AKT II. CZĘŚĆ I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Akt II, scena I

Sala tronowa, w ciemnych barwach — tron podświetlony. Wchodzi Wojemił, ubrany na złoto, w koronie na głowie, chwilę krąży po scenie, przygląda się tronowi.


WOJEMIŁ

(do siebie)

Ja sam — sam jeden

Konkurentów pobiłem...

Tron mój! — ha, mój!

Teraz jeno nagroda — władzy przyjemność, ale i trud, i znój...

(siada na tronie, patrzy po sali)

Jak się tu siedzi, wygodnie, miło...

Me marzenie... — ono się spełniło...

(głośno wciąga powietrze, rozsiada się na tronie, zamykając oczy — zasypia)

(wchodzą trzy Duchy, okrążając Wojemiła)


DUCH I

Któż to? Książę nowy?


DUCH II

Braciom władzę wybił z głowy!


DUCH III

Bij!

Zabij!

To jego metoda!


DUCH I

Brat rodzony — pełni rolę wroga!


DUCH III

A! Ty okrutniku!

Z braci swych — zrobiłeś męczenników!


DUCH II

Zdrajca, bogów obraził!

Swój ród wielki naraził...!


DUCH I

Co mu zrobią, tam, w zaświatach?


DUCH II

To już bóstw najwyższych sprawa...

Niedługo się władzy naje!


DUCH III

Lud go wyśle! — na wygnanie!


(zanoszą się śmiechem, okrążają tron i się rozbiegają, Wojemił się budzi)


WOJEMIŁ

(rozglądając się)

Cóż to było? Sen ja miałem...

Wśród deszczu, błota, biegałem,

Za bramą miasta mego,

Od dawna ukochanego...

Mam się bać? Kogo? Ludzi?

Czy mam się, że nic to nie było, łudzić?

Strach to tylko? Czy ma imaginacja?

A może w tym widzeniu tkwi jakaś prawda, racja?

(schodzi ze sceny)




Scena II

Pokój Wandy — księżniczka przy oknie, wpatrując się w nie uważnie.


WANDA

Ból duszy go zmorzył — umarł ojciec drogi.

Ach, co my wam zrobiliśmy, na niebie — wam, bogi?!

Odpowiedzcie, prosi wasza korna sługa,

To druga noc — ach, druga,

Kiedy spać nie mogę...

(wchodzi Lubomira, Wanda odwraca się)


LUBOMIRA

Księżniczko, przyniosłam ci szatę cieplejszą — ubrać pomogę.

Wyziębisz się, pani, w tej koszulce, taka ona cienka!


WANDA

Za oknem miła wiosenka...!

Bogowie chcą, żebym poniosła karę...

Jednak nie pojmuję, za co, wcale!


LUBOMIRA

Pani, twój brat chorobliwie blady, mówił

Że koszmary śni, biedny Wojemił...


WANDA

Koszmary? Mój brat?

On taki nieustraszony — dla niego świat

Był zawsze dobry i łaskawy!

To mnie bogi na niebie zawsze strasznymi marami karały!


LUBOMIRA

Pani, nie mów tak!

Teraz dla Krakowa dobre czasy — twój brat, mądry Wojemił, na tronie siadł!


WANDA

Niepokoi mnie to...

Zawsze był władzy żądny, co jak swój tron

Z siłami nieczystymi zdobył?


LUBOMIRA

(parska śmiechem)

Z jakimi siłami krzesło książęce nabył?

Dytek¹ się boi, bogów gniewać nie chce,

Kraków na pewno takiego władcę zechce.


WANDA

Pewna jesteś?

(Lubomira energicznie kiwa głową)

Może powinnam iść do leśnego dziada?

Co jak pustelnik na kamieniu, przy ogniu świętym siada,

I z bogami gada...


LUBOMIRA

Pani, to niebezpieczne!

Droga do lasu trudna,

Dla księżniczki — żmudna.


WANDA

Pójdę do niego — postanowione!

Dla księżniczki — zwierzchniczki ludu — to obowiązek!


LUBOMIRA

Wando, świecisz pobożnością

I życia radością,

Już jesteś wzorem dla ludu.

Po co zadawać sobie tyle trudu?

I biec do starego dziada leśnego?


WANDA

To dla ludu mego!

(wybiega z komnaty)



Scena III

Sala tronowa — Wojemił na tronie, przed nim rycerze.


WOJEMIŁ

Smoka bić chcecie?

A co za to żądacie?


RYCERZ I

Ja od księcia Roderyka — Wandy ręki proszę.


RYCERZ II

Ja od Domarada — prosi o to samo.


RYCERZ III

Ja od Mścisława — on też chce najjaśniejszej twej siostry, panie.


WOJEMIŁ

(do siebie)

Co za dranie!

Księżniczki chcą,

By z bogów pomocą,

Wejść na mój tron! Niedoczekanie!

(głośniej)

Idźcie stąd — przygotować się — na smoka.

Kto mi przyniesie... Jego głowę,

Ten dostanie i koronę,

I księżniczki rękę.

(grupa rycerzy oddala się, Wojemił zostaje sam)

Ach, rycerze jątrzą i mącą,

By z bogów pomocą,

Przybyć tu — na tron.

Trzeba się ich pozbyć, ale jak?

Może smok i zje? I tak

Zachowam ja swój rząd...

(szepcze)

Pomóż mi, bestio, smok...

Twój oddech siarki zapala zbroje,

Twoje skrzydła powstrzymują rycerzy konwoje,

Twój ogień niszczy wszystko tak nagle!

Pomożesz mi, ocalić od obcych mą siostrę — Wandę!


-⚔-

Mam wrażenie, że wyszło mi to nadzwyczaj słabo :<

Ale jednocześnie wyrażam nadzieję, że jednak Wam się spodobało! :D

¹ Dytko - mały diabełek, tu chodzi o złego ducha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro