Foch na 5 minut

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przestałam płakać po około 15 minutach. Cała byłam rozmazana, więc poszłam zmyć makijaż. Kiedy wyszłam z łazienki, udałam się do kuchni. Zrobiłam jajecznicę i ciepłą herbatę.

Kiedy zjadłam, ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć, spodziewając się ujrzeć Nathana, ale na szczęście to nie był on tylko Grace razem z Nancy. Ucieszyłam się na ich widok i przytuliłam.

- Hejka! Wiecie, że mi was brakowało, ale jakoś nie pomyślałam żeby zadzwonić
- Nam ciebie też, dlatego przyszłyśmy

Weszły do środka z jakimiś torbami.

- Co to za torby?
- Zadzwoniłyśmy do twojej cioci i powiedziałyśmy, że robimy u ciebie parapetówę, a ona się zgodziła, więc jesteśmy jako niespodzianka

Zaczęłam piszczeć i latać po całym domu ze szczęścia, że zostają na noc. W końcu mnie złapały.

- Dobra, dobra już, ogar - poluzowały uścisk
- Emocje opadły?
- Troszkę

Zaczęłyśmy się śmiać. Dziewczyny zaniosły swoje rzeczy do mojego pokoju. Uznałyśmy, że będziemy spać w trójkę na moim łóżku, bo bez problemu się na nim pomieścimy.

- Dziewczyny? Bo ja nie kupiłam jedzenia, bo nie myślałam że przyjdziecie
- No spoko, zaraz pójdę do sklepu - powiedziała Nancy
- Może pójdziemy z tobą? - zapytała Grace
- Może lepiej nie, bo ja wrócę za 5 minut, a wy za pół godziny
- Racja - zaśmiałam się

Po kilku minutach miałyśmy już jedzenie. Była godzina 17:40. Ciocia miała o 18:00 wrócić z pracy.

- Co robimy?
- Chodźcie malować paznokcie
- Taaaak! - wydarłam się z Grace

Pobiegłyśmy po lakiery i różne ozdobniki. Po dwóch godzinach skończyłyśmy. Moje paznokcie były czarne z czerwonymi kropkami i naklejonymi małymi diamencikami, Grace miała turkusowe w żółte pasy, a Nancy złote z brokatem.

- Ciociu! - zawołałam
- Tak?!
- Chodź tu!

Po chwili zeszła i po długim namawianiu, także jej pomalowałyśmy paznokcie na biało z czarnymi kropkami, bo chciała coś podobnego jak ja miałam, ale w innych kolorach i bez diamencików.

Kiedy wszystko posprzątałyśmy, każda z nas zażyła orzeźwiający prysznic.
Później wzięłam jakąś pustą butelkę i pobiegłam po schodkach do mojego pokoju. Walnęłam się na łóżko, a dziewczyny na mnie.

- Ugh... Ciężkie jesteście razem
- Czy ty sugerujesz, że jestem gruba? - zapytała Nancy
- Nie no, coś ty... - powiedziałam z sarkazem

Zaczęły mnie łaskotać, a ja już po kilku minutach płakałam ze śmiechu.

- Odszeczakaj to! - krzyknęła jedna
- No już! Dobra! To był żart! Błagam! Przestańcie! Odszczekuję! Phuu... Wyplułam! Pasuje?! - krztusiłam się ze śmiechu

Puściły mnie i same zaczęły się śmiać, bo byłam czerwona jak buraczek. Kiedy się uspokoiłam, usiadłyśmy na dywanie.

- Dobra, to ja pierwsza kręcę - powiedziałam

Wypadło na Nancy.

- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda
- W kim aktualnie się podkochujesz?
- W nikim... Na razie to prowadzę rozrywkowe życie i imprezuję
- Puszczasz się? Sorry za bezpośredniość... - powiedziała Grace
- Już nie raz słyszałam to pytanie, ale nie boję się na nie odpowiadać. W ciągu tych lat, w łóżku wylądowałam tylko 5 razy, więc wątpię żeby można to było nazwać puszczalstwem
- To ile ty masz lat?
- 286
- To nie tak dużo, skoro jesteś wampirem
- U siebie w rodzinie jestem najmłodsza

Zakręciła butelką i wypadło na Grace.

- Prawda
- Okey... Hmmm... O wiem! Miałaś kiedyś sny erotyczne?
- Pfff... No jasne i to nie raz - zaśmiałyśmy się

Następnie butelka wskazała mnie.

- Prawda czy wyzwanie?
- Skoro żadna nie dała wyzwania, to ja chcę
- Oooo... Grace choć na chwilkę, to ci pomogę

Nancy

Zeszłyśmy do salonu, aby Aurora nic nie słyszała.

- Słuchaj... Nathan mnie poprosił, żeby jakoś załagodzić jej nastawienie do niego, bo mu strasznie na niej zależy, ale ona nie chce z nim pogadać, bo myśli że ląduje w łóżku z kim popadnie. Miał taki okres, gdzie rzeczywiście tak było i ta dziewczyna którą ona widziała była kolejną, którą przeleciał. Niestety ją zabił i jeżeli się go nie ogarnie, to będzie robić tak dalej. Aurora może jedynie temu zaradzić i przemówić mu do rozsądku, bo ostatnio tylko o niej gada. Zakochał się, a że nie zna tego uczucia to jest mu ciężko. Kiedy zabił tę dziewczynę przyszedł do mnie i powiedział żebyśmy nie zwracali uwagi na to co robi... Ale ja już go tak długo znam i wiem że potrzebuje pomocy, tylko on nie potrafi mówić tego wprost. Nie poradzi sobie, jeżeli czegoś nie zrobimy
- I mam jej dać jakieś wyzwanie, żeby się z nim spotkała?
- Tak... Zaraz na granicy lasu stoi Nathan i słucha tego co tu się dzieje, dlatego mówię tak cicho, żeby słyszał tylko szmer, więc myślę że już wiesz co masz zrobić
- Aurora się nie obrazi za to?
- Coś ty... Nawet jeżeli się będzie sprzeciwiać, to i tak pójdzie do niego, bo jest w nim po uszy zakochana, tylko nie chce tego okazać
- No okey

Wróciłyśmy na górę.

Aurora

Wróciły i usiadły na miejscu. Popatrzyły się na mnie i zaczęły mówić.

- Wiemy co się dzieje...
- Ale że co?
- Nooo... Nathan i te sprawy...
- Co wy knujecie?
- Tylko się nie denerwuj
- Postaram się, ale nie obiecuję
- Masz wyjść przed dom oraz wykrzyczeć JEGO imię i czekać na to co się wydarzy
- Nie wydaje się trudne

Ubrałam kurtkę, bo byłam w piżamie i trampki. Wyszłam przed dom i krzyknęłam "Nathan" jak najgłośniej potrafiłam. Po kilku sekundach pojawił się przede mną zakapturzony chłopak. Widok był przerażający, ale się jakoś zbytnio nie bałam. Zdjął kaptur, ale obrócił się do mnie tyłem. Byłam prawie pewna, że to Nathan, więc do niego powoli podeszłam. Złapałam go za ramię i odwróciłam. Był lodowaty, ale mi to nie przeszkadzało. Jego twarz była spowita mrokiem, tak samo jak cała reszta otoczenia, bo było po 21.

- Nie unikaj mnie - popatrzył mi się głęboko w oczy
- Dlaczego mi to robisz?
- Nie chciałem... Kiedyś w ten sposób zapewniałem sobie rozrywkę, a później zabijałem...
- Czy ty... - urawałam
- Zabiłem ją? Tak... Nie radzę sobie - w jego oczach pojawiły się łzy

Przytuliłam go, nie umiem się gniewać, więc nie będę. Dużo przeżył, a bycie wampirem nie jest proste z tego co mi wiadomo.
Kiedy go puściłam przybliżył mnie do siebie i pocałował w czoło, na którym poczułam jego łzę.

- Przepraszam za to...
- Obiecaj mi, że już tego nigdy nie zrobisz...
- Nie mogę tego obiecać, bo to jest zbyt trudne
- Ale ja w ciebie wierzę
- A ja w siebie nie... Mogę jedynie próbować tego nie robić. Nie rozumiesz że ja cię kocham?! Nie znam tego uczucia, ale wiem że ty też coś do mnie czujesz... Mam tę moc i widzę jak na mnie reagujesz - wyrwałam się z jego uścisku
- Może i coś czuję, może nie? Ale nie mogę powiedzieć teraz, że cię kocham... Nie umiem i też jest mi trudno. Nie chcę się ciągle z tobą kłócić i nie będę tego robić, ale póki się nie ogarniesz i nie zaczniesz normalnie zachowywać, możesz zapomnieć o jakimkolwiek uczuciu z mojej strony...

Wróciłam do domu, a kiedy wyjrzałam przez okno, już go nie było. Dziewczyny stały już w salonie.

- Czemu kazałyście mi z nim rozmawiać?
- Chciałyśmy dobrze, bo on nie potrafi się ogarnąć i przestać zabijać...
- I co sobie myślałyście, że pocałuję go i będzie wszystko git?
- Nooo... Powiedzmy
- Pfff... To się mocno pomyliłyście, bo trudno kogoś pokochać, jeżeli ta osoba nie potrafi zrezygnować z seksu i zabijania przypadkowych dziewczyn... Także tak... Może i coś tam czuję, ale nie wyjawię tego dopóki ja i Nathan nie będziemy na to gotowi, a szczególnie on, bo ja tam w sumie nic nie zrobiłam...
- Oooo... Ktoś tu się zakochał...
- Nie potraficie zachować powagi?
- Nie - powiedziały razem i wybuchły śmiechem
- Dzięki... - poszłam do pokoju, ale Nancy złapała mnie za rękę
- No weź no, foch na 5 minut?
- Foch na 5 minut - zatwierdziłam

Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę w salonie i poszłyśmy do mnie. Położyłyśmy się na moim łóżku i zasnęłyśmy.

--------------------
Dzisiaj trochę krótszy rozdział, ale mam nadzieję że się podobał 😉

Jak myślicie, czy Aurora wybaczy Nathanowi, czy może jednak będą jakieś większe komplikacje?

Piszcie komentarze na ten tamat 😘

Rozdział ma 1265 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro