wiedziałem, że słabnę.

Zatrzymałem się nagle, gdy dostrzegłem ruch pomiędzy drzewami. Z początku myślałem, że to tylko śnieżne nimfy, ponieważ biała plama przemknęła niczym piorun. Jednak po chwili zrozumiałem, że wcale nie mięliśmy do czynienia z nimfami. Przed nami stanął ogromny, liczący pięć stóp wysokości, biały jak mleko smok. Paszcze miał otwartą, obnażając swoje ostre jak brzytwa kły. Wyglądał dość dziwacznie, ponieważ budową przypominał bieleńskiego smoka, czyli zwierzę o długim cielsku, który nie mógł latać z powodu braku skrzydeł, lecz nasz przeciwnik posiadał owe, całkiem pokaźnych rozmiarów, pierzaste skrzydła. Wokół jego głowy ciągnęła się szarawa grzywa jak u lwa. Ciało miał umięśnione, a pazury wielkie, zakończone ostrymi szpikulcami. Jedynie kolor oczu kontrastował z białym cielskiem, ponieważ były koloru wściekłego czerwonego. Szeroki pysk wraz z ogonem zakończonym czterema kolcami, były jego potężną bronią.

Najwyraźniej był zły. Czerwonowłosy zatrzymał się i natychmiast przyjął pozycję do ataku, ruchem ręki wydobywając zza pasa małe narzędzie, wyglądające jak sierp. Nie pozostawałem bierny, wręcz przeciwnie. Przyjąłem pozycję tak samo jak Tsukasa i obserwowałem ślepia, które spoglądały prosto na mnie. Smok jakby zawarczał, potem zawył i rzucił się w naszą stronę z szaleńczą szybkością. Odskoczyliśmy w dwie różne strony, tak jak zwykle bywało na misjach czy treningach. Miało to na celu zmylenie przeciwnika i zmuszenie go do myślenia, kogo ma zaatakować. Jednak zwierzę ani na chwilę nie straciło czujności, tylko biegło w moją stronę, drapiąc pazurami ziemię. Zaczerpnąłem ze śniegu wodę i błyskawicznie utworzyłem przezroczystą ścianę, z którą chwilę później spotkał się śnieżny smok. Po uderzeniu, zatoczył się na bok, jednak szybko poderwał tylne nogi i wykonał silny skok, przeskakując nad moją barierą. Odczekałem do ostatniego momentu, i wydawać by się mogło, że smok spadnie na mnie, podczas gdy ja skoczyłem do niego i ostrym jak brzytwa pociskiem z wody przestrzeliłem go na wylot. Zwierzę upadło, a Tsukasa od razu znalazł się na jego grzbiecie z nożem. Chciał wbić go od grzbietu w kręgosłup by unieruchomić stwora, ale ten był szybszy. Machnął ogonem trafiając czerwonowłosego w tył głowy.

- Tsukasa! - wydarłem się i jednym susem pokonując dzielącą nas odległość, znalazłem się pomiędzy nimi. Smok odsłonił pierś, więc od razu z tego skorzystałem, zatapiając jeden ze srebrnych noży prosto w jego serce. Byłem tak zafascynowany tym widokiem, że nie zauważyłem lecącego w moją stronę grubego ogona. Poczułem ucisk z lewej strony i nagle wzbiłem się w powietrze lecąc jak wystrzelony z procy.

- Haru! - krzyknął czerwonowłosy, który zdążył się już podnieść i dobić zwierzę.

Bolesne spotkanie z gałęzią drzewa, niemalże pozbawiło mnie przytomności. Upadłem na ziemię i złapałem się za bolące ramię. Gałąź przebiła je, zatapiając się w moje mięśnie. Dopadł do mnie Tsukasa i jednym ruchem podniósł z zimnej ziemi przykrytej śniegiem. Oparłem się o pień drzewa i zobaczyłem szkarłatną ciecz, która zabrudziła śnieżnobiały puch pod moimi stopami.

- Pokaż mi ranę – powiedział, delikatnie zabierając moją rękę z ramienia.

- Zostaw, już się zaczyna goić – odtrąciłem jego dłoń i stanąłem na równe nogi lekko się chwiejąc.

- Idziemy ? - spytałem od niechcenia, jakby nic przed chwilą się tutaj nie wydarzyło.

- Ta. Nie mam zamiaru zostać tu dłużej. Kto wie, co jeszcze wyskoczy z tych piekielnych drzew – warknął obrzucając truchło złym wzrokiem.

***

Szliśmy drogą już od ponad dwóch godzin, ale zamiast miasta przed nami piętrzyły się tylko wysokie góry. Znaleźliśmy się w przełęczy. Czułem, że moje ciało wcale nie regeneruje się tak jak powinno. Nie powiedziałem tego Tsukasie, ale bardzo źle znosiłem takie warunki klimatyczne. Moje ciało to w 87% woda. Byłem zbudowany inaczej niż reszta z mojego gatunku, a teraz gdy temperatura spadła poniżej -7 stopni, czułem jak krew z coraz większym trudem przepływa przez cały krwiobieg. Nie chciałem tego po sobie poznać, ale co chwilę potykałem się, albo zataczałem, co z pewnością nie uszło uwadze Tsukasy. Widziałem jak zerka na mnie, zapewne zastanawiając się czy jeszcze żyję. Śnieg zaczął mocniej prószyć, a wiatr przybrał na sile.

- Burza śnieżna – stwierdziłem po chwili. - Musimy znaleźć jakieś schronienie.

Do głowy wpadł mi pewien pomysł, więc zatrzymałem się i zacząłem go wdrażać w życie. Ze śniegu uformowałem duże zaokrąglone prostokąty, które przesuwając się po ziemi powoli przypominały kształtem ścianę.

- E? Haru co ty robisz ? - spytał zdziwiony czerwonowłosy.

- Nie widać ? Buduję igloo – powiedziałem z poważną miną. Naraz Tsukasa wybuchł śmiechem, a ja o mało nie dostałem zawału.

- Czego się tak cieszysz idioto ?

- Tam dalej jest jaskinia. - wskazał palcem na ciemną dziurę w skałach – Widzisz ?

- Mówisz mi o tym dopiero teraz ? - warknąłem.

- Nie pytałeś – wzruszył ramionami i odwrócił się plecami do mnie. Próbowałem się podnieść, ale czułem się coraz gorzej. Ledwie stawiałem kolejne kroki.

- Dobrze się czujesz?

- Tak, tak. Walka z tym smokiem wymusiła na mnie oddanie małej ilości mocy, a teraz się pewnie regeneruje, więc mam zawroty głowy – odparłem wymyślając jakieś wytłumaczenie. Rana na ramieniu piekła mnie niemiłosiernie, a ciągle obniżająca się temperatura, tylko pogarszała mój aktualny stan. Ludzie Wody nigdy dobrze nie mówili o śniegu, ponieważ dziwne rzeczy działy się z naszymi ciałami gdy atakowała nas zima.

Nagle zerwała się burza śnieżna. Pojawiła się znikąd przynosząc silny wiatr i duże ilości białych płatków. Zasyczałem czując wielkie zimno, a także silny ból w okolicach ramienia. Zakręciło mi się w głowie i po prostu runąłem na ziemię, przyciskając dłoń do ramienia. Rozległ się czyjś krzyk i ktoś podciągnął mnie do góry za pierwszym razem. Czując ciepło bijące od drugiego ciała, przyszpiliłem się do niego drżąc.

- Co jest ? Jesteś cholernie zimny! - jego głos połaskotał moje ucho.

- Tsukasa, pomóż mi – pierwszy raz prosiłem kogoś o ratunek. Mało mnie w tym momencie obchodziło to, że osobą, która jako pierwsza usłyszała te słowa był akurat czerwonowłosy. Chciałem po prostu znaleźć się w ciepłym miejscu.

Na szczęście nie musiałem go prosić dwa razy, ponieważ chwilę później znalazłem się w jaskini. Od wielkich, ciemnych skał buchało zimno, ale Tsukasa bardzo szybko sobie z tym poradził. Wokół nas utworzył coś na kształt kręgu z ognia, który z kolei zatopił jaskinię blaskiem i tak wyczekiwanym przeze mnie ciepłem.

- Wygląda na to, że zatrzymamy się tutaj dopóki na dworze się trochę nie uspokoi.

- Yhym – mruknąłem tylko w odpowiedzi, przyciskając się do jednej ze ścian. Czerwonowłosy wyjął coś z małego poręcznego plecaka i położył na ziemi niedaleko mnie.

- Myślę, że tutaj będzie ci jeszcze cieplej – powiedział, wskazując palcem na koc położony na zimnej skale. Ze zdziwieniem patrzyłem to na niego to na koc.

- Skąd ty go...

- Zabrałem z tamtego domu. Mam nadzieję, że nikomu nie będzie potrzebny.

Nie wiele myśląc zabrałem ciepłą tkaninę i usiadłem z nią na ziemi, wyciągając dłonie w stronę ognia. Głęboki śmiech wydobywający się z gardła Tsukasy rozniósł się obijając kamień i ginąc gdzieś w oddali. Usiadł obok mnie, tak że nasze ramiona i kolana stykały się ze sobą. Niechętnie oddałem mu kawałek koca podnosząc go do góry i kładąc na jego ramionach.

- Jak myślisz – zacząłem – naprawdę znajdziemy coś w tym miejscu ?

- Sam nie wiem, ale warto spróbować. Zawsze to coś innego, oderwanie się od nudnego życia. Będę wkurwiony gdy okaże się, że to wszystko jest kłamstwem, ale z drugiej strony to będzie najlepsza przygoda w moim życiu. Nie sądzisz ? - odwrócił się i popatrzył w moje oczy.

- Podoba mi się twój tok myślenia – uśmiechnąłem się.

- I wiesz co jest najlepsze? Wylądowałem tutaj z TOBĄ. Osobą, którą tydzień temu gotów byłbym zabić dla samej przyjemności, a teraz.. teraz cieszę się, że jesteś tutaj akurat ty. Kto wie czy jakbym był z kimś innym to czy przeżyłbym starcie ze smokiem..

- Oh! Twoje słowa mnie urzekły! - zarechotałem i uderzyłem go lekko w brzuch.

Cieszyło mnie jego towarzystwo. Wcześniej nigdy nie miałem w pełni zaufanego przyjaciela, a przy Tsukasie czułem się... czułem się szczęśliwy. Gdy walczyliśmy, nie musiałem się martwić o plecy, ponieważ on zawsze rzucał się w nurt walki i nic go nie powstrzymywało dopóki przeciwnik nie umarł. Gdy coś jest nie tak, zrozumiałem, że mogę mu powiedzieć, a on zrobi wszystko by mi pomóc. Mogę na niego liczyć... Jak na prawdziwego przyjaciela.. Chociaż... czy to normalne, że wystarczy dotyk przyjaciela by twe serce niemalże wyskakuje z piersi, a na twarz wpływa

rumieniec ? Tego jedynego nie jestem pewien.

Wpatrywałem się w jego oczy, od których odbijał się blask płomieni. Znowu hipnotyzowały mnie tak samo jak kiedyś. Przysunął się, delikatnie obejmując moją twarz i nim zdążyłem to zrozumieć, on już złączył nasze usta w pocałunku. Pragnąłem tego. Po raz pierwszy tak bardzo pragnąłem bliskości drugiej osoby, którą był Tsukasa. Jego silne ramiona, umięśniony brzuch i mocne nogi były obiektem moich westchnień. Gdy zaczęliśmy spędzać ze sobą czas, moja wrogość przerodziła się w zupełnie coś innego...

Pociągnął mnie do siebie, dzięki czemu mogłem usadowić mu się na kolanach przodem do niego. Wplotłem dłonie w jego włosy, czując jak jego język prosi bym otworzył usta. Posłusznie mu się oddałem i niemalże od razu jego język zaczął badać wnętrze mojej jamy ustnej. Ciepłe ręce zawędrowały pod koszulkę i jednym ruchem się jej pozbyły. Tsukasa odczepił się od moich ust i zaczął robić mi malinki na szyi. Marudziłem trochę przy tej czynności, ponieważ okazało się, że moja szyja jest dość... wrażliwa, ale to nie zniechęciło Tsukasy, a wręcz przeciwnie. Stał się jeszcze bardziej agresywniejszy i z delikatnych malinek, przeszedł na coraz to mocniejsze ukąszenia. Ugryzł mnie w wystający obojczyk, a ja jęknąłem.

- Tsu..kasa.. co ty robisz? - spytałem między próbami nabrania oddechu.

- Ciii, muszę coś sprawdzić. - mruknął, zaczynając bawić się moimi sutkami.

- Mianowicie ?

- Czy jesteś gejem.. - niemalże krzyknąłem, gdy odwrócił mnie plecami do siebie i wsadził dłoń do moich bokserek.

- I co stwierdziłeś ? - próbowałem się uspokoić, lecz on zdecydowanie mi przeszkadzał.

- Że jeżeli nie przestaniesz wydawać z siebie takich dźwięków, zgwałcę cię tu i teraz, nie zwracając uwagi na twoją orientację – powiedział, chyba najseksowniejszym głosem jakim słyszałem.

- Niestety, ale to nie będzie się zaliczać do gwałtu... - mruknąłem.

- Ah tak? - zapytał z wrednym uśmiechem, pchając mnie na podłogę.

Położyłem się na plecach ciągnąc go za sobą.

- A co z tobą ? - spytałem. - Jesteś gejem?

- Jeszcze nie wiem.

- Nigdy nie byłeś z facetem ? - zapytałem unosząc jedną brew do góry.

- Niestety, muszę to nadrobić.- po tych słowach, przerzuciłem go na plecy, a sam znalazłem się na górze.

- W takim razie, zrób to porządnie. To będzie twoja najlepsza noc w życiu – zaśmiałem się, a on uśmiechnął zadziornie i ścisnął moje pośladki. Poruszyłem biodrami trącając jego męskość, która aż prosiła, by ją uwolnić spod ciasnych spodni. Rozpiąłem pasek od czarnych spodni Tsukasy i od razu zacząłem energicznie poruszać ręką w górę i w dół. Czerwonowłosy jęknął z rozkoszy, ale w jego oczach widziałem pożądanie. W tym samym czasie Tsukasie udało się mnie rozebrać z reszty ubrań i szybko wsadził we mnie dwa palce. Spojrzałem na jego twarz, a widząc ją z doklejonym wrednym uśmiechem, na chwilę zaprzestałem swej czynności. Od razu to wykorzystał i dosłownie zrzucił mnie z siebie, kładąc z powrotem na plecy.

- Od dawna chciałem to zrobić, więc będziesz musiał mi wybaczyć, ponieważ mogę przestać się kontrolować – zrobiłem przerażone oczy, ale on pocałował mnie czule i wszedł we mnie jednym ruchem. Krzyknąłem, a w oczach zebrały się łzy. Odczekał chwilę, aż się przyzwyczaję, a potem razem odpłynęliśmy w krainę rozkoszy. Wiłem się pod nim, a mój kręgosłup wyginał się w łuk gdy jego palce wędrowały po moim brzuchu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro