AKT II. CZĘŚĆ III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Scena VI

Wieczór — sala tronowa przy świetle świec — Wojemił i Wanda


WOJEMIŁ

(z udawaną troską)

Gdzieś ty była?

W mieście się zgubiłaś?

Cały zamek kazałem przeszukać.

Wando, siostro miła, nie uciekaj mi na krok...

Bym nie płakał i po tobie rok.

Nie każ mym rycerzom wszystkich ścian obstukać...


WANDA

Byłam dziś u proroka — dziada leśnego

By dowiedzieć się, co bogowie planują dla ludu naszego.

Bóstwa gniewają się na Kraków,

Na naszych rodaków.

"Za co?" — pytałam,

Odpowiedź uzyskałam!


WOJEMIŁ

A więc, za co?

Bogowie nas karcą z jakiejś przyczyny, czy tylko to ich zachcianka?


WANDA

Nie bluźnij! Od ranka

Zaczniemy szukać mordercy — strasznego zbira,

Co dwóch innych mężczyzn zabił i chwila,

Żeby się nie targnął na twoje życie!


WOJEMIŁ

(patrząc na Wandę)

Nie pozwoliłby sobie na takie nadużycie.

Mówisz, że byłaś u leśnego dziada...?

Nie chodzi tam ludzi gromada.

(groźniej)

Po co szłaś do ludzi miasta i do biedactwa hołoty?

By trafić do groty tego starego miernoty?

Jego słowa niezrozumiałe, nic nie znaczą!

On twierdzi, że jemu podobni bogów tłumaczą!

Ha, ha! Dobre sobie!

Oni w swoim gronie

Namawiają się, jakby tu mówić, by podobni tobie uwierzyli!


WANDA

To niemożliwe, co ty powiadasz! Bluźnisz, bogowie cię pokarzą, albo, kto wie, już pokarali!


WOJEMIŁ

Wybacz, to z troski o ciebie... Posłuchaj, Wando — nie idź tam więcej,

Niech oni nie wlewają ci swoich trucizn paskudnych w serce.

Tyś taka dobra i naiwna. Nie słuchaj więcej tego bełkotu

I nie wracaj do zamku po zmroku!


WANDA

(odważnie)

Jesteś księciem — to prawda,

Lecz moje życie — moja sprawa.

Nie będę ci poddaną w każdym działaniu!


WOJEMIŁ

Musisz! Jako swemu bratu i panu!


WANDA

Czyżby? Jesteś władcą, z tym się zgadzam, jednak kontroli nade mną mieć nie będziesz.


WOJEMIŁ

(rozgniewany)

Lepiej będzie, jeśli stąd, siostro, pójdziesz.

Nie ręczę za siebie...


(Wanda, zirytowana, wychodzi)



Scena VII

Gdzieś na korytarzu zamku wawelskiego — dworzanie szepczą między sobą.


DWÓRKA I

Słyszeliście? Księżniczka była poza zamkiem!


DWORZANIN I

Kiedy poszła? Rankiem?


DWÓRKA I

Nie, wieczorem poszła, by nikt jej nie widział.

Ani słyszał...


DWORZANIN I

Odważne to dziewczę! A czy ją złapano?


DWÓRKA I

Zapewne gdzieś usłyszano.

I doniesiono księciu. Nasz pan wpadł w gniew...


DWÓRKA II

Zrozumiały. A gdyby, nie dajcie bogowie, natrafił Wandę jakiś pech?


DWÓRKA I

Nic takiego się nie stało — księżniczka na dzielną dziewczynę się zapowiada!

Nie dość, że mężczyźni oczami wodzą — piękna dama,

To i mądra, i dobra!


DWORZANIN II

A już wiadomo, za jakiego pójdzie pana? Słyszałem, że wieźli dary — w tym czapę z bobra,

Na mrozy. Dla księżniczki!


DWÓRKA III

No tak, ale nie dostanie nawet rękawiczki!

Bo najjaśniejszy pan siostry pilnuje przy sobie...


DWÓRKA I

Jak tak dłużej pójdzie, uchowajcie bogowie,

To księżniczce staropanieństwo grozi!


DWORZANIN II

Skoro panie mówiły, że taka pani nasza uparta, nic tej drodze nie zagrodzi,

Jeśli sama znajdzie męża!

(wszyscy się śmieją, dyskusja trwa dalej, powoli schodzą)



Scena VIII

Wieczór — komnata tronowa — Wojemił przy oknie.


WOJEMIŁ

(do siebie)

Co, jak Wanda zacznie węszyć, grzebać?

Mogę się nie pozbierać...

Co, jak się wyda, że to ja braci zabiłem?

Życia ich pozbawiłem?

(oddycha głęboko)

Pamiętam to jak dziś — noc ciemna, księżyc srebrnym swym obliczem nie patrzył,

Dookoła ani żywego ducha — nikt nie widział.

Małogost, Czcibor w zbrojach, z bronią w dłoniach,

A ja z jedną myślą w głowy mojej skroniach.

Przejmij koronę! — coś mi szeptało...

I co się stało?

Krew niewinną przelałem...

(milczy przez chwilę, wpatrując się za okno, potem szepcze)

Czuję ludzi oddech, widzę pochodni światła,

Biada mi, biada...

(znowu milczy, słychać kroki, po chwili do sali wchodzi Wanda)


WANDA

(przerażona)

Nie wierzę w to, co słyszałam...

Echo dobrze mówiło — ach, ja nie wierzyłam.

Za szlachetnego człowieka własnego brata mniemałam!

Śmiałeś zabić naszych braci?! — co z ciebie za władca?


WOJEMIŁ

Pozwól—


WANDA

Nie zbliżaj się do mnie, potworze, co grał umiejętnie kilka ról.

Duchy lasu szeptały, że morderca chciał korony.

Teraz wiem, o czyje chodziło zgony!

Małogost i Czcibor nie pożarci — lecz zabici z krwią zimną!

Ja myślałam, że mój brat Wojemił szczery, dobry, szlachetny...

A on w swą głowę dumną

Wprowadził zło — bądź przeklęty!

Bogowie ukarzą cię, zostaniesz wygnany!

(wybiega, po drodze słychać płacz)


KONIEC AKTU II

-⚔-

No cześć, akt II się skończył, ale rządy Wojemiła jeszcze nie :)

Mam nadzieję, że się podobało! :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro