Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Bellamy~

-Domówka? Serio? Niby z jakiej okazji? - patrzyłem sceptycznie na moją siostrę. Siedzieliśmy przy kuchennym stole, jedząc śniadanie kiedy Octavia, ni z tego ni z owego zaproponowała zrobienie imprezy. Mało nie udusiłem się kawą.

-A musi być okazja?! - spytała moja siostra, patrząc na mnie tymi swoimi wielkimi oczami. Wiedziała, że zazwyczaj nie potrafię jej odmówić, gdy patrzy na mnie w ten sposób. -Chcę po prostu spędzić trochę czasu z przyjaciółmi.

Teoretycznie Octavia mówiła o moich przyjaciołach. Miała kilku znajomych w szkole, ale nie była z nimi szczególnie związana. Wolała spędzać czas z moimi. I mimo, że Octavia miała dopiero 17 lat, a reszta z nas była po 20-ce to dogadywali się świetnie.

-No nie wiem. - mruknąłem. Nie byłem "imprezowym gościem". Uwielbiałem moich znajomych, ale od imprezy z nimi zazwyczaj wolałem wieczór z książką lub jakimś serialem. Ceniłem sobie ciszę i spokój. Mojej siostry najwyraźniej to nie obchodziło.

-Proszę, proszę, proszę. - Octavia niemal błagała. Nie miałem pojęcia co jej tak zależy, ale po 1. Wspominałem o tym spojrzeniu? Patrzyła na mnie jak zbity szczeniak. A po 2. Nie zniósłbym, gdybym resztę poranka musiał wysłuchiwać jej "proszę". Prawdopodobnie bym ją zamordował.

-Okej, w porządku! Niech ci będzie, Jezu.. - powiedziałem, unosząc ręce w geście poddania. Z Octavią nie dało się dyskutować, nawet gdyby bardzo się chciało.

-Dzięki, dzięki, dzięki! - Octavia wyglądała jakby święta przyszły wcześniej. Zerwała się z siedzenia by otoczyć mnie ramionami i pocałować w policzek. -Jesteś najlepszym bratem na świecie. - stwierdziła, po czym pobiegła do siebie, wyszykować się do szkoły.

Kochałem Octavię, była jedyną rodziną jaka mi została. Ale czasami potrafiła być prawdziwym wrzodem na dupie.

~Octavia~

Ja: Udało się,
przekonałam go.
Szykuj się na
imprezę!

Monty: Jestem pod
wrażeniem.

Ja: To jak

z tą twoją koleżanką?
Tą, która według
ciebie pasuje do
Bella. Jak jej było?

Monty: Clarke. Zapytam
ją czy ma czas w ten
weekend.

Monty: Powiedziała, że
z chęcią przyjdzie.
Czy my naprawdę
zamierzamy wyswatać
twojego brata?

Ja: Jak
najbardziej! Powinien
sobie wreszcie
kogoś znaleźć, a
oboje wiemy, że sam
sobie nie poradzi.

Monty: Prawda. Daj mi
jeszcze znać co do
szczegółów.

Ja: Pewnie.
Mam nadzieję, że ta
Clarke naprawdę do
niego pasuje, tak jak
mówisz.

Monty: Zaufaj mi.
Zakocha się od
pierwszego wejrzenia.

~Clarke~

Spojrzałam na Monty'ego. Przed dwoma godzinami spytał mnie, czy chciałabym iść na domówkę do jego znajomych w ten weekend. Zgodziłam się, po czym mój kolega zaczął pisać radośnie na telefonie.

-Z kim tak klikasz? - spytałam ciekawie, opierając się o blat. Byliśmy właśnie w pracy, w niewielkiej księgarni w centrum miasta, ale o tej porze nie było zbyt wielu klientów.

Monty skierował wzrok na mnie i odłożył telefon. -Z Octavią. U niej w domu będzie ta impreza, ustalamy szczegóły. No, teoretycznie to mieszkanie jej brata.

Uniosłam brwi. -Brat wie o imprezie? - spytałam.

-Oczywiście, że wie. - Monty prychnął.

-A wie, że przyprowadzasz znajomą? - chłopak zastanowił się chwilę.

- O tym jeszcze nie wie. Ale zgodzi się, spokojnie.

-Pewny jesteś? - byłam sceptyczna. Zazwyczaj ludzie nie lubią, kiedy ich przyjaciele przyprowadzają swoich znajomych. Wiadomo nowi ludzie, nie wiadomo czego się spodziewać.

-Całkowicie. - odparł Monty, uśmiechając się od ucha do ucha. Kiwnęłam głową i postanowiłam nie pytać o to więcej.

W księgarni zaczęłam pracować miesiąc temu. Wcześniej pracowałam w hipermarkecie, ale godziny pracy kompletnie mi nie odpowiadały i zrezygnowałam. W nowej pracy mój szef był bardziej wyrozumiały i mogłam dopasować swój grafik do studiów.

Byłam na trzecim roku. Mimo, że moja matka zawsze twierdziła, że powinnam studiować medycynę, ja uparłam się i poszłam w kierunku sztuki. To było coś co kochałam, moje hobby, pasja.

Moja mama wciąż miała do mnie o to czasami żal, ale kochała mnie i rozumiała, że to jest coś co chcę robić w życiu. Nie mogła mnie w końcu zmusić do zostania lekarzem.

Kiedy wróciłam późnym wieczorem do domu, byłam padnięta. Po pracy biegłam prosto na zajęcia i zaledwie pół godziny temu je skończyłam. Jednoczesna praca i studia wysysały ze mnie życie, ale nie byłam w stanie inaczej się utrzymać. Moja mama pomagała mi finansowo, ale musiałam też sama na siebie zarabiać. Byłam dorosła, musiałam być samodzielna.

Wells siedział na kanapie przed telewizorem, też wyglądał na zmęczonego. Nie studiował tak jak ja, ale pracował naprawdę dużo. Usiadłam obok niego na kanapie, a właściwie bardziej padłam na nią bez życia.

-Ciężki dzień? - zapytał krótko Wells.

-Nawet mi nie mów. - odparłam, równie niewyczerpująco.

Wells i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Znaliśmy się odkąd oboje byliśmy niemowlętami, był dla mnie jak brat. Rozumieliśmy się bez słów, zawsze był dla mnie oparciem. Był także moim jedynym przyjacielem. Nie umiałam łatwo nawiązywać znajomości. Poza Wellsem, właściwie jedynym moim znajomym był Monty.

Przypomniało mi się o sobotniej imprezie, na którą się wybierałam. Opowiedziałam o moich planach Wellsowi.

-Może chciałbyś iść ze mną? Monty by się zgodził. - spytałam go.

-Niee. To nie moi znajomi.

-Moi też nie.

-Monty to twój znajomy, a to już coś.

-Mogę cię z nim poznać.

Wells spojrzał na mnie sceptycznie. Było mi głupio, że zostawiam go samego w sobotni wieczór, a sama idę się bawić. Monty prawdopodobnie nie miałby nic przeciwko Wellsowi. Nie wiedziałam tylko jak się miała sprawa z właścicielem mieszkania. Ale nie mógł być przecież taki zły.

-Daj spokój Clarke. Mogę zostać sam na jeden wieczór, nie umrę z samotności. - spojrzałam na niego z powątpiewaniem. -Mówię serio. Idź i baw się dobrze. Nie możesz mnie wszędzie taszczyć ze sobą. - powiedział, po czym zmierzwił mi włosy i wstał z kanapy. -Lecę wziąć prysznic i spać, jestem padnięty. Dobranoc Clarke.

-Dobranoc. - odpowiedziałam, uśmiechając się do mojego przyjaciela. Poczułam, że żołądek mi się skręca i uświadomiłam sobie, że przez większość dnia nic nie zjadłam. Zrobiłam sobie kanapki i jedząc zastanawiałam się jacy mogli być przyjaciele Monty'ego.

Chłopak był naprawdę sympatyczny, raczej nie kumplował się z jakimiś dupkami. Czy mnie polubią? Czy ja polubię ich? Czy będzie niezręcznie?

Miałam mnóstwo pytań i zero odpowiedzi. Musiałam na nie zaczekać do soboty. Uświadomiłam sobie jak bardzo cieszę się na tą imprezę. Zbyt długo nigdzie nie wychodziłam. Moje życie kręciło się wokół pracy i nauki. Życie pełne wrażeń, nie ma co. - pomyślałam z przekąsem.

Dokończyłam jedzenie, po czym poszłam wziąć szybki prysznic. Tego wieczoru kładłam się spać z myślą o tym, jak bardzo nie mogę się doczekać soboty.
______________________________________
Hej hej! I'm back biczys z nowym ff 😅😅 powiedzcie mi proszę co myślicie. Czy podoba wam się opis fabuły, pomysł, wykonanie? Chciałabym znać wasze zdanie, żeby wiedzieć czy w ogóle warto to kontynuować xd

Pozdrawiam cieplutko 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro