Rozdział XX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ohayoooo! ^>^   A oto przybywam!!! Bardzo was przepraszam za tak długą przerwę, ale dopadło mnie wakacyjne lenistwo T___T Mam nadzieję, że jednak rozdział który dla was napisałem będzie w stanie odpokutować za moje grzechy ;__; Jest dość długi, ale mam nadzieję, że uda wam się wytrwać do końca... Bo przecież najlepsze zostawia się na koniec xD Serdecznie zapraszam was do przeczytania ^^

         Szliśmy w milczeniu wprost przed siebie. Spalona ziemia chrupała pod nogami, a ostre powietrze coraz bardziej dokuczało, powodując bóle głowy i kaszel. Co kilka minut któreś z nas wyciągało butelkę wody i przepłukiwało wyschnięte gardło uśmierzając niesforny ból i napady mdłości.

        Nie miałem zielonego pojęcia gdzie możemy się znajdować, ponieważ nikt nigdy nawet mi nie wspomniał, że taka kraina w ogóle może istnieć. Coraz bardziej przekonywałem się do teorii, że wylądowaliśmy w innym wymiarze. Na całe szczęście nie spotkaliśmy po drodze żadnej dziwnej istoty. Chociaż, gdy szliśmy przez las, który dawno temu został pochłonięty przez ogień, zaatakował nas samotny diord. Tsukasa w dość drastyczny sposób pozbył się nieproszonego gościa, rozcinając mu brzuch jednym ze swych srebrnych ostrzy.

        Byłem już nieco rozdrażniony, tak samo jak czerwonowłosy, ponieważ szliśmy od dobrych kilku godzin, a na horyzoncie nie było widać zupełnie nic, prócz ogromnego pustkowia skąpanego w czarnym i czerwonym kolorze. Gdy dotarliśmy do małego wzniesienia, postanowiłem zarządzić postój. Byliśmy zmęczeni, głodni i wyczerpani bo długim marszu przez piekło.

- Możecie odpocząć, a ja wezmę pierwszą wartę. Spróbuję przejść się kawałek... Może znajdę coś ciekawego...

- Powodzenia ci życzę, ogniku.

- Ogniku? - spytał Tsukasa, odwracając się do niej ze zdziwionym wyrazem twarzy.

- Nie słyszałeś? Nie ważne.. Idź już! A ja popilnuję Haru – uśmiechnęła się do niego wrednie. Czerwonowłosy wyglądał tak, jakby ktoś właśnie zdzielił go w twarz. Zerknął na mnie ukradkiem, ale ja tylko pokiwałem głową i rzuciłem mu przepraszający uśmiech. Westchnął cicho i po chwili zniknął w ciemnościach lasu, które pod postacią nocy zdążyły już opatulić zmarłe rośliny.

        Usiadłem opierając się plecami o jedną ze skał i skierowałem wzrok w górę. Sam nie wiem czego miałem się spodziewać. Wątpiłem w to, że znajdę na niebie jakieś gwiazdy, ale ich widok bardzo by mnie ucieszył. Niestety. Tam w górze panowała jedna wielka ciemność, rozświetlana słabym światłem czerwonego ciała niebieskiego, które zapewne były odpowiednikiem księżyca.

- Haaaaalo! Panie mówię do ciebie! - przed moją twarzą znalazła się ręka, którą energicznie poruszała Raiona.

- Przepraszam, zamyśliłem się – mruknąłem. - Co tam?

- Nie jesteś śpiący? - zapytała.

- Sam nie wiem. Boję się tutaj zasnąć...

- Śpij spokojnie. Tsukasa zaraz wróci, a ja nie potrzebuję takiej ilości snu jak zwykli ludzie. Będę stać na czatach – poklepała mnie w ramię i podniosła się z klęczek. Zerknąłem na nią ostatni raz, a później moje powieki zrobiły się ciężkie i bezwładnie opadły, zabierając mnie do krainy Morfeusza.

         Przebudziłem się, gdy poczułem ruch obok siebie. Otworzyłem oczy i zobaczyłem nade mną śpiącą twarz Tsukasy. Leżałem głową na jego nogach, a on sam opierał się o kamień, cicho drzemiąc. Jego wyraz twarzy był spokojny, a mięśnie najwyraźniej rozluźnione. Mógłbym tak siedzieć godzinami i na niego patrzeć, ale niestety nie było mi to dane.

- Wstajemy chłopcy! - Raiona stanęła nad nami, a jej sukienka delikatnie opatuliła jej zgrabną figurę.

- Mamoooo, jeszcze pięć minut – mruknął czerwonowłosy odwracając głowę w drugą stronę.

- No w tym momencie to mnie obraziłeś, wiesz? - warknęła dziewczyna szturchając go lekko w ramię. Tsukasa otworzył oczy i przetarł ręką zaspaną twarz. Zerknął w dół, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, posłał mi ciepły uśmiech. Ucieszyło mnie to w duchu, ale niestety musiałem się podnieść, co przyszło mi z wielkim trudem.

- Tsukasa? - spytałem gdy byliśmy już gotowi do drogi.

- Hm?

- Znalazłeś coś, podczas nocnych poszukiwań ?

- Właściwie to... sam nie wiem... Muszę wam coś pokazać. - rzucił i ruszył marszem w nieznanym mi kierunku.

          Wyszliśmy z małego lasku, a moim oczom ukazało się dość dziwne zjawisko. Bowiem pośród małych krzaków spróchniałych roślin widniało sporych rozmiarów jezioro. Ale nie było to zwykłe jezioro z przezroczystą wodą, a z... lawą. Na środku stało coś na kształt podestu, a na nim znajdowała się rzeźba Boga Śmierci, która w ręku trzymała maleńką kulkę emitujące czerwone światełko. Zapewne była to szukana przez nas cząstka ognia. Pojawił się tylko jeden problem. Mianowicie do posągu i kawałka żywiołu nie prowadziła żadna droga. Stały po prostu na środku rozlewiska lawy.

- E... Myślicie, że to cząstka? - zapytał Tsukasa.

- Wydaje mi się, że tak... Tylko jak my cholera mamy się do niej dostać? - mruknąłem.

- Musimy coś wymyślić, bo skoczyć na pewno się nie da, a raczej wątpię by ktoś pragnął kąpieli w lawie...

- Raiona, co o tym myślisz? - zagadnąłem dziewczynę, która wpatrywała się zamyślonym wzrokiem w rzeźbę.

- Wiecie, co przedstawia ta rzeźba ? - spytała, zupełnie ignorując moje wcześniejsze pytanie.

- Boga Śmierci – odparł drwiąco czerwonowłosy.

- Niezupełnie. To najpotężniejszy demon jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi. Podobno został zabity przez samego Boga, w długiej i brutalnej walce. Jednak nikt nigdy nie odnalazł jego ciała.

- Masz jakieś podejrzenia ?

- Nie rozśmieszaj mnie. Zaraz jeszcze powiesz, że z nieba zleci czarny smok i zagrodzi nam drogę do cząstki – czerwonowłosy roześmiał się, a echo jego głosu niosło się aż po wyżyny. Burknął jeszcze coś pod nosem i pokazał w uśmiechu białe zęby. Spojrzałem z ciekawości na niebo i momentalnie mnie zamurowało.

- E... Tsukasa ?

- Tak misiu ? - odwrócił się w moją stronę.

- Znasz takie powiedzenie ,,Nie wywołuj wilka z lasu" ?

- Tak, a co? - spytał nieco poważniejąc.

- To smok wulkaniczny! - krzyknęła nagle Raiona i ruchem ręki nakazała nam odwrót w stronę lasu. Długo się nad tym nie zastanawiałem i popędziłem do miejsca kryjówki.

Zatrzymałem się i prawie że upadłem na twarz. Strasznie paliło mnie gardło.

- Tsu...kasa kiedyś cię zabiję – wydukałem ledwo łapiąc oddech, jednak nie dostałem żadnej ciętej riposty. Odwróciłem się i zdębiałem. Czerwonowłosego tutaj nie było...

- Raiona! Tsukasy nie ma! - wydarłem się podbiegając do niej – Muszę tam wrócić! Przecież to zwierzę go zabije! - krzyknąłem i zawróciłem, a za plecami miałem goniącą mnie dziewczynę, która prosiła bym się zatrzymał. Jednak ja nie mogłem, teraz myślałem tylko o tym by wrócić po Tsukasę.

       Droga powrotna skróciła się niemalże dwa razy, ponieważ biegłem jak szalony. Wybiegłem z lasu i o mało co się nie przewróciłem. Zobaczyłem wielkiego czarno-czerwonego smoka, który z ogromnymi zielonymi oczami wpatrywał się zawzięcie w czerwonowłosego.

- Tsukasa! Kretynie uciekaj!! - wydarłem się i zbiegłem po małym pagórku.

- Nie!!! - krzyknął czerwonowłosy, ale ja go już nie słuchałem.

           Zatrzymałem się z boku smoka i z nienawiścią w oczach. Zwierzę odwróciło głowę i nagle rzuciło się do przodu, później rozpostarło skrzydła i gwałtownie wzbiło się w niebo. Odchyliłem głowę i obserwowałem każdy jego ruch. Wreszcie zawisł w powietrzu, zerknął na mnie i z niewyobrażalną prędkością runął w moją stronę. Odczekałem moment i w ostatniej chwili odskoczyłem w tył, ale smok także był czujny i zdążył się uratować przed upadkiem. Opadł ciężko na ziemię, wzbijając tumany kurzu. Przez kilka sekund było zupełnie cicho, przez co zamarłem wraz z Tsukasą, ale w momencie gdy miałem spojrzeć na chłopaka, z dymu wyłonił się czarny jak smoła pysk ze świecącymi oczami, spoglądającymi wprost na mnie. Już miał skoczyć, gdy Tsukasa zrobił coś dziwnego. W ułamek sekundy znalazł się obok mnie i wbił karcące spojrzenie w zwierzę. Te jakby na chwilę się zawahało, spuszczając wzrok.

- Zobacz - jego spokojny głos dotarł do mnie jakby w zwolnionym tempie.

          Zrobił krok do przodu, a smok nawet nie drgnął choć przyglądał mu się bacznie. Ja za to mało co nie dostawałem zawału, widząc co ten idiota wyprawia. Zbliżył się jeszcze bardziej, a później wyciągnął rękę w stronę pyska zwierzęcia. W tym momencie zamarłem i jednocześnie dostałem podwójnego zawału, ale to co zrobił smok zupełnie mnie rozwaliło. Padłem na kolana, a gdybym miał dłuższą szczękę to zapewne musiałbym ją teraz zbierać z samej ziemi. Zwierzę zamknęło oczy i przybliżyło nozdrza, dotykając wewnętrznej strony dłoni Tsukasy.

         Bestia poruszyła się i złożyła swoje skrzydła. Dopiero teraz tak naprawdę miałem czas by mu się przyjrzeć i muszę przyznać, że nie widziałem jeszcze tak pięknego zwierzęcia. Chrząstka w skrzydłach, która prawdopodobnie jest odpowiednikiem ludzkiego ramienia, była zrobiona z czarnego kamienia, a pomiędzy pęknięciami prześwitywała czerwona barwa, jakby w jego żyłach płynęła lawa. Całe ciało było zbudowane właśnie w ten sposób. Wielka, szeroka głowa zakończona na czubku czarnymi rogami była idealnie proporcjonalna do reszty ciała. Zielone świecące oczy znajdowały się ponad policzkami, z których wyrastały po dwa na stronę mniejsze rogi. Z nozdrzy buchała mu ciemna para, a szczęka miała w sobie dwa rzędy ostrych jak brzytwa, białych zębów. Całe tułowie pokrywały rzędy idealnie ułożonych łusek w odcieniach czerwonego i czarnego koloru. Na grzbiecie wiły się czarne kolce pokryte czymś, co sprawiało że lśniły z każdym wykonanym przez niego ruchem.

- Ej – z rozmyśleń wyrwał mnie głos Tsukasy. Teraz już śmielej dotykał pyska bestii. - Zobacz jaki on jest słodki! Może umie jakieś sztuczki?? - smok otworzył oczy i cofnął się trochę.

- Może... Siad! - powiedział czerwonowłosy stanowczym głosem, a ja palnąłem się w czoło.

Zwierzę spojrzało na niego dziwnie i gdyby miało brwi zapewne by je ściągnęło.

- Jestem smokiem, a nie Golden Retriverem... - zamarliśmy oboje gdy bestia otworzyła szczękę, a z czeliści jego gardła wydobył się dźwięk.

- Tsukasa ty idioto...

- Zgadzam się z tobą młodzieńcze – odparł smok.

- Hej! Przestańcie mnie obrażać! Raiona! - chłopak krzyknął odwracając się w stronę białowłosej – Powiedz im! Czy ja jestem idiotą??

- Tak... - mruknęła, dalej stojąc w bezpiecznej odległości od smoka.

- A niech was... od dzisiaj już was nie lubię. Idźcie wszyscy do diabła! - obraził się zakładając ręce na piersi.

- Wybacz ognisty, C'est la vie*... Nie wszystko jest usłane różami... - mruknął smok, jednocześnie puszczając mi oczko, a ja mało co nie popłakałem się ze śmiechu na widok twarzy Tsukasy.

- Ha ha ha, zabawny jesteś. Umrę ze śmiechu. Myślisz, że jesteś fajny, bo mówisz słowa, których ni cholery nie rozumiem?

- Tak.

- Naprawdę? - czerwonowłosy rozrzucił ręce po bokach na znak zażenowania.

- Nie.

- Więc jak w końcu ?

- Może.

- Matko... Jesteście jak dzieci... Nie przyszliśmy tu po to, żebyście się kłócili. To powietrze źle działa na moją cerę! - śmieszną wymianę słów przerwała dziewczyna, która weszła pomiędzy nich ze złą miną.

- Fakt.. - odparłem.

- Nie będę z nim o niczym rozmawiał! - warknął Tsukasa, odwracając się plecami do bestii.

- Tsukasa, przestań już bo on cię w końcu pożre i tak to się skończy... - odezwałem się.

- Dobrze gada! Mój człowiek! Lepiej go posłuchaj – powiedział radosnym głosem smok.

- Eh... co ja z wami mam. Czym sobie na to zasłużyłem? - mruknął czerwonowłosy unosząc ręce w stronę nieba.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

C'est la vie - popularne francuskie powiedzenie, dosłownie oznaczające : ,,Takie jest życie"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro